Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 26–33/2020
z 23 kwietnia 2020 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Polityka w cieniu zarazy

Małgorzata Solecka

Łukasz Szumowski w kwietniu pokonał prezydenta Andrzeja Dudę, obejmując pozycję lidera w rankingu zaufania polityków. Co więcej, Szumowski nie ma sobie równych w lustrzanym rankingu nieufności – brak zaufania do ministra zdrowia deklaruje zaledwie co ósmy Polak. Czy epidemia odciśnie trwalsze piętno na polskiej scenie politycznej? Na razie koronawirus jedynie przesuwa figury po szachownicy. Być może zacznie, niektóre, strącać.




13 kwietnia, drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Ciągle nie wiadomo, czy w maju odbędą się wybory prezydenckie. Wirus nie zamroził polityki i jeszcze nie narzucił politykom swojego scenariusza. Raczej jest pewne, że pierwsza tura wyborów nie odbędzie się 10 maja. Zarówno minister zdrowia, jak i premier Mateusz Morawiecki publicznie deklarowali, że z modeli epidemii, jakimi dysponuje rząd wynika, iż szczyt zachorowań rozpocznie się pod koniec kwietnia i potrwa przynajmniej do końca maja. I nawet jeśli uda się osiągnąć cel, jakim będzie rozłożenie liczby pacjentów wymagających hospitalizacji, zwłaszcza pacjentów w stanie ciężkim, wybory w maju, jak mówi – nieoficjalnie czy półoficjalnie – wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości, są „nierealizowalne”.

Ciągle nie mówi tego Jarosław Kaczyński, więc cała machina wyborcza działa tak, jakby 10 maja Polacy mieli ruszyć do urn. Wiadomo, że nie ruszą – praktycznie we wszystkich sondażach i badaniach opinii publicznej, prowadzonych od marca, poglądy suwerena na kwestię terminu wyborów prezydenckich są jednoznaczne: ich przesunięcia chce od 70 do 80 proc. badanych (w zależności od ośrodka). Podobny pogląd mają Polacy na forsowane głosowanie korespondencyjne. Wydaje się, że hasło narodowej kwarantanny #zostańwdomu utrwaliło się na tyle mocno, że głosować w tej formie nie zamierza większość z nas. Szykuje się negatywny rekord frekwencji – im większa liczba zachorowań, im większe zmęczenie epidemią i strach przed nieznanym, tym determinacja do oddania głosu, można się spodziewać, będzie mniejsza. Nawet w żelaznym elektoracie Andrzeja Dudy.

Najrozsądniejszą opcją byłoby wprowadzenie stanu klęski żywiołowej (co do tego, że istnieją przesłanki, nie ma żadnych wątpliwości) i odłożenie wyborów na rok. Być może – w ciągu tego roku – należałoby przygotować formułę zdalnego głosowania. Nie bez zalet jest też inicjatywa Jarosława Gowina, by w porozumieniu z opozycją zmienić konstytucję, przedłużyć kadencję urzędującego prezydenta o dwa lata (bez możliwości ubiegania się o reelekcję). Gowin stanął na czele rebelii przeciw Kaczyńskiemu, odmawiając poparcia dla majowych wyborów, zrobił to jednak w swoim stylu, czyli bez konsekwencji – złożył dymisję, opuścił rząd, ale pozostał w koalicji. W imię odpowiedzialności za kraj.

– Wybory to nie tylko głosowanie – zwraca uwagę politykom Państwowa Komisja Wyborcza, i aż dziwne, że trzydzieści lat po pierwszych prawdziwie wolnych wyborach (co prawda „tylko” samorządowych, do rad gmin), trzeba to przypominać. Kampanii wyborczej w praktyce nie ma, nie ma nie tylko wieców i spotkań, spotów telewizyjnych i internetowych i billboardów, debat między kandydatami. Nie ma przede wszystkim – tematu wyborów w przestrzeni publicznej. Uwagę zmonopolizował koronawirus i to, co jest z nim związane: tarcza antykryzysowa, sytuacja na rynku pracy, obawy przedsiębiorców i pracowników. I strach – mniej lub bardziej uwypuklany – że w pewnym momencie system ochrony zdrowia jednak się załamie. Że wszystkie środki bezpieczeństwa, restrykcje, okażą się niewystarczające wobec koronawirusa.

Do połowy kwietnia ten czarny scenariusz się nie zrealizował – Prawo i Sprawiedliwość w sondażach nie tylko nie traci, ale wręcz się umacnia, a poparcie dla partii rządzącej sięga 40–44 proc. Nie powinno to dziwić, skoro ponad 60 proc. społeczeństwa dobrze ocenia działania rządu w sytuacji zagrożenia pandemią (badania psychologów społecznych Polskiej Akademii Nauk), a zaufanie do ministra zdrowia w ciągu dwóch pandemicznych miesięcy (od lutego do kwietnia) zwiększyło się dwukrotnie. Jeszcze w lutym Łukaszowi Szumowskiemu ufał co czwarty Polak. Duża część społeczeństwa w ogóle go nie rozpoznawała. W kwietniu Szumowski wyprzedził w rankingu zaufania Andrzeja Dudę i jako jedyny polityk może się pochwalić zaufaniem ponad 50 proc. Polaków.

To paradoks, bo ministra Szumowskiego politycznie można obciążyć zwłoką w przygotowaniach do starcia z koronawirusem – od zachowawczego podejścia do testów, wręcz zaniechań w obszarze przygotowania laboratoriów, po brak środków ochrony indywidualnej oraz zaniedbania w zakresie procedur bezpieczeństwa. Jednak do szerokiej opinii publicznej głos ekspertów przebija się bardzo powoli, a dopóki w szpitalach nie widać dramatu, jaki przez cały marzec rozgrywał się we Włoszech, Francji czy Hiszpanii, duża część społeczeństwa jest w stanie dawać duży kredyt zaufania osobie, którą – w przeciwieństwie do niemal wszystkich innych polityków – można traktować jako profesjonalistę.

Łukasz Szumowski jest w tej chwili największym aktywem nie tylko rządu, ale całego obozu Zjednoczonej Prawicy. Prezentuje się dużo lepiej niż zalewający przekaz potokiem słów premier Mateusz Morawiecki, lepiej niż brylujący na Tik-Toku prezydent Andrzej Duda. Jest – dla wielu Polaków – wiarygodny. Daje rękojmię (nawet, jeśli to tylko wrażenie) solidności. W dużym stopniu to zasługa biegłości w public relations. W dużym – tego, że Łukaszowi Szumowskiemu jako lekarzowi nigdy, o czym mówią współpracownicy i byli pacjenci, nigdy nie brakowało kompetencji miękkich. A że koronawirus jeszcze nie przetestował do końca faktów, czyli jakości przygotowania ochrony zdrowia do epidemii, dobry PR wystarczy.

W marcu pisaliśmy, że epidemia zweryfikuje nie tylko rządzących, ale też opozycję. I to się dzieje: Małgorzata Kidawa-Błońska, która w ciągu kilku tygodni zaliczyła prawdziwy maraton wpadek – z koronawirusem w roli głównej lub przynajmniej w tle (o „inspiratorach”, których policzenia kandydatka Koalicji Obywatelskiej żądała od ministra zdrowia), notuje nie tyle spadki, co tąpnięcia we wszystkich sondażach (i w rankingu zaufania również). Polityczce nie pomogła deklaracja o zawieszeniu kampanii i wezwanie do bojkotu wyborów prezydenckich. Polacy nic z tego nie zrozumieli, bo jednocześnie Kidawa-Błońska nie wycofała się z wyścigu do Pałacu Prezydenckiego.

Zgodnie z naszymi przewidywaniami rośnie Władysław Kosiniak-Kamysz. To nie przypadek. Wyborcy doceniają profesjonalizm i spokój – czyli dokładnie te cechy, które „niosą” również Łukasza Szumowskiego. Kosiniak-Kamysz nie wykonuje nerwowych ruchów, nie straszy. Przedstawia konstruktywne propozycje, operuje konkretami. Nie mnoży enigmatycznych i ideologicznych zarzutów, choć nie powstrzymuje się od krytyki rządowych decyzji i zaniechań. To, co wydawało się niemożliwe, jest w zasięgu ręki lidera ludowców – w wyborach może zająć drugie miejsce. Choć może się oczywiście okazać, że będzie to gorzki sukces, jeśli wybory skończą się na jednej turze. Ale nawet w tej sytuacji Kosiniak-Kamysz odniesie gigantyczny sukces.

Epidemia – to również przewidzieliśmy – nie szkodzi Szymonowi Hołowni, który swoją pracę u podstaw przeniósł niemal w całości do Internetu (w świecie realnym stawiając na aktywność charytatywną, związaną z pandemią). Są sondaże, w których niezależny kandydat jedynie o włos przegrywa trzecie miejsce z kandydatką KO.

Z punktu widzenia obozu rządzącego sytuacja wydaje się więc – w perspektywie najbliższych wyborów – ze wszech miar korzystna. To jednak nie znaczy, że autostrada do zwycięstwa jest pozbawiona bramek.

W przywoływanych już badaniach Instytutu Psychologii PAN i Centrum Badań nad Uprzedzeniami „Koronawirus w Polsce: Perspektywa psychologii społecznej”, przeprowadzonych w drugiej połowie marca, można znaleźć wyniki dwóch pytań o emocje Polaków związane z wyodrębnionymi na potrzeby badania grupami społecznymi. W skali od -50 stopni (uczucia najchłodniejsze) do 50 stopni (uczucia najcieplejsze), badani najgorzej ocenili (-33 stopnie) osoby niestosujące się do zaleceń mających ograniczyć pandemię koronawirusa.

Drugą najgorzej postrzeganą grupą (-11 stopni) jest Konferencja Episkopatu Polski (badanie było przeprowadzane dokładnie w dniach, gdy ważyła się kwestia zamknięcia kościołów i ograniczenia liczby wiernych, a sygnały płynące od biskupów były w tej sprawie niejednoznaczne), a podium zamyka rząd RP (-6,6 stopnia). Najcieplejsze uczucia (niemal 36 st.) Polacy deklarowali wobec pracowników ochrony zdrowia oraz osób stosujących się do zaleceń mających ograniczyć epidemię).

Te same grupy, w skali 1–7, przedstawiono badanym do oceny pod kątem „odczuwanego obrzydzenia” (7 – bardzo silne obrzydzenie, 1 – brak obrzydzenia). Wyniki niemal pokrywają się z pytaniem o skalę temperatury uczuć. Najsilniejsze obrzydzenie (5,1) budzą osoby nieprzestrzegające zasad, zaleceń związanych z epidemią, na drugim miejscu uplasował się rząd (3,6), na trzecim – Konferencja Episkopatu Polski (3,5).

Te rezultaty pozwalają na wysnucie prostego wniosku: Polacy naprawdę boją się koronawirusa, brzydzą się więc i bardzo „nie lubią” osób, które nie przestrzegają zasad, obowiązujących w czasie epidemii. Tych zasad, które są im powtarzane i których przestrzeganie jest pilnowane przez służby (upomnienia, mandaty, grzywny). Czy to „obrzydzenie” objęło również tych, którzy 10 kwietnia na placu Piłsudskiego i na Powązkach złamali kilka najważniejszych zakazów i nakazów? Badania na ten temat byłyby ze wszech miar interesujące.

Można pokusić się i o inny wniosek, jeśli weźmie się pod uwagę całość tego badania i wnioski płynące z innych sondaży i badań. Większość Polaków w sytuacji zagrożenia jest skłonna zaakceptować pewną dozę rozwiązań autorytarnych (wyborcy obozu rządzącego więcej, ale i wyborcy opozycji dają w tej kwestii rządzącym pewną swobodę). Pod warunkiem, że te rozwiązania chronią przed tym, czego się boimy najbardziej. W tym kontekście forsowanie rozwiązań (wybory korespondencyjne teraz, w maju lub na początku czerwca), które w sposób oczywisty wymuszają więcej kontaktów społecznych (a więc naruszają zasady obowiązujące w czasie epidemii) jest już działaniem na granicy igrania z emocjami społecznymi. Jeśli przełoży się na wzrost zachorowań i spiętrzenie krzywej zgonów – fala obrzydzenia może w jednej chwili odwrócić społeczne poparcie dla rządzących.

Jeśli zaś nałożyć na to plany rozstrzygania w czasie epidemii kontrowersyjnych projektów ustaw związanych z ochroną życia poczętego… Trudno powstrzymać się od wrażenia, że tak samo jak koronawirus testuje rządzących i klasę polityczną, rządzący chcą testować społeczną cierpliwość.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Leczenie przeciwkrzepliwe u chorych onkologicznych

Ustalenie schematu leczenia przeciwkrzepliwego jest bardzo często zagadnieniem trudnym. Wytyczne dotyczące prewencji powikłań zakrzepowo-zatorowych w przypadku migotania przedsionków czy zasady leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej wydają się jasne, w praktyce jednak, decydując o rozpoczęciu stosowania leków przeciwkrzepliwych, musimy brać pod uwagę szereg dodatkowych czynników. Ostatecznie zawsze chodzi o wyważenie potencjalnych zysków ze skutecznej prewencji/leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej oraz ryzyka powikłań krwotocznych.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".




bot