Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 43–50/2018
z 14 czerwca 2018 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Hospicyjne absurdy

Krzysztof Boczek

Po ubiegłorocznych podwyżkach NFZ dla hospicjów i opieki paliatywnej sytuacja w tej sferze służby zdrowia się poprawiła. Ale nadal są w niej absurdy i problemy, które czasami trudno racjonalnie wytłumaczyć. Zwłaszcza umierającym ludziom.

Limity na umieranie

Ze względu na ograniczenia liczby pacjentów w kontraktach z NFZ, hospicja nie mogą przyjmować wszystkich, którzy takiej opieki wymagają. Mimo iż te limity wzrosły w ub.r. to nadal są one niewystarczające. – W Łodzi na opiekę domową czeka się ok. 3 miesięcy – informuje dr Aleksandra Ciałkowska-Rysz, prezes zarządu Polskiego Towarzystwa Medycyny Paliatywnej. Dodaje, że takie kolejki są zwłaszcza do hospicjów, które cieszą się lepszą opinią. Jeśli placówka nie może przyjąć chorego, to musi mu wskazać inne miejsce – na ten zapis także narzekają lekarze. Bo muszą umierającemu podawać adres innej placówki, która... też chorego nie przyjmie. – Taki człowiek wędruje więc od hospicjum do hospicjum, po czym i tak czeka kilka tygodni na przyjęcie – opisuje dr Ciałkowska-Rysz. – To, że w hospicjach stacjonarnych trzeba czekać, to jeszcze rozumiem. Ale że chory musi czekać miesiąc–dwa, by hospicjum objęło go opieką domową? To już dla mnie absurd i dramat dla pacjenta i jego rodziny – uważa dr Wiesława Pokropska – konsultant krajowy w dziedzinie medycyny paliatywnej. Nasi rozmówcy postulują, by znieść te limity, łącząc to z ewentualnym zwiększeniem kontroli wydatków hospicjów.

Śmierć w kolejce

W Warszawie na miejsce w hospicjum domowym czeka się krócej – kilka tygodni. To wydaje się krótko, ale nie dla człowieka, który jest w stanie terminalnym i zostały mu dni czy tygodnie do śmierci. – Często spotykam się z takimi pacjentami, którzy nie doczekali miejsca w hospicjum – mówi dr Janusz Furman, specjalista medycyny paliatywnej, prowadzacy hospicjum domowe w Pruszkowie. – Każde hospicjum takich zna – przekonuje dr Ciałkowska-Rysz. Zdarzają się prośby z NFZ, by – mimo wyczerpanego limitu – przyjąć pacjenta, bo nikt inny nie chce (lub nie moze). – Chory cierpi, więc urzędnicy funduszu szukają dla niego wolnego miejsca – opowiada dr Furman.

Pro bono

Jeśli nie może przyjąć pacjenta na NFZ, to dr Furman sporadycznie przyjmuje go pro bono. – Prawie wszystkie hospicja obejmują opieką więcej pacjentów niż mają w kontrakcie. Same muszą pokryć koszty tych nadwykonań i liczyć na refundację z NFZ w późniejszym okresie – mówi dr Furman. Według dr Pokropskiej, nadwykonania stanowią w hospicjach nawet do 30 proc. ogółu przyjętych pacjentów. Efekty? Czasami budżet placówki się nie spina, wypłaty dla pracowników bywają opóźniane, opłaty za wodę, prąd czy ogrzewanie są regulowane z poślizgiem. – Jeśli u mnie nie wystarcza, to nie płacę sobie – zaznacza dr Furman. Branie kredytu nie wchodzi w rachubę. – Kiedyś chcieliśmy wybudować w hospicjum budynek na kredyt. Żaden bank nie chciał nam go udzielić. Nie znam sytuacji, by hospicjum dostało kredyt – opowiada dr Ciałkowska-Rysz. Dlaczego tak jest? Bank, który udzieliłby takiego kredytu, a potem – w sytuacji jego niespłacania – próbował wyegzekwować zwrot, mógłby zyskać łatkę „hieny” żerującej na umierających. Nadwykonania co prawda NFZ zazwyczaj rozlicza, ale czasami dopiero po roku i często w niepełnej kwocie – 40–60 proc.

Najlepiej odchodzić na wiosnę,
na Warmii lub Mazurach


Nierówności w zakresie dostępności do hospicjów są w skali kraju bardzo duże. Są województwa, w których sytuacja jest relatywnie dobra, np. stawiane za wzór warmińsko-mazurskie. – Tam dobrze zaplanowana jest opieka, jest odpowiednia liczba poradni i jednostek, nie ma kolejek – zachwala dr Ciałkowska-Rysz. Na opiekę w ramach hospicjum domowego czeka się 3–4 dni, w stacjonarnym – maksymalnie 2–3 tygodnie. Tylko. Ale bywa, że od razu pacjent się dostaje. – W Warmińsko-Mazurskiem od początku opieki paliatywnej nie tworzymy kolejek do hospicjum domowego, niezależnie od tego, ile wykonujemy świadczeń ponadlimitowych. Tak się umówiliśmy – twierdzi dr Pokropska, która była tam przez wiele lat konsultantem wojewódzkim. Dobra sytuacja jest także w Małopolskiem i Świętokrzyskiem. W Podkarpackiem jest wystarczająca liczba hospicjów stacjonarnych – aż 11 łóżek na 100 tys. mieszkańców.

Łatwiej trafić do hospicjum w okresach wysokiej zachorowalności sezonowej, głównie na grypę, czyli na przełomie jesieni i zimy, oraz zimy i wiosny. Wówczas kolejki najbardziej się skracają. Bo więcej chorych umiera wtedy szybko, w domu.

Jakiś podpis musi być

NFZ wymaga podpisu chorego na liście z potwierdzeniem odwiedzin w ramach wizyt/hospicjów domowych. Tymczasem pacjenci terminalni bardzo często są w stanie, który uniemożliwia im podpisanie się – są w śpiączce, sparaliżowani, z niedowładem rąk, niepełnosprawnością umysłową, zaburzeniami świadomości, nie widzą lub niedowidzą itd. A jeśli fizycznie mogliby złożyć podpis, to nie chcą tego zrobić, bo np. się boją. W takiej sytuacji NFZ wymaga podpisu kogoś, kto opiekuje się umierającym. Ale trudno czasami stwierdzić, kto jest takim opiekunem. – Gdy chory żyje samotnie, drzwi otwiera nam sąsiad lub ktoś znajomy, czasami klucze do domu mają pielęgniarki, bo rodzina im zostawiła, czasami ktoś tam tylko dogląda chorego, ale nie ma go tam stale itd. Bez względu na to my musimy mieć podpis – opisuje dr Ciołkowska-Rysz. Dodaje, że równie dobrze medyk sam może się podpisać, bo wzoru podpisu chorego czy opiekuna NFZ nie ma.

MZ wprowadza nowe rozporządzenie, które ma sytuację zmienić. Teraz chory lub opiekun, oprócz podpisu, ma także… sam wpisać godziny wizyty.

Darmo przetaczać krew

– Od 2011 r. walczymy o to, by NFZ wprowadził możliwość sumowania procedury przetaczania krwi na oddziałach medycyny paliatywnej / hospicjach stacjonarnych. Bezskutecznie – mówi dr Ciałkowska-Rysz. Dlaczego to tak istotne? Lekarze hospicjów mają uprawienia, mogliby to robić, ale NFZ za to nie zapłaci. Tymczasem już sama krew do przetaczania jest bardzo kosztowna – od 400 do 1000 zł. Placówek więc nie stać na to, by wykonywać tę procedurę ze stawki na osobodzień pacjenta (maks. 342 zł/dzień). W przypadku konieczności przetoczenia krwi chory jest więc przewożony do innej placówki, która wykona taką procedurę, bo NFZ jej za to zapłaci. A to jest wielokrotnie droższe – trzeba zorganizować transport medyczny w obie strony, ustalić zabieg w innej placówce – zazwyczaj szpitalu, czyli w miejscu o wyższym koszcie osobodnia, zarejestrować chorego w nim na 1–2 dni i z powrotem przewieźć. Sumaryczne koszty + czas pracowników poświęcony na tę operację powodują, iż jest ona wielokrotnie bardziej kosztowna dla NFZ, niż gdyby przetoczyć krew w hospicjum. – Dodatkowo dla pacjenta z licznymi zmianami w kościach, np. w przebiegu szpiczaka, każdy ruch to dodatkowy ból. Po co więc go transportować? – pyta retorycznie dr Ciałkowska-Rysz. Uważa, że brak refundowania przez NFZ przetaczania krwi w hospicjach stacjonarnych / oddziałach medycyny paliatywnej, to efekt braku dobrej woli urzędników. Bo – jak twierdzi – wystarczyłoby zarządzenie prezesa NFZ. – Prosimy o to od dawna. Piszemy listy. Nawet na nie nie odpisują. Beton – twierdzi pani doktor. – Na pewno byłoby łatwiej i nam, i pacjentom, gdyby NFZ płacił za przetaczanie krwi w hospicjach – popiera ten postulat dr Pokropska.

Prezes PTMP twierdzi, iż szpitalne oddziały medycyny paliatywnej nie mają także finansowanych innych procedur specjalistycznych. By je wykonać, chorego trzeba przerzucać między oddziałami.

Lista chorób czy absurdów?

Wskazania do opieki paliatywnej są określone w załączniku do rozporządzenia ministra zdrowia. Wypisano w nim jednostki chorobowe – prawie wyłącznie związane z nowotworami – które pozwalają na objęcie opieką paliatywną. Co w tym złego? – Na listę wpisane są np. niezłośliwe nowotwory, chociaż tacy chorzy wcale nie wymagają opieki w hospicjum. Brak na niej zaś np. zaawansowanych niewydolności nerek i wątroby, czy chorób tkanki łącznej w dużym stopniu zaawansowania, z bólem i z ranami. A w tych przypadkach opieka paliatywna jest absolutnie potrzebna – twierdzi dr Ciałkowska-Rysz. Lista powoduje, że np. pacjent po udarze, który nie wymaga opieki paliatywnej, ale kilka lat wcześniej przebył chorobę nowotworową, musi być przyjęty do hospicjum, chociaż tego nie wymaga sytuacja. Zaś umierająca osoba z bólami i chorobą spoza wskazanych, już nie będzie przyjęta. Co ciekawe, jeszcze w 2007 r. niewydolność nerek na owej liście była, ale w 2008 r. została przez NFZ wykreślona.

Środowiska działaczy hospicyjnych od lat walczą z ową listą. W latach 2011–2012, przy minister Ewie Kopacz, działał zespół, który ustalił, iż należy odejść od tej listy. Nastąpiła zmiana szefa MZ i za czasów ministra Arłukowicza, ustalenia zespołu trafiły do... szuflady. Z której już nie wyszły. – Nie można kwalifikacji do opieki paliatywnej opierać na samym kodzie ICD10, ale powinno się także brać pod uwagę stan faktyczny i potrzeby chorego – apeluje prezes PTMP.

Chociaż lista jest powodem absurdalnych sytuacji, to wg niektórych może być mniejszym złem. – Nie wiem, czy hospicja są gotowe, by odejść od tej listy. Na pewno byłoby więcej zgłaszanych pacjentów, a w chwili obecnej opieka paliatywna nie jest przygotowana ani finansowo, ani pod względem liczebności personelu czy infrastrukturą, żeby wszystkim, którzy tego potrzebują zapewnić opiekę – uważa dr Pokropska.

Tygodniowy kurs jak specjalizacja

Opiekę paliatywną nad chorymi mogą sprawować: lekarz specjalista, w trakcie specjalizacji albo po... tygodniowym kursie z medycyny paliatywnej. Zrównanie osób o różnym zakresie wiedzy i doświadczenia budzi kontrowersje. – Nam nie chodzi o to, by ci po kursie nie opiekowali się chorymi, ale by pracowali pod nadzorem specjalisty. Stosujemy opioidy w wysokich dawkach, z pacjentami u kresu życia trzeba umieć rozmawiać – tego człowiek się nie nauczy w ciągu tygodnia – tłumaczy dr Ciałkowska-Rysz. Dodaje, że gdyby wprowadzono wymóg pracy pod nadzorem specjalisty, to w każdym hospicjum byłby przynajmniej taki jeden. Placówki, które zatrudniają lekarzy po kursie oferują NFZ niższe stawki i niejednokrotnie wygrywają konkursy.

A może jest tak, że MZ zezwala na samodzielność lekarzy po tygodniowym kursie, bo inaczej zabrakłoby medyków do opieki nad chorymi terminalnie? Jednostek hospicyjnych (hospicja domowe, stacjonarne, poradnie, oddziały szpitalne) jest w Polsce w sumie ok. 800. Z kolei specjalistów z medycyny paliatywnej i w trakcie specjalizacji jest ok. 600. Ale nie wszyscy pracują w zawodzie. Czyli generalnie takich lekarzy jest mniej niż placówek, które świadczą takie usługi. – My uważamy, że mimo wszystko wystarczy tych specjalistów. Wystarczyłoby tylko ustalić np. 2-letnie vacatio legis, by w tym czasie zrobić, lub przynajmniej rozpocząć, specjalizację – tłumaczy dr Ciałkowska-Rysz. Takie przepisy też poprawiłyby sytuację finansową specjalistów od medycyny paliatywnej – właśnie z powodu kiepskich wynagrodzeń czasami nie podejmują pracy w zawodzie. Obecne przepisy też zniechęcają do rozwoju w tej dziedzinie – po co robić specjalizację, jeśli wystarczy tylko tygodniowy kurs?

Taniej, czyli nie wspieramy

Mimo iż poradnie medycyny paliatywnej to najtańsza forma pomocy ludziom u schyłku ich życia, to ta forma pomocy chorym nie jest doceniana przez NFZ. W Polsce działa 137 takich poradni (dane na koniec 2016 r.), a powinno znacznie więcej. – Przynajmniej po 1 w każdym powiecie, a w dużym mieście kilka – uważa dr Ciałkowska-Rysz. Tymczasem powiatów i miast na zasadach powiatów jest w Polsce 380 – 2,7 razy więcej. Dlaczego więc tak mało jest takich poradni? Bo przez wiele lat były one fatalnie finansowane – za poradę w gabinecie, stawka min. do 2017 r. wynosiła zaledwie 25 zł. Mało kto garnął się więc do zakładania i prowadzenia takich placówek. W 2017 r. finansowanie się co prawda poprawiło, ale ciągle pozostawia wiele do życzenia. – Za wizytę domową NFZ płaci tyle samo, tj. maks. 55 zł, co za poradę w gabinecie. Tymczasem ta pierwsza powinna kosztować przynajmniej 2 razy tyle – uważa prezes PTMP. Przychodnie nadal dopłacają do wizyt domowych, z tego co dostaną z NFZ za konsultacje stacjonarne.

Niedofinansowani

Mimo iż w 2017 r., po raz pierwszy od prawie 9 lat, NFZ podwyższył hospicjom stawki, to nadal niektóre z nich są zadziwiająco niskie. Stawka dzienna za hospicjum domowe to maks. 55 zł (do 2017 było 40 zł). – W stolicy ciężko się pracuje przy tak niskiej stawce. Bo wszędzie daleko, dojazd jest czasochłonny, a lekarz czy pielęgniarka nie mają nawet ulg na parkowanie przy domu pacjenta – opowiada dr F. Z tych 55 zł/dzień trzeba pokryć min. 2 wizyty lekarza w miesiącu, min. 2 wizyty w tygodniu pielęgniarki, a także rehabilitantów, masażystów, psychologa, sprzęt, pomoc pod telefonem itd. Wszystko w tej kwocie.

Weekendy z bólem

Zdarza się, że szpitale w piątki po południu wypisują pacjentów cierpiących, z zaleceniem kontynuowania opieki w hospicjum domowym. W takiej sytuacji przed weekendem nie sposób załatwić formalności, by chorego przyjąć już na sobotę i niedzielę. Musi więc on cierpieć bez profesjonalnej opieki. – Lekarze nie robią tego celowo, po prostu nie mają świadomości tego problemu – usprawiedliwia kolegów dr Furman.

Kłamać, bo tak lepiej?

Czasami rodziny nie chcą by lekarz czy pielęgniarka z hospicjum mówili choremu skąd są lub jaka jest ich specjalizacja. By umierającego człowieka nie dobijać informacją, iż są to już ostatnie jego chwile. – Mają opory przed nazwaniem tej sytuacji – przyznaje dr Furman. – W większości przypadków udaje się nam przekonać rodzinę, że trzeba chorym mówić prawdę, ale jeśli się nie uda, to mamy konflikt. Informujemy, że nie możemy okłamywać chorego. Pacjent ma prawo wiedzieć w jakim jest stanie – kończy dr Ciałkowska-Rysz.




STATYSTYKI HOSPICYJNE

• co roku umiera w Polsce ok. 395 tys. osób, z czego ok. 1/4 na raka
• rocznie ok. 90 tys. osób korzysta z hospicjów
• wśród dorosłych objętych opieką paliatywną aż 90 proc. to chorujący na nowotwory
• zalecana liczba łóżek w hospicjach stacjonarnych to 10–12 na 100 tys. mieszkańców, tymczasem w Polsce jest 6,5 łóżka na 100 tys.
• na koniec 2016 r. mieliśmy w Polsce: 159 hospicjów stacjonarnych i oddziałów medycyny paliatywnej, 60 hospicjów dla dzieci, 436 hospicjów domowych, 137 poradni medycyny paliatywnej
• mamy ok. 500 specjalistów medycyny paliatywnej, 100 w trakcie specjalizacji i nieznaną liczbę lekarzy po tygodniowym kursie medycyny paliatywnej, który uprawnia do pełnej opieki nad umierającymi
• ponad 1000 pielęgniarek ma specjalizację opieki paliatywnej, a ok. 5 tys. jest po kursach kwalifikacyjnych




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Leczenie przeciwkrzepliwe u chorych onkologicznych

Ustalenie schematu leczenia przeciwkrzepliwego jest bardzo często zagadnieniem trudnym. Wytyczne dotyczące prewencji powikłań zakrzepowo-zatorowych w przypadku migotania przedsionków czy zasady leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej wydają się jasne, w praktyce jednak, decydując o rozpoczęciu stosowania leków przeciwkrzepliwych, musimy brać pod uwagę szereg dodatkowych czynników. Ostatecznie zawsze chodzi o wyważenie potencjalnych zysków ze skutecznej prewencji/leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej oraz ryzyka powikłań krwotocznych.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.




bot