Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 81–100/2022
z 24 listopada 2022 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Coraz więcej ukraińskich lekarzy pracuje. Ale zmagają się z problemami

Krzysztof Boczek

Od wybuchu wojny znacząco wzrosła liczba lekarzy i innych medyków z Ukrainy, którzy starają się w Polsce o pozwolenie na wykonywanie zawodu (PWZ). Ale w Ministerstwie Zdrowia są ogromne opóźnienia w procedowaniu, a niektóre izby lekarskie utrudniają wręcz zatrudnianie konkurencji ze Wschodu. „Bronią swojego rynku pracy i pozycji na nim”. Tak bardzo, że nawet nie chcą ujawnić statystyk.



– Od wojny w Ukrainie ogromnie wzrosła nam liczba wniosków lekarzy z Ukrainy ubiegających się o pracę w Polsce. Tak bardzo, że wprost nie wyrabiamy się z pracą – twierdzi Magdalena Waliszewska, współwłaścicielka firmy MERITUM HR, która prowadzi rekrutacyjny Portal-Medica.pl i pozyskuje personel medyczny do dużych firm z tej branży m.in. Medicover, Lux-Med, OSSP – w sumie ponad 230 szpitali/ placówek.

Jak duża zmiana? Szacuje, że o 60–70 proc. – Mamy żniwa. Jest tak wiele zleceń, że powstają nowe agencje medyczne – dodaje.

Ten trend potwierdzają też inni przedstawiciele środowiska rekrutacyjnego. – Lekarzy dużo, ale przede wszystkim napłynęło wiele pielęgniarek z Ukrainy – zaznacza Szymon Ryłko, prezes zarządu Navigal Workers Personel Med.

„Dobrzy, zmotywowani pracownicy”



Z lekarzy, którzy przybyli po wybuchu wojny, przygniatająca większość to kobiety z dziećmi. Bardzo wiele z nich to pediatrzy, interniści. Najczęściej nie znają polskiego języka, ale uczą się go szybko. – Wpisujemy ich na kurs języka online i już po 3 miesiącach potrafią mówić – twierdzi Waliszewska. Część rozmówców SZ to potwierdza – wystarczy kilka miesięcy i już Ukraińcy komunikują się dość dobrze. Jak to możliwe? Ich język jest bardzo podobny do polskiego w ok. 40%, a lekarze są przyzwyczajeni i chętni do samodzielnej nauki. – Po ponad pół roku te lekarki nieźle już operują językiem polskim – twierdzi Marek Skarzyński, dyrektor Szpitala Powiatowego w Piszu.

Czasem nowo przybyli lekarze od razu są zatrudniani w placówce, ale na stanowisku asystenta. Przez czas oczekiwania na decyzję Ministerstwa Zdrowia i okręgowej izby lekarskiej, uczą się języka zarówno w pracy, jak i na zdalnym kursie. Poznają też system informatyczny, współpracowników, standardy. Gdy przychodzi pozwolenie z MZ i OIL, są już gotowi do pracy. –To są dobrzy, zmotywowani pracownicy, z nawet dobrą znajomością polskiego. I szybko się adaptują do nowych warunków – chwali prof. Jarosław Fedorowski, prezes Federacji Szpitali.

Zazwyczaj to pracodawca załatwia takim uchodźcom mieszkanie. Przybyli po wybuchu wojny często są z dziećmi, więc taka pomoc jest istotna. Zadowolą się choćby pokojem w budynku uzdrowiska. Firmy rekrutujące pomagają zapisać ich dzieci do przedszkoli, do szkół, oraz przejść przez biurokratyczny maraton.

W dużych miastach Polski lekarze z Ukrainy rzadziej znajdują pracę. – Nie zatrudniliśmy nikogo z Ukrainy, bo nie mamy takiej potrzeby. Jesteśmy dużym szpitalem akademickim w centrum dużego miasta, więc nam łatwiej – tłumaczy dr Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.

Najchętniej medyków ze Wschodu zasysają szpitale powiatowe, POZ-ety, ewentualnie mniejsze miasta wojewódzkie. W Szpitalu Powiatowym w Piszu jest 3 takich lekarzy, w Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu – od wybuchu wojny było już 6.

Ilu w sumie medyków dostało zezwolenia na pracę w MZ od 24 lutego? Do 17 października br. MZ wydało takie zgody: 914 lekarzom, 621 – pielęgniarkom i położnym, 16 – ratownikom medycznym – informuje Jarosław Rybarczyk, główny specjalista w wydziale ds. mediów MZ.

Ministerstwo nie podało, ile takich zgód wydano od wprowadzenia uproszczonej ścieżki uzyskiwania PWZ, ale jeszcze w lipcu br. minister zdrowia Adam Niedzielski chwalił się, że było to 2 tysiące, z czego aż 1040 dla osób z Ukrainy.

Zapytaliśmy Naczelną Izbę Lekarską, ile takich PWZ wydały okręgowe izby: od 2 marca do 26 października izby wydały 1314 PWZ w całej Polsce. To duża zmiana – przez te pół roku wydano o 53% więcej PWZ niż przez pierwsze 15 miesięcy funkcjonowania uproszczonej ścieżki. 26 października w izbach czekało 209 wniosków na rozpatrzenie.

„Są dość himeryczni”



Czy zmiany, jakie od 2021 r. wprowadzili rządzący poprzez uproszczony system wydawania pozwoleń dla lekarzy spoza EU, jest korzystny dla opieki zdrowotnej w Polsce? – Te przepisy ogromnie poprawiły sytuację i ułatwiły zatrudnianie – ocenia Magdalena Waliszewska. – Na pewno zmiany pomogły szpitalom. U nas nie ma wielkich braków, ale koledzy z innych placówek zatrudniają z wielką ochotą lekarzy z Ukrainy, co wzmacnia zespoły i zwiększa dostęp do ich usług – dodaje Barbara Stawarz, dyrektorka Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. – Legislacja poszła w dobrą stronę – chwali także dyrektor Skarzyński z Pisza.

Żadnych korzyści za to nie widzą przedstawiciele... izb lekarskich.

– Mam mieszane uczucia, bo zatrudniamy ludzi, o których kwalifikacjach nie wiemy wiele. Nie widzę powodu, byśmy mieli obniżać wymagania kwalifikacyjne – tłumaczy dr Friediger, członek Prezydium Okręgowej Rady Lekarskiej OIL w Krakowie.

Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie, Piotr Pawliszak, wylicza, że ok. 2,5 tys. PWZ w trybie uproszczonym przy 185 tys. lekarzy w Polsce to „kropla w morzu potrzeb”. Dodaje, że kluczowa jest nie liczba medyków, ale organizacja i efektywność systemu. I w tym świetle sugeruje, iż więcej lekarzy spoza EU wręcz niekorzystnie wpływa na opiekę zdrowotną w Polsce. „Nie bez znaczenia jest też fakt, że osoby, którym przyznano PWZ w tym trybie muszą pracować pod nadzorem, co dodatkowo angażuje lekarzy systemu” – zaznacza Pawliszak.

Naczelna Izba Lekarska: „Zmiany ułatwiające dostęp do zawodu lekarzom spoza UE nie zmieniają sytuacji kadrowej polskiej ochrony zdrowia, która od wielu lat znajduje się w zapaści”.

Firmy rekrutujące medyków przyznają to, co oczywiste: potrzeby nadal są ogromne, liczone w dziesiątkach tysięcy etatów. – Przed chwilą dzwoniła pani ze szpitala powiatowego we wschodniej Polsce. Potrzebują internistów, chirurgów, lekarzy rehabilitacji medycznej. I to na wczoraj – mówi Waliszewska.

Niektórzy rozmówcy podkreślają, że medycy, którzy przyjechali do Polski przed wybuchem wojny są lepszymi pracownikami – ich decyzje są przemyślane, przygotowywane, często wcześniej uczyli się już języka. Uchodźcy zaś działają impulsywnie, potrzebują pracy na teraz, a w zależności od sytuacji, zmieniają swoje decyzje. – Są dość himeryczni, nie jest pewne, że tutaj zostaną – uważa Szymon Ryłko. W Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu, z 6, którzy dostali pracę, obecnie zostały już tylko 2 osoby. Reszta wyjechała dalej w Polskę/świat. – Byli z dziećmi, chcieli daleko od granicy, bo trochę traumy przeszli – tłumaczy ich dyrektor placówki Barbara Stawarz.

Skarzyński chce zatrudnić jeszcze 2–4 lekarzy z Ukrainy, ale też zauważa, że różnice w przygotowaniu zawodowym są ogromne. – Nie bierzemy każdego, kto chce pracować w szpitalu. Oczekujemy szybkiego wejścia i pracy bez nadzoru, bo lekarze polscy nie chcą być tymi aniołami stróżami – podkreśla dyrektor szpitala w Piszu.

Od kwietnia br. MZ wprowadziło „kosmetyczne” zmiany w uproszczonej procedurze – m.in. lekarz nie musi już pokazywać certyfikatu językowego, jeśli takowego zażąda izba. Na dostarczenie oryginałów dokumentów ma pół roku – uchodźcy uciekali z często bombardowanych miast.

30 dni, czyli pół roku



– Zmiany prawne dobrze wpłynęły na opiekę zdrowotną w Polsce, ale jest problem z ich wykonywaniem. Terminy uzyskiwania zgód są długie – zaznacza prof. Fedorowski. Większość naszych rozmówców to podkreśla.

Tak zwany uproszczony system przyznawania PWZ dla lekarzy spoza EU działa od 2021 r. Początkowo otrzymywali oni zgody w MZ już w ciągu kilku tygodni, pierwsi jeszcze w styczniu 2021. Potem czas oczekiwania na decyzję się wydłużał. – Dostawali decyzje w trybie na czas i miejsce po 2,5 miesiącach. To było szybko – wspomina Szymon Ryłko.

Ale obiecane przez MZ 30 dni na wydanie zgody to od dawna fikcja. – Najkrócej czekaliśmy 2 miesiące, najdłużej ok. 4 – mówi Skarzyński.

Większość rozmówców SZ twierdzi, że na decyzję czeka się 4–5 miesięcy. – Na ten moment opoźnienia dochodzą do nawet 6–7 miesięcy – twierdzi Szymon Ryłko. Waliszewska mówi o ich rekordzie – pielęgniarka z Ukrainy czekała najpierw 7 miesięcy na decyzję ze skierowaniem na konkretną placówkę zdrowia, ale ta w międzyczasie zrezygnowała. Kobieta czekała więc kolejne 7 miesięcy na zmianę tej decyzji w ministerstwie. – To jest chore! – podkreśla Waliszewska.

Setki medyków złożyło wnioski przed 30 marca br., starając się o pracę w szpitalach „covidowych”, tymczasem te, decyzją MZ, od kwietnia br. już nie egzystują. Medycy, którzy czekali po 4–5 miesięcy musieli więc otrzymaną decyzję zmieniać. Znów oczekiwanie.

Ale nasi rozmówcy też podkreślają – nie ma złej woli ze strony urzędników. Są chętni do współpracy, tylko nie mają dość personelu, by odpowiednio szybko przygotować decyzje. Ryłko twierdzi, że 6 osób w MZ wyznaczonych jest do udzielania zgód lekarzom, 3–4 osoby – pielęgniarkom, a 1 osoba – ratownikom medycznym.

Jego firma, wespół z Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym we Włocławku, napisały apel do dyrektor departamentu rozwoju kadr medycznych w MZ Małgorzaty Zadorożnej. Ryłko proponuje w nim zwiększenie obsady departamentu oraz utworzenie departamentu, który będzie zajmował się procedowaniem tylko wniosków lekarzy spoza UE. Na razie brak reakcji MZ.

„Złośliwości i chronienie swojego interesu”

Ze zgodą ministra ukraiński doktor trafia do okręgowej izby lekarskiej, by w niej uzyskać warunkowe prawo wykonywania zawodu. I to jest najwęższe gardło.

– Z izbami jest przeróżnie – są sprawnie działające i udzielające PWZ, ale i takie, które tego nie chcą robić. W niektórych otrzymanie PWZ jest prawie niemożliwe. Mazowiecka jest najgorsza – nie przepuszcza wielu – twierdzi Magdalena Waliszewska. Wspomina o kliencie z Otwocka, który chce lekarza z UE, bo wie, że izba nie przepuści mu kogoś spoza Unii. Do opornych izb, właścicielka Meritum HR wymienia też OIL w Poznaniu, a Ryłko – izbę w Łodzi.

Jak OIL starają się utrudniać zdobywanie PWZ przez lekarzy ze Wschodu? Głównie podważając znajomość ich języka polskiego. – Miałam okulistkę, która mówiła płynnie po polsku. Izba o tym wiedziała, ale i tak wymusiła na niej zdobycie certyfikatu – podaje przykład Waliszewska. To odwlekło moment uzyskania PWZ.

– Lekarzom białoruskim, którzy złożyli wnioski przed 30 marca na szpitale „covidowe”, izby nie chcą wydawać PWZ, bo przepisy covidowe się skończyły – dodaje Ryłko. I tłumaczy, że kosmetyczne zmiany MZ w prawie wspierające starających się o PWZ, wydane w kwietniu br. dotyczą tylko Ukraińców, a nie Białorusinów. On nie ma wątpliwości, czym są kłody rzucane przez niektóre izby. – To wyłącznie złośliwości i chronienie swojego interesu. Bo przy większej liczbie lekarzy nasi nie będą mogli już uzyskiwać wyższych stawek od dyrektorów placówek – tłumaczy Ryłko.

– Są izby, które strzegą rynku pracy, bo lekarze z Ukrainy to konkurenci, którzy osłabiają pozycję negocjacyjną polskich doktorów – potwierdza dyrektor Skarzyński. Nasi rozmówcy tłumaczą też niechęć niektórych izb tym, że duże aglomeracje nie mają takich braków kadrowych jak mniejsze miasta.

OIL w Warszawie zapytaliśmy, ile PWZ dla lekarzy z Ukrainy wydała od 2021 r., a ile od marca br. Izba odmówiła nam odpowiedzi na te pytania. Olgę Rasińską, rzeczniczkę Izby, zapytaliśmy, czemu tych danych nie chcą ujawnić? Cisza.

Ale prezes ORL Piotr Pawliszak przekonuje, że „nie jest prawdą”, iż OIL mazowiecka niechętnie udziela PWZ-etów lekarzom z Ukrainy. „Każdy pojedynczy przypadek odmowy przyznania PWZ lekarzowi, który uzyskał zgodę Ministra Zdrowia na wykonywanie zawodu lekarza lub lekarza dentysty, jest rozpatrywany indywidualnie przez ORL” – tłumaczy. I odmowy wynikają głównie z nieznajomości języka polskiego. A przekonanie rynku o tym, że OIL sprawia takie problemy, to, jego zdaniem, „plotki”.

Do izb, które chcą pomóc lekarzom z Ukrainy, nasi rozmówcy zaliczają te w Koszalinie, Wrocławiu, Olsztynie.

Dla porównania, izby pielęgniarskie mają nie czynić żadnych problemów w uzyskiwaniu PWZ. – W dolnośląskiej składa się wniosek w poniedziałek, a w środę już jest do odebrania – podaje przykład Ryłko.

Wojewódzki Szpital w Przemyślu nie miał żadnych problemów z uzyskiwaniem PWZ dla swoich Ukraińców. – Mam pełnomocnika, który jest w radzie w izbach lekarskich i wspierał osoby, które starały się o pracę u nas – twierdzi Barbara Stawarz.

Mniej, ale i tak dużo



Lekarze z Ukrainy zarabiają mniej przez okres, w którym mają opiekuna, czyli zazwyczaj przez 3 miesiące – to MZ decyduje jak długi jest to okres. Ale przy takich brakach kadrowych, jakie są w Polsce, szpitale już zaczęły sobie podkupować tych medyków ze Wschodu. I stawki dla nich rosną. Waliszewska opowiada o specjaliście, który na umowie o pracę ma 10 tys. netto, a po 3 miesiącach chciał zmienić miejsce pracy, bo zaoferowali mu 13 tys. netto.

W wynagrodzeniami placówki mają problemy. – Największym są wymagania NFZ. Ci lekarze, tymczasowo zatrudnieni, wykonują pracę specjalistów, ale w tabelach NFZ nie można ich wykazać, więc są opłacani jako lekarze bez specjalizacji. Jeśli na oddziale jest wymagany specjalista z danej dziedziny, to ci nowi z Ukrainy się też nie liczą – opisuje problem prof. Fedorowski. Placówki dostają więc mniejsze pieniądze za tych pracowników.

Ta reguła budzi sprzeciw części środowiska, ale nasi rozmówcy podkreślają – dyrektorzy, zatrudniając Ukraińców, wiedzą o tym mechanizmie. – My nie mieliśmy żadnego problemu z NFZ. Nasi lekarze z Ukrainy są wykazani jako potencjał oddziału i aby zostali uznani specjalistami, muszą przejść cały proces uznania dyplomu – mówi dyrektor Skarzyński. Szymon Ryłko podkreśla, że NFZ, nawet gdyby chciał, to nie może ich traktować jako specjalistów, ale jako osoby w trakcie specjalizacji. – Bo to wynika wprost z przepisów – kończy.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Samobójstwa wśród lekarzy

Jeśli chcecie popełnić samobójstwo, zróbcie to teraz – nie będziecie ciężarem dla społeczeństwa. To profesorska rada dla świeżo upieczonych studentów medycyny w USA. Nie posłuchali. Zrobili to później.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Odpowiedzialność pielęgniarki za niewłaściwe podanie leku

Podjęcie przez pielęgniarkę czynności wykraczającej poza jej wiedzę i umiejętności zawodowe może być podstawą do podważenia jej należytej staranności oraz przesądzać o winie w przypadku wystąpienia szkody lub krzywdy u pacjenta.

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.




bot