Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 51–66/2020
z 16 lipca 2020 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Mądry Polak po pandemii?

Małgorzata Solecka

Pierwsza fala pandemii nie spustoszyła polskiej ochrony zdrowia tak, jak stało się to we Włoszech, Hiszpanii, Francji czy Wielkiej Brytanii. Koronawirus uderzył w nas słabiej, eksperci będą zapewne długo debatować dlaczego. Poza wszelką dyskusją są natomiast wnioski, jakie powinniśmy wyciągnąć z pandemii. Im szybciej, tym lepiej.



Po pierwsze, ochrona zdrowia jako rzeczywisty, a nie tylko deklarowany, priorytet. Ze wszystkimi tego konsekwencjami, czyli – również – odpowiednim finansowaniem. Nie za kilka lat, ale najlepiej tak szybko, jak się da, czyli jeszcze w tym roku powinny się znaleźć dodatkowe środki dla systemu.

Proces dochodzenia do 6 proc. PKB na zdrowie powinien zostać skrócony, a tak naprawdę – powinna szybko zostać ustalona ścieżka dochodzenia do 9 proc. PKB, liczonego według PKB bieżącego. Tak, jest prawdą, że w tym roku (i w 2021 też) obecna konstrukcja N-2 może okazać się dla ochrony zdrowia korzystna – ale tylko w tym przypadku, jeśli rząd zrealizuje ustawowe zapisy.

Kluczem nie jest wpisanie do ustawy (czy nawet do Konstytucji RP), że na ochronę zdrowia wydajemy 6 proc. PKB (czy nawet 9 proc.). Chodzi o zagwarantowanie źródeł finansowania systemu na takim poziomie. Czyli – nie ma żadnych wątpliwości – o odpowiednio wysokie zwiększenie składki zdrowotnej – w części opłacanej przez samych ubezpieczonych, a w części przez pracodawców.

Czas recesji nie sprzyja oczywiście zwiększaniu obciążeń fiskalnych, ale szczęśliwie następne wybory planowo odbędą się dopiero za trzy lata. To niepowtarzalna okazja do uporządkowania fundamentalnej dla systemu ochrony zdrowia kwestii. Wszyscy wiemy, za przyczyną koronawirusa, że bez zdrowego społeczeństwa nie ma zdrowej ekonomii. Skoro mówimy „A”, nie powinniśmy wzbraniać się przed kolejnymi literami alfabetu.

Zwłaszcza, że bez „B” i „C” naprawdę trudno nawet marzyć o tym, że uda się nam zbudować służby sanitarne z prawdziwego zdarzenia. Sanepid, mimo wielu wzniosłych słów i rzeczywistego poświęcenia i ciężkiej pracy setek zatrudnionych tam osób, nie do końca odpowiada realiom XXI wieku i wyzwaniom pandemii – tej i kolejnych, które z dużym prawdopodobieństwem czają się dosłownie za rogiem. Tylko ta instytucja wymaga znacząco (kilkukrotnie?) większego budżetu, uzbrojenia w sprzęt, informatyzacji, radykalnego zwiększenia zatrudnienia. A to przecież wierzchołek góry lodowej…

Po drugie, decyzje i działania. Formuła debat, przynajmniej na razie, już się wyczerpała. Podczas jednej z sesji Kongresu Wyzwań Zdrowotnych Online, dosadnie na ten temat wypowiedziała się dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, która oceniła, że diagnozować systemu już nie musimy. – Można wręcz mówić o przediagnozowaniu. Za pomocą różnych technik znaleźliśmy najbardziej ukryte słabości opieki zdrowotnej, ale ani eksperci, ani politycy nie znajdują na nie odpowiedniego leku. Mimo deklarowanej chęci do debat, paktów i okrągłych stołów nadal nie ma gotowości do prawdziwej rozmowy – stwierdziła, z trudem ukrywając rozczarowanie tym, jak zakończyła się ministerialna debata „Wspólnie dla zdrowia”, której sama była współprowadzącą. Przypomniała bowiem, że przez rok z inicjatywy ministra Szumowskiego prowadzone były konferencje, które objechały całą Polskę i w których brały udział setki przedstawicieli wszystkich środowisk medycznych, a w czerwcu 2019 roku podczas konferencji podsumowującej rok dyskusji zaprezentowano wstępny raport z rekomendacjami ekspertów. Miał się on stać fundamentem strategii Ministerstwa Zdrowia. Ta jednak nie powstała. – Dlaczego zatem, choć tak wiele rozwiązań wydaje się wspólnych bez względu na barwy polityczne, nie udaje się niczego wypracować? – pytała ekspertka. „Niczego”, czyli planu strategicznego, planu zmian, na który czekają i pacjenci, i świadczeniodawcy. – Wszyscy chcą w końcu poczuć stabilizację, poznać kierunek rozwoju – mówiła dr Gałązka-Sobotka. – Zamiast tego nadal koncentrujemy się na impulsywnych planach i poszczególnych inicjatywach w sytuacji, gdy nie ma przemyślanego planu określającego role uczestników systemu. Jakie mają być zadania i obowiązki podstawowej opieki zdrowotnej, miejsce ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, miejsce i rola szpitali? Na te wszystkie pytania trzeba będzie w końcu odpowiedzieć – argumentowała.

Sęk w tym, że choć wszyscy – i politycy, i eksperci – czują się „przedebatowani”, ciągle, jak podkreślał w tej samej dyskusji poseł Andrzej Sośnierz (Porozumienie, koalicjant PiS), nie padła wiążąca odpowiedź na podstawowe pytania: jakiego systemu w zasadzie chcemy.

– Na ile powinien odpowiadać za swoje zdrowie sam obywatel naszego kraju, a na ile państwo? Czy wszystko ma być za darmo, czy też, biorąc pod uwagę ograniczone zasoby, tworzymy systemy limitowania? Bez takich ustaleń nie zrealizujemy niczego, bo idziemy w przeciwnych kierunkach – wskazywał podczas tej samej debaty. – Mamy doskonale opisane liczne mankamenty naszej opieki zdrowotnej, ale rzecz w tym, że mogą być one różnie diagnozowane, przy czym cele mieszają się z metodami – mówił. To zaś prosta droga do nieporozumień. Przykład? Hasło „prywatyzacja szpitali”. – Własność szpitali jest metodą, nie celem. Celem jest natomiast dostępność świadczeń, sprawny i przyjazny system. Znacznie trudniej go jednak osiągnąć. Własność jest celem nieporównanie łatwiej osiągalnym, ale cóż z tego, skoro system publicznej własności szpitali może być jednocześnie niewydolny – mówił poseł Porozumienia, były prezes NFZ.

Po trzecie, ambulatoryzacja. Koronawirus przeprowadził ją w ekspresowym tempie, stawiając piramidę świadczeń w podstawie, zamiast na czubku. W podstawie, czyli w podstawowej opiece zdrowotnej, i to w dodatku z wykorzystaniem narzędzi telemedycznych. Andrzej Cisło, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, podczas jednej z czerwcowych dyskusji panelowych podkreślał, że w nieszczęściu, jakim była i jest pandemia, mieliśmy też nieco szczęścia – lekarze mają do dyspozycji takie narzędzia jak choćby e-recepty. – Trzeba jednak powiedzieć, że szczęście sprzyja przygotowanym. Entuzjaści cyfryzacji ochrony zdrowia uzyskali w okresie epidemii dodatkowe argumenty do przekonywania, że to był dobry kierunek. Oczywiście nikt nie przewidział epidemii, okazało się jednak, że mając takie narzędzia jak e-recepta, poradziliśmy sobie. Bez tego trudno byłoby sobie wyobrazić działanie systemu – przyznał.

Czy cyfrowe przyspieszenie zostanie z nami na dłużej i – przede wszystkim – czy przekroczyliśmy punkt krytyczny i możemy uznać, że rewolucja już się dokonała? Taka teza raczej by się nie obroniła. Rewolucja e-zdrowia oznaczała w tym przypadku najczęściej wywiad telefoniczny. Za mało, by uznać go za pełnowymiarowe świadczenie zdrowotne, ekwiwalent porady w gabinecie lekarskim. W dobie epidemii na pewno było to konieczne, jednak na dłuższą metę lekarze POZ nie mogą pozostawać fizycznie zamknięci dla pacjentów, zaś proporcje między poradami „tele” a stacjonarnymi powinny się co najmniej wyrównać. Jednak fakt jest faktem: w błyskawicznym tempie poradnie POZ przestawiły się na zdalny tryb pracy, i w dużym zakresie mogą utrzymać taką obsługę pacjentów. Na pewno zawsze wtedy, gdy w grę wchodzą kwestie bardziej administracyjne niż diagnozowanie i, zwłaszcza, leczenie. Na dwa miesiące opustoszały SOR-y (pacjenci uświadomili sobie, że szpital to potencjalne miejsce zakażenia, a przecież nie tylko i koronawirus „grasuje” po stacjonarnych placówkach medycznych. Stanęły też zabiegi i operacje planowe – nie wszędzie, ale w dużej części szpitali tak.

Logiczne byłoby utrzymanie „pandemicznej” piramidy świadczeń – czyli jak najwięcej porad w opiece ambulatoryjnej, w tym cała (lub prawie cała) diagnostyka, hospitalizacje maksymalnie skrócone, a pacjenci kierowani do szpitali tylko wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne. Tak się składa, że pandemiczna piramida pokrywa się dokładnie z formułowanymi od lat (i oczywiście powtórzonymi w rekomendacjach z debaty „Wspólnie dla zdrowia) opiniami ekspertów. Jest logiczna i stosowana z powodzeniem w wielu systemach ochrony zdrowia, traktujących pobyt pacjenta w szpitalu – usługę najdroższą – jako ostateczność.

To otworzyłoby w sposób naturalny drogę nie tyle do uporządkowania, co wręcz „przeorania” sektora szpitalnego. Również to mieści się w zgłaszanych przez ekspertów postulatach. Podczas jednej z ostatnich lipcowych debat w ramach Kongresu Wyzwań Zdrowotnych Online były prezes NFZ Andrzej Jacyna ubolewał, że mimo licznych zapowiedzi, mimo wprowadzenia sieci, sektor szpitalny praktycznie nie został ruszony. A powinien, bo – jak mówił Jacyna – nadal problemem jest mnożenie ośrodków, w których duża część świadczeń wykonywana jest sporadycznie, zbyt rzadko, by możliwe było utrzymanie ich wysokiej (lub tylko wystarczającej) jakości. I choć nie padł wprost postulat zmniejszenia liczby szpitali, jest oczywiste, że owo „ruszenie” powinno oznaczać właśnie zawężenie listy placówek szpitalnych. To pozwoliłoby z kolei na lepsze, bardziej racjonalne gospodarowanie ograniczonymi zasobami kadrowymi.

Po czwarte, jednoetatowość. A w każdym razie – ograniczenie wieloetatowości. – To rozwiązanie jest niezbędne w tych okolicznościach, gdzie przemieszczanie się pracowników ochrony zdrowia sprzyjało rozprzestrzenianiu się wirusa. Musimy szukać rozwiązań pozwalających, by jednoetatowość stała się faktem – mówiła podczas dyskusji panelowej dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, zaznaczając, że nie jest to cel na dziś, ale warto byłoby określić, że tak właśnie modelowo powinien działać system. Że pracownicy ochrony zdrowia – lekarze, pielęgniarki, ratownicy i wszyscy pozostali – powinni być wynagradzani tak, by nie musieć mnożyć bez końca miejsc pracy.

Po piąte, deinstytucjonalizacja. Deinstytucjonalizacja i określenie na nowo systemu opieki długoterminowej. Pandemia nie poczyniła w polskich ośrodkach dla seniorów i osób niepełnosprawnych tak wielkich spustoszeń, jak np. w Hiszpanii czy Belgii, ale i tak uderzyła w nie relatywnie mocniej niż w całą populację. Nie tylko ze względu na wiek pensjonariuszy. Polski system opieki długoterminowej cierpi na te same dolegliwości, co system ochrony zdrowia – tylko w bardziej zaawansowanym stadium. Brak koordynacji i brak koncepcji, niedoinwestowanie, niskie finansowanie, braki kadrowe… Długo można by wyliczać. Jest jednak faktem, że koronawirus mocniej uderzył w pozostające w strukturach pomocy społecznej, podlegające wojewodom domy pomocy społecznej, niż na przykład w zakłady opiekuńczo-lecznicze funkcjonujące w systemie ochrony zdrowia. Najbezpieczniejsze zaś były osoby pozostające pod opieką we własnym miejscu zamieszkania.

W deinstytucjonalizacji na pewno pomogłaby ambulatoryzacja i jej skutek, czyli – ograniczenie liczby szpitali, a co za tym idzie, przekształcenie dużej ich części w placówki przeznaczone do utrzymania zdrowia lokalnej społeczności w formie ambulatoryjnej, z wydzieleniem miejsc opieki długoterminowej w strukturze systemu ochrony zdrowia. To wizja, którą minister zdrowia Łukasz Szumowski – niestety, wyłącznie w formie hasłowej – promuje od blisko dwóch lat.

Po szóste, demitologizacja. Choć zdrowie jest wartością wspólną, ponad wszelkimi podziałami, ochrona zdrowia nie jest i nie będzie tematem wyjętym ze sporu politycznego. Byłoby zupełnie wystarczające, gdyby tematy zdrowotne były wyjęte z politycznej gry, zwłaszcza tej o nienajczystszych intencjach. Gdyby w tej sprawie udało się uzyskać konsensus – na przykład, że kwestii związanych ze zdrowiem publicznym (szczepieniami ochronnymi) nie miesza się do bieżącej polityki, byłby to sukces. Gdyby jeszcze udało się osiągnąć porozumienie, że niezależnie od politycznych sporów na szczeblu centralnym, tam gdzie rzeczywiście realizowana jest polityka zdrowotna – na szczeblu regionów, powiatów, gmin – ważniejsza jest współpraca niż rozgrywka, byłoby to zupełnie wystarczające. Pandemia dostarczyła w tej sprawie przykładów – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Leczenie przeciwkrzepliwe u chorych onkologicznych

Ustalenie schematu leczenia przeciwkrzepliwego jest bardzo często zagadnieniem trudnym. Wytyczne dotyczące prewencji powikłań zakrzepowo-zatorowych w przypadku migotania przedsionków czy zasady leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej wydają się jasne, w praktyce jednak, decydując o rozpoczęciu stosowania leków przeciwkrzepliwych, musimy brać pod uwagę szereg dodatkowych czynników. Ostatecznie zawsze chodzi o wyważenie potencjalnych zysków ze skutecznej prewencji/leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej oraz ryzyka powikłań krwotocznych.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".




bot