Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 43–50/2018
z 14 czerwca 2018 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Dokąd nas zaprowadzą mapy?

Małgorzata Solecka

Nieaktualne, wręcz przeterminowane, nieużyteczne dla podejmowania decyzji w zakresie polityki zdrowotnej – tak najkrócej można streścić zarzuty Najwyższej Izby Kontroli pod adresem map potrzeb zdrowotnych, opracowanych w resorcie zdrowia w latach 2015–2016. NIK nie zakwestionowała potrzeby tworzenia map, ale zwróciła uwagę na okoliczności stawiające pod znakiem zapytania jakość tych dokumentów.

Mapy potrzeb zdrowotnych wymagają poprawek – nie mieli wątpliwości kontrolerzy NIK. Problem w tym, że „poprawianie map” od początku było wpisane w proces ich tworzenia: kilkanaście dni po publikacji raportu Izby na stronie resortu zdrowia pojawiła się nowa edycja map potrzeb zdrowotnych w zakresie lecznictwa szpitalnego. O tym, że mapy będą tworzone w sposób ciągły – i poprawiane z edycji na edycję – urzędnicy resortu zdrowia informowali na długo, nim mapy ujrzały światło dzienne. Tworzenie coraz doskonalszych – odpowiadających rzeczywistości i potrzebom – map jest (a raczej będzie) możliwe wtedy, gdy w znaczący sposób poprawi się jakość danych, które są w procesie tworzenia map agregowane.

Jednym z najpoważniejszych zarzutów, jakie NIK postawiła autorom map potrzeb zdrowotnych, jest fakt, że zostały przygotowane na podstawie nieaktualnych danych (z lat 2012–2013). Jednak większość ekspertów, również podzielających krytyczne opinie na temat pierwszej edycji map, z tym akurat zarzutem polemizuje. Bo w medycynie i ochronie zdrowia, nie tylko w Polsce, trudno o przetwarzanie danych online w czasie niemalże rzeczywistym. Posługiwanie się danymi sprzed dwóch, trzech, nawet czterech lat nie jest niczym niespotykanym. Również dlatego, że zdecydowana większość danych nie traci na aktualności w takim tempie, które przekładałoby się na dezaktualizację wyciąganych wniosków. Można przyjąć, że nawet trzy-, czteroletnie „opóźnienie” nie ma wpływu na wyniki analiz.

Pod warunkiem że dane te są rzetelne. I ze sobą kompatybilne, porównywalne. W przypadku map potrzeb zdrowotnych to nie zarzucana przez NIK „nieaktualność” danych, ale ich ogólnie marna jakość jest zasadniczym problemem. W tę pułapkę wpadli również kontrolerzy NIK. Doktor Dariusz Godlewski, specjalista ds. zdrowia publicznego i onkolog z Wielkopolski, zwraca uwagę, że kontrolerzy NIK dużo miejsca poświęcili problemowi nierównomiernego rozmieszczenia zasobów. – Prowadzi to do wielu negatywnych konsekwencji, np. do migracji pacjentów w celu zaspokojenia potrzeb zdrowotnych, coraz większego zadłużania się podmiotów leczniczych, ograniczania jakości świadczeń lub dostępu do nich – czytamy w raporcie NIK. Nierównomierne rozmieszczenie zasobów jest faktem (i częściowo jest również problemem), ale w tym przypadku wnioski wyciągnięte przez kontrolerów poszły za daleko. W raporcie pokazano mapy, według których w połowie województw w 2016 roku nie zapewniono dostępu do wybranych świadczeń zdrowotnych. Między innymi z zakresu urologii dziecięcej. Problem w tym, że wśród regionów z zerową liczbą wykonanych świadczeń znalazła się Wielkopolska. – Świadczenia z zakresu urologii dziecięcej w naszym regionie są jak najbardziej wykonywane. Nie mamy oddziałów urologii dziecięcej, ale leczymy dzieci na oddziałach chirurgii dziecięcej – podkreśla dr Godlewski. Co zawiodło? Metodologia przetwarzania informacji. Zabrakło zagregowania kodów świadczeń z oddziałami, na których się je wykonuje. Eksperci podkreślają, że zgromadzenie nawet największej liczby danych nie sprawi, że będziemy cokolwiek wiedzieć o systemie ochrony zdrowia, jeśli nie będziemy ich w umiejętny sposób przetwarzać.

Kolejną kwestią, w jakiej można (trzeba) się zgodzić z kontrolerami NIK, jest ogólnie niska wiarygodność danych, użytych do tworzenia map. Jednak z tego faktu trudno czynić zarzut urzędnikom pracującym przy mapach. A nawet ówczesnemu ministrowi zdrowia (prace nad mapami potrzeb zdrowotnych rozpoczęły się za czasów Bartosza Arłukowicza, ale gros decyzji podejmował Konstanty Radziwiłł). Niekompletne dane, dane niewiarygodne, brak danych – to wieloletnia spuścizna. I na pewno w jednym autorzy map potrzeb zdrowotnych mieli i mają rację: sama publikacja danych w ramach projektu może sprawić, że podmioty uprawnione czy też zobowiązane do przekazywania danych najprawdopodobniej zaczną się bardziej przykładać do tego zadania.

Kontrolerzy zwrócili uwagę, że marna jakość map (wynikająca z kiepskiej jakości danych) przekłada się na ich – przynajmniej dotychczasową – bezużyteczność. Wytknęli, że nawet Ministerstwo Zdrowia przy pracach nad siecią szpitali nie uwzględniło map – choć to wynikało raczej z faktu, że celem sieci szpitali było przede wszystkim zakonserwowanie status quo i zapewnienie finansowania przytłaczającej większości szpitali publicznych, w związku z tym posługiwanie się mapami potrzeb nie było konieczne. Ale to nie wszystko: również na szczeblu regionalnym, i to w urzędach wojewódzkich, przy podejmowaniu decyzji w obszarze ochrony zdrowia nie stosowano opublikowanych map.

Dlaczego? Gdy Ministerstwo Zdrowia pracowało nad mapami potrzeb zdrowotnych, wielokrotnie zwracaliśmy uwagę, że przyjęta – pod presją czasu – metodologia „od góry” jest z założenia błędna. Mapy potrzeb zdrowotnych powinny być od początku budowane oddolnie, a kluczową rolę winny odgrywać regiony. Takie było zresztą pierwotne założenie: gotowe mapy regionalne miały być na poziomie centrum poddane analizie i opublikowane. Logiczny porządek zburzyły kwestie finansowe: Komisja Europejska od opracowania map potrzeb zdrowotnych uzależniła przyznanie Polsce 12 miliardów euro na cele związane z ochroną zdrowia. Pieniądze zostały uratowane, natomiast sensowność całego procesu tworzenia map potrzeb zdrowotnych stanęła pod ogromnym znakiem zapytania. Partnerzy społeczni, w tym odpowiedzialni za placówki ochrony zdrowia samorządowcy otrzymywali projekty map tylko do konsultacji. – Setki stron danych z trzydniowym terminem zgłaszania uwag – wspomina proces tworzenia map doradca zarządu Konfederacji Lewiatan,
dr Maciej Piróg.

Co teraz? NIK i eksperci zgodnie wskazują, że znacząco większą (wiodącą) rolę w budowaniu map potrzeb zdrowotnych powinien pełnić Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego. – To instytucja, która powinna zajmować się właśnie takimi sprawami. Musiałaby jednak zostać odpowiednio wzmocniona. Nie może być tak, jak opisuje NIK, że do stworzenia map potrzeb zdrowotnych pracownicy ministerstwa potrzebowali 6,5 tysiąca nadgodzin – podkreśla dr Godlewski.

Bo jakkolwiek krytycznie patrzeć na początki procesu budowania map, nikt nie ma wątpliwości (również NIK), że są one niezbędne do podejmowania racjonalnych, a w każdym razie bardziej racjonalnych decyzji w obszarze ochrony zdrowia. Czy druga, opublikowana pod koniec maja, edycja map z zakresu lecznictwa szpitalnego okaże się doskonalsza od pierwszej? Dokument, przygotowany na podstawie danych z 2016 roku, liczy ok. 1,5 tysiąca stron i (zwłaszcza w kontekście raportu NIK) będzie poddawany licznym analizom. Ale już w tej chwili wiadomo, że jeszcze w tym roku mapy potrzeb zdrowotnych zostaną uzupełnione o analizy chorobowości oraz klasyfikację przyczyn zgonów w Polsce.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Leczenie przeciwkrzepliwe u chorych onkologicznych

Ustalenie schematu leczenia przeciwkrzepliwego jest bardzo często zagadnieniem trudnym. Wytyczne dotyczące prewencji powikłań zakrzepowo-zatorowych w przypadku migotania przedsionków czy zasady leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej wydają się jasne, w praktyce jednak, decydując o rozpoczęciu stosowania leków przeciwkrzepliwych, musimy brać pod uwagę szereg dodatkowych czynników. Ostatecznie zawsze chodzi o wyważenie potencjalnych zysków ze skutecznej prewencji/leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej oraz ryzyka powikłań krwotocznych.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)




bot