Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 93–100/2017
z 14 grudnia 2017 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Kurs kolizyjny

Małgorzata Solecka

„Nie mam! Nie dam! Oni mają nie strajkować! Im nie wolno! Jesteśmy wyspą szczęścia i tolerancji! Przeciwko temu się nie protestuje! Cholera, jak nie prezydent to rezydent!” – krzyczy prezes PiS do ministra zdrowia, który przyszedł prosić o pieniądze dla młodych lekarzy. Scena z serialu „Ucho Prezesa” mogłaby się wydarzyć naprawdę, podobnie jak w rzeczywistości mogłoby paść (retoryczne) pytanie: – A pan woli dostać w głowę stetoskopem czy kilofem?

Początek grudnia. Ministerstwo Zdrowia podsumowuje listopadową akcję wypowiadania przez lekarzy klauzul opt-out. 1318 [dane z 4 grudnia – przyp. red.]. Partyjny przekaz dnia już się szykuje: to mniej niż 1 procent lekarzy, których jest przecież ponad 170 tysięcy. Politycy przemilczą, że w tej grupie są i dentyści, i lekarze podstawowej opieki zdrowotnej, i zatrudnieni wyłącznie w poradniach specjalistycznych, i emeryci – słowem olbrzymia (kilkudziesięciotysięczna) grupa tych, których sprawa w ogóle nie dotyczy. A także ci, którzy pracują na kontraktach, więc siłą rzeczy nie mogą żadnych klauzul opt-out wypowiadać, ani odmawiać ich podpisania. Mogą natomiast, niektórzy nawet z dnia na dzień, odmówić pełnienia dodatkowych dyżurów.

Porozumienie Rezydentów przedstawia inne dane. 3 grudnia podaje rezultaty zebranych w szpitalach deklaracji pracy w kodeksowym wymiarze 48 godzin tygodniowo, w rozliczeniu 1–3 miesięcznym. Ponad 3 tysiące wypowiedzianych klauzul. Informacje z niektórych szpitali dosłownie porażają – w ICZMP w Łodzi klauzule opt-out wypowiedziało 85 proc. specjalistów w pionie ginekologiczno-położniczym. Tylko siedmiu lekarzy zdecydowało się ją utrzymać. Klauzule wypowiedziało też ponad stu rezydentów (z około 130 zatrudnionych w szpitalu). Efekt? Już w połowie grudnia szpital może zostać sparaliżowany, bo zabraknie lekarzy do obsady dyżurów. Taka sytuacja może zaistnieć w styczniu w kilkudziesięciu szpitalach w kraju, w których bez klauzul po miesięcznym okresie wypowiedzenia będzie więcej niż połowa zatrudnionych lekarzy. A to nie koniec – zgodnie z zapowiedzią rezydentów, złożoną w momencie zakończenia protestu głodowego, akcja ograniczania czasu pracy będzie kontynuowana w grudniu i w kolejnych miesiącach. – Gdy koledzy zobaczą, że po pierwsze można, po drugie, jakie to przynosi efekty, będą się dołączać – mówią liderzy PR OZZL.


Ilu szpitalom
zagrozi paraliż?


Przymiarki szpitali do układania grafików dyżurów nie napawają optymizmem. Na wprowadzenie systemu zmianowego (trzy zmiany po 8 godzin dziennie) brakuje kadr. Szpitale proponują więc równoważny czas pracy – na przykład w systemie 12- lub nawet 24-godzinnym. W tym drugim przypadku lekarz pojawiałby się w pracy tylko dwa razy w tygodniu, za to zostawałby całą dobę. Jedno jest pewne: lekarzy w szpitalach będzie mniej, również w ciągu dnia. Zakładając, że szpitalowi uda się obsadzić wszystkie dyżury, to i tak będzie musiał się liczyć ze zmniejszeniem liczby wykonywanych zabiegów czy udzielanych porad. Pytanie, jak to odbije się na wykonaniu kontraktu z NFZ, a w ostatecznym rozrachunku – na kontrakcie, który w dużej części jest uzależniony, również w części ryczałtowej, od liczby wykonanych procedur.

Aby w szpitalu – zwłaszcza wysokospecjalistycznym – pojawiły się problemy, nie potrzeba wcale masowych wypowiedzeń klauzul. Wszystko wskazuje, że języczkiem u wagi protestu (po raz kolejny) mogą okazać się anestezjolodzy. Jako jedni z pierwszych zdecydowanie poparli protest rezydentów w formie wypowiadania klauzul. Anestezjolodzy niejednemu rządowi zaszli mocno za skórę, choć w ostatnich kilkunastu latach było o nich cicho: po części dlatego, że wielu z nich wyjechało do pracy za granicę, po części dlatego, że zarobki anestezjologów mocno poszybowały w górę. Jak ich poparcie wpłynie na przebieg akcji, pokazuje choćby przykład Dziecięcego Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie-Prokocimiu, gdzie już pod koniec listopada pojawiły się perturbacje z planowymi operacjami i pierwsi pacjenci wymagający interwencji kardiochirurgicznej zostali przewiezieni na Śląsk.

Tymczasem nie tylko w krakowskim szpitalu brakuje personelu. I, co nie mniej istotne, nie tylko brak lekarzy może paraliżować pracę szpitala. Pod koniec listopada przyjęcia pacjentów na urologię ograniczył Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. Marii Skłodowskiej-Curie w Zgierzu. Powód? Brak pielęgniarek. Kilka z nich w jednym czasie odeszło z placówki, nowych dyrekcji szpitala nie udało się znaleźć. Planowe przyjęcia chorych na urologię zostały ograniczone, wydłuża się czas oczekiwania na rozpoczęcie leczenia.


Rezydenci: spełnijcie
nasze postulaty!


Rezydenci przypominają rządowi, że protest w ochronie zdrowia nie skończył się pod koniec października. „Zwracamy się po raz kolejny do rządu o wyznaczenie planu szybkiego podniesienia nakładów na system opieki zdrowotnej w Polsce do wymaganego 6,8 proc. PKB, które WHO określa jako minimum potrzebne do zabezpieczenia bezpieczeństwa obywatelom naszego kraju. Pozostałe postulaty pozostają niezmienne w stosunku do protestu głodowego, który miał miejsce w październiku 2018 r. Chcemy zmniejszenia kolejek, biurokracji oraz godziwych warunków pracy i płacy” – napisali rezydenci w liście otwartym, opublikowanym 3 grudnia w mediach społecznościowych. I przypomnieli, że premier Beata Szydło obiecała przygotować rozwiązania do realizacji ich postulatów do 15 grudnia pod warunkiem zakończenia protestu głodowego.

Początek grudnia to zbyt wcześnie, by wyrokować, na ile szybko szpitale odczują – i w jakiej skali – problemy kadrowe, i jak bardzo odbiją się one już na początku roku na pacjentach. Jednak resort zdrowia popełni błąd, jeśli będzie nadal lekceważył skalę wypowiedzeń klauzuli opt-out, nawet jeśli przyjąć za realne tylko dane zebrane od wojewodów. Tak naprawdę, do osiągnięcia celu, czyli ponownego nagłośnienia protestu lekarzy i ich żądań, wystarczy paraliż kilkunastu albo nawet kilku istotnych w skali regionu i kraju szpitali. Ministerstwo powinno pamiętać maj 2016 roku, gdy protestowały pielęgniarki w Centrum Zdrowia Dziecka. Szpitale, o których już w tej chwili wiadomo, że braknie lekarzy, są nie mniej „medialne”.

Gdy opozycja pyta, jak rząd przygotowuje się do protestu lekarzy, słyszy to samo, co przy każdej innej dyskusji na tematy związane ze zdrowiem: podnosimy płace, podnosimy nakłady na zdrowie, nie da się wieloletnich zaniedbań naprawić w ciągu roku czy dwóch lat.

Ale podejmowane są też konkretne decyzje. Gdy pod koniec października minister Konstanty Radziwiłł podczas Forum Rynku Zdrowia chwalił pierwsze tygodnie funkcjonowania sieci szpitali, musiał wysłuchać gorzkich słów nie tylko przedstawicieli opozycji, ale też części dyrektorów na temat funkcjonowania tzw. wieczorynek, w których brakuje pediatrów. Skarżą się na to również w wielu regionach rodzice. Ten problem, przynajmniej częściowo, może złagodzić zmiana programu specjalizacji z pediatrii, zaakceptowana pod koniec listopada przez ministra zdrowia. Obok różnych innych zmian wprowadzono zapis w części szczegółowej (do której lekarz przechodzi po zaliczeniu modułu podstawowego), że rezydent może dyżurować – w ramach specjalizacji – nie tylko na swoim oddziale macierzystym, ale też na izbie przyjęć, SOR i w poradni NPL. Równolegle minister zdrowia poszerzył listę lekarzy systemu państwowego ratownictwa medycznego o lekarzy po drugim roku specjalizacji z pediatrii. Obydwie decyzje przyszli pediatrzy odbierają jako próby „łatania” nimi dziur kadrowych w newralgicznych obszarach systemu. Niezależnie od tego, jakie intencje przyświecają autorom zmian, moment ich wprowadzenia utrudnia polemizowanie z tą tezą.


Będzie czołowe zderzenie?

Rząd – w tym również minister zdrowia Konstanty Radziwiłł – pozostaje ze środowiskiem medycznym na kolizyjnym kursie. Triumfalny ton, w jaki wpadają politycy Prawa i Sprawiedliwości, mówiąc o historycznej decyzji na temat podniesienia nakładów na ochronę zdrowia, boleśnie zderza się z chłodnym przyjęciem decyzji sejmu na przykład przez samorząd lekarski. 1 grudnia prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej przyjmuje stanowisko do projektu ustawy przewidującej zwiększanie finansowania ochrony zdrowia ze środków publicznych (który nie był w konsultacjach społecznych przed skierowaniem do prac parlamentarnych, i jeszcze przed zaopiniowaniem przez samorząd lekarski zdążył zmienić się w ustawę). Opinia jest więcej niż lakoniczna: samorząd „ocenia przewidziane w projekcie rozwiązania w zakresie wzrostu nakładów publicznych na ochronę zdrowia w latach 2018–2024 jako stanowczo niewystarczające. W ocenie samorządu lekarskiego projektowane rozwiązania nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli Rzeczypospolitej i doprowadzić do realnej i szybkiej poprawy dostępności i jakości opieki zdrowotnej w Polsce”.

4 grudnia Konstanty Radziwiłł nie pozostawia nawet odrobiny marginesu na interpretację, jaki jest jego stosunek do wypowiadania klauzul opt-out (choć jako prezes lekarskiego samorządu wielokrotnie mówił, że klauzula to przywilej, a nie obowiązek lekarza i to na organizatorach systemu spoczywa odpowiedzialność za zabezpieczenie potrzeb pacjentów). – Jeśli celem protestu lekarzy jest paraliż niektórych placówek, to rozpoczęła się gra bezpieczeństwem pacjentów – stwierdził w wypowiedzi dla PAP, oceniając, że postępowanie rezydentów jest dziwaczne i świadczy o niezrozumieniu „historyczności chwili”. Bo protestują w czasie, gdy parlament przyjmuje ustawę o wzroście finansowania ochrony zdrowia w perspektywie dekady.

Ale cierpkie słowa pod adresem rezydentów (młodzi lekarze, przypomina Radziwiłł, od zawsze pracowali więcej i ciężej, bo muszą się nauczyć zawodu) to nie wszystko. O ograniczenie czasu pracy do 48 godzin tygodniowo już w październiku apelowała Naczelna Rada Lekarska. Władze samorządu lekarskiego udzielają wszechstronnego wsparcia wypowiadającym klauzule, przede wszystkim rezydentom, ale zachęcają wszystkich lekarzy do takiego kroku. I to NRL, w której z członkowstwa zrezygnował kilka tygodni wcześniej Konstanty Radziwiłł, jest właściwym adresatem zarzutów ministra. Radziwiłł kieruje zresztą list do szefa lekarskiego samorządu, dr. Macieja Hamankiewicza, w którym zaangażowanie izb lekarskich w akcję wypowiadania klauzul nazywa niepokojącym. Jest – pisze Radziwiłł – „wręcz szokujące, że nie wspomina się o konieczności zapewnienia bezpieczeństwa pacjentom w stanach zagrażających ich życiu”. W piśmie do prezesa NRL można między wierszami dostrzec sugestię, że zdaniem ministra samorząd lekarski sprzeniewierza się swojej misji. To zaś może być wykorzystane – niekoniecznie przez ministra zdrowia – jako pretekst do zmian w ustawie o izbach lekarskich i próby podporządkowania ich w większym stopniu administracji rządowej.

Samorząd odpowiedział listem otwartym, skierowanym wprawdzie do dyrektorów szpitali, ale z mocnym akcentem polemicznym wobec tez głoszonych przez Konstantego Radziwiłła. „Ta akcja nie jest zwrócona przeciwko szpitalom, w których lekarze są zatrudnieni. Akcja prowadzona jest przede wszystkim w interesie chorego, jej celem jest przypomnienie, że pacjentem powinien opiekować się lekarz, który nie jest nadmiernie przepracowany i ma czas na to, żeby stale podnosić swoje kwalifikacje zawodowe” – napisał prezes NRL, dodając, że „protesty rezydentów mają na celu także zwrócenie uwagi rządzących na problemy niedofinansowanego i borykającego się z głębokim niedoborem kadry medycznej sektora ochrony zdrowia w Polsce”, a postulaty akcji mają pełne poparcie samorządu lekarskiego.


Nie tylko spór o płace
i nakłady na zdrowie


Otwarty konflikt, w najbliższych miesiącach, może nawet tygodniach, jest przesądzony. Detonatorem może być choćby przygotowywana ustawa o jawności życia publicznego, która przewiduje znaczące rozszerzenie katalogu osób, które będą musiały składać oświadczenia majątkowe (a także tych, których oświadczenia majątkowe będą publikowane). Na liście znaleźli się m.in. lekarze – na przykład orzecznicy ZUS, ale także ci, którzy są zaangażowani w procedury przetargowe. Protest orzeczników był tak gwałtowny (zagrozili po prostu odejściem z pracy, co sparaliżowałoby działanie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych), że rząd zapowiada złagodzenie przepisów: być może orzecznicy będą musieli tylko składać oświadczenia majątkowe, nie będą natomiast mieć takiego obowiązku ich współmałżonkowie (co przewiduje pierwotna wersja projektu).

Chęć wzięcia pod lupę majątków lekarzy, nawet jeśli tylko rzecz dotyczy części środowiska, nie powinna zaskakiwać. Od dwóch lat jednym z wątków, które stale przewijają się w narracji PiS o problemach ochrony zdrowia, są „rodzynki”, czyli intratne procedury, które „niektórzy” wyjmują z ciasta, działając na szkodę pozostałych uczestników systemu, zarówno placówek ochrony zdrowia, pracowników, jak i pacjentów. Nie bez powodu wątek ten znalazł się też w wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy, który podczas październikowego posiedzenia Rady Dialogu Społecznego mówił o lekarzach-lobbystach, którzy samochodami za milion złotych podjeżdżali pod Pałac Prezydencki zabiegać o poparcie przeciw obniżaniu wyceny procedur (kardiologicznych).

Od miesięcy w kuluarach krążą pogłoski o przygotowywanym uderzeniu w środowisko lekarskie. Nie tak spektakularnym, jak w przypadku aresztowania dr. Mirosława G., ale równie dotkliwym wizerunkowo dla lekarzy. – Nieprawidłowości przy przetargach, korupcyjne układy, duże pieniądze. Tego szukają służby – mówi jeden z naszych informatorów. Chodzi o ujawnienie majątków, których by nie było, gdyby nie łatwy dostęp do publicznych pieniędzy.

Rząd cały czas ma w odwodzie również powołane przez ministra sprawiedliwości specjalne zespoły prokuratorskie, badające sprawy o błędy medyczne. Statystyki pokazują, że wzrosła liczba aktów oskarżenia kierowanych przeciw lekarzom, nie było jednak jeszcze żadnej „bomby”. Sprawy, którą przy odpowiednim nagłośnieniu (a nikt nie wątpi, że media publiczne potrafiłyby takie nagłośnienie zapewnić), można byłoby przykryć, choćby na kilka dni, protest lekarzy i jego konsekwencje dla pacjentów.

Gdy więc w 27. odcinku „Ucha Prezesa” pada pytanie: „A pan woli dostać w głowę stetoskopem czy kilofem?” trudno oprzeć się wrażeniu, że przełom roku to czas, w którym i środowisko medyczne, i strona rządowa zbroją się, jeśli nie w kilofy, to na pewno w broń znacznie cięższą niż stetoskopy.

I aż chciałoby się zawtórować znakomitemu w roli ministra zdrowia Arturowi Barcisiowi: – To wszystko jest chore! Nieuleczalnie chore!




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Leczenie przeciwkrzepliwe u chorych onkologicznych

Ustalenie schematu leczenia przeciwkrzepliwego jest bardzo często zagadnieniem trudnym. Wytyczne dotyczące prewencji powikłań zakrzepowo-zatorowych w przypadku migotania przedsionków czy zasady leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej wydają się jasne, w praktyce jednak, decydując o rozpoczęciu stosowania leków przeciwkrzepliwych, musimy brać pod uwagę szereg dodatkowych czynników. Ostatecznie zawsze chodzi o wyważenie potencjalnych zysków ze skutecznej prewencji/leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej oraz ryzyka powikłań krwotocznych.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Odpowiedzialność pielęgniarki za niewłaściwe podanie leku

Podjęcie przez pielęgniarkę czynności wykraczającej poza jej wiedzę i umiejętności zawodowe może być podstawą do podważenia jej należytej staranności oraz przesądzać o winie w przypadku wystąpienia szkody lub krzywdy u pacjenta.




bot