Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 85–92/2012
z 12 listopada 2012 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Dobrymi chęciami brukujemy piekło

Elżbieta Cichocka

NFZ i minister zdrowia stawiają na jakość i kompleksowość świadczeń medycznych, żeby pacjentowi było lepiej. Ocenę ofert konkursowych od pewnego czasu zobiektywizowano – za każdą pożądaną przez NFZ cechę przyznaje się placówkom medycznym punkty. Komputer je zlicza i w ten sposób powstaje ranking poradni i szpitali, które zasługują na kontrakt. Nie ma miejsca na uznaniowość, nepotyzm czy korupcję. Komputery są na nie odporne.

Zbliża się koniec roku, dlatego zarządzenia prezes NFZ Agnieszki Pachciarz dotyczące kryteriów oceny placówek medycznych są ważne i na czasie. W projekcie nowego zarządzenia prezes Pachciarz proponuje, by przy ocenie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej skreślić pozycję „certyfikat wydany przez Centrum Monitorowania Jakości, ważny w dniu zawarcia umowy”. Za akredytację poradnia nie dostanie już dodatkowych punktów.

Nie rozumiałam, dlaczego nie ma dostać, skoro dostawała wcześniej, zgodnie z zarządzeniem poprzedniego prezesa NFZ, dopóki nie przeczytałam wyjaśnienia rzecznika NFZ. Otóż okazuje się, że poradnie ambulatoryjne w ogóle nie mogą ubiegać się o certyfikaty jakości, bo CMJ przyznaje je tylko szpitalom. „W przypadku wprowadzenia takiej akredytacji, co jest przez Fundusz bardzo oczekiwane, nastąpi odpowiednia zmiana w zarządzeniu”. Na brak zmian w zarządzeniach o kryteriach nie możemy więc narzekać.

Zarządzenie prezesa Paszkiewicza z 30 września 2011 r. było zmieniane już 9 razy – 2 razy w październiku, 3 razy w listopadzie, raz w grudniu ub.r., a potem raz w maju i 2 razy w sierpniu tego roku. Wszystko odbywa się zgodnie z prawem: ukazuje się nowe rozporządzenie ministra, np. w sprawie programów terapeutycznych, w ślad za nim prezes NFZ modyfikuje swoje zarządzenie, a wszyscy dyrektorzy placówek muszą je śledzić na bieżąco, bo od zarządzeń zależą punkty, a od punktów pieniądze.

I kto ośmieli się stwierdzić, że urzędnicy w NFZ i ministerstwie zdrowia nic nie robią?

Poprzednie zarządzenie preferowało poradnie przyszpitalne, bo skoro szpital miał certyfikat, to i jego poradnia również, automatycznie. Za to należały się punkty. Teraz prezes Pachciarz wyrównuje szanse poradni przyszpitalnych i tych spoza szpitala.

Obawiam się jednak, że NFZ oczekując na akredytacje poradni pozaszpitalnych, chyba nie odrobił lekcji z 5 kroków ministra Arłukowicza, który w październiku zapowiedział, że CMJ, jak również AOTM, mają zostać zlikwidowane. Zamiast nich ma powstać całkiem nowa państwowa agencja – do spraw taryfikacji usług medycznych. Jeszcze nie wiadomo, kiedy i za co. Ba, nie wiadomo, czy jeśli nawet powstaną kryteria oceny, na podstawie których niezlikwidowane jeszcze CMJ zacznie przyznawać certyfikaty, prezes centrali NFZ zdąży zmodyfikować swoje zarządzenie. Bo przecież, zgodnie z zamierzeniami ministra, sama centrala Funduszu też ma zostać zlikwidowana.

Jak się wyłania najlepsze placówki

Teraz oddziały NFZ czekają na najnowsze zarządzenia prezes Pachciarz. Na Dolnym Śląsku np. kończą się w tym roku kontrakty na stomatologię i rehabilitację. Bez nowych warunków „kryterialnych” nie można rozpisać konkursu ofert, bo nie wiadomo, ile i za co można przyznać punktów.

„Warunki te różnicują oferentów i pozwalają na wyłonienie najlepszej placówki” – czytamy na stronach internetowych NFZ. Jeśli w grudniu oddziałom wojewódzkim NFZ zabraknie czasu, by sprawdzić papierowe oferty, możemy doświadczyć wielu niespodzianek. W końcu zdarzało się już, że przyznawano kontrakty nieistniejącym placówkom. Miały zaledwie mury w budowie i ani jednego lekarza, ale za to zapobiegliwych szefów. A im więcej zarządzeń, rozporządzeń, komunikatów i wytycznych, tym rozdźwięk między papierami a rzeczywistością staje się większy.

O rzeczywistość spytałam praktyka, dyrektora dużej placówki AOS. NFZ punktuje 2 rzeczy: czas pracy poradni i fachowość lekarzy. Minimum tygodniowe, które pozwala na ubieganie się o kontrakt, to 12 godz. Za to należy się 0 punktów. Jeśli poradnia pracuje do 24 godz. – komputer przyznaje jej 1 punkt, za 36 godz. – 4 punkty, powyżej 48 godz. aż 10 punktów. To punktowanie jest dla dobra pacjenta, bo chodzi o zwiększenie dostępności świadczeń. Ale dostępność to nie wszystko. Chodzi również o jakość. I tak za to, że w poradni specjalistycznej pracują sami specjaliści, komputer nalicza 30 punktów.

Mamy, powiedzmy, 2 poradnie endokrynologiczne, które składają oferty. Jedna zatrudnia jednego endokrynologa na pełnym etacie, dzięki czemu pracuje 36 godz. tygodniowo. Druga przyjmuje pacjentów przez 5 dni w tygodniu po 10 godz. dziennie. Zatrudnia 4 endokrynologów i 1 rezydenta w trakcie specjalizacji.

Pierwszej poradni komputer naliczył 34 punkty: 4 za czas pracy, a 30 za to, że w 100% zatrudnia specjalistów. Drugiej przydzielił 30 punktów – 10 za czas pracy i 20 za to, że nie wszyscy lekarze mają specjalizację. Co zrobił dyrektor, żeby nie stracić kontraktu? Zwolnił rezydenta. Wówczas liczba punktów obu poradni się wyrównała, bo choć czas pracy tej drugiej się skrócił, ale za to zyskała na 100-proc. zatrudnieniu specjalistów.

Tak wypada zobiektywizowany ranking najlepszych placówek. Nie ma się do czego przyczepić. Komputer się nie myli. Co zyskali pacjenci? Stracili jednego lekarza, przez co kolejka do specjalistów jeszcze bardziej się wydłużyła.

Absurd goni absurd

NFZ zatroskany o jakość świadczeń wymaga, by w każdej poradni laryngologicznej była dźwiękoszczelna kabina, gdzie bada się słuch pacjenta oraz audiometr. Kabina ma 1,5 na 1,5 metra i w gabinecie lekarskim by przeszkadzała, więc ustawia się ją w innym pomieszczeniu. Ale audiometr, którym pacjentowi bada się słuch w tej kabinie, musi być, zgodnie z przepisami, w gabinecie laryngologa. Teraz więc na czas kontroli z NFZ – przenosi się audiometr z kabiny na biurko lekarza, a po wyjściu kontrolerów wynosi z powrotem do kabiny. To nie żarty, bo za brak audiometru grozi utrata kontraktu, zaś fakt, że badanie słuchu przeprowadza technik, a nie lekarz, nie jest żadnym argumentem dla kontrolerów.

Przepisy są po to, by je przestrzegać. W ginekologicznych badaniach przesiewowych materiał do badania cytologicznego może pobierać odpowiednio przeszkolona położna, nie musi tego robić ginekolog. Ale jeśli harmonogram czasu pracy położnej wykracza poza czas pracy ginekologa, NFZ ma powód do odrzucenia oferty na badania przesiewowe. W praktyce więc okazuje się, że położna może pobierać próbki do badań, ale pod warunkiem, że lekarz w gabinecie patrzy jej na ręce. Tylko – po co?

W jednej z poradni przyszpitalnych pracowała lekarka wyspecjalizowana w chorobach metabolicznych dzieci. Przyjmowała wszystkie dzieci chore na fenyloketonurię. Ale tylko do czasu wprowadzenia zobiektywizowanych kryteriów oceny placówek. Bo kiedy je wprowadzono, poradnia straciła kontrakt – inne placówki miały dłuższy czas pracy, a więc lepszą dostępność dla pacjenta. Fakt, że w żadnej innej poradni w mieście nie było pediatry zajmującego się fenyloketonurią nie stanowił dostatecznego argumentu. Panią doktor trzeba było przenieść do poradni poza szpitalem, która miała dłuższy czas przyjmowania pacjentów i za to dostała kontrakt.

Pewnego razu dyrektor dużej przychodni specjalistycznej wcielił się w kontrolera NFZ i zaczął sprawdzać, czy cały sprzęt wymagany do kontraktowania faktycznie jest w jego poradniach. W gabinecie okulisty powinna być latarka do badania oka. Okazało się, że jej nie ma. Zginęła i nikt tego nie zauważył, bo żaden lekarz jej nie używa. Dyrektor wydał polecenie, by ją kupić. Nie udało się, tego sprzętu już się nie produkuje. Ale zarządzenie go wymaga. Zadzwonił więc do producenta, by przeszukał magazyny, może zostało coś z dawnych zapasów. Znaleźli, podyktowali mu numer fabryczny, by mógł wpisać do oferty. No, i okazało się, że to ich własna latarka, zabrana już dawno podczas kasacji zużytego sprzętu. Teraz powróciła na biurko okulisty i wszystko jest zgodne z przepisami.

Dyrektor martwi się jednak o interpretację przepisów dotyczących gabinetów zabiegowych. Czy gabinet zabiegowy hematologa musi być dostępny w tym samym czasie, w którym przyjmują hematolodzy? Bo kilku hematologów przyjmuje w sumie 40 godzin w tygodniu, ale gabinet zabiegowy jest im potrzebny raz w tygodniu na 3 godziny, i w zupełności to wystarcza. Jeśli więc NFZ uzna, że hematolodzy muszą mieć własny gabinet i nie mogą korzystać przez 3 godziny z gabinetu innego specjalisty, to oznaczałoby kolejne utopione koszty.

Według prezes NFZ Agnieszki Pachciarz dodatkowo premiowane będą poradnie posiadające dostępne przez cały czas pracy gabinety diagnostyczno-zabiegowe, bo to podnosi ich jakość. Ogólnie – myśl jest słuszna. Wiele zabiegów, zamiast w szpitalach, można wykonać ambulatoryjnie. Jednak wcielenie w życie tego słusznego założenia staje się kuriozalne.

Kto to opanuje?

Mają być premiowane poradnie, „w lokalizacji których funkcjonuje pracownia tomografii komputerowej lub rezonansu magnetycznego”. Te ogromne wydatki inwestycyjne mają ponoć poprawić kompleksowość usług dla pacjenta. Pani prezes pociesza, że poradnie mają czas na dostosowanie się do nowych wymogów, bo w tym roku będzie rozpisanych bardzo mało konkursów ofert, więc ich właściciele przez co najmniej rok zdołają się przygotować. Zastanawiam się, ile publicznych przychodni za rok czy 2 straci kontrakty przez brak rezonansu, a ile dużych prywatnych wejdzie na ich miejsce. Samorządy nie mają przecież pieniędzy na inwestycje, a prywatni właściciele już dawno wyposażyli przychodnie w tomografy i rezonanse. Dotąd świadczyli usługi odpłatnie, teraz zyskali szansę na kontrakt z NFZ. Tyle że ten kosztowny sprzęt jest zlokalizowany głównie w wielkich miastach, więc w przyszłości pacjent, w ramach poprawy dostępu do usług, będzie musiał jeździć kilkadziesiąt kilometrów do najbliższej poradni specjalistycznej.

Już teraz obowiązuje wymóg, by poradnia specjalistyczna była dostępna dla pacjentów co najmniej przez 3 dni w tygodniu po 4 godziny. Czy dla ciężarnych pacjentek jest lepiej, by ginekolog przyjeżdżał raz w tygodniu do ich wsi i przyjmował wszystkie potrzebujące, czy też zwiększa się ich dostęp do lekarza, kiedy muszą jeździć do najbliższego miasta powiatowego?

Im więcej szczegółowych i „zobiektywizowanych” kryteriów wchodzi w życie, tym trudniej pacjentom uzyskać pomoc lekarza, ale za to poprawia się papierowa jakość i dostępność. Rozdźwięk między fikcją a rzeczywistością staje się nie do zniesienia.

A do tego – każdy z nas ma już szansę, że od stycznia w ogóle nigdzie się nie dostanie, bo wchodzi w życie elektroniczny system identyfikacji ubezpieczonych. I okazuje się, że w kraju, w którym z założenia ustawowego prawie każdy jest ubezpieczony, ok. 4 mln obywateli nie widnieje w centralnym wykazie ubezpieczonych. Nie widnieje, bo jest bałagan w danych. Ale prezes Pachciarz zapowiedziała już lekarzom rodzinnym, że za pacjentów nie widniejących w CWU płacić nie będzie. A przecież – przypomnijmy – w styczniu rząd obiecywał, że kiedy wejdzie w życie elektroniczny system identyfikacji ubezpieczonych, będzie lepiej – i pacjentom, i lekarzom.




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Czy Unia zakaże sprzedaży ziół?

Z końcem 2023 roku w całej Unii Europejskiej wejdzie w życie rozporządzenie ograniczające sprzedaż niektórych produktów ziołowych, w których stężenie alkaloidów pirolizydynowych przekroczy ustalone poziomy. Wszystko za sprawą rozporządzenia Komisji Europejskiej 2020/2040 z dnia 11 grudnia 2020 roku zmieniającego rozporządzenie nr 1881/2006 w odniesieniu do najwyższych dopuszczalnych poziomów alkaloidów pirolizydynowych w niektórych środkach spożywczych.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Protonoterapia. Niekończąca się opowieść

Ośrodek protonoterapii w krakowskich Bronowicach kończy w tym roku pięć lat. To ważny moment, bo o leczenie w Krakowie będzie pacjentom łatwiej. To dobra wiadomość. Zła jest taka, że ułatwienia dotyczą tych, którzy mogą za terapię zapłacić.

Mielofibroza choroba o wielu twarzach

Zwykle chorują na nią osoby powyżej 65. roku życia, ale występuje też u trzydziestolatków. Średni czas przeżycia wynosi 5–10 lat, choć niektórzy żyją nawet dwadzieścia. Ale w agresywnej postaci choroby zaledwie 2–3 lata od postawienia rozpoznania.

Gdy rozum śpi, budzi się bestia

Likantropia (z gr. lýkos – wilk i ánthropos – człowiek) to wiara w zdolność
przekształcania się ludzi w zwierzęta, zwłaszcza w wilki. Etymologię tego
terminu wywodzi się też od króla Arkadii – Likaona, który, jak opisuje
Owidiusz w Metamorfozach, został przemieniony w wilka, gdyż ośmielił się
podać Zeusowi ludzkie mięso – ciało własnego syna.

Miłość w białym fartuchu

Na nocnych dyżurach, w gabinecie USG, magazynie albo w windzie. Najczęściej
między lekarzem a pielęgniarką. Romanse są trwałym elementem szpitalnej rzeczywistości. Dlaczego? Praca w szpitalu jest ciężka – fizycznie i psychicznie. Zwłaszcza na chirurgii. W sytuacjach zagrożenia życia działa się tam szybko, na pełnej adrenalinie, często w nocy albo po nocy nieprzespanej. W takiej atmosferze, pracując ramię w ramię, pielęgniarki zbliżają się do chirurgów. Stają się sobie bliżsi. Muszą sobie wzajemnie ufać i polegać na sobie. Z czasem wiedzą o sobie wszystko. Są partnerami w działaniu. I dlatego często stają się partnerami w łóżku, czasami także w życiu. Gdzie uprawiają seks? Wszędzie, gdzie tylko jest okazja. W dyżurce, w gabinecie USG, w pokoju socjalnym, w łazience, a czasem w pustej sali chorych. Kochankowie dobierają się na dyżury, zazwyczaj nocne, często zamieniają się z kolegami/koleżankami, by być razem. (...)

Wrzodziejące zapalenie jelita grubego – rola lekarza POZ

Powszechnie uważa się, że chorego na wrzodziejące zapalenie jelita grubego (WZJG) leczy gastroenterolog i – okresowo – chirurg. Tymczasem główna rola w tym procesie przypada lekarzowi rodzinnemu.

Neonatologia – specjalizacja holistyczna

O specyfice specjalizacji, którą jest neonatologia, z dr n. med. Beatą Pawlus, lekarz kierującą Oddziałem Neonatologii w Szpitalu Specjalistycznym im. Świętej Rodziny w Warszawie oraz konsultant województwa mazowieckiego w dziedzinie neonatologii rozmawia red. Renata Furman.

Czynniki wpływające na wyniki badań laboratoryjnych

Diagnostyka laboratoryjna jest nieodłączną składową procesu diagnostyczno-terapeutycznego, a wyniki badań laboratoryjnych stanowią nieocenione źródło informacji o stanie zdrowia pacjenta. Pod warunkiem że wynik taki jest wiarygodny.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.




bot