Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 34–42/2018
z 17 maja 2018 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Pediatra, który się hejterom nie kłania

Małgorzata Solecka

Na Facebooku ma dwa profile: prywatny i zawodowy. Na tym drugim regularnie zamieszcza edukacyjne posty, stara się wyjaśniać wątpliwości rodziców, odpowiada na pytania związane ze zdrowiem i pielęgnacją dzieci. Lekarz, rezydent pediatrii, Dawid Ciemięga, od ponad dwóch miesięcy jest symbolem walki o dobre imię lekarzy i dobre imię medycyny. Zaczęło się od „afery szczepionkowej”, ale sprawa ma charakter rozwojowy.

Małgorzata Solecka: Został Pan lekarzem, bo…

Dawid Ciemięga: …jako dziecko sporo chorowałem i dużo czasu spędzałem w szpitalach. Obserwowałem lekarzy i wtedy postanowiłem, że zostanę jednym z nich.

M.S.: A wybór pediatrii?

D.C.: Pediatrią zainteresowałem się już na studiach i to z kilku powodów. Widziałem, że pediatrzy to najczęściej bardzo serdeczni i uśmiechnięci lekarze, i zajęcia z nimi zawsze mi się podobały. Sama pediatria to dla mnie bardzo przyjemna dziedzina medycyny. Tematy pediatryczne, mówiąc kolokwialnie, zawsze mi dobrze leżały, czułem się w nich pewnie. Najbardziej odpowiadała mi też praca z pacjentami pediatrycznymi. Reasumując – nad wyborem specjalizacji nie musiałem się długo zastanawiać, bo niemal od początku studiów wiedziałem, że chcę być pediatrą. Specjalizację zacząłem w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Ligocie na Oddziale Endokrynologii i Diabetologii Dziecięcej, następnie przeniosłem się do Szpitala Miejskiego w Tychach i tam kończę piąty rok specjalizacji.

M.S.: Profesjonalna aktywność lekarzy w mediach społecznościowych to raczej wyjątek niż reguła. Pan używa Facebooka jako narzędzia komunikacji nie tylko prywatnie. Dlaczego?

D.C.: Lubię mieć kontakt z ludźmi, dzielić się wiedzą i pomysłami, również zachęcać do różnych wspólnych działań. Ważna jest też dla mnie możliwość kontaktu z rodzinami, które mam pod swoją opieką. Rodzice oddają w moje ręce zdrowie swoich dzieci, a ja czuję się za te dzieci odpowiedzialny. Interesuję się nimi nie tylko w gabinecie. Facebook jest doskonałym narzędziem do stałego kontaktu, którego duża część rodziców również potrzebuje. Jako lekarz bardzo nie lubię, gdy moi pacjenci trafiają do szpitala, gdy muszę ich tam kierować. To dla mnie ostateczność. Dobry pediatra powinien zawsze się starać robić wszystko, co w jego mocy, żeby dziecko – jeśli to tylko jest możliwe – było leczone w domu. To najczęściej zresztą jest możliwe. Ale leczenie dzieci, niemowląt i starszych również, którym dolega coś więcej niż infekcja górnych dróg oddechowych, trzydniówka czy niewielkie problemy żołądkowe, wymaga stałej współpracy lekarza z rodzicami, bo leczenie dziecka to praca zespołowa.
Dla mnie duże znaczenie ma możliwość budowania mniej formalnych, dobrych relacji z rodzinami, które przyjmuję w gabinecie. Dzięki temu z jednej strony praca staje się po prostu bardziej przyjemna, z drugiej – łatwiej budować zaufanie między nami. Na takie zaufanie jako lekarz muszę pracować, ale również pracują na nie rodzice. Jeśli ufamy sobie i szanujemy się wzajemnie, praca jest przyjemnością. Facebook pomaga mi również zwiększać czujność rodziców, budować ich świadomość, że nie wszystkiemu, co przeczytają w Internecie, można ufać. W ostatnim czasie skupiam się na obalaniu nieprawdziwych informacji i szkodliwych porad dotyczących zdrowia, jakie coraz częściej pojawiają się w sieci. Chciałbym również propagować rzetelne badania i publikacje medyczne, których brakuje w publicznych dyskusjach.

M.S.: Od czasu do czasu na swoim fanpage’u publikuje Pan wpisy zupełnie niezwiązane z pracą.

D.C.: Ale związane z moją pasją. Interesuję się ptakami i staram się im pomagać. Społeczność skupiona na Facebooku może wspólnie zrobić wiele dobrego, na przykład zaangażować się w ratowanie chorych ptaków. Albo w inne akcje, które realnie zmieniają świat na lepsze.

M.S.: Nie da się chyba ukryć, że podejmując walkę z hejterami, też chce Pan zmienić świat na lepsze. Wszystko zaczęło się od postu, jaki zamieścił Pan na swojej stronie, gdy w mediach pojawiły się informacje o „wadliwych”, „uszkodzonych” szczepionkach, które miały otrzymać setki, może tysiące dzieci. Tłumaczył Pan, dlaczego rodzice nie powinni się obawiać kreślonych przez dziennikarzy czarnych scenariuszy. Posiłkując się wynikami badań, wyjaśniał Pan, że nawet jeśli doszło do złamania procedur, nie jest zagrożone zdrowie tych, którzy zostali zaszczepieni. I?

D.C.: I po kilkunastu godzinach pojawiły się pierwsze komentarze. Masowo. Zarzucano mi, że jestem „kłamcą”, „niedouczonym konowałem”. Bo napisałem np. że szczepionka na WZW B może być przechowywana poza lodówką przez wiele tygodni, zachowując skuteczność. Kilkadziesiąt osób obrażało mnie w niewybrednych słowach i twierdziło, że nie mam żadnych badań na poparcie moich słów. Problem polega na tym, że antyszczepionkowcy – bo autorzy komentarzy nawet nie próbowali ukryć swojego negatywnego stosunku do szczepień – nie mają zielonego pojęcia, co piszą i o czym piszą. Więc gdy poinformowałem, że chętnie się z nimi spotkam w realnym świecie, żeby przekazać im odpowiednie publikacje, nagle wszyscy zapadli się pod ziemię. Jakoś nie było chętnych do spotkania twarzą w twarz. Jeszcze dzień, dwa dni wcześniej pisali, że walczą o prawdę i o dobro dzieci.

M.S.: Na agresywnych i obraźliwych komentarzach się jednak nie skończyło.

D.C.: Nie. Pojawił się pomysł, żeby „zrobić mu opinię”. Mu, czyli mnie. Na Facebooku rodzice dzieci, które leczyłem i leczę mają możliwość wystawiania mi opinii. Do tego momentu były to wyłącznie wzorowe oceny. Na te opinie ciężko pracowałem ostatnich kilka lat. I nagle pojawiły się opinie „jednogwiazdkowe”, negatywnie wpływające na całościową ocenę. Mogłem o sobie przeczytać, i czytali o mnie inni użytkownicy Facebooka: „Lekarz, który poleca wadliwe szczepionki”; „Zwykły morderca”; „Na stos i podpalić”; „Pewnie wziął kupę kasy od firm farmaceutycznych”; „Przez takich jak on ile dzieci cierpi, gnida społeczna z krwią na rękach”. Dostawałem również esemesy i maile z takimi i podobnymi treściami.

M.S.: Podobne wyzwiska i oskarżenia pojawiały się pod adresem lekarzy już wcześniej, i to nieraz. Nie tylko przy okazji szczepień, ale na przykład niepożądanych zdarzeń medycznych. Jednak Pan zareagował inaczej niż zdecydowana większość Pana kolegów po fachu.

D.C.: Wielokrotnie w ostatnich tygodniach tłumaczyłem, że rozumiem lekarzy, którzy „odpuszczają” hejterom, nie chcąc marnować czasu i pieniędzy na walkę w sądach, jednak czułem, że muszę postąpić inaczej. Od pojawienia się pierwszych pomówień i obraźliwych treści kierowanych pod moim adresem zacząłem gromadzić dowody i szukać informacji na temat autorów tych komentarzy, maili i SMS-ów, a następnie zacząłem upubliczniać ich wypowiedzi, aby każdy mógł zobaczyć, co robią. Chciałem nagłośnić tę sprawę i to, muszę przyznać, mi się udało. Zależało mi, żeby zarówno szeroko rozumiana opinia publiczna, ale również środowisko lekarskie zrozumieli, kim są i jak działają antyszczepionkowcy-hejterzy.

Podjąłem trudną i czasochłonną pracę, by namierzyć jak najwięcej tych osób i zgromadzić jak najwięcej dowodów. Najpierw robiłem to sam, potem zgłaszało się do mnie coraz więcej ludzi z całej Polski z chęcią pomocy. W końcu z pomocą prawników postanowiłem domagać się konsekwencji wobec ludzi, którzy próbowali zniszczyć mój wizerunek i zatruć mi życie.

M.S.: Chyba ich działania przynoszą odwrotny skutek?

D.C.: Można powiedzieć, że od samego początku tej afery, równolegle do tych wszystkich krzywdzących komentarzy, dostaję słowa wsparcia z całej Polski. Pod koniec kwietnia po tym, jak w jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych ukazał się reportaż o mnie i o mojej krucjacie, dostałem niezliczoną ilość wiadomości z poparciem i wyrazami podziękowania za walkę z szarlatanami. Dotarło do mnie wiele wzruszających maili i za wszystkie dobre słowa, jakie przeczytałem, jestem bardzo wdzięczny. Jesteśmy bardzo wdzięczni, bo moja żona również się w tę sprawę angażuje.

Ludzie dziękują mi za obalanie internetowych mitów i szkodliwych informacji, które rozpowszechniają nie tylko antyszczepionkowcy, ale również „specjaliści” od tzw. medycyny alternatywnej, która – co powinniśmy mówić głośno i często – nie ma z medycyną nic wspólnego. Mogę tylko obiecać, że z tej aktywności nie zrezygnuję.

M.S.: Mówi Pan o reakcjach tzw. zwykłych ludzi. A jak zareagowali pana koledzy – lekarze, ludzie ze środowiska medycznego?

D.C.: Od samego początku dostałem niesamowicie mocne wsparcie. Najpierw takie zwyczajne, ludzkie. Esemesy i maile od lekarzy z Polski, ale również od polskich lekarzy pracujących w innych krajach. Teraz piszą do mnie z poparciem już nie tylko lekarze, ale też studenci medycyny. Bardzo mi kibicowali i kibicują lekarze, ale też pielęgniarki, z którymi pracuję na co dzień.
Muszę powiedzieć, że wielu starszych lekarzy wiadomość o istnieniu antyszczepionkowców naprawdę zdziwiła. Oni nie słyszeli o „internetowej medycynie” – ani o antyszczepionkowcach, ani o tzw. alt-medzie (medycynie alternatywnej – red.). Nie wiedzieli, że istnieją strony, na których można dostać „poradę medyczną” typu lewatywa z kawy „lecząca” autyzm.

Wsparcie dostałem nie tylko od pojedynczych lekarzy, ale też organizacji – najpierw od Porozumienia Rezydentów, którego jestem członkiem, następnie od samorządu lekarskiego, Okręgowej Izby Lekarskiej w Katowicach. Jestem za nie bardzo wdzięczny. Zwłaszcza że sytuacja jest bardzo rozwojowa. W ostatnim czasie znany polski „uzdrowiciel”, biznesmen Jerzy Zięba dołączył do atakujących. Rozgłasza publicznie, że ja i inni pediatrzy kaleczymy dzieci. Złożyłem w tej sprawie wniosek w prokuraturze o wszczęcie postępowania i zostałem już przesłuchany jako pokrzywdzony.

Zamierzam również złożyć przynajmniej kilka prywatnych aktów oskarżenia przeciw najaktywniejszym hejterom. Jednak zanim trafią one do sądu, należy wezwać osoby, które mają być pozwane do ugodowego załatwienia sprawy. Takie pisma już zostały rozesłane i nawet dostałem pierwszą propozycję ugody. Na pozostałe odpowiedzi czekamy – jeśli nie będzie chęci ugody, prywatne pozwy trafią do sądu.

M.S.: Nie odpuści Pan?

D.C.: Nie odpuszczę.




Dawid Ciemięga kontra hejterzy

• 5 lutego – „Dziennik Gazeta Prawna” publikuje tekst, w którym oskarża lekarzy z województwa lubuskiego, że do szczepień używali dawek szczepionek, które jesienią – po przejściu orkanu „Ksawery”, na skutek długich przerw w dostawach energii elektrycznej – znalazły się poza zimnym łańcuchem.
• 9 lutego – Dawid Ciemięga, lekarz rezydent z Tychów na swoim publicznym Facebooku publikuje post wyjaśniający, o co chodzi w tzw. aferze szczepionkowej. „Nie ma spisku. Nie ma afery. A ludzie, którzy rozsyłają tego typu informacje zwyczajnie krzywdzą innych rodziców, siejąc strach i zaczynając masową histerię”.
• Antyszczepionkowcy urządzają „wjazd” na profil lekarza, zalewają go negatywnymi komentarzami i ocenami.
• 12 lutego – Na YouTube i Facebooku lekarz publikuje film „Nazywam się Dawid Ciemięga. Moja walka o dobre imię”, oświadczenie dotyczące ataku hejterów i zapowiedź wstąpienia na drogę prawną przeciw najaktywniejszym z nich.
• Sprawę lekarza z Tychów nagłaśniają lokalne i ogólnopolskie media. O krucjacie przeciw hejterom i antyszczepionkowcom jest głośno w całej Polsce. Lekarz otrzymuje gratulacje i deklarację wsparcia od Okręgowej Izby Lekarskiej. W kolejnych tygodniach składa w prokuraturze pierwsze zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Artrogrypoza: kompleksowe podejście

Artrogrypoza to trudna choroba wieku dziecięcego. Jest nieuleczalna, jednak dzięki odpowiedniemu traktowaniu chorego dziecku można pomóc, przywracając mu mniej lub bardziej ograniczoną samodzielność. Wymaga wielospecjalistycznego podejścia – równie ważne jest leczenie operacyjne, rehabilitacja, jak i zaopatrzenie ortopedyczne.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Leczenie przeciwkrzepliwe u chorych onkologicznych

Ustalenie schematu leczenia przeciwkrzepliwego jest bardzo często zagadnieniem trudnym. Wytyczne dotyczące prewencji powikłań zakrzepowo-zatorowych w przypadku migotania przedsionków czy zasady leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej wydają się jasne, w praktyce jednak, decydując o rozpoczęciu stosowania leków przeciwkrzepliwych, musimy brać pod uwagę szereg dodatkowych czynników. Ostatecznie zawsze chodzi o wyważenie potencjalnych zysków ze skutecznej prewencji/leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej oraz ryzyka powikłań krwotocznych.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.




bot