Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 34–42/2018
z 17 maja 2018 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Czego nie widzą bogowie

Małgorzata Solecka

Prosili nas wprost: – Weźcie babcię. – Ale babcia umiera, może lepiej, by odeszła w gronie rodziny. To ich irytowało: – Ależ zabierzcie ją do szpitala! Płacimy składki, wymagamy!

Nieco ponad rok po premierze „Małych bogów” Paweł Reszka, dziennikarz i reportażysta, wraca do tematów związanych ze zdrowiem. A może raczej – z chorobą, odchodzeniem, umieraniem. Również z próbami ratowania gasnącego albo przynajmniej zagrożonego życia. I tych, które z ratowaniem zdrowia nie mają nic wspólnego, choćby dlatego że ani zdrowia, ani życia w tych, do których wyjeżdżają zespoły ratownictwa medycznego nie ma za grosz. Bo ile zdrowia może być w zdegenerowanym alkoholiku albo narkomance, która zniszczyła siebie, przy okazji niszcząc do cna swoją rodzinę.

Pisząc swoją pierwszą książkę, poświęconą przede wszystkim lekarzom, Reszka zatrudnił się w szpitalu jako sanitariusz. Szybko jednak został zdekonspirowany i musiał pożegnać się ze stanowiskiem. I z możliwością obserwowania i doświadczania codzienności, realiów rodzimej służby zdrowia. Siłą rzeczy swoją książkę oparł więc na rozmowach, relacjach lekarzy, którzy – można to powiedzieć z całą odpowiedzialnością – otworzyli przed nim nie tylko serca, ale i sumienia.

Druga książka powstała w innych okolicznościach. Autor nie jest już anonimowy dla pracowników ochrony zdrowia. Dzięki temu mógł wejść na SOR niemal oficjalnie, i podczas dyżuru podpatrywać lekarzy, pielęgniarki, ratowników przy pracy. To nie wszystko – jeździł z zespołami ratownictwa w karetkach, skrzętnie notując obserwacje, obrazy, dialogi.

„Chciałem zobaczyć, jak to jest, gdy o losie człowieka decydują sekundy. Jakie to uczucie zawrócić kogoś z drogi na tamten świat? Jak to jest ponieść porażkę? Czy twarze ludzi, których nie udało się uratować, śnią się? Czy idą z nami do domu? Czy można się do nich »przyzwyczaić«? Chciałem »zajrzeć do sklepu ze śmiercią«. Odpowiedzieć na pytanie, po co oni to robią. Przecież w pogotowiu czy na SOR-ze płacą psie pieniądze. Zastanowić się, jak taka praca zmienia człowieka. I jak wygląda świat przez okna ambulansu”.

Dzięki tej profesjonalnej ciekawości powstała książka zaskakująca. Momentami chwytająca za serce, przejmująca, po prostu bolesna. Jak wtedy, gdy zespół karetki dostaje wezwanie do jednego z domów pomocy społecznej, czy też raczej umieralni, której podopiecznymi nie przejmuje się nikt, a już na pewno nie ci, którzy tę opiekę mają zapewniać. Albo gdy karetka jedzie do kobiety w sile wieku. Wydaje się być w histerii, krzyczy, że umiera. Tylko rzeczywiście, wkrótce po przybyciu zespołu umiera we własnym domu, bez szans na ratunek.

Ale przy lekturze nie sposób też nie wybuchnąć śmiechem, choć humor jest z gruntu czarny, angielski. Kto zna realia SOR-ów musi się choćby uśmiechnąć, czytając czysty zapis – jakby stenogram – dyżuru, podczas którego lekarz (ordynator) próbuje godzić nadzór nad pacjentami z aktywnym poszukiwaniem kogoś (kogokolwiek!), kto wziąłby dyżur w kolejny dzień.

Śmiech miesza się z rosnącą irytacją, bo Paweł Reszka doskonale dokumentuje to, co uwiera przedszpitalny (i szpitalny zresztą też) system pomocy doraźnej. Pacjenci, szukający pomocy na SOR z tygodniowym bólem pleców lub niewielką gorączką – zmora i codzienność oddziałów ratunkowych. Podobnie jak zmorą zespołów wyjazdowych są wezwania zbędne. Do drobnych zdarzeń (gorączka, biegunka etc.) albo do pacjentów, którymi pogotowie – ze swoją misją ratowania życia w stanach nagłych – w ogóle nie powinno się zajmować. A się zajmuje, bo – jak wytyka autor – politykom brakuje odwagi, by wprowadzić bariery. By nauczyć obywateli, jak korzystać z nowoczesnych zespołów ratowniczych, które powinny czekać na wezwania do udarów, zawałów, wypadków, a nie wyjeżdżać kilka razy w ciągu doby do pijanego mężczyzny, chodzącego po wsi i krzyczącego, że się powiesi. W wielu krajach europejskich transport sanitarny jest dodatkowo płatny, w Polsce były plany wprowadzenia opłat za bezzasadne wezwanie pogotowia, jednak nigdy nie zostały zrealizowane. Strach przed werdyktem suwerena powodował i powoduje, że mamy nowoczesny system ratownictwa medycznego, obciążony „nawisem mentalnym”, zgodnie z którym pogotowie to przychodnia na kółkach, która „wydzwoniona” musi przyjechać.

Irytacja zmienia się w gniew, gdy docieramy do największego paradoksu i absurdu – warunków pracy w szeroko rozumianym ratownictwie. Tutaj nie ma zaskoczenia, każdy kto otarł się zawodowo o problemy ochrony zdrowia doskonale wie, że niskie zarobki (nie tylko ratowników) wymuszają nadmierne obciążenie pracą. Nadmierne, żeby być precyzyjnym, to takie które sięga stu, czasem więcej godzin tygodniowo. Są ratownicy – Paweł Reszka z nimi rozmawiał i o nich pisze – którzy tygodniami nie wychodzą z pracy (lub z kolejnych prac), ewentualnie zamieniając się „stanowiskami”: dziś ratownik, jutro kierowca.

Gorzkie rozbawienie, irytacja, gniew – to wszystko towarzyszy lekturze „Małych bogów 2”. Jednak uczucie, które dominuje, to ogromne zdziwienie. Bo nie jest to kolejna książka o słabościach, wadach i beznadziei polskiego systemu ochrony zdrowia. O tym też, ale nie przede wszystkim. To nie jest nawet książka o źle funkcjonującym systemie ratownictwa medycznego, nad którym z troską pochylał się poprzedni minister zdrowia i pochyla obecny, deklarując wolę uzdrowienia przez upaństwowienie. Zresztą, na marginesie, z rozmów z ratownikami, jakie przeprowadził Paweł Reszka, wcale nie wynika, żeby fakt istnienia prywatnych zespołów ratownictwa medycznego spędzał im sen z powiek. Wręcz przeciwnie – większość tych, z którymi autor rozmawiał, przyznaje, że wejście prywatnych firm na polski rynek umożliwiło i przyspieszyło przemiany w publicznym pogotowiu ratunkowym. Choćby te infrastrukturalne, bo konkurencja wymusiła zakupy nowych ambulansów czy wyposażenia, wzrosły też stawki płacone ratownikom.

O czym traktują więc „Mali bogowie 2”? To książka o nas. O suwerenie, ze wszystkimi jego jasnymi i ciemnymi stronami. O pękających więzach rodzinnych i o tym, że coraz częściej chcemy trzymać chorobę, starość i śmierć na dystans. Jak najdalej od swoich domów, jak najdalej od siebie. O tym, że wśród szczerze zatroskanych pogarszającym się stanem zdrowia bliskich są i tacy, którzy krzyczą do ratowników: „Ratujcie! On nie może umrzeć!”, dlatego że emerytura seniora to jedyny (albo najważniejszy) stały dochód w rodzinie. I o tym, że w Polsce kuleje nie tylko system ochrony zdrowia, ale wszystko to, co powinno się składać na szeroko rozumianą pomoc i opiekę społeczną. Że często, zbyt często, pogotowie ratunkowe staje się ostatnią, albo wręcz jedyną!, instancją publiczną, protezą zastępującą – dla najsłabszych – nieobecne: rodzinę, społeczność, społeczeństwo, państwo.

Paweł Reszka to dziennikarz z ponaddwudziestoletnim stażem. Niejedno widział. A jednak, gdy spotykamy się, by porozmawiać o książce, mówi: – Nie wiedziałem, że w Polsce jest tyle nędzy. Tyle brudu, tyle robactwa. Że za tymi odnowionymi fasadami domów, tymi firankami, może być aż tak.

Aż tak nędznie. I nie chodzi tylko o materialną, ale również duchową, psychiczną nędzę. Może przede wszystkim o tę ostatnią. Nędzę tych, którzy – by wyjechać na zagraniczne wczasy – są w stanie głodzić i odwodnić matkę staruszkę, tak by znalazło się dla niej miejsce w szpitalu. I tych, którzy wkraczają na SOR z tekstem: – To jest mój ojciec, a ja jestem prokuratorem! Tych, którzy widząc człowieka leżącego na chodniku, co najwyżej chwytają za telefon, by zadzwonić na 112, „bo to na pewno pijak”, nawet nie rozważając zatrzymania się i udzielenia pomocy.

„Mali bogowie 2” to książka o Polsce widzianej z okien karetki. Ten obraz długo zostaje pod powiekami.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Artrogrypoza: kompleksowe podejście

Artrogrypoza to trudna choroba wieku dziecięcego. Jest nieuleczalna, jednak dzięki odpowiedniemu traktowaniu chorego dziecku można pomóc, przywracając mu mniej lub bardziej ograniczoną samodzielność. Wymaga wielospecjalistycznego podejścia – równie ważne jest leczenie operacyjne, rehabilitacja, jak i zaopatrzenie ortopedyczne.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Leczenie przeciwkrzepliwe u chorych onkologicznych

Ustalenie schematu leczenia przeciwkrzepliwego jest bardzo często zagadnieniem trudnym. Wytyczne dotyczące prewencji powikłań zakrzepowo-zatorowych w przypadku migotania przedsionków czy zasady leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej wydają się jasne, w praktyce jednak, decydując o rozpoczęciu stosowania leków przeciwkrzepliwych, musimy brać pod uwagę szereg dodatkowych czynników. Ostatecznie zawsze chodzi o wyważenie potencjalnych zysków ze skutecznej prewencji/leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej oraz ryzyka powikłań krwotocznych.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.




bot