Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 34–42/2017
z 18 maja 2017 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Od recept i katarku

Oliwia Tarasewicz-Gryt

Lekarz rodzinny jako koordynator zespołu i strażnik zdrowia swoich podopiecznych. Nowa ustawa miała podnieść rangę POZ, ale komentarze środowisk medycznych wskazują, że realizacja założeń nie będzie łatwa. Potrzebne są też działania wizerunkowe, bo POZ nie ma najlepszej opinii.

Nowa ustawa o POZ miała ustawić lekarza rodzinnego na pozycji opiekuna pacjenta i koordynatora jego leczenia. Za tym rozwiązaniem przemawia sporo argumentów, specjalizacja ta ma duży potencjał. Lekarz ma z pacjentem bezpośredni kontakt, zna jego potrzeby i może odpowiadać za koordynowanie opieki, także specjalistycznej. Generuje znacznie niższe koszty niż leczenie specjalistyczne i szpitalne. Można je obniżyć jeszcze bardziej, inicjując i realizując działania profilaktyczne. Kolejna konsekwencja przegrupowania sił w systemie to mniejsza liczba pacjentów leczących się w szpitalach i AOS, a więc krótsze kolejki i lepszy dostęp do świadczeń. Takie założenia przyświecały twórcom reformy z 1993 roku i  –  jak podkreślają lekarze rodzinni – są one z powodzeniem realizowane w wielu europejskich krajach.

U nas nie udało się tego modelu utrzymać na dłuższą metę. Czy teraz coś się zmieni?

Uwagi, jakie do projektu wnoszą środowiska medyczne, rodzą pewne obawy. Najwięcej wątpliwości zgłaszają sami zainteresowani. Lubuskie Porozumienie Zielonogórskie mówi wprost, że projekt ustawy jest nie do przyjęcia. Nie ma nic wspólnego ani ze Strategią Rozwoju POZ, dyskutowaną w drugiej połowie ubiegłego roku, ani z założeniami Światowej Organizacji Lekarzy Rodzinnych WONCA. Lekarze rodzinni z Dolnośląskiego Związku Lekarzy Rodzinnych Pracodawców piszą w odpowiedzi na konsultacje społeczne: „Działanie w ramach systemu opieki zdrowotnej wymaga kontaktu ze specjalistami, szpitalami, rehabilitantami, dietetykami itd. Zharmonizowanie tych wszystkich działań wymaga wydawania poleceń i uzyskiwania informacji zwrotnej o ich realizacji, również możliwość wyegzekwowania tych poleceń. Projekt nie daje lekarzowi możliwości wywiązania się z tego zadania”.

Brak odpowiednich narzędzi i procedur do koordynacji leczenia pacjenta, zarządzania tym leczeniem (bo na tym de facto polega koordynacja) mogą zaszkodzić nie tylko pacjentom, utrudnić pracę personelu medycznego, ale także fatalnie wpłynąć na wizerunek POZ.


Ogólny specjalista

Kiedy planuje się ustawowo przywrócić medycynie rodzinnej rangę, należy zrobić wszystko, by poprawić jej wizerunek. O konieczności wzmocnienia pozycji lekarza rodzinnego mówi się od dawna. Już sama opozycja lekarz rodzinny – specjalista świadczy o tym, że lekarza rodzinnego za specjalistę się nie uważa. To taki „lekarz od katarków” – od wszystkiego, czyli od niczego. O wysokiej randze nie świadczy także określenie „lekarz ogólny”, mogące sugerować, że jego zadaniem jest kierowanie do odpowiedniego specjalisty do „uszczegółowienia”.
„Medycyna rodzinna nie jest medycyną od przedłużania recept i kierowania ruchem pacjentów. Jest medycyną od promocji zdrowia do medycyny paliatywnej” – to słowa ministra Konstantego Radziwiłła. Niestety, zarówno wśród pacjentów, jak i w środowisku branżowym lekarz rodzinny bywa postrzegany jako pośrednia stacja w drodze do specjalisty. Z badania przeprowadzonego w lutym w ramach projektu Razem dla Zdrowia wynika, że 93% ankietowanych woli leczyć chorobę przewlekłą u specjalisty i tylko 54% jest zdania, że lekarz POZ jest w stanie zrobić to skutecznie. Rzecznik Praw Dziecka kwestionował niedawno pomysł wykluczenia pediatrów z zespołu POZ, mówiąc, że lekarz rodzinny nie ma wystarczającej wiedzy i umiejętności z zakresu pediatrii, by efektywnie prowadzić leczenie dziecka. Nie jest, jego zdaniem, również wystarczająco kompetentny, by zająć się profilaktyką u dzieci.

Niepochlebna opinia o lekarzach pierwszego kontaktu bywa uzależniona od zapadłych w ostatnim ćwierćwieczu decyzji oraz ich konsekwencji. Przyczynił się do niej system, który nie motywuje pracownika, ponieważ z punktu widzenia POZ najlepiej mieć na liście jak najwięcej zdrowych, nieleczących się pacjentów i ograniczyć zlecanie badań. Wizerunek i rangę medycyny rodzinnej jako specjalizacji niszczyły też takie decyzje ustawodawców, jak ograniczenie wyboru badań, na które może kierować lekarz rodzinny. Nie pomogło też zamykanie gabinetów wykorzystane przez polityków i media jako pretekst do oskarżeń lekarzy o chciwość. Reputację grupy zawodowej buduje się latami, a utracony etos trudno stworzyć od nowa. Wyzwanie polega na przekonaniu, że lekarz rodzinny jest wystarczająco kompetentny.


Kto ufa lekarzowi rodzinnemu?

Optymistyczne jest to, że lekarzowi POZ ufa pacjent. Uczestnicy badania przeprowadzonego w ramach projektu Razem dla Zdrowia, mimo niskiego stopnia zaufania względem placówek POZ jako instytucji, pozytywnie wyrażają się o usługach lekarzy, którzy w nich pracują. 62% pacjentów jest zadowolonych z lekarza, pielęgniarki i położnej, a 63% im ufa. Pozytywne są też wyniki raportu „Internet + Pacjent = Diagnoza?” opracowanego przez jedną z agencji PR w styczniu tego roku. Wynika z niego, że Polacy darzą zaufaniem małe gabinety oraz lekarzy pierwszego kontaktu w większym stopniu niż pozostałe instytucje – w tym ministerstwo i NFZ.

Aby lekarz rodzinny cieszył się zaufaniem i dawał poczucie bezpieczeństwa, konieczne jest wypracowanie jego pozycji nie tylko wśród pacjentów, ale także wśród lekarzy innych specjalizacji (by rozumieli funkcjonowanie całego systemu) i studentów medycyny (by spopularyzować i uczynić atrakcyjnym zawód lekarza rodzinnego). Ostatnia kluczowa grupa to decydenci. W ciągu ubiegłych lat widoczne było ograniczanie zaufania ze strony ustawodawców. Konstanty Radziwiłł, ówczesny prezes NRL, mówił w 2010 roku – po wprowadzeniu przepisów ograniczających lekarzowi rodzinnemu możliwość kierowania pacjenta na badania – że jest to wyraz braku zaufania ze strony polityków. Teraz pojawiła się szansa, że ustawodawca uwierzy w medycynę rodzinną.


Lekarz z konieczności?

Lekarze rodzinni alarmują, że ich średnia wieku przekracza 60 lat i jest ich coraz mniej, dlatego w nowej ustawie przewidziano, że w POZ mogą pracować także lekarze innych specjalności. Problem niedoboru kadr nie jest wyłącznie polską domeną. Dotyczy to także Wielkiej Brytanii, gdzie opublikowano niedawno pesymistyczne prognozy na najbliższe 5 lat. W Irlandii Północnej 25% lekarzy ma powyżej 55 lat i jest ich mniej niż w 1950 r. Największe problemy są w odludnych hrabstwach, gdzie ludzie mogą zostać wkrótce pozbawieni dostępu do podstawowej opieki medycznej. Priorytetową kwestią jest więc, by uczynić pracę lekarza rodzinnego atrakcyjnym zawodem.

Prawie ⅔ ankietowanych studentów medycyny UJ uważa, że praca lekarza rodzinnego nie cieszy się poważaniem wśród lekarzy innych specjalności. To wyraźnie wskazuje na konieczność działań wzmacniających pozycję tej specjalizacji w całej branży, szczególnie że dla szkolącego się lekarza ważny jest staż, na którym powinien pod okiem specjalisty zdobywać potrzebne umiejętności. Istotne jest więc zrozumienie specyfiki jego pracy i wagi tego, czym się zajmuje.

Jednocześnie 56% ankietowanych studentów sądzi, iż praca lekarza rodzinnego cieszy się szacunkiem wśród pacjentów (co potwierdza się w badaniach). Z badań wynikało także, że motywacja do podjęcia specjalizacji jest często negatywna: studenci postrzegają tę pracę jako monotonną, zbiurokratyzowaną, bez wystarczających możliwości diagnostycznych, a ich decyzja spowodowana była brakiem innych możliwości zatrudnienia i najkrótszym czasem specjalizacji. Studenci zagraniczni częściej mówią o wysokich zarobkach, możliwości zachowania równowagi praca – życie i budowania relacji z pacjentami. Wyzwanie polega więc na tym, jak zwrócić uwagę polskiego studenta na te walory i przekonać go do zawodu.


Ranga i reputacja

Część zadań mających na celu budowanie wizerunku może podjąć sam pracownik POZ, kierując się wynikami ankiet i badań, które mówią, że pacjenci nadal ufają swoim lekarzom, lecz nie traktują ich poważnie, wolą powierzać im błahostki. Zgłaszają też często trudności z komunikacją – 73% umawia się na wizyty telefonicznie (i bywa, że telefon jest wyłączony), 28% czeka od rana na numerek, 18% przybywa osobiście do rejestracji. Skarżą się też, że lekarz nie zaprasza ich mailowo na badania profilaktyczne. 81% robi to rzadko lub nigdy, sądząc zapewne, że wystarczy wywieszenie informacji w gablocie w przychodni, tymczasem takie działania powodują, że pacjent nie czuje, że jego przychodnia o niego dba. Wdrożenie działań naprawczych bywa czasem proste, jeśli się słucha pacjenta.
Najważniejsze jest jednak przywrócenie reputacji całej grupy zawodowej – systematyczne, długofalowe budowanie wizerunku, wspierane przez ustawodawcę.

Skoro zamierza on przywrócić rangę zawodu, który się w ostatnich latach zdeprecjonował, możemy oczekiwać działań, które uwypuklą mocne strony medycyny rodzinnej. Kiedy zostanie to zaakcentowane, w ślad za tym pójdą rozwiązania, które pokażą, że ustawodawca docenia tę rolę i traktuje wprowadzane przez siebie reformy poważnie, realnie wspiera i daje potrzebne narzędzia. Jeśli działanie tego mechanizmu będzie rodzić konflikty i napięcia, wszystko zostanie po staremu.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Samobójstwa wśród lekarzy

Jeśli chcecie popełnić samobójstwo, zróbcie to teraz – nie będziecie ciężarem dla społeczeństwa. To profesorska rada dla świeżo upieczonych studentów medycyny w USA. Nie posłuchali. Zrobili to później.

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.




bot