Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 67–76/2018
z 6 września 2018 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


RODO wymaga zdrowego rozsądku

Ewa Szarkowska

Ewa Szarkowska: RODO miało wzmocnić ochronę naszej prywatności i zbudować poczucie, że jako właściciele danych osobowych mamy pełne prawo do decydowania o nich. Pierwsze miesiące obowiązywania nowych przepisów przyniosły, zwłaszcza w sektorze ochrony zdrowia, ogromną falę nieporozumień czy wręcz absurdalnych sytuacji. Dyrektorzy szpitali nie pozwalają na podpisywanie kroplówek imieniem i nazwiskiem chorego, a pacjenci w trakcie obchodów lekarskich nie godzą się na rozmowę z lekarzami o swoim stanie zdrowia w obecności innych chorych.

Maciej Kawecki: Z docierających do nas sygnałów wynika, że rzeczywiście nadinterpretacja przepisów unijnego rozporządzenia, doprowadza do wielu absurdów, zwłaszcza w ochronie zdrowia. W różnych obszarach pojawia się szereg sytuacji, w których ktoś bezpodstawnie odmawia udzielenia kluczowych dla czyjegoś zdrowia i życia informacji, powołując się na RODO. Jaskrawym przykładem nadinterpretacji RODO, wypaczającej jego sens, było to, do czego doszło po wypadku drogowym na zakopiance, w wyniku którego duża grupa poszkodowanych dzieci z Warszawy trafiła do kilku okolicznych szpitali. Kiedy rodzice próbowali telefonicznie ustalić, w której placówce jest hospitalizowane ich dziecko, szpitale odmawiały udzielenia odpowiedzi, powołując się na ochronę danych osobowych.

E.S.: I nie miały racji…

M.K.: Oczywiście, co do zasady szpital nie powinien przekazywać telefonicznie informacji o stanie zdrowia pacjentów z uwagi na problem z identyfikacją osoby dzwoniącej, bo mamy tutaj do czynienia ze szczególnymi kategoriami danych osobowych, danymi szczególne wrażliwymi. Ale nie może mieć miejsca sytuacja, w której placówka medyczna automatycznie, bez próby zrozumienia i analizy okoliczności, odmawia udzielenia informacji, powołując się na RODO. Po zastosowaniu metod uwierzytelniających osobę dzwoniącą, szpital ma prawo udzielić odpowiedzi, jeśli jest to uzasadnione tzw. ochroną żywotnych interesów osoby, której dane dotyczą lub innej osoby fizycznej, bądź mamy do czynienia z sytuacją kryzysową i przekazanie informacji jest konieczne, żeby ratować komuś życie lub zdrowie. Obejmuje to sytuacje, kiedy potrzebny jest nagły kontakt z osobą bliską, bo chodzi o dziecko, które nie potrafi personelowi szpitala podać numeru PESEL, odpowiedzieć, czy jest przewlekle chore, jakie bierze leki, czy jest na coś uczulone. Tak samo dotyczy to osób w bardzo podeszłym wieku, które mają swoich opiekunów i nie pamiętają wielu rzeczy. Nie możemy więc powiedzieć zerojedynkowo, że możesz przekazywać taką informacje, a innej nie możesz. Musimy apelować o zdrowy rozsadek.

E.S.: Co sprawia najwięcej kłopotów placówkom
medycznym w przestrzeganiu RODO?

M.K.: Szeroko rozumiane problemy związane z identyfikacją pacjenta w rejestracji, podczas wzywania do gabinetów lekarskich czy też na sali chorych w szpitalu. Trudności sprawia też identyfikacja osób dzwoniących, a także dostęp do dokumentacji medycznej. Wychodząc naprzeciw, w Ministerstwie Cyfryzacji w ramach specjalnej grupy roboczej powołaliśmy zespół ds. ochrony zdrowia, którego zadaniem było wypracowanie przewodnika po RODO m.in. dla placówek ochrony zdrowia. Nad poradnikiem pracowało Ministerstwo Cyfryzacji, Ministerstwo Zdrowia, Rzecznik Praw Pacjentów, Rzecznik Praw Obywatelskich, Centrum Systemów Informatycznych Ochrony Zdrowia po to, żeby ten dokument miał określoną rangę i był możliwie szeroko respektowany.

E.S.: Co zawiera przewodnik?

M.K.: Oprócz dłuższego wprowadzenia, odpowiadamy na 10 najbardziej nurtujących placówki medyczne pytań. Każda odpowiedź jest podzielona na dwie części. W pierwszej prostymi słowami wyjaśniamy, czy coś można lub nie i dlaczego. I to zostanie wydane w postaci biuletynu, który dostępny będzie na stronach internetowych wszystkich instytucji, które nad nim pracowały. Ale oprócz tego będzie drukowany i rozkładany na różnego rodzaju spotkaniach. Druga część przewodnika, już bardziej merytoryczna, z uzasadnieniem i konkretnymi paragrafami, będzie dostępna w postaci elektronicznej na stronach resortu zdrowia i resortu cyfryzacji.
W przewodniku staraliśmy się wyłapać wszystkie obszary, które rodzą wątpliwości w związku z RODO. Podajemy przykłady, w jaki sposób zapewnić anonimowość pacjentów w trakcie rejestracji przed wizytą lekarską czy też podczas wzywania do gabinetu. Odpowiadamy, czy placówka zdrowia na drzwiach gabinetów lekarskich może zamieszczać imiona i nazwiska oraz specjalizacje lekarzy przyjmujących pacjentów albo czy lekarz może w sali szpitalnej rozmawiać z chorym, gdy nie ma gwarancji, że nie słyszą tego inni pacjenci, a jeżeli tak, to w jakiej sytuacji. Staramy się odpowiedzieć, czy lekarz lub pielęgniarka w sali chorych może zwracać się do pacjenta po imieniu i nazwisku, czy można stosować karty przyłóżkowe i podpisywać produkty medyczne imieniem i nazwiskiem. Wyjaśniamy, że nie we wszystkich okolicznościach RODO znajduje zastosowanie. Są rozmowy, w których nie operujemy danymi osobowymi, np. rozmowa o organizacyjnych warunkach pobytu w szpitalu.
Mimo że od początku naszym założeniem było stworzenie dokumentu prostego, który w sposób klarowny odpowiadałby na pytania: tak, można lub nie, nie można, to w przypadku sektora zdrowia, w większości przypadków odpowiedzi tak jednoznacznie brzmieć nie mogą, bo w tym obszarze nie ma spraw zerojedynkowych.

E.S.: Dlaczego wykładnia RODO sprawia aż tyle problemów?

M.K.: Ponieważ sektor ochrony zdrowia pod względem ochrony danych osobowych jest absolutnie wyjątkowy. Nie ma innej branży, w której ważenie naszych dóbr jest dokonywane na tak dużą skalę. Proszę zwrócić uwagę, że w placówkach medycznych dochodzi do konfliktu bardzo wielu różnych praw podstawowych. Załóżmy hipotetyczną sytuację, że w szpitalu – z wyjątkiem gabinetu lekarskiego – zakazujemy w ogóle zwracania się do pacjentów imieniem i nazwiskiem, respektując w tak skrajny sposób prawo do ochrony prywatności i anonimowości pacjenta. To oznacza, że lekarz nie powinien w ogóle rozmawiać z pacjentem o jego stanie zdrowia, ani w sali chorych, ani na korytarzu. Ale z drugiej strony nałożenie tak restrykcyjnych ram skutkuje ograniczeniem jednego z podstawowych praw przysługującym wszystkim pacjentom – prawa do informacji o stanie zdrowia, bo nie każdy chory jest fizycznie w stanie przemieścić się do gabinetu lekarskiego.

E.S.: Niektóre placówki w celu ochrony prywatności wprowadzają numeryczną identyfikację pacjentów.

M.K.: Tu pojawia się konflikt prawa do prywatności i prawa do godności pacjenta. Część pacjentów ma ogromny problem z tym, że nie zwraca się do nich imieniem i nazwiskiem, tylko numerami albo bezosobowo. Do dziś pamiętam telefon poruszonego takimi praktykami pacjenta, który powiedział, że numerem to on już w swoim życiu był. Dyrektor jednego z dużych szpitali w Warszawie przyznał, że obecnie ma dwie kategorie pacjentów. Jedni powołują się na RODO i oczekują skrajnie restrykcyjnego podejścia w ochronie ich prywatności, z drugiej strony są pacjenci, których to restrykcyjne podejście drażni. Dlatego tak bardzo potrzebny jest zdrowy rozsadek.

E.S.: Dyrekcjom szpitali, które zakazały podpisywania organów i worków z krwią, chyba go zabrakło?

M.K.: Oczywiście, w celu wyeliminowania ryzyka związanego z pomyłką, która mogłaby być tragiczna w skutkach, produkty medyczne mogą być oznaczane. W przypadku sektora ochrony zdrowia należy podkreślić prymat prawa do życia lub zdrowia nad innymi prawami. W unijnej karcie praw podstawowych, która ma moc prawną równą traktatom, prawo do życia jest prawem bezwzględnym. Ochrona prywatności jest oczywiście bardzo ważna, zwłaszcza w XXI wieku, ale podlega ograniczeniom. Czyli ochrona żywotnych interesów najpierw, potem ochrona prywatności. Co oczywiście nie oznacza, że szpitale nie powinny zwracać zdecydowanie większej niż do tej pory uwagi na ochronę prywatności. Chciałbym mocno podkreślić, że RODO w sektorze ochrony zdrowia nie jest żadną rewolucją, bo przesłanka ochrony życia i zdrowia działała w ustawie o ochronie danych osobowych od 1997 r. RODO zmieniło jednak wrażliwość społeczną i w Polsce rzeczywiście zaczęliśmy zwracać dużo większą uwagę na ochronę prywatności. I dlatego chociażby lekarze w czasie przyjmowania pacjentów nie powinni rozkładać na biurku w sposób widoczny kart z nazwiskami i numerami PESEL. A jeżeli wzywamy pacjenta do gabinetu, to w celu jego identyfikacji możemy posłużyć się imieniem i wyznaczoną godziną wizyty, np. pan Zbigniew z godz. 14. Nie znajdzie jednak to zastosowania w każdym przypadku. Trudno wyobrazić sobie taki sposób wywoływania pacjenta na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym lub w innym podobnym miejscu, gdzie kluczowa jest ochrona życia lub zdrowia tego pacjenta w przypadkach wystąpienia nagłego zagrożenia zdrowotnego.

E.S.: Pewien szpital, powołując się na RODO, zakazał w ogóle oznaczania gabinetów lekarskich w poradni przyszpitalnej.

M.K.: I o ile wiem, skutek był odwrotny od zamierzonego. Pacjenci, zwłaszcza w podeszłym wieku, zagubieni w tej reorganizacji, ujawniali osobom trzecim informacje o swoim stanie zdrowia. Nie wiedząc, gdzie przyjmuje kardiolog, neurolog czy psychiatra, opowiadali swoje historie, pytając na korytarzu o lekarza, do którego idą. Ten przykład pokazuje, że w sektorze ochrony zdrowia musimy dokonywać ważenia wszystkich praw.

E.S.: Czy problemy z RODO mają też inne kraje Unii Europejskiej?

M.K.: Tak. Na przykład na Słowacji pojawiły się fikcyjne firmy, które podają się za podmiot kontrolny uprawniony do nałożenia ogromnych kar za nieprzestrzeganie RODO i proszą przedsiębiorców o informacje na temat stopnia ich przygotowań do wdrożenia tej regulacji, by potem wyłudzone w ten sposób dane o zabezpieczeniach wykorzystać do cyberataku. Spora doza absurdów pojawiła się również we Francji i w Niemczech. Ale wydaje się, że Polska pod tym względem przoduje.

E.S.: Potrafi Pan wytłumaczyć dlaczego?

M.K.: Odpowiedzi należy szukać w dwóch obszarach. Po pierwsze, w Polsce wejście w życie RODO natrafiło na bardzo duży kryzys w zawodzie prawniczym. Prawnicy wręcz „rzucili się” na tę regulację, niestety często nieprofesjonalnie, wprowadzając bardzo duże zamieszanie. Po drugie, RODO jest bardzo oderwane od polskiej kultury prawnej. To jest regulacja z niedookreślonymi zapisami, charakterystycznymi dla sytemu anglosaskiego. Nie mówię już o Wielkiej Brytanii, ale w krajach, gdzie te systemy są pokrewne, np. w Irlandii unijne rozporządzenie weszło w życie dużo łatwiej. W Polsce mamy system bardzo kazuistyczny. Przepisy prawa wypowiadają się prawie na wszystkie tematy. I kiedy dostaliśmy do stosowania normę prawną, którą sami musimy sobie zinterpretować, to nagle pojawił się bardzo duży problem.

E.S.: Wiele osób uważa, że problemy z zachowaniem prywatności i anonimowości pacjentów znikną z chwilą pełnej informatyzacji ochrony zdrowia. Czy zgodzi się Pan z taką opinią?

M.K.: Nie do końca. Oczywiście, zarówno nasz resort, jak i resort zdrowia są za całkowitą cyfryzacją sektora medycznego, ale musimy pamiętać też o tym, że nawet najnowocześniejsze technologie bywają czasem zawodne i wtedy pojawiają się nowe zagrożenia. Wyobraźmy sobie, że pacjent mdleje nagle na szpitalnym korytarzu i potrzebujemy w trybie natychmiastowym ustalić jego tożsamość, by wiedzieć, co mu dolega i jakie bierze leki. I jedyną formą identyfikacji przyjętą w szpitalu jest opaska z kodem kresowym na ręku chorego, ale czytnik nie działa, bo akurat się wyładował, albo zapomnieliśmy wymienić baterię, albo najzwyczajniej w świecie leży w pokoju na drugim końcu szpitalnego korytarza, a tu minuty decydują o życiu bądź zdrowiu pacjenta.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".




bot