Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 26–33/2019
z 18 kwietnia 2019 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Wenezuelskie piekło

Krzysztof Boczek

W szpitalach brak już absolutnie wszystkiego. Łącznie z wodą, prądem i lekarzami. Dzieci umierają, gangi napadają, policja łupi. Ciemność spowija wszystko.

„Tutaj jest jak na wojnie” – już w 2016 r. medycy mówili dziennikarzom relacjonującym dramat, który rozgrywał się w służbie zdrowia Wenezueli. To był trzeci rok rządów prezydenta Nicolasa Maduro – gospodarka zapadała się jak w czarną dziurę, inflacja przekraczała 2200 proc. Na zakupy trzeba było zabrać całą torbę boliwarów, by kupić niecałą torbę zwyczajnych produktów spożywczych. Po drodze zresztą łatwo było stracić tę – dosłownie – kupę kasy. Bo rabowano na potęgę. I zabijano – pod względem liczby zabójstw na mieszkańca, Wenezuela była druga na świecie.


Terapia? Improwizacja

Cierpiącym na wysoką gorączkę lekarze w szpitalach przepisywali 40-minutowe zimne prysznice – brakowało leków przeciwgorączkowych. Nie tylko ich – wg Wenezuelskiego Obserwatorium Zdrowia aż 76 proc. szpitali cierpiało na braki farmaceutyków, a 81 proc. nie miało materiałów opatrunkowych. Rękawiczki personel używał wielokrotnie, chyba że pacjent przynosił własne. Aż 70 proc. placówek narzekało na przestoje w dostawach czystej wody. Brakowało też jedzenia, a czasami prądu. Rzadko które rentgeny działały – w szpitalu Luis Razetti w nadkaraibskim miasteczku Barcelona, w październiku 2016 r., z 6 rentgenów nie działał żaden. W skali kraju w pełni funkcjonowało mniej niż 10 proc. sal operacyjnych, SOR-ów i OIOM-ów. Pediatrycznych operacji wykonywano 15 proc. tego, co jeszcze kilka lat wcześniej. Podstawowa metoda, jaką musieli stosować lekarze, polegała na... improwizacji. Pacjenci leżeli na podłogach, w psychiatrykach przez długie miesiące podawano tylko leki usypiające – takie jeszcze były.

Opozycja twierdziła, że sytuacja służby zdrowia pogorszyła się 5-krotnie, a śmiertelność wśród niemowlaków wzrosła... 100-krotnie. – Ludzie umierają z powodu kryzysu – przyznawali anonimowo lekarze zachodniej prasie.

Od 2016 r. WHO odnotowała w kraju znaczący wzrost liczby chorób zakaźnych i pasożytniczych, z którymi nie było problemu w poprzednich dekadach. Dzieci opanowała plaga świerzbu – choroby, którą przecież można uniknąć, dbając o higienę. Zaczęły się pojawiać pierwsze przypadki błonicy – ta zaniknęła w Wenezueli 20 lat wcześniej.

Chorzy umierali w kolejkach, czekając na operację, bo np. nie było ich grupy krwi. Już wtedy też dzieci umierały w szpitalach z... głodu – nie było im czego podać. Według Wenezuelskiego Obserwatorium Zdrowia, w 2016 r. codziennie odchodziło z wygłodzenia aż 29 dzieci. 35 proc. niemowlaków było drastycznie niedożywionych.

Gangi regularnie napadały pacjentów i lekarzy. Połowie medyków pytanych przez „Guardiana” w 2016 r. grożono śmiercią. Czasami ludzie z bronią wpadali podczas operacji i krzyczeli, że jeśli pacjent nie przeżyje, to zabiją personel. Zdarzało się, że lekarzom grożono też granatami.

Od 2005 do 2016 z kraju wyjechało 7 na 10 pediatrów, połowa onkologów i 30 proc. pielęgniarek.

Ci, którzy zostali, demonstrowali na ulicach, podejmowali strajki głodowe. Na nic. Socjalistyczne dzieło prezydenta Maduro było kontynuowane.


Klęska głodu

W 2017 r. sytuacja się pogorszyła. „New York Times” opublikował wielki raport o tym, jak reżim zmusza lekarzy w Wenezueli do fałszowania dokumentacji medycznej, by ukrywać faktycznie powody śmierci pacjentów. Zwłaszcza tych najmłodszych – z wygłodzenia. Światu trudno było w to uwierzyć, ale informacje potwierdziły inne media. „Lancet” w styczniu br. opublikował badania, z których wynika, że Wenezuela była wówczas jedynym krajem w Ameryce Płd., w którym śmiertelność niemowlaków wzrosła do poziomów lat 90. Na 10 tys. noworodków, przed ukończeniem 1. roku życia umierało 211. To prawie 1,5-raza więcej niż 8 lat wcześniej.

Połowa szpitali mocno cierpiała z powodu braku wody i/lub prądu. Chirurdzy notorycznie odwoływali operacje – nie mieli nawet czym umyć sobie rąk ani oświetlić stołu operacyjnego. Brak leków zapobiegających odrzuceniu przeszczepów powodował, że biorcy cierpieli na niewydolność narządów. Pacjenci z padaczką zmagali się z napadami, bo nie było im co podawać. W 42 proc. szpitali nie działały już nawet aparaty USG, nie wspominając o rentgenach czy bardziej zaawansowanym sprzęcie diagnostycznym.

W 2018 r. większość laboratoriów i usług żywienia szpitalnego była czynna tylko od czasu do czasu. Brak było tak podstawowych produktów, jak najbardziej popularne leki, cewniki, materiały chirurgiczne i preparaty dla niemowląt. 14 proc. oddziałów intensywnej opieki medycznej zostało całkowicie zamkniętych, ponieważ nie były w stanie pracować. Już 79 proc. analizowanych obiektów w ogóle nie miało wody bieżącej!

Noworodki w inkubatorach i chorzy, utrzymywani przy życiu dzięki urządzeniom elektrycznym, regularnie umierali. W czasie przerw w dostawach prądu. – Codziennie widzimy pacjentów umierających na choroby, które wiemy, jak wyleczyć. Ale bez rękawiczek, gazy, leków, masek itp. niezbędnego sprzętu jest to niemożliwe – mówili lekarze „Guardianowi”.

Leki niektóre można było kupić, ale na czarnym rynku. Za zawrotne sumy. Jedna z Wenezuelek twierdziła w 2018 r. w zachodniej prasie, że miesięczna dawka farmaceutyków na cukrzycę ojca, kosztowała ją 10-krotność minimalnej płacy w kraju. Medykamenty podsyłali krewni z zagranicy.
W marcu 2018 r. opozycja przeprowadziła badania w 104 publicznych i 33 prywatnych szpitalach, by sprawdzić, jaki faktycznie jest stan służby zdrowia. Wyniki były fatalne. Tylko w 2017 r. zmarło 11 466 niemowląt, o 30 proc. więcej niż wcześniej. Aż o 66 proc. nastąpił wzrost zgonów związanych z ciążą.


Głos albo śmierć

W maju 2018 r. Maduro sfałszował wyniki wyborów (nie uznała ich przygniatająca większość państw świata, także EU), co doprowadziło do pogłębienia się kryzysu. Hiperinflacja tego roku sięgnęła.... 1,3 mln proc. Ceny towarów zmieniały się kilka razy dziennie.

W 2018 r. plagą stały się ataki na lekarzy. Z powodu śmierci pacjenta, braku leków, niedziałającego urządzenia, braku prądu. Sfrustrowane, wygłodzone i już wściekłe społeczeństwo zaatakowało w ponad 62 proc. szpitali. W 45 proc. placówek dochodziło do strzelanin, napadów rabunkowych. Ośrodki zdrowia, które leżały w biednych dzielnicach, dodatkowo były teatrem walk gangów ulicznych.

Panamerykańska Organizacja Zdrowia podała, że między 2012 a 2017 r. z kraju wyjechało 22 tys. lekarzy, czyli 55 proc. wszystkich. Z 30 mln Wenezuelczyków aż 18,7 mln w 2018 r. nie miała dostępu do jakiejkolwiek opieki zdrowotnej.

Lekarzy chętnie przyjmowały sąsiednie kraje. Chilijczycy bardzo się cieszyli, bo brakowało im specjalistów. Brazylia umieściła doktorów w stanie Rorarima – granicznym z Wenezuelą. W Kolumbii medyk z Wenezueli, nawet jeśli dostawał pracę w najgorszym z miejsc – karetce – i musiał wykonywać 24-godzinne dyżury, to i tak był zadowolony. Bo zarabiał 800 razy więcej (sic!) niż minimalna płaca w jego kraju (ok. 1,5 dol.)! W Peru, gdzie zacumowało ponad 2 tys. lekarzy od bankrutującego sąsiada, większość znalazła zajęcie w prywatnych szpitalach i placówkach.

Reżim Maduro ściągnął więc najemników – medyków z Kuby. Niektóre media pisały o ponad 20-tys. armii lekarzy, która przyleciała z tej karaibskiej wyspy do Wenezueli. Maduro płacił reżimowi Castro ropą.

Przed wyborami kubańscy lekarze zostali zmuszeni do tego, by leczenie i medykamenty aplikować dopiero gdy pacjent i jego rodzina obiecają głosować na... Maduro – ujawnił „New York Times”. Medycy de facto wzięli udział w kampanii wyborczej – chodzili od drzwi do drzwi i oferowali darmowe leczenie i medykamenty w zamian za gwarancje głosowania na prezydenta. Jeden z lekarzy opisywał dziennikarzom NYT, jak to zmuszono go do odmówienia pomocy 65-letniemu pacjentowi, który mając kłopoty z sercem i oddychaniem, wezwał ambulans. Dusił się, potrzebował tlenu, ale nie dawał gwarancji głosowania na Maduro. Nie wiadomo, co stało się z chorym. Tlen posłużył do przekupienia innych.

Pomocy odmawiano nawet kobietom w ciąży w krytycznych sytuacjach!

Kubańskim lekarzom kazano też zastraszać pacjentów. Mieli wmawiać im, że jeśli nie będą głosować na Maduro, to współpraca z Kubą zostanie przerwana, doktorzy wrócą na wyspę, a Wenezuelczycy zostaną bez opieki medycznej. Część Kubańczyków nie chciała się na to godzić – rezygnowali z pracy i uciekali do innego kraju w Ameryce Płd.


Na dnie

Zmęczona twarz ok. 40–50-letniej matki, Elizabeth Diaz, jest pozbawiona większych emocji. Jakby je coś wypaliło. W tle widać ciemność, lampa kamery oświetla ostro tylko jej pomarszczoną i prawie bezzębną twarz. Na rękach trzyma wychudzone ciało dziecka. Białe jak płótno. Otwarte usta i lekko otwarte oczy mówią wszystko – dziewczynka nie żyje.

Diaz opowiada, jak najpierw zabrała córkę na pogotowie w Trapichito. – Już skończyliśmy dzień pracy, zresztą nie ma światła – usłyszała od lekarzy. To był piąty dzień z rzędu totalnego blackoutu – w prawie całym kraju nie było prądu. Zabrała delikatną powłokę wychudzonej do cna dziewczyny do kolejnej placówki w Las Lomas. Tam też jej nie mogli pomóc. Skrajnie wygłodzona 19-letnia dziewczyna, która ważyła ledwo 11 kg, zmarła na rękach matki. Kamerzysta spotkał Diaz w wejściu do kostnicy w Walencji. Film stał się wiralem w Internecie.

Ostatnie miesiące br. to notoryczny brak prądu i wody. Na kręconych telefonami filmikach z Wenezueli widać, jak personel szpitali pracuje przy… pochodniach, świeczkach, telefonach komórkowych, ale najczęściej placówki toną w ciemnościach. W marcu br. w Caracas prąd miały jedynie prywatne ośrodki – czerpały go z własnych generatorów. Ale nawet i w tych już brakowało paliwa. Pacjenci, których podtrzymywały urządzenia elektryczne, wpadali w śpiączkę. Dyrektorzy wysyłali chorych do domów. Sytuacja stała się tak dramatyczna, że największe stacje telewizyjne: NBC, CNN, BBC, Al-Jazeera, Sky News – w tym roku nader często opisują sytuację w Wenezueli.

Dr Orfarm Moreno w szpitalu w Merdzie, pokazując reporterowi prawie puste plastikowe przegródki na lekarstwa mówi: – To pacjenci muszą przynieść leki i wszystko inne. My tego nie mamy. W większości przypadków chorzy umierają, gdy ich krewni poszukują specyfików na czarnym rynku.
Nie masz pieniędzy na piekielnie drogie leki, to nie przeżyjesz. W szpitalu w Maderze chorzy leżą po 3 miesiące z zapaleniem płuc i nic się nie zmienia – nie stać ich na zakup antybiotyków. W jednej z relacji pacjent leżący w szpitalu ze zranioną lub połamaną nogą miał ją obwiązaną grubym... kartonem. Zamiast bandaży.

W relacjach telewizyjnych personel pokazuje nieużywane od dawna defibrylatory, monitory sprzętu medycznego, większy sprzęt diagnostyczny. W głównym szpitalu pediatrycznym w stolicy z 18 sal operacyjnych w marcu br. działały tylko 3. Na liście pilnych operacji było 500 dzieci. Bez szans na wykonanie. W lutym br. w jednym z największych szpitali w Caracas z 1200 łóżek zajętych było tylko 170. Całe oddziały pozamykano. W relacji Sky News niektóre fragmenty szpitala wyglądały jak opuszczone miesiące temu.

Czemu brak chorych? A po co mają tu leżeć, skoro nie ma wody, prądu, leków, personelu... Tylko dach nad głową. A toalety nie czyszczone tygodniami.


Do końca

Klęska humanitarna w Wenezueli jest olbrzymia, wielu sytuację w tym kraju nazywa „wojną domową”. Maduro i członkowie jego reżimu temu zaprzeczają – wg nich w kraju jest dobrze. Od początku tego roku do Wenezueli ciągną konwoje z pomocą humanitarną. Są zatrzymywane na granicach. Dyktator nie chce przyznać, że jego kraj potrzebuje pomocy. Konwoje stoją także w Kolumbii, przed mostem łączącym ten kraj z Wenezuelą. W lutym br. lekarze protestowali na tym moście, by armia Wenezueli odblokowała wjazd międzynarodowej pomocy humanitarnej. Bezskutecznie.

Na ulicach miast ludzie dosłownie walczą o przeżycie, wyrywając sobie resztki jedzenia znalezione w śmieciach, biją się o brunatną wodę z kanałów ściekowych. W marcu późnym wieczorem w Caracas umundurowane bandy policji ciężko pobiły dziennikarza „Gazety Wyborczej” – Tomasza Surdela. Ten z opuchniętą i krwawiącą twarzą wolał noc przeczekać w aucie, niż podjechać na pogotowie – to stwarzało większe ryzyko.

Nieco wcześniej Surdel opisywał na Twitterze sytuację 27-letniego Agustína Godoya, studenta medycyny. W lutym do dyplomu brakowało mu tylko ukończenia stażu. Ale go nie skończy – po zamieszkach z końca lutego wyrzucono go ze stażu i oskarżono o zdradę ojczyzny. Bo opatrywał rannych na granicy z Kolumbią. Dyktatura nie toleruje żadnej pomocy demonstrującym. Zwłaszcza ze strony lekarzy.




Trzystu tysiącom Wenezuelczyków
grozi śmierć z powodu braku leków


Na początku kwietnia br. Human Rights Watch zajmujący się prawami człowieka na świecie, opublikował 71-stronicowy, alarmistyczny raport o dramatycznej sytuacji zdrowotnej w Wenezueli. Wynika z niego m.in.:
• 650 tys. ludzi pomógł – tylko w marcu – Czerwony Krzyż. To kropla w morzu, bo potrzebujących jest 7 mln;
• kryzys humanitarny jest tak wielki, że kraj wymaga pomocy ONZ i to jak najszerszej;
• między 2008 a 2015 r. odnotowano tylko 1 przypadek odry. Od czerwca 2017 r. zgłoszono już 9,3 tys. przypadków, z czego 6,2 tys. potwierdzono;
• błonicy nie było w ogóle między 2006 a 2015 r., a od lipca 2016 r. zgłoszono 2,5 tys przypadków, z czego 1,5 tys. potwierdzono;
• potwierdzone przypadki malarii w Wenezueli wzrosły z niespełna 36 tys. w 2009 r. do ponad 414 tys. w 2017 r.
• liczba zgłoszonych przypadków gruźlicy wzrosła z 6 tys. w 2014 r. do 7,8 tys. w 2016 r. i wg wstępnych doniesień – ponad 13 tys. w 2017 r. Wskaźnik zapadalności na gruźlicę obecnie jest najwyższy od 40 lat;
• w 2018 r. 9 na 10 nosicieli HIV nie otrzymywało żadnego leczenia;
• między 2015 a 2017 r. prawie 12 procent Wenezuelczyków, tj. 3,7 mln osób – było niedożywionych.

Ujawniony także w kwietniu wewnętrzny raport ONZ podaje, że tylko w powodu braku leków, aż 300 tys. Wenezuelczyków grozi śmierć. To głównie pacjenci onkologiczni, chorzy na cukrzycę oraz ludzie po przeszczepach.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".




bot