Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 34–42/2017
z 18 maja 2017 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Brytyjskie życzenie śmierci

Katarzyna Cichosz

Opieka paliatywna w Wielkiej Brytanii od zawsze sprzeciwiała się eutanazji. W 2014 roku parlament dyskutował nad projektem Assisted Dying Bill, który zakładał, że pacjent sam połyka śmiercionośną dawkę leku, ale lekarz lub pielęgniarka musi z nim zostać do momentu śmierci. Co dzieje się w kraju Cicely Saunders?

Angielskie pielęgniarki zajmujące się umierającymi twierdzą, że opieka paliatywna została bardzo zmedykalizowana. – Kilkanaście lat temu leczenie w szpitalu zostało zakończone i pacjent przekazywany był do hospicjum. Teraz mamy pacjentów z nowotworem czwartego stopnia, którzy ciągle przyjmują paliatywną chemioterapię, paliatywną radioterapię, jeżdżą do szpitala i z powrotem na konsultacje – mówi Martin Powell, pielęgniarz.

Za czasów charyzmatycznej dr Cicely Saunders1 długość przeżycia pacjenta w hospicjum wynosiła dwa tygodnie. Onkologia zrobiła ogromny postęp. Obecnie brytyjskie Izby Lekarskie, określają „koniec życia” jako ostatnie 12 miesięcy. Co w takim razie dzieje się w tym czasie z pacjentem? – Lekarze bardzo często pobierają krew pacjentom w terminalnej fazie choroby, przez to, w jakimś sensie, szukają kłopotów – mówi Jacqui Jackson szefowa zespołu pielęgniarek z dwudziestoletnim stażem. A  Martin Powell, który pracował we Francji i Indiach, dodaje: – W hospicjum podajemy krew umierającym pacjentom. Można uznać, że jest to nieetyczne postępowanie, ponieważ społeczeństwo oddając krew, robi to, żeby ratować czyjeś życie. Nie jest informowane o tym, że krew może być podana pacjentowi w terminalnej fazie choroby.

Personel pielęgniarski twierdzi, że z jednej strony rodziny pacjentów domagają się leczenia ich za wszelką cenę. Z drugiej, lekarze nie zawsze dają pacjentom terminalnie chorym możliwość niewybrania dalszego leczenia.

Okazuje się, że medykalizacja opieki paliatywnej nie jest jej jedynym problemem. Niechlubnym momentem w życiu angielskiej służby zdrowia jest „Liverpool Care Pathway” (LCP). Był to plan opieki, którym objęto osoby umierające na terenie całego kraju, również w szpitalach. Po dziesięciu latach od momentu wprowadzenia go w życie, rodziny ciężko chorych pacjentów zaczęły się skarżyć. Uważały, że personel w szpitalu zbyt szybko zaprzestaje podawania płynów i pokarmów pacjentom umierającym. Rodziny skarżyły się również na to, że rozpoczynanie leczenia z użyciem pompy z lekami przeciwbólowymi i/lub uspokajającymi odbywało się bez konsultacji lekarza z rodziną. Media natychmiast nagłośniły problem i plan opieki bardzo szybko wycofano. Od czasu kłopotów z LCP umierający pacjent i jego rodzina muszą poznać nazwisko lekarza i pielęgniarki, którzy się nim opiekują. Dodatkowo lekarz ma udokumentować, o czym rozmawiał twarzą w twarz z pacjentem i z jego rodziną. Notatka musi zawierać: a) informacje o przeprowadzonej rozmowie, że pacjent umiera, b) jeśli rodzina nie akceptuje tego faktu, jego zadaniem jest wyjaśnienie co na to wskazuje, c) konsultant musi poinformować rodzinę czy opiekunów, że mają możliwość zadawania pytań. Pracownicy hospicjów bronią jednak LCP uważając, że było to dobre narzędzie pracy, niestety, niewłaściwie wykorzystane przez niektóre szpitale.

Brytyjski rząd od dawna kładzie nacisk na obejmowanie pacjentów terminalnie chorych opieką paliatywną w jej wczesnym etapie. Gwałtowny rozwój opieki paliatywnej doprowadził do utworzenia trzech tysięcy łóżek dla osób umierających. Zalecane jest objęcie opieką każdego pacjenta z chorobą terminalną, nie tylko nowotworową, również z niewydolnością nerek, serca, POCHP czy demencją. Wypis pacjenta, którego stan zdrowia jest stabilny, do domu opieki zabiera nawet kilka miesięcy. A przedłużony pobyt pacjenta w placówce, generuje jej koszty. Opieka hospicyjna jest bezpłatna, a za pobyt w domu opieki zwykle trzeba płacić. Organizacja Hospice UK podaje informacje, że ponad 220 hospicjów ma status organizacji pozarządowych i muszą one rocznie – kolektywnie – zebrać bilion funtów na utrzymanie swojej działalności. Prognozy mówią, że liczba mieszkańców powyżej 85. roku życia w ciągu następnych 20 lat się podwoi, a liczba Brytyjczyków, którzy przekroczą wiek stu lat, wkrótce wyniesie 100 tysięcy. Z jednej strony hospicja są otwarte dla wszystkich potrzebujących, z drugiej zaostrzają kryteria przyjęcia.

Starzejące się społeczeństwo potrzebuje pielęgniarek. Do tego przewlekła choroba doprowadza pacjentów do dużej niepełnosprawności. – Dwadzieścia lat temu, kiedy planowaliśmy wypis pacjenta, wiedzieliśmy, że w środowisku mamy zespół pielęgniarek, który się nim bardzo dobrze zajmie i pacjent będzie mógł spokojnie umrzeć we własnym domu. Obecnie jest ich za mało, co stanowi problem dla lekarzy, chcą oni zgodnie z życzeniem pacjenta wypisać go do domu, ale mają olbrzymie opory, wiedząc, że mała liczba pielęgniarek w środowisku nie zapewni jego bardzo specjalistycznych potrzeb – tłumaczy prof. Robert Twycross, jeden z twórców brytyjskiej medycyny paliatywnej.

Brak pielęgniarek niosący za sobą ograniczenie świadczonych usług jest jednym z powodów, dla których emerytowana pielęgniarka, prekursorka domowej opieki paliatywnej Harriet Copperman aktywnie działa na rzecz legalizacji assisted suicide2. – Jestem pesymistycznie nastawiona do obecnej opieki paliatywnej. Jeśli zostałoby mi niewiele czasu do przeżycia, chciałabym mieć możliwość wyboru. Nie jestem osobą religijną, nie mam żadnych religijnych przemyśleń na temat cierpienia – mówiła w jednym z wywiadów.

Z kolei Naomi Hassen, z doświadczeniem pracy z umierającymi w Hiszpanii, Gwatemali i Anglii twierdzi, że jeśli wiedziałaby, że jej własne dziecko ma chorobę terminalną, nie chciałaby, aby cierpiało. – Tutaj chodzi również o brak jakości życia, kiedy dochodzi do momentu, że już dłużej nie warto żyć.

Pielęgniarka hospicjum dziecięcego Hilary Willats pamięta dziewczynkę z guzem mózgu: – W pewnym momencie przestała tolerować wszelkie pokarmy. Miała założony zgłębnik do żołądka, podawaliśmy jej wodę. Przeżyła na tej wodzie dwa miesiące. Z dnia na dzień chudła i stawała się coraz słabsza. Dla każdego pracownika hospicjum, naprawdę dla każdego, była to strasznie trudna sytuacja, patrzeć na nią, jak chudnie, a my podajemy jej tylko wodę. Kilka lat temu nie doszłoby do takiej sytuacji, jej leczenie w szpitalu wcześniej by się zakończyło, nie założono by jej zgłębnika. Wcześniej by zmarła. Muszę przyznać, że w całej mojej 25-letniej karierze pielęgniarskiej to była najtrudniejsza dla mnie sytuacja. Patrzeć, jak ona powoli umiera – opowiada H. Willats. Zapytana o to, czy pracownicy zaczęli przy tej okazji rozmawiać o eutanazji, odpowiedziała: – Nie, nigdy.

Fiona Ferwer, pielęgniarka, specjalistka opieki paliatywnej wspomina, że pacjent, którym się opiekowała, postanowił wyjechać do Szwajcarii i skorzystać z oferowanej tam eutanazji. – Jako pielęgniarka, wspieram pacjenta w jego decyzjach. Nie mogę na nie wpływać. Osobiście jestem przeciwna eutanazji, ale gdybym została zdiagnozowana z zanikiem mięśni prawdopodobnie bardzo szybko zmieniłabym zdanie.

Paul Rossi, były prezes organizacji parasolowych działających na rzecz rozwoju opieki paliatywnej w Wielkiej Brytanii, współpracownik Cicely Saunders, od co najmniej dziesięciu lat aktywnie wspiera kampanię na rzecz legalizacji assisted suicide. Uważa, że ma on pełne prawo decydować o momencie swojej śmierci. – To ja chcę zakończyć życie i proszę lekarza o receptę na barbiturany. W ten sposób mam kontrolę nad własnym życiem. To ja decyduję o tym, kiedy i jak umrę.

Rossi jest przekonany, że assisted suicide zostanie za kilka lat w Wielkiej Brytanii zalegalizowane, bo, jego zdaniem, tego domaga się społeczeństwo, a wolność decyzji i wolność wyboru są bardzo cenionymi wartościami. Pytany o to, gdzie pacjent miałby połykać śmiertelną dawkę leku twierdzi, że „hospicjum byłoby odpowiednim miejscem”. Pojawia się pytanie, kto miałby podać lek pacjentowi, który nie jest w stanie sam tego zrobić? Kto miałby go odpowiednio ułożyć? Kto miałby ten lek przygotować? Pielęgniarka? Paul Rossi nie ma co do tego wątpliwości.

Dr Colin Murray Parkes, psychiatra odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego za pracę na rzecz osób w żałobie opowiada o przewlekle chorej pacjentce, która prosiła personel hospicjum o eutanazję. Dwa lata później odpowiadała na jego pytania w następujący sposób: – Bałam się tego, co ma nadejść, że będę musiała być karmiona, że utracę kontrolę oddawania moczu czy stolca, to wszystko się zdarzyło, ale ponieważ bardzo dobrze się mną opiekowano, nie było to takie straszne.

Kilka lat temu „Palliative Medicine Journal” opublikował badania, z których wynikało, że są w Anglii lekarze i pielęgniarki opiekujący się umierającymi, którzy wspierają ideę assisted dying. Najczęściej wymieniane powody to prawo do godnej śmierci oraz autonomia człowieka, dająca mu możliwość decydowania o czasie i sposobie śmierci. A zaawansowany postęp medycyny z tendencją do przedłużania życia ciężko chorych za wszelką cenę może dawać przekonanie, że przedłużające się cierpienie będzie można sprawnie skrócić.

Profesor Robert Twycross jest przekonany, że legalizacja eutanazji nie spowoduje, że istniejące nierówności w zapewnieniu wysokiej jakości świadczeń osobom terminalnie chorym zostaną wyrównane. – Jest bardzo prawdopodobne, że sytuacja pogorszyłaby się, ponieważ nie byłoby już konieczności jej poprawy. Ponadto pacjenci dostawaliby fałszywą informację o tylko dwóch możliwościach wyboru: umieraniu w bólu albo umieraniu w wyniku eutanazji.

Dr Andrew Hoy, były prezes Stowarzyszenia Lekarzy Medycyny Paliatywnej uważa, że skutki ewentualnej legalizacji eutanazji byłyby dla społeczeństwa bardzo negatywne. – Pociągnęłoby to za sobą ogromny brak zaufania do lekarzy i pielęgniarek. Dlaczego lekarz lub pielęgniarka mieliby zabijać pacjenta?




Tekst opiera się na pracy licencjackiej: „Zmiany w podejściu do opieki paliatywnej w Wielkiej Brytanii” napisanej w Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi pod kierunkiem dr. n. med. prof. AHE Waldemara Wierzby.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Samobójstwa wśród lekarzy

Jeśli chcecie popełnić samobójstwo, zróbcie to teraz – nie będziecie ciężarem dla społeczeństwa. To profesorska rada dla świeżo upieczonych studentów medycyny w USA. Nie posłuchali. Zrobili to później.

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.




bot