Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 71–74/2002
z 12 września 2002 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Kardiochirurgii polskiej portret własny

Marian Zembala

Ze starannie opracowanego przez prof. M. Śliwińskiego i dr. med. M. Szufladowicza dorocznego Raportu Klubu Kardiochirurgów Polskich wynika, że w 2001 r. było nas w Polsce 398 lekarzy zajmujących się chirurgią serca, w tym 125 osób już posiadało specjalizację z kardiochirurgii, a pozostałe osoby były w trakcie jej odbywania. Na co dzień i w święta pomagali nam ratować i leczyć pacjentów nasi przyjaciele: kardioanestezjolodzy – w liczbie 155, kardiolodzy stale z nami pracujący w oddziałach kardiochirurgii dorosłych i dzieci, a także 114 perfuzjonistów. Gdyby dodać do tych liczb całkiem pokaźną liczbę bardzo dobrze wyszkolonych pielęgniarek operacyjnych i anestezjologicznych, pielęgniarek intensywnej opieki pooperacyjnej i oddziałów kardiochirurgii oraz personelu rehabilitacji – to z całą pewnością będzie nas ogółem prawie 1500 osób. Ten zespół ludzi, skupionych w 27 ośrodkach kardiochirurgicznych w kraju, wykonał w 2001 roku ponad 21 tys. operacji serca, w tym prawie 18 tys. operacji w krążeniu pozaustrojowym.



Wspomniany doroczny Raport Klubu Kardiochirurgów Polskich to rezultat pasji, osobistego wysiłku i wytrwałości prof. Mariana Śliwińskiego, obecnego kierownika I Kliniki Kardiochirurgii Instytutu Kardiologii w Warszawie. To z Jego inicjatywy, przy wsparciu profesorów tworzących grupę inicjatywną, m. in. W. Sitkowskiego, S. Jabłonki, Z. Lorkiewicza, J. Stodulskiego, E. Zdebskiej i A. Poniżyńskiego powstał w 1983 r. Klub Kardiochirurgów Polskich, aby nadrobić zapóźnienia i zapewnić szybszy rozwój kardiochirurgii w naszym kraju, wyraźnie odstającej wówczas poziomem od standardów rozwiniętych krajów Europy. Polska kardiochirurgia nie spełniała europejskich norm w zakresie liczby wykonywanych zabiegów na 1 mln mieszkańców, co wynikało z faktu, że ośrodków kardiochirurgicznych było za mało, a te istniejące – wykonywały stosunkowo małą liczbę zabiegów ze względu na brak sprzętu i niedostatek środków na finansowanie zabiegów. Dodatkowym dotkliwym problemem był brak doświadczonych i samodzielnie operujących kardiochirurgów, będący następstwem przestarzałego, wielce zhierarchizowanego systemu szkolenia.

Przez wiele lat polskie ośrodki kardiochirurgiczne także poziomem odbiegały od europejskich standardów jakościowych w leczeniu. W jakim stopniu wpływała na to izolacja od światowej kardiochirurgii, a w jakim – niedostatek i bieda, trudno dzisiaj ocenić. Prawdą jest, że większości ośrodków nie było stać na nowoczesny sprzęt jednorazowy, niezbędny w kardiochirurgii, ograniczenia dotyczyły różnych typów sztucznych zastawek serca, oksygenatorów, kaniul do krążenia pozaustrojowego, balonów do kontrpulsacji wewnątrzaortalnej, stymulatorów serca i anestezjologicznego sprzętu monitorującego.

Ponad 40 spotkań Klubu Kardiochirurgów Polskich w okresie minionych 19 lat, ze starannie przygotowanym programem naukowym, szkoleniowym i organizacyjnym – znacząco przyczyniło się do podniesienia poziomu zawodowego kardiochirurgów w całym kraju, stymulowało także istotną poprawę bazy materialnej całej polskiej kardiochirurgii.

Warto w tym miejscu przypomnieć pozytywne rezultaty Narodowego Programu Ochrony Serca, realizowanego w latach 1993-2000 w kardiologii i kardiochirurgii, z udziałem prof. Zygmunta Sadowskiego, wieloletniego dyrektora Instytutu Kardiologii w Warszawie, przy współpracy prof. M. Śliwińskiego – prezesa Klubu i konsultantów krajowych w zakresie kardiochirurgii, profesorów A. Dziatkowiaka i Z. Religi. Pomimo widocznych postępów w liczbie wykonywanych operacji i poprawy wyników leczenia środowisko kardiochirurgów w Polsce nie było jednak zadowolone z tempa rozwoju kardiochirurgii w naszym kraju – było ono wciąż zbyt wolne, znacznie poniżej potrzeb i szybko rosnących oczekiwań.



Wskutek tego, najaktywniejsi zaczęli rozbudowywać własne ośrodki. W Krakowie, od podstaw, powstała kardiochirurgia XXI wieku, tryumfalnie wieńcząc dzieło życia Profesora Dziatkowiaka. Zmodernizowane zostały oddziały kardiochirurgii w Gdańsku, Łodzi, Zabrzu oraz Warszawie. Powstały nowoczesne ośrodki w Katowicach, Bydgoszczy, Białymstoku, Zamościu, Szczecinie. W październiku br. dołączy do nich Opole. A Jelenia Góra, Rzeszów, Olsztyn, Lubin, Koszalin to kolejne miasta, mające uzasadnione nadzieje na własne ośrodki chirurgii serca. Gdy ośrodki te powstaną, znikną białe plamy na kardiochirurgicznej mapie Polski.

Trudno o inny bieg wydarzeń, skoro postęp w kardiologii interwencyjnej w naszym kraju w ostatnich latach jest tak imponujący. Należy się spodziewać, że w 2002 r. liczba koronarografii w Polsce zdecydowanie przekroczy 80 tys. badań, a przecież w 1997 r. było ich zaledwie 28 445. Dzisiaj szpitalowi specjalistycznemu opłaca się – nie tylko z medycznego, ale i ekonomicznego punktu widzenia – posiadać nowoczesny oddział kardiologiczny z pracownią hemodynamiczną, i to bardzo aktywną, dyżurującą całą dobę.

Procedury kardiologiczne (koronarografia, koronaroplastyka), opłacane przez Ministerstwo Zdrowia, w połączeniu z uzupełniającymi programami kardiologicznymi wielu regionalnych kas chorych zaczęły wreszcie przynosić widoczne owoce. Polska kardiologia zaczęła być widziana pozytywnie także w sondażach dotyczących Europy, i to nie tylko za sprawą województw śląskiego czy mazowieckiego. Znacznie gorzej, zarówno dla chorych, jak i dla zespołów leczących, było i jest w tych regionach kraju, gdzie nie powstały uzupełniające programy kardiologiczne w zakresie koronarografii i koronaroplastyki. Dlatego środowisko kardiologiczne z zadowoleniem przyjęło decyzję Ministra Zdrowia M. Łapińskiego z 19 czerwca 2002 r., kończącą ponad trzyletni spór o to, czy regionalne kasy chorych mogą realizować uzupełniający program kardiologiczny w zakresie koronarografii i koronaroplastyki. Nie tylko mogą, ale powinny – odpowiedział minister i wskazał, na jakich zasadach.

Ten znaczący wzrost liczby koronarografii oznacza – dla chorego z niestabilną dławicą i ostrym zespołem wieńcowym – zdecydowanie większą dostępność najważniejszego badania diagnostycznego w chorobie niedokrwiennej serca.

W rezultacie tych wszystkich działań dość szybko nastąpiła w Polsce zmiana jakościowa w leczeniu zawału serca, co wpłynęło na zdecydowane zmniejszenie liczby zgonów z powodu chorób serca, znaczne zmniejszenie liczby przypadków rozległych pozawałowych tętniaków lewej komory i pozawałowych kardiomiopatii z objawami jawnej niewydolności krążenia, wymagających częstych i kosztownych rehospitalizacji.



Dość szybko znika z polskiego krajobrazu kardiologicznego nieco archaiczny model leczenia zawału serca, zastąpiony w większości ambitnych ośrodków kardiologicznych angioplastyką wieńcową. Trzeba jednak pamiętać, że 80 tys. koronarografii rocznie w naszym kraju oznacza również wzrost zapotrzebowania na angioplastykę wieńcową do ok. 35-37 tys. zabiegów rocznie (w 2001 r. było 29 660, w tym 66% stentów) oraz wzrost liczby operacji CABG do około 20 tys. rocznie (w 2001 r. było 11 687, tj. o prawie 8 tys. operacji mniej).

Optymista powita te dane, zwłaszcza wobec bliskości wejścia Polski do zjednoczonej Europy, jako kolejne wyzwanie medyczno-ekonomiczne dla całego środowiska kardiologicznego i kardiochirurgicznego, wyzwanie możliwe, a nawet konieczne do realizacji w okresie najbliższych kilku lat – pod warunkiem jednakże funkcjonowania sprawdzonych i stymulujących rozwiązań systemowych. Sceptyk czy pesymista przyjmie je jako kolejny powód do frustracji, bezczynności i niezadowolenia, zapominając, że jeszcze do 1992 r. pod względem śmiertelności w chorobach serca Polska była w czołówce Europy (tylko za Ukrainą).

Co zadecyduje o wygranej? Nie tyle ambicje i medyczne możliwości zespołów leczących, te są bowiem wystarczająco duże, ani też analiza medyczno-ekonomiczna, chociaż ta działalność w oddziałach i szpitalach pozostawia jeszcze bardzo wiele do życzenia i musi ulec zdecydowanej poprawie. Najważniejsze jednak są i będą dalsze prorozwojowe rozwiązania systemowe, zarówno już istniejące i sprawdzone, jak i zapowiadane, gdyż to one są i pozostaną główną siłą sprawczą przemian w całej polskiej medycynie, także w kardiologii i kardiochirurgii.

Znacznie lepiej wygląda dotychczasowy dorobek polskiej kardiochirurgii w dziedzinie operacji nabytych wad serca, a najlepiej – w chirurgicznym leczeniu wrodzonych wad serca u dzieci, gdzie zajmujemy dobre miejsce w europejskiej czołówce, mimo że coraz częściej operujemy złożone wrodzone wady serca u noworodków i dzieci do 1. roku życia. Zachęcam do uważnej lektury artykułu prof. E. Malca, reprezentującego bardzo aktywne środowisko polskich kardiochirurgów dziecięcych.

Możliwości zwiększenia liczby operacji wieńcowych w istniejących ośrodkach są ograniczone liczbą sal operacyjnych (52), liczebnością łóżek pooperacyjnych (269) i samodzielnie operujących chirurgów. Świadectwa szczególnej aktywności dostarczają ośrodki kardiochirurgiczne w Szczecinie (prof. Wiechowski), gdzie liczba zabiegów na 1 salę operacyjną w 2001 r. była najwyższa w kraju i wynosiła aż 673 operacje; w Warszawie (prof. Śliwiński) – 573 zabiegi i Zabrzu – 534 operacje na 1 salę operacyjną. Kolejne miejsca zajmują: Gdańsk – 516 zabiegów i Katowice (prof. Woś) – 479 zabiegów. Warto przypomnieć, że średnia krajowa wynosiła w ubr. 315 zabiegów na jedną salę operacyjną, co dobrze świadczy o wykorzystaniu dla istniejących potrzeb wciąż niedostatecznej bazy polskiej kardiochirurgii, ale jednocześnie – wskazuje na istniejące rezerwy, aczkolwiek tylko w niektórych zespołach i ośrodkach. Trudno jednak rozwijać kardiochirurgię, pertraktując codziennie z dyrekcją o przydział sprzętu do każdego zabiegu, począwszy od niezbędnego w kardiochirurgii... siarczanu protaminy. Niestety, z takimi sytuacjami, przypominającymi wczesne lata 70., wciąż jeszcze mamy do czynienia.




Słabość organizacyjna utrudnia, a czasami wręcz uniemożliwia rozwój ośrodka, o czym także trzeba pamiętać analizując stopień aktywności poszczególnych ośrodków w kraju. Dlatego gorąco polecam wspomnienia i refleksje o niełatwej drodze rozwoju gdańskiej kardiochirurgii. Przedstawia je z dumą i zadowoleniem Pani prof. Mirosława Narkiewicz, wieloletni Kierownik Kliniki Kardiochirurgii AM w Gdańsku, która rozwijając zespół i budując nowoczesny blok operacyjny i oddział pooperacyjny, wprowadziła gdański ośrodek do grona najbardziej aktywnych w kraju. Przykład wspaniały i godny naśladowania. Miejmy świadomość, o czym pisze Pani Profesor, że to właśnie bliska współpraca z ośrodkami kardiochirurgicznymi Holandii, Wielkiej Brytanii, USA, Niemiec, Włoch czy Francji przyśpieszyła rozwój naszej rodzimej kardiochirurgii i uczyniła ją bardziej europejską. Od czterech już lat gdańskie spotkania kardiochirurgiczne wydatnie przyczyniają się do rozwoju polskiej kardiochirurgii. W styczniu każdego roku zjeżdżają się tam kardiochirurdzy, kardioanestezjolodzy, kardiolodzy i perfuzjoniści, aby z udziałem krajowych i zagranicznych ekspertów dzielić się doświadczeniami. Dziękujemy Pani Profesor raz jeszcze za tę cenną inicjatywę. Oczywiście, nadal będziemy przyjeżdżać do Gdańska i dzielić się naszym dorobkiem i wiedzą.

Środowisko kardiochirurgów organizuje corocznie warsztaty, sympozja i konferencje tematyczne w Zabrzu, Katowicach, Krakowie, Łodzi czy Warszawie, poświęcone tętniakom aorty, zabiegom naprawczym w wadach zastawkowych, małoinwazyjnej chirurgii wieńcowej i zabiegom hybrydowym, chirurgicznej ablacji w utrwalonym migotaniu przedsionków, kardiochirurgii noworodka, transplantacji serca, mechanicznemu wspomaganiu krążenia, intensywnej terapii pooperacyjnej czy echokardiografii śródoperacyjnej. Dostrzegamy potrzebę uzupełnienia spotkań o nowe tematy, jak niewydolność wielonarządowa po operacji, skutki medyczno-ekonomiczne operacji kardiochirurgicznych u chorych z grupy dużego i bardzo dużego ryzyka, z uwzględnieniem przedoperacyjnej oceny wg uznanych międzynarodowych skali. Weryfikacji wymaga system płatności w 2003 r. za procedury kardiochirurgiczne, tzw. 11 i 15, wraz z ujednoliceniem płatności w kraju za poszczególne, ściśle zdefiniowane procedury.

Co dotychczas zrobiono, a co należy zrobić, aby specjalizację z kardiochirurgii lepiej przystosować do obecnych, europejskich wymogów, co poprawić, aby nasi przyszli koledzy kardiochirurdzy nie ustępowali rówieśnikom z Holandii, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch czy Niemiec? Polecam artykuł prof. dr. S. Wosia – konsultanta krajowego w zakresie kardiochirurgii, z głęboką nadzieją, że najbliższe lata okażą się dla tej trudnej i wymagającej specjalizacji bardziej łaskawe niż poprzednie. Kolejne dwa interesujące artykuły, napisane przez prof. S. Wosia i doc. P. Knapika, zostały poświęcone celom i zadaniom nowo powstałych towarzystw naukowych: Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów oraz Sekcji Kardioanestezji Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Z radością i zadowoleniem witamy powstanie obu tych towarzystw, widząc w ich działaniu kolejny wysiłek, aby polska kardio- i torakochirurgia oraz kardioanestezja rozwijały się jeszcze dynamiczniej i jeszcze skuteczniej służyły leczonym i leczącym.

Rok 2002 rozpoczęliśmy z wyraźną nadzieją, że będzie lepszy od poprzedniego. I są widoczne zwiastuny, że tak właśnie będzie. Zdecydowanie będzie przeważać chirurgia wieńcowa z jej najważniejszymi atrybutami, tj. tętniczą rewaskularyzacją i małoinwazyjnymi technikami, czyli operacjami bez krążenia pozaustrojowego. Liczba operacji wieńcowych w br. będzie większa i zdecydowanie przekroczy 13 tys., w tym ok. 20-30% wykonanych technikami małoinwazyjnymi, głównie OPCAB. Niestety, na wykonywanie 20 tys. operacji wieńcowych rocznie musimy jeszcze kilka lat poczekać, choć takie jest już dzisiaj realne zapotrzebowanie wobec 80 tys. koronarografii w roku 2002. Oznacza to zatem, że niebezpiecznie będzie się wydłużała kolejka oczekujących, już zdiagnozowanych chorych.

Do ponad 3000 zabiegów wzrośnie liczba operacji wad zastawkowych i tyle samo będzie zabiegów wad wrodzonych serca. Liczba tętniaków aorty operowanych w naszym kraju będzie rosnąć do około 350 rocznie wraz z rozwojem technik endowaskularnych, ograniczonych do wybranych tętniaków aorty piersiowej. Dzisiaj największą w kraju aktywność w operacjach tętniaków aorty przejawiają ośrodki kardiochirurgii w Krakowie, Warszawie, Łodzi i Zabrzu.

Transplantacje serca realizowane są z powodzeniem w Zabrzu, Krakowie i Warszawie, chociaż liczba tych zabiegów w skali całego kraju (130 rocznie) jest zdecydowanie poniżej oczekiwań. Stąd długa lista oczekujących chorych ze skrajną niewydolnością krążenia. Rozpoczęty z powodzeniem w Zabrzu program transplantacji serca i płuc jest nadzieją i życiową szansą dla sporej grupy młodych chorych z nieodwracalnym uszkodzeniem serca i płuc. Podobnie jak program operacyjnego leczenia przewlekłej zatorowości płucnej, realizowany od kilku lat z dobrymi wynikami w Warszawie i Zabrzu.

Zasadniczym warunkiem dalszego rozwoju są środki finansowe, które mimo że pochodzą głównie z dwóch źródeł, tj. kas chorych (operacje wieńcowe) i Ministerstwa Zdrowia (wrodzone i nabyte wady serca, tętniaki aorty, transplantacje), powinny być wydawane rozważnie, premiując te zespoły i te ośrodki, które więcej leczą i mają mniej powikłań, przy czym leczą sporą grupę chorych trudnych, dużego ryzyka, często nie przyjmowanych w wielu ośrodkach pod różnymi pretekstami.

Coraz bardziej jest też widoczna naukowa aktywność kardiochirurgiczna na najważniejszych spotkaniach kardiochirurgów Europy i świata. Polscy kardiochirurdzy przedstawili własny dorobek w styczniu br. w Miami, USA (Postępy w światowej kardiochirurgii), w kwietniu w Waszyngtonie (Międzynarodowy Kongres Transplantacji Serca, Serca i Płuc), w czerwcu w Helsinkach (Europejski Kongres Chirurgii Serca i Naczyń), w sierpniu w Berlinie (Europejski Kongres Kardiologiczny). Wkrótce będziemy także w Monte Carlo (Europejski Kongres Chirurgii Serca i Klatki Piersiowej) i w Lipsku. A mamy też za sobą bardzo udane konferencje i zjazdy kardiochirurgiczne w kraju: w Gdańsku (18-19 stycznia br., IV Gdańskie Spotkania Kardiochirurgiczne), Zakopanem (4-5 kwietnia br., doroczne spotkanie Klubu Kardiochirurgów Polskich, podczas którego dokonano m. in. analizy ubiegłorocznej działalności kardiochirurgicznej wszystkich ośrodków kardiochirurgii dorosłych i dzieci), a także w Szczecinie (26-28 kwietnia br., założycielski Zjazd Polskiego Towarzystwa Kardio-Torakochirurgów). Na tych ważnych międzynarodowych spotkaniach nasi młodzi Koledzy kardiochirurdzy uczą się nie tylko nowoczesnej wiedzy, ale także przekonują się, że polska kardiochirurgia staje się coraz bardziej widoczna w Europie i na świecie. Jesteśmy partnerami uczestniczącymi w międzynarodowych, ściśle naukowych programach i konferencjach, cenią nas za uzyskiwane rezultaty, które wreszcie przestają odbiegać od europejskich.

Oczywiście, pozostało jeszcze wiele do poprawienia. Ucząc się na sprawdzonych wzorach, musimy się śpieszyć z wprowadzaniem nowych metod skutecznego leczenia i bardzo obiektywną oceną jego wyników.

Liczyć należy bardziej dni, tygodnie i miesiące niż lata, ponieważ, jak mówił i pisał wybitny polski kardiochirurg, prof. Jan Moll "chory, który podpisuje zgodę na operację, i tak musi zaufać lekarzom, bo skąd on może wiedzieć, jaka metoda leczenia jest lepsza, czy operacja jest konieczna i jakie ma szanse przeżycia. Ostatecznie więc lekarz musi wziąć całe ryzyko na swoje sumienie – przed tym nie da się uciec...".

Takie myśli towarzyszyć nam muszą każdego dnia, kiedy wcześnie rano stajemy za stołem operacyjnym, i późnym wieczorem, kiedy po powrocie do domu dokonujemy naszego codziennego, zawodowego rachunku sumienia.

Ad Multos Annos – wszystkim, którzy w przeszłości się przyczynili i obecnie przyczyniają do rozwoju polskiej kardiochirurgii.

Marian Zembala




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Skąd się biorą nazwy leków?

Ręka do góry, kto nigdy nie przekręcił nazwy leku lub nie zastanawiał się, jak poprawnie wymówić nazwę handlową. Nazewnictwo leków (naming) bywa zabawne, mylące, trudne i nastręcza kłopotów tak pracownikom służby zdrowia, jak i pacjentom. Naming to odwzorowywanie konceptu marki, produktu lub jego unikatowego pozycjonowania. Nie jest to sztuka znajdowania nazw i opisywania ich uzasadnień. Aby wytłumaczenie miało sens, trzeba je rozpropagować i wylansować, i – jak wszystko na rynku medycznym – podlega to ścisłym regulacjom prawnym i modom marketingu.

Udar mózgu u dzieci i młodzieży

Większość z nas, niestety także część lekarzy, jest przekonana, że udar mózgu to choroba, która dotyka tylko ludzi starszych. Prawda jest inna. Udar mózgu może wystąpić także u dzieci i młodzieży. Co więcej, może do niego dojść nawet w okresie życia płodowego.

Czy będziemy mądrzy przed szkodą?

Nie może być żadnych wątpliwości: zarówno w obszarze ochrony zdrowia, jak i w obszarze zdrowia publicznego wyzwań – zagrożeń, ale i szans – jest coraz więcej. Dobrze rozpoznawana rzeczywistość okazuje się bardziej skomplikowana, zupełnie tak jak w powiedzeniu – im dalej w las, tym więcej drzew.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Odpowiedzialność pielęgniarki za niewłaściwe podanie leku

Podjęcie przez pielęgniarkę czynności wykraczającej poza jej wiedzę i umiejętności zawodowe może być podstawą do podważenia jej należytej staranności oraz przesądzać o winie w przypadku wystąpienia szkody lub krzywdy u pacjenta.

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.

Apteki rok po AdA

Co zmieniło się w aptekach w ciągu roku działania ustawy tzw. apteka dla aptekarza (AdA)? Liczba tych placówek mocno spadła, a „tąpnięcie” dopiero przed nami. Lokalne monopole się umacniają, ceny dopiero poszybują. Według jednych – to efekty tzw. AdA, która ogranicza możliwości zakładania nowych punktów.




bot