Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 67–76/2019
z 5 września 2019 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Recepta na zdrową pracę

Małgorzata Solecka

Czy lekarze znów wypowiedzą opt-outy? Czy ci, którzy nie mają podpisanych klauzul, bo na przykład pracują na kontraktach, ograniczą czas pracy? Czy ziści się czarny sen ministra zdrowia i znacząca część medyków odmówi pracy powyżej 48 godzin tygodniowo, co zwielokrotni i tak dotkliwe problemy kadrowe w szpitalach. Odpowiedź poznamy w październiku, w apogeum kampanii wyborczej.

Akcja „Zdrowa Praca” ruszyła wraz z początkiem sierpnia. Organizacje lekarskie uruchomiły specjalną stronę internetową, a liderzy OZZL i PR OZZL ruszyli w trasę, na spotkania z lekarzami w kilkudziesięciu placówkach w Polsce. Plakaty, odezwy, ofensywa medialna: wszystko po to, by mimo okresu wakacyjnego dotrzeć z przekazem do jak największej grupy lekarzy. I przekonać, że protest nie tylko ma sens, ale jest niezbędny. – Protest ten będzie formą sprzeciwu wobec aktualnego stanu opieki zdrowotnej w Polsce oraz braku pełnej realizacji porozumienia zawartego pomiędzy rządem a lekarzami w lutym 2018 r. – podkreślali przedstawiciele Porozumienia Rezydentów, które jest (jak zwykle) kołem zamachowym akcji.

Akcję, przynajmniej formalnie, popiera Naczelna Izba Lekarska – prezes NRL, prof. Andrzej Matyja wystosował do lekarzy list, w którym przypomina, że apel Naczelnej Rady Lekarskiej, nawołujący do ograniczenia czasu pracy, wystosowany jesienią 2017 roku, nie stracił na aktualności. Czy jest szansa na bardziej jednoznaczne stanowisko i – na przykład – stosowną uchwałę Naczelnej Rady Lekarskiej nowej kadencji w tej sprawie? Nie wiadomo. We władzach samorządu nie brakuje głosów, że takie apele są pozbawione sensu, bo lekarze, pracując, zarabiają. Znacznie bardziej w akcję „Zdrowa Praca” angażują się okręgowe rady lekarskie, zwłaszcza te, w których znaczącą rolę odgrywają młodzi lekarze.
Przypominają oni, że od wielu lat odpowiedzialność za skrajnie niewydolny system publicznej ochrony zdrowia spoczywa na barkach przepracowanych lekarzy, którzy, mimo ewidentnych zaniedbań rządzących, „utrzymywali system, poświęcając swój wolny czas i zdrowie, a czasem nawet życie”. – W trosce o naszych pacjentów, o nas i nasze rodziny, nie możemy dalej swoją pracą ponad siły ukrywać dramatycznej sytuacji kadrowej i finansowej publicznych szpitali. Nie możemy zgadzać się na zagrażający pacjentowi i nam system – twierdzą.


Postulaty?

– Zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat.

– Likwidacja kolejek.

– Rozwiązanie problemu braku personelu medycznego.

– Likwidacja biurokracji w ochronie zdrowia.


– Nie da się naprawić ochrony zdrowia, skrócić kolejek i poprawić wyników leczenia bez zwiększenia jej finansowania oraz poprawy warunków pracy i płacy lekarzy, by zatrzymać ich odpływ do sektora prywatnego i za granicę. Musimy zrobić to wspólnie. Dla nas i naszych pacjentów.

– W lutym 2018 roku żądali wzrostu nakładów na zdrowie do 6 proc. PKB, postulat spełniono. W tej chwili słyszymy, że to ma być 6,8, być może za chwilę usłyszymy, że chcą 7 – skomentował akcję lekarzy nowo powołany wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.

To, oczywiście, w najlepszym przypadku, nieporozumienie. Rezydenci nigdy nie żądali 6 proc. PKB na zdrowie – postulatem protestu z jesieni 2017 roku było 6,8 proc. PKB na zdrowie w ciągu trzech lat i dalsze podnoszenie nakładów w ciągu dekady do 9 proc. – poziomu, który bardziej odpowiada potrzebom i aspiracjom dynamicznie rozwijającego, ale i starzejącego się, społeczeństwa. Owe 6,8 proc. PKB to minimum, tymczasem nieznaczne przekroczenie tego poziomu (określanego przez WHO jako niezbędne do zaspokojenia podstawowych potrzeb zdrowotnych populacji) prominentny polityk PiS postrzega jako ekstrawagancję i fanaberię roszczeniowych rezydentów. Przystanie przez negocjujących treść porozumienia z ministrem Łukaszem Szumowskim na 6 proc. PKB i to w ciągu 6 lat (do 2024 roku, tylko rok krócej niż przewidywała uchwalona jesienią 2017 roku ustawa), zostało przez znaczącą część lekarzy odebrane wręcz jako porzucenie najważniejszego, niezbywalnego, postulatu, bez którego spełnienia nie ma mowy o poprawie sytuacji w systemie, możliwe są jedynie działania interwencyjne. Gaszenie kolejnych pożarów. Rozgoryczenie lekarzy jest tym większe, że zimą zrozumieli konsekwencje kształtu zapisów ustawowych, sprowadzających się do obliczania minimalnego odsetka publicznych nakładów na zdrowie względem PKB historycznego, sprzed dwóch lat. Ta metodologia oznacza, że w tej chwili – i na pewno w 2020 roku (chyba że wydarzy się jakiś kataklizm z wysokością składek zdrowotnych) – ustawa finansuje się bez dodatkowego zaangażowania budżetu państwa. Eksperci wyliczają, że oznacza to ubytek około 10 miliardów złotych z systemu – w stosunku do tego, co obiecywano w momencie rozpoczynania prac nad ustawą 6 proc. PKB na zdrowie.

Pieniądze miały być znacząco większe. Są – większe, ale nie na tyle, by (choćby) radykalnie poprawić warunki pracy w publicznej ochronie zdrowia. Stąd rozwiązania minimalistyczne (ustawa o wynagrodzeniach minimalnych pracowników wykonujących zawody medyczne), stąd – zdecydowana odmowa spełnienia postulatów płacowych lekarzy, wpisanych do projektu ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty.

Ustawy, która – wbrew rozsądkowi, logice i kalendarzowi parlamentarnemu – niemal na pewno zostanie uchwalona we wrześniu, na ostatnich posiedzeniach Sejmu i Senatu, choć jeszcze nie ma nawet ostatecznej wersji ministerialnego projektu, który dopiero w drugiej połowie sierpnia miał być prezentowany na Komitecie Stałym Rady Ministrów. Powiedzieć, że nowelizacja ustawy jest obszerna to nic nie powiedzieć – projekt zakłada (chociażby) możliwość zatrudniania lekarzy-cudzoziemców spoza Unii Europejskiej (czyli, przede wszystkim, z Ukrainy i Białorusi). Te rozwiązania budzą nadzieję (olbrzymia większość dyrektorów deklarowała w badaniach gotowość zatrudnienia takich specjalistów, oczywiście po weryfikacji ich kompetencji), ale i wiele obaw, które artykułują przede wszystkim lekarze.

Najprostsze wyjaśnienie – obawa przed zwiększeniem liczby lekarzy, które miałoby skutkować zmniejszeniem presji płacowej i mniejszymi szansami na uzyskanie godziwych (odpowiadających żądaniom lekarzy) zarobków, nie do końca jest prawdziwe: Polska nie oferuje tak dobrych warunków pracy, żeby pojawiły się tutaj rzesze chętnych medyków. Zwłaszcza że znacznie wcześniej rekrutację w byłych europejskich republikach ZSRR rozpoczęły Czechy, zachęcając lekarzy, zwłaszcza ukraińskich, do przyjazdu nad Wełtawę. Nie wiadomo, czy przepisy otwierające (częściowo) rynek pracy dla lekarzy ze Wschodu nie podzielą losów innych regulacji, przygotowanych przez ekipę „dobrej zmiany”. Choćby tych, umożliwiających samorządom zakup świadczeń zdrowotnych dla mieszkańców – po gorących dyskusjach (awanturach wręcz) i ekspresowym uchwaleniu przez parlament okazało się (co zresztą przewidywali eksperci), że z przepisów skorzystały pojedyncze gminy. Z dużej chmury spadł bardzo, bardzo mały deszcz. Jest prawdopodobne, że ostatecznie do pracy w polskich placówkach zgłosi się nieistotna – z punktu widzenia systemowego – liczba medyków, na pewno nie odpowiadająca skali ani oczekiwań, ani emocji, po wszystkich stronach sporu.

Emocji i sporów na pewno jednak, przy procedowaniu ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, nie zabraknie. Dostarczy ich zapewne sam tryb procedowania – można byłoby się spodziewać, że duża i wielowątkowa nowelizacja będzie mogła być przedmiotem analizy ze strony posłów i legislatorów, ale tak się prawdopodobnie nie stanie. Ale i meritum projektu dostarczy tematów do gorących dyskusji. Finalnej wersji nie ma, resort nie opublikował listy uwag (termin ich zgłaszania upłynął 30 czerwca), nie będzie konferencji uzgodnieniowej. Nieoficjalnie wiadomo, że niektóre – pojedyncze – uwagi do ministerialnej wersji projektu, upublicznionej 31 maja, zostały naniesione na nową wersję. Na przykład resort ostatecznie zgodził się na wynagrodzenie dla kierowników specjalizacji – nie wiadomo jednak, w jakiej wysokości. Państwowy Egzamin Modułowy, który miał być obligatoryjny i – co więcej – miał warunkować zwiększenie wynagrodzenia w trakcie rezydentury (do poziomu w tej chwili automatycznie nabywanego po drugim roku) będzie fakultatywny. Ministerstwo zgodziło się też, by rezydenci mogli zdawać PES na ostatnim roku specjalizacji (od 1 stycznia 2020 roku). Czy ta „kosmetyka” wystarczy, by lekarze uznali nowelizację ustawy za „swoją” i nie użyli faktu jej uchwalenia (procedowania) w wersji znacząco odmiennej od tej, którą przygotował zespół kierowany przez dr. Jarosława Bilińskiego, zaakceptowanej (z niewielkimi poprawkami) przez samorząd lekarski? Nie ma takiej gwarancji, więc prace nad ustawą mogą być kolejnym punktem zapalnym między środowiskiem a ministerstwem.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Ukraińcy zwyciężają też w… szpitalach

Placówki zdrowia w Ukrainie przez 10 miesięcy wojny były atakowane ponad 700 razy. Wiele z nich zniszczono doszczętnie. Mimo to oraz faktu, że codziennie przybywają setki nowych rannych, poza linią frontu służba zdrowia daje sobie radę zaskakująco dobrze.

Terapia schizofrenii. Skuteczność w okowach dostępności

Pod koniec marca w siedzibie Polskiej Agencji Prasowej odbyła się debata ekspercka pt.: „W parze ze schizofrenią. Jak zwiększyć w Polsce dostęp do efektywnych terapii?”. Spotkanie moderowane przez red. Renatę Furman zostało zrealizowane przez organizatorów Kongresu Zdrowia Psychicznego oraz Fundację eFkropka.

Chorzy na nienawiść

To, co tak łagodnie nazywamy hejtem, to zniewagi, groźby i zniesławianie. Mowa nienawiści powinna być jednoznacznie piętnowana, usuwana z przestrzeni publicznej, a sprawcy świadomi kary. Walka o dobre imię medyków to nie jest zadanie młodych lekarzy.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Pielęgniarka to zawód autonomiczny

Z dr hab. n. hum. Marią Kózką, konsultantem krajowym w dziedzinie pielęgniarstwa, profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Jagiellońskiego, kierownikiem Zakładu Pielęgniarstwa Klinicznego UJ CM – rozmawia Katarzyna Cichosz.

Mielofibroza choroba o wielu twarzach

Zwykle chorują na nią osoby powyżej 65. roku życia, ale występuje też u trzydziestolatków. Średni czas przeżycia wynosi 5–10 lat, choć niektórzy żyją nawet dwadzieścia. Ale w agresywnej postaci choroby zaledwie 2–3 lata od postawienia rozpoznania.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)




bot