Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 57–62/2002
z 25 lipca 2002 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


W drodze do Unii

Tomasz Sienkiewicz

Jak się włączyć w realizację unijnych programów zdrowotnych, tak żeby uzyskać z nich granty? Jakie są kompetencje Unii w obszarze ochrony zdrowia? Z jaką konkurencją zetkną się polscy medycy po wejściu do UE? Czy Polak będzie się mógł leczyć w dowolnie wybranym szpitalu na terenie Unii za pieniądze swojego funduszu ubezpieczeniowego?

Na te i podobne pytania próbowano uzyskać odpowiedź w trakcie konferencji lekarzy (15-16 lipca br.) "Zdrowie w procesie integracji europejskiej", której głównym organizatorem było Europejskie Forum Lekarzy Polskich. Na zamku w Tucznie (woj. zachodniopomorskie) kilkudziesięcioro polskich menedżerów ochrony zdrowia spotkało się z przedstawicielami niemieckiej Polonii medycznej, wśród których byli prezesi: Światowej Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych z siedzibą w Londynie – dr hab. n. med. Jakub Bodziony i Europejskiego Forum Lekarzy Polskich – dr Marek Bakowski. I tym razem Polonia medyczna ufundowała udział w konferencji kilkorgu lekarzom z Litwy, Białorusi i Ukrainy. (Najwięcej informacji o Polonii medycznej zawiera portal www.polmed.org) O poziom merytoryczny imprezy zadbał dr Bogusław Suski, z-ca dyrektora Departamentu Integracji Europejskiej i Współpracy z Zagranicą w Ministerstwie Zdrowia.

Kiedy dr Bodziony zapytał uczestników konferencji, czy komuś udało się uzyskać granty z programów unijnych, nie uniosła się do góry żadna ręka. Nie chodziło o unijne programy pomocowe dla krajów aplikujących do UE, np. PHARE (o tym na konferencji niemal nie mówiono), lecz o programy stricte unijne, w których mogą też uczestniczyć kandydaci do Unii.

Przed dwoma laty na ostatnim Kongresie Polonii Medycznej dr Bodziony, prezes Federacji grupującej najwięcej zachodnio- i wschodnioeuropejskich organizacji Polonii medycznej (zrzeszającej 2-3 tys. lekarzy), zaproponował, aby koledzy z Paryża, Londynu, Sztokholmu, Berlina itd. ułatwili lekarzom z Polski uczestnictwo w unijnych programach zdrowotnych oraz dostęp do przewidzianych na ich realizację funduszy. J. Bodziony, na co dzień chirurg w klinice Uniwersytetu Saarland w Saarbrücken, nie ukrywał, że bardzo trudno przebić się z projektem. Na jego opracowanie trzeba poświęcić 2-4 miesięcy, a ok. 80 proc. złożonych propozycji jest odrzucane. Gwarancją powodzenia jest oczywiście "trafienie w temat" oraz utworzenie dobrze zorganizowanego, wieloośrodkowego (nawet 20 partnerów) i wielonarodowego konsorcjum realizującego taki projekt. Nie dostanie unijnych pieniędzy ktoś, kto chce sobie zafundować w szpitalu nowy oddział, ale może się to udać komuś, kto zamierza np. zmodernizować system informatyczny w oddziale.

Największym dotychczasowym sukcesem jest zainicjowany przez dr. Bodzionego projekt w programie szkoleniowym Leonardo da Vinci, zakwalifikowany do II fazy realizacji. Program ten, na który przeznaczono ponad 300 mln euro, wspiera ustawiczne kształcenie podyplomowe, rozwijanie umiejętności i talentów, szczególnie absolwentów uczelni, innowacyjność i konkurencyjność, a także ciekawe programy pilotowe oraz tworzenie interesujących podręczników i materiałów. Projekt pomysłu dr. Bodzionego dotyczy pilotażu Europejskiej Sieci Ustawicznego Kształcenia Podyplomowego Lekarzy Rodzinnych. Jego celem jest m.in. utworzenie kolekcji tematycznych dysków i CD-romów na temat prewencji, diagnostyki i leczenia chorób najczęściej spotykanych w praktykach lekarzy rodzinnych, a także rozwinięcie istniejącego już w Polsce programu wspomagającego leczenie i diagnozowanie na odległość. W projekcie uczestniczy 4 partnerów polonijnych z 3 krajów członkowskich oraz 4 partnerów z 2 krajów kandydujących – Litwy i Polski. Z Polski: spółka "Zdrowie i Zarządzanie" oraz Zakład Medycyny Rodzinnej Śląskiej AM. Koszt wykonania projektu to 366 tys. euro, z tego dofinansowanie Unii wynosi 270 tys. euro.

W trakcie niedawnego spotkania dr. Bodzionego z polskimi kardiologami powstał też pomysł, by w ramach programu Leonardo da Vinci przygotować sieć ośrodków mających za zadanie kontrolę jakości. – Jesteśmy w stanie znaleźć partnerów z Paryża, Berlina, Londynu i innych miast – mówił Bodziony. W programach typu network musi być co najmniej kilkunastu partnerów, im więcej, tym lepiej. Powstał wstępny projekt sieci "Przydatność medyczna i ekonomiczna pierwotnej angioplastyki w ostrych zespołach wieńcowych", opracowany przy udziale prof. Mariana Zembali z zabrzańskiego Centrum Kardiologii.

Przedstawicielom Polonii trudno było zrozumieć, że w realizowanych w ostatnich latach 8 unijnych programach dotyczących zdrowia publicznego, zabrakło Polski, mimo że uczestniczą w nich inne kraje kandydackie. – Jeśli jesteście menedżerami, to na pewno będą od was żądać uczestnictwa w programach unijnych i rozliczać was z tego – podkreślali polonijni lekarze.

- Nie uczestniczyliśmy w tych programach, gdyż po prostu nas do nich nie dopuszczono – odpowiadał polonusom dr Bogusław Suski z MZ. Wyjaśniał, że wprawdzie w 1997 r. MZ zaspało, ale rok później złożyło już aplikację na forum Stowarzyszenia Rzeczpospolita Polska-Unia Europejska, zwracając się do Komisji Europejskiej o informacje w sprawie warunków finansowych uczestnictwa w tych programach. – Na odpowiedź czekaliśmy rok, bo Dyrektoriat I, odpowiedzialny za poszerzenie Unii, rozmawiał z dyrektoriatem, który jest odpowiedzialny za finanse, ten zaś próbował dokonać ustaleń z Dyrektoriatem Generalnym Ochrony Konsumenta i Zdrowia, jednak żaden z tych dyrektoriatów nie wiedział, w jaki sposób obliczyć naszą składkę – mówił dyr. Suski. – W końcu otrzymaliśmy odpowiedź, że nie możemy uczestniczyć w tych programach, bo są już nieaktualne.

Suski podkreślił, że niewiele w sumie straciliśmy, gdyż na cały ten duży pakiet programów realizowanych w okresie 6 lat Unia przeznaczyła zaledwie 312 mln euro, czyli z grubsza tyle, ile na jeden program Leonardo da Vinci. Przede wszystkim jednak, od początku, czyli od 1996 r., pieniądze były przeznaczone dla 12 krajów członkowskich i dopiero później się zorientowano, że należałoby zaprosić jeszcze kraje aplikujące. Na udział zdecydowały się Węgry, Czechy i Bułgaria, ich uczestnictwo sprowadziło się jednak do opłacenia składki, gdyż kraje te nie uzyskały dofinansowania żadnego ze swoich projektów, a pieniądze wpłacone w formie składki wróciły do nich po kilku latach. – Nie było środków na projekty z krajów kandydackich, gdyż od razu rozdzielono je pomiędzy kraje członkowskie – mówił Suski. Podkreślił też, że programy, o których mówił dr Bodziony (dotyczące: walki z nowotworami, zwalczania chorób zakaźnych, narkomanii i innych uzależnień, chorób pochodzenia środowiskowego, a także monitoringu zdrowia, promocji zdrowia i rzadkich chorób), były realizacją unijnej polityki zdrowia publicznego, wynikającej z wcześniej obowiązującej strategii, która straci aktualność od początku 2003 r. Stwierdził natomiast, że udział Polski w nowych programach jest zapewniony. W ub.r. Stowarzyszenie Rzeczpospolita Polska-Unia Europejska podjęło decyzję, że Polska będzie uczestniczyć w realizacji wszystkich programów wspólnotowych. Obecnie MZ oczekuje na memorandum Unii Europejskiej dotyczące uczestnictwa Polski w nowych programach i warunków ich finansowania.

Warto dodać, że oprócz środków unijnych pochodzących z programów dotyczących zdrowia publicznego, zawiadywanych przez Dyrektoriat Generalny Ochrony Konsumenta i Zdrowia, można jeszcze uzyskać dofinansowanie ze środków unijnych w ramach tzw. V programu ramowego, który zajmuje się m.in. współpracą w dziedzinie nauk medycznych i VI programu ramowego, mającego dział dotyczący rozbudowy sieci informatycznej.

Jak wiadomo, najważniejsze uprawnienia UE w poszczególnych krajach członkowskich w ochronie zdrowia dotyczą kreowania polityki w zakresie zdrowia publicznego. Spod kompetencji Unii wyłączone są zaś takie zagadnienia, jak sposób organizacji świadczeń zdrowotnych w krajach członkowskich czy sposób ich finansowania.

Nowa unijna strategia zdrowia publicznego, która zacznie obowiązywać od początku 2003 r., została opublikowana w maju ub.r., a 3 lipca br. Rada Europejska i Parlament Europejski podjęły decyzję o jej wdrażaniu. Najważniejszą chyba innowacją jest wymóg oceniania wszelkich decyzji politycznych w aspekcie ich wpływu na zdrowie społeczeństwa. Dla krajów aplikujących, które od początku przyszłego roku będą na ten program wpłacać składkę, istotne ma być także to, że wielkość unijnych dotacji na realizację różnych projektów ma wielokrotnie przewyższyć wysokość opłat składkowych.

Jako zasadę przyjęto, że poszczególne projekty będą obejmować plany działania w kilku krajach.

Mają one dotyczyć 3 głównych nurtów. Pierwszy to poprawa informacji – przewiduje się budowę systemów informatycznych na różnych szczeblach kompetencji; pełen dostęp do informacji mają uzyskać menedżerowie ochrony zdrowia, ale także politycy działający w tej dziedzinie. Jeden z poziomów informacyjnych ma być dostępny dla społeczeństwa zainteresowanego prowadzoną polityką zdrowotną.

Drugi nurt nowej strategii dotyczy zwiększenia zdolności reagowania na zagrożenia zdrowotne. W ostatnich latach nie brakuje takich przykładów, np. związanych z żywnością (BSE, dioksyny) czy bioterroryzmem. Przewiduje się, że nowe projekty będą m.in. dotyczyły budowy systemu informatycznego przewidującego możliwość szybkiej łączności między kompetentnymi instytucjami.

Trzeci z kolei dotyczy wpływu na poprawę wskaźników zdrowotnych poprzez podejmowanie na różnych szczeblach efektywnych działań nastawionych tylko na te wskaźniki, które jesteśmy w stanie zmienić.

Bezpieczeństwo żywności jest jednym z najważniejszych obszarów działalności Unii w zakresie zdrowia publicznego. W br. UE podjęła decyzję o utworzeniu agencji ds. bezpieczeństwa żywności, o strukturze wzorowanej niemal na FBI. Ostatnio sporo się mówi też o "dyrektywach tytoniowych". Wg Unii napisy ostrzegające na opakowaniach papierosów muszą być zmienione. To, co robi np. firma Morris, umieszczająca na białym tle srebrny napis, uznawane jest za kamuflaż. Napis ostrzegający powinien przypominać klepsydrę – musi być otoczony czarną obwódką o grubości co najmniej 3 mm. Nie wystarczą dotychczasowe napisy, że palenie szkodzi zdrowiu i powoduje raka. Mają one zostać uzupełnione o 20 innych ostrzeżeń powtarzających się ze statystyczną częstością, m.in., że palenie powoduje astmę, rozedmę płuc, szkodliwie wpływa na płód itd.

Miejsce zdrowia zostało ściśle określone w podstawowych traktatach unijnych. Już w Traktatach Rzymskich z 1957 r. w art. 3 stwierdzono, że osiągnięcie wysokiego poziomu zdrowia poprzez podnoszenie standardów życia oraz warunków pracy jest celem nadrzędnym wszystkich działań Unii. Zapis ściśle związany ze zdrowiem pojawił się jednak dopiero w 1991 r., w Traktacie z Maastricht, i został rozszerzony w Traktacie z Amsterdamu. Stwierdzono tam, iż "wymagania w zakresie ochrony zdrowia będą stanowić integralną część wszystkich obszarów polityki wspólnotowej". Obecnie zapisy dotyczące zdrowia można więc znaleźć w setkach unijnych aktów prawnych, odnoszących się do różnych dziedzin życia. Formułowane są w nich kwestie zasadnicze, ale nierzadko także bardzo szczegółowe – jest np. dyrektywa dotycząca wyposażenia apteczek na statkach rybackich.

W trakcie konferencji sporo uwagi poświęcono wyzwaniom, jakie niesie teraźniejszość i najbliższa przyszłość. Jednym z nich są np. wirtualne apteki, w których poprzez łączność internetową można kupować nawet leki wydawane tylko na receptę. Takie komputerowe apteki, oferujące farmaceutyki wielokrotnie taniej aniżeli tradycyjne, już obecnie stają się dla tych ostatnich poważnym zagrożeniem. W Polsce kupowanie leków przez internet jest zakazane, ale np. w Niemczech właśnie toruje sobie drogę ministerialny przepis, który to dopuszcza.

Wiele emocji uczestników konferencji wywoływała tematyka dotycząca swobodnego przepływu towarów i przemieszczania się osób na terenie Unii. Czy przysłowiowy Kowalski będzie sobie mógł wybrać szpital w dowolnym kraju UE i leczyć się tam na koszt polskiego ubezpieczyciela? Taka sytuacja będzie możliwa, ale tylko wówczas, gdy Kowalski otrzyma promesę od ministra zdrowia. Ciekawe jednak, że w unijnym prawodawstwie tego typu sprawy przestają być oczywiste, a wyroki Trybunału Sprawiedliwości coraz częściej na serio traktują prawa pacjenta do wyboru miejsca świadczenia usług, wywołując zamieszanie i wręcz panikę wśród polityków w krajach Unii.

Głośnym echem odbił się wyrok Trybunału Sprawiedliwości z 1998 r. w sprawach dwóch Luksemburczyków: Kohlla i Deckera. Pierwszy zwrócił się do swojej kasy chorych o zgodę na leczenie protetyczne za granicą, ponieważ zaś jej nie uzyskał, a kasa odmówiła mu zwrotu poniesionych kosztów, skierował sprawę do Trybunału i wygrał: orzeczenie brzmiało, iż prawem p. Kohlla, który jest osobą ubezpieczoną, jest korzystanie z usług medycznych, w tym swobodny wybór świadczeniodawcy. Z kolei p. Decker podczas pobytu w Belgii kupił sobie okulary, za które też nie uzyskał w swojej kasie refundacji. I w tym przypadku Trybunał uznał, że było to niesłuszne, w myśl bowiem art. 43 Traktatu z Amsterdamu, mówiącego o swobodnym przepływie towarów, pan Decker miał do tego prawo.

Inne przykłady: w 2001 r. chory na Parkinsona Holender Smits, nie mogąc się doczekac na kurację w swoim kraju, udał się na leczenie za granicą. Kolejny Holender, Peerboours, po wypadku drogowym w stanie śpiączki, został przewieziony decyzją rodziny do ośrodka w Szwajcarii, gdyż jego kasa chorych odmówiła finansowania terapii ze względu na zaawansowany wiek pacjenta. Gdy p. Peerboours odzyskał świadomość, wrócił do swego kraju i zaskarżył holenderską kasę chorych do Trybunału Sprawiedliwości, który stanął po jego stronie, podobnie zresztą jak w przypadku p. Smitsa.

8 lutego br. w Maladze skonfundowani ministrowie zdrowia krajów członkowskich Unii obradowali, jak rozwiązywać te oraz podobne problemy. We wnioskach wyrazili uznanie dla różnorodności systemów opieki zdrowotnej, które mają wspólne pryncypia: solidaryzm społeczny, równość i uniwersalizm. Zauważyli zarazem, iż orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości tworzą nowe wyzwania dla systemów opieki zdrowotnej. Stwierdzili też, że problemy te zostaną zwielokrotnione w świetle przyszłego poszerzenia Unii. Wreszcie – podjęli ustalenie przez wielu uznane za kuriozalne: "Polityka zdrowotna powinna być wytyczana przez polityków i nie wydaje się, by pozwalanie Trybunałowi Sprawiedliwości na jej kształtowanie było korzystne dla zdrowia pacjentów".




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Skąd się biorą nazwy leków?

Ręka do góry, kto nigdy nie przekręcił nazwy leku lub nie zastanawiał się, jak poprawnie wymówić nazwę handlową. Nazewnictwo leków (naming) bywa zabawne, mylące, trudne i nastręcza kłopotów tak pracownikom służby zdrowia, jak i pacjentom. Naming to odwzorowywanie konceptu marki, produktu lub jego unikatowego pozycjonowania. Nie jest to sztuka znajdowania nazw i opisywania ich uzasadnień. Aby wytłumaczenie miało sens, trzeba je rozpropagować i wylansować, i – jak wszystko na rynku medycznym – podlega to ścisłym regulacjom prawnym i modom marketingu.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Czy będziemy mądrzy przed szkodą?

Nie może być żadnych wątpliwości: zarówno w obszarze ochrony zdrowia, jak i w obszarze zdrowia publicznego wyzwań – zagrożeń, ale i szans – jest coraz więcej. Dobrze rozpoznawana rzeczywistość okazuje się bardziej skomplikowana, zupełnie tak jak w powiedzeniu – im dalej w las, tym więcej drzew.

Udar mózgu u dzieci i młodzieży

Większość z nas, niestety także część lekarzy, jest przekonana, że udar mózgu to choroba, która dotyka tylko ludzi starszych. Prawda jest inna. Udar mózgu może wystąpić także u dzieci i młodzieży. Co więcej, może do niego dojść nawet w okresie życia płodowego.

Odpowiedzialność pielęgniarki za niewłaściwe podanie leku

Podjęcie przez pielęgniarkę czynności wykraczającej poza jej wiedzę i umiejętności zawodowe może być podstawą do podważenia jej należytej staranności oraz przesądzać o winie w przypadku wystąpienia szkody lub krzywdy u pacjenta.

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.

Artrogrypoza: kompleksowe podejście

Artrogrypoza to trudna choroba wieku dziecięcego. Jest nieuleczalna, jednak dzięki odpowiedniemu traktowaniu chorego dziecku można pomóc, przywracając mu mniej lub bardziej ograniczoną samodzielność. Wymaga wielospecjalistycznego podejścia – równie ważne jest leczenie operacyjne, rehabilitacja, jak i zaopatrzenie ortopedyczne.




bot