Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 43–50/2018
z 14 czerwca 2018 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Zatrudnić, by zaoszczędzić

Krzysztof Boczek

Krzysztof Boczek: Odbyła Pani 3 staże jako farmaceutka kliniczna na oddziałach szpitali w Słowenii, Francji i Irlandii Pn. Co dokładnie pani tam wykonywała?

Kamila Urbańczyk: Codzienną pracę na oddziale – taką, którą wykonuje farmaceuta kliniczny. Towarzyszyłam czynnościom od przyjęcia pacjenta, przez jego pobyt, aż do wypisu. Czyli m.in. na początek przegląd lekowy wyższego stopnia. To rozmowa z pacjentem, w której uzyskuje się jak najbardziej rzetelne informacje o lekach, także suplementach diety, jakie stosuje chory, by mieć pełen obraz farmakoterapii pacjenta. Taki przegląd zajmuje od 15 minut do godziny. Lekarze też przeprowadzają taki wywiad, ale nie tak pogłębiony jak w wykonaniu farmaceuty – pacjent często nie pamięta swoich leków, może być nieprzytomny, mieć demencję albo przynosi leki już w podzielnikach. Wtedy trzeba się szybko skontaktować z jego rodziną, by ustalić, co chory zażywa. Na to lekarz nie zawsze ma czas.

K.B.: Często Pani wykrywa leki, które wchodzą ze sobą w interakcje lub z innego powodu trzeba zmienić farmakoterapię chorego?

K.U.: Dosyć często – myślę, że w około 30 proc. przypadków. Leki pacjenta się dublują, istnieją przeciwwskazania do ich stosowania, wchodzą w interakcję albo np. ze względu na funkcje nerek, któryś z nich musi być wykluczony, ewentualnie okazuje się, że chory nie wykupywał leków i trzeba mu zmodyfikować farmakoterapię. Farmaceuta w ten sposób odciąża pielęgniarki i lekarzy w wykonywaniu takich przeglądów.

K.B.: Czym jeszcze farmaceuta kliniczny zajmuje się na oddziałach szpitalnych na Zachodzie?

K.U.: Jeśli pacjent pozostaje na oddziale dłuższy czas, a ze względu na jego stan podawane są mu różne leki, to farmaceuta na bieżąco codziennie przegląda leki zlecane przez lekarzy. Ze swojej perspektywy patrzy, czy coś należałoby zmodyfikować, czy coś nie wchodzi w interakcje, czy też nie należałoby z jakiegoś leku zrezygnować ze względu na funkcje nerek czy wątroby. Albo dlatego, że są lepsze rozwiązania.

K.B.: Lekarze na Zachodzie słuchają i nie ma oporów z ich strony?
K.U.: Ta współpraca trwa już wiele lat, więc nie było problemów. Czasami dyskutowaliśmy, co byłoby lepsze, ale generalnie dobrze tam to funkcjonuje. W mojej obecnej pracy – w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu – gdzie jestem farmaceutką na oddziale w trakcie specjalizacji z farmacji klinicznej – już po kilku miesiącach udało nam się wypracować dobre kontakty w zespole. Kontynuując obowiązki farmaceuty na oddziale w szpitalu na Zachodzie, korzystam też z jego roli edukacyjnej. Jeśli pacjent dostał nowe leki, które będzie musiał zażywać samodzielnie w domu, a są wśród nich bardzo istotne, np. przeciwzakrzepowe, to farmaceuta ma już gotowy scenariusz takiej rozmowy: na co zwrócić uwagę, kiedy zgłosić się do lekarza, jakie działania niepożądane może mieć ten lek itd. W Polsce tym zajmuje się lekarz, czyli znowu farmaceuta go odciąża.

K.B.: Jak popularni są farmaceuci na oddziałach szpitalnych na Zachodzie?

K.U.: W niektórych państwach – np. Francji, Irlandii, Wlk. Brytanii – są na wszystkich oddziałach szpitalnych. W Wlk. Brytanii praktycznie każdy oddział szpitalny może mieć swojego farmaceutę. Tam gdzie ja bywałam, średnio przypadało 2 farmaceutów na oddział. W Irlandii Pn., w szpitalu, w którym byłam, na 450 łóżek przypadało około 25 farmaceutów klinicznych. W Czechach od 5 lat rozwijają farmację kliniczną [Czechy mają najlepszy system opieki zdrowotnej wśród krajów postsocjalistycznych – red.]. W szpitalu „Na Bulovce” w Pradze na jakieś 900 łóżek jest 5 farmaceutów klinicznych.

K.B.: Z tego co Pani mówi wynika, że farmaceuci na oddziale szpitalnym mogą w dość istotny sposób odciążyć lekarzy i pomóc pacjentom. Czy ich zatrudnienie daje jeszcze jakieś inne bonusy?

K.U.: Farmacja kliniczna najpierw rozwinęła się silnie w Stanach Zjednoczonych, ze względu na koszty farmakoterapii, błędy medyczne i rosnące roszczenia sądowe pacjentów. Wyliczono, że zatrudniając farmaceutę na oddziale można znacznie zaoszczędzić.

K.B.: Ile można zaoszczędzić?

K.U.: W Irlandii Pn. za każdy funt swojej pensji farmaceuta powinien przynieść szpitalowi oszczędności rzędu 4–5 funtów. Robione są w tym kierunku analizy farmakoekonomiczne. Takie standardy powstały, gdy zaczęto zatrudniać farmaceutów i nadal starają się utrzymać oszczędności na tym poziomie.

K.B.: Czyli zatrudnienie farmaceuty kosztuje szpital 20–25 proc. tego, co placówka na nim zyska. Dobry deal. A są jakieś wyliczenia, badania naukowe, wskazujące na to, jak praca farmaceuty na oddziale wpływa na zdrowie chorych?

K.U.: Farmaceuta optymalizuje terapię, by pacjenci nie doznawali działań niepożądanych, i są badania, które dowodzą, że dzięki tej rozwiniętej współpracy udaje się skrócić czas hospitalizacji. Dzięki opiece i edukacji pacjenta przez farmaceutę, można też zmniejszyć liczbę readmisji do szpitala – pacjent lepiej rozumie terapię, bardziej stosuje się do zaleceń i rzadziej wraca na oddział.

K.B.: W Polsce pracuje Pani jako farmaceutka kliniczna ponad pół roku. Jak wygląda zatrudnianie farmaceutów klinicznych na oddziałach w naszym kraju?

K.U.: U nas, w Polsce, od wielu lat można robić taką specjalizację i mamy pulę specjalistów, ale zazwyczaj są oni zatrudnieni nie na oddziale, a w aptece szpitalnej. Wydają leki, przygotowują cytostatyki, żywienie parenteralne itp. Jeśli współpraca w danym szpitalu jest dobra, to lekarze radzą się farmaceutów, ale jednak w ograniczonym stopniu. Na taką działalność brakuje czasu wśród innych obowiązków. Nie wychodzą na oddział, by tam pracować w pełnym wymiarze, nie znają pacjentów, ich wyników, stanu zdrowia, nie obserwują ich na co dzień. To wszystko ogranicza możliwość pomocy, jaką świadczą farmaceuci kliniczni na oddziałach szpitali na Zachodzie. U nas jest niewielu farmaceutów klinicznych pracujących na oddziałach.

K.B.: Oprócz tego szpitala, w którym od niedawna Pani wykonuje to, co robiła Pani w Słowenii, Francji czy Irlandii Pn., zna Pani jakiś inny szpital, który zatrudnia farmaceutę klinicznego na oddziale z analogicznym zakresem obowiązków?

K.U.: Osobiście znam jedną osobę – pracuje od niedawna w Poznaniu. Do tego wąskiego grona dołączy niedługo Kraków. Chociaż docierają do mnie informacje o kolejnych osobach podejmujących inicjatywę wychodzenia na oddział.

K.B.: Czyli w sumie obecnie tylko dwie osoby na cały kraj!? I to w sytuacji, gdy farmaceuta na oddziale gwarantuje tak wiele bonusów dla szpitala, lekarzy i przede wszystkim dla pacjentów?! Dlaczego u nas nie zatrudnia się farmaceutów na oddziałach?

K.U.: Szpitale to głównie jednostki publiczne i prawo narzuca im strukturę zatrudnienia. Przepisy określają, ilu lekarzy i ile pielęgniarek trzeba zatrudnić, zaś farmaceuta przewidziany jest tylko w aptece. Nie ma wymogów, by ich zatrudniać na oddziale, więc placówki tego nie robią. Brak ku temu nawet odpowiednich regulacji prawnych. Brak też wiedzy wśród decydentów, że taka współpraca może istnieć i być korzystna dla samych placówek, lekarzy i pacjentów. Nie ma świadomości, że farmaceuta może być partnerem dla lekarza.

K.B.: Właśnie. Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, mówił mi ostatnio, że farmaceuci traktowani są w polskich szpitalach – jeśli chodzi o zarobki – jak „personel pomocniczy”. Jaka jest pozycja farmaceuty w szpitalu na Zachodzie?

K.U.: Ich zarobki dosyć dobrze się kształtują – tak między wynagrodzeniem lekarza a pielęgniarki. A traktowani i cenieni są jak specjaliści. Tam opieka jest skupiona na pacjencie – jako zespół staramy się zrobić wszystko, by chory otrzymał jak najlepszą opiekę. W tym zespole każdy ma swoją funkcję, która jest ważna i każdy jest traktowany na tym samym poziomie, bo ma umiejętności, które uzupełniają innych.

K.B.: Jak jeszcze farmaceuci są wykorzystywani, w sposób u nas nieznany, dla dobra systemu opieki zdrowotnej?

K.U.: W niektórych krajach, np. w Wielkiej Brytanii, farmaceuci są obecni w odpowiednikach naszych POZ – przychodniach. Tam także odciążają lekarzy pierwszego kontaktu. Lekarz może zreferować pacjenta do farmaceuty, by ten zajął się nim w zakresie farmakoterapii. Wyjaśniał, jak zażywać leki, pomagał w zrozumieniu istoty leczenia. To trzyma pacjentów z dala od placówki. Bo rozumieją farmakoterapię i bardziej stosują się do tych zaleceń.
Inna opcja, której brak u nas… Farmaceuci pracują także w poradniach przedzabiegowych. Przed operacją chorego widzi chirurg, anestezjolog, pielęgniarka i właśnie farmaceuta. Ten sprawdza, jakie leki zażywa pacjent i które musi odstawić ze względu na zabieg.

K.B.: I w tej kwestii decyduje tylko farmaceuta, czy lekarz też musi się na to zgodzić?

K.U.: Są leki, o których decyduje farmaceuta – np. przeciwbólowe, rozkurczowe. Ale już np. przy lekach przeciwzakrzepowych, gdy nie do końca wiadomo, czy można je odstawić i czy chirurg jest w stanie operować, biorąc pod uwagę zwiększone ryzyko krwawienia, to farmaceuta przedstawia sytuację lekarzowi i sugeruje rozwiązania. Lekarz podejmuje decyzję, a potem farmaceuta przekazuje ją pacjentowi.

K.B.: Tego w Polsce też się nie robi?

K.U.: Nie. Kolejna opcja skracania kolejek do lekarzy: klinika warfarynowa. Warfaryna – przeciwzakrzepowy lek – wymaga regularnej obecności chorego w poradni, by dokonać pomiaru krwi i dostosować do tego dawkę leku. Na Zachodzie robią to także farmaceuci, decydując o wysokości dawki. U nas zajmują się tym tylko lekarze.
Widziałam też bardzo zaawansowaną współpracę na oddziale onkologicznym między lekarzami a farmaceutami. Pierwszy cykl chemioterapii zleca lekarz, a w przypadku kolejnych dwóch już farmaceuta decyduje, czy zostaną podane.

K.B.: Czemu tak?

K.U.: By odciążyć onkologa, który może się skupić na cięższych przypadkach. To jest też stosowane tylko w wybranych schorzeniach, w których dynamika choroby na to pozwala – są etapy, w których nic się nie dzieje i pacjent może zostać pod ochroną farmaceuty. To rozwiązanie także rozładowuje kolejki do onkologów.

K.B.: Zorganizowała Pani konferencję nt. farmaceutów na oddziałach szpitalnych. Przed wywiadem mówiła Pani, że „wzrosło zainteresowanie” tą tematyką. Co to oznacza?

K.U.: Udało się nam porozmawiać na ten temat w szerszym gronie – oprócz farmaceutów byli także przedstawiciele innych szpitali, lekarze, dyrektorzy – w tym także prof. Wojciech Witkiewicz. Informacje pojawiły się w lokalnej telewizji, więc dotarliśmy do szerszego grona. Zapraszaliśmy przedstawiciela Ministerstwa Zdrowia, ale nikt się nie pojawił. Wkrótce organizujemy kolejną konferencję na ten temat, teraz już bardziej międzynarodową. Odbędzie się 24–25 stycznia 2019 r. we Wrocławiu, prawdopodobnie na Wydziale Farmaceutycznym Uniwersytetu Medycznego. Zapraszam na stronę w mediach społecznościowych: Farmaceuta na oddziale – korzyści i wyzwania.




Kamila Urbańczyk – absolwentka Wydziału Farmaceutycznego Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu – Ośrodek Badawczo-Rozwojowy, przewodnicząca komitetu organizacyjnego konferencji „Farmaceuta na oddziale – korzyści i wyzwania”, w trakcie specjalizacji z farmacji klinicznej na Queen's University Belfast.




Jakie korzyści niesie zatrudnienie farmaceuty klinicznego na oddziale?

Prof. Wojciech Witkiewicz, chirurg, transplantolog, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu, Ośrodek Badawczo-Rozwojowy

Od dawna marzyłem o zatrudnieniu farmaceuty klinicznego na oddziale. Udało się to niedawno, bo jest ich mało w Polsce. A to osoba konieczna w szpitalach wielospecjalistycznych. Europa i reszta świata to wie, a my mamy wiele do nadrobienia w tym zakresie.

Taki specjalista bardzo potrzebny jest dla bezpieczeństwa pacjenta oraz zespołu leczącego. Bo farmaceuta kliniczny nadzoruje prawidłowość podawania leków – czas, sposób, dawkę dostosowaną do wieku, wagi i stanu pacjenta. Kontroluje ten proces. Czuwa też nad wyeliminowaniem interakcji leków i potrafi skorygować receptariusz szpitalny. On ma tę wiedzę opanowaną, zaś lekarz nie ma czasu nad tym zapanować. Dlatego tak ważne jest w Europie i na świecie, by obecnie taki farmaceuta był członkiem zespołu. Od jego opinii bardzo wiele zależy. Wiedza lekarska plus wiedza farmaceuty pozwalają właściwie i skutecznie leczyć pacjenta. To wszystko to nie teoria – to także praktyka. Ja już dostrzegłem te bonusy w naszej placówce.

Mamy obecnie tylko jednego farmaceutę klinicznego – to za mało, dlatego krąży po oddziałach. Najbardziej się przydaje na oddziałach, gdzie terapia wymaga stosowania wielu leków jednocześnie. Czyli prawie na wszystkich: na chirurgii, chirurgii naczyniowej, OIOM-ie, nefrologii, urologii, kardiologii, onkologii i chemioterapii... Powinniśmy mieć przynajmniej jednego farmaceutę na piętro, czyli na dwa oddziały. Byłbym szczęśliwy, gdyby było nas stać na min. pięciu farmaceutów klinicznych. Ale na razie tak nie jest.

Innym dyrektorom szpitali sugerowałbym także zatrudnianie farmaceutów klinicznych i życzyłbym im, aby mieli ku temu możliwości.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Leczenie przeciwkrzepliwe u chorych onkologicznych

Ustalenie schematu leczenia przeciwkrzepliwego jest bardzo często zagadnieniem trudnym. Wytyczne dotyczące prewencji powikłań zakrzepowo-zatorowych w przypadku migotania przedsionków czy zasady leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej wydają się jasne, w praktyce jednak, decydując o rozpoczęciu stosowania leków przeciwkrzepliwych, musimy brać pod uwagę szereg dodatkowych czynników. Ostatecznie zawsze chodzi o wyważenie potencjalnych zysków ze skutecznej prewencji/leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej oraz ryzyka powikłań krwotocznych.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)




bot