Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 21–22/2001
z 15 marca 2001 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Prywatyzacja niechcący

Marek Wójtowicz

Jeżeli nic się nie zmieni na rynku zdrowotnym, to ostatnie protesty środowiska pielęgniarskiego oraz orzeczenie SN z 23 stycznia br. o zapłacie za dyżury lekarskie (za te sprzed 20 maja 1999 roku) można będzie uznać za początek prawdziwej, całkowitej prywatyzacji rynku zdrowotnego.

Czyż nie zakrawa na ironię, że to, czego się nie udało osiągnąć Ministerstwu Zdrowia z powodu pracowniczych akcji protestacyjnych, dokona się "niechcący" – powodu zapaści finansowej spowodowanej skutecznymi walkami o podwyżki płac pracowników?

Wiosną tego roku najmodniejszym przepisem stanie się art. 60 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej. Będzie się on śnił po nocach każdemu organowi założycielskiemu, każdemu dyrektorowi spzozu, każdemu liderowi związkowemu i wszystkim pracownikom nzozów funkcjonujących na bazie wynajmowanej od spzozów.

Art. 60 ustawy o zoz stwierdza bowiem w pierwszym ustępie, że spzoz pokrywa we własnym zakresie ujemny wynik finansowy. Trudno określić, przy jakim poziomie nie uregulowanych zobowiązań spzoz nie będzie w stanie wykonać tego zapisu. Do rynku zdrowotnego nie stosują się przecież żadne reguły ekonomiczne. Wierzyciele, a zwłaszcza duże firmy farmaceutyczne boją się jak ognia sądowego egzekwowania swoich należności, prędzej zagrożą zatem sprzedażą długu niż pójdą do sądu. Pojedynek w sądzie, choć a priori wygrany, fatalnie wpłynąłby na interesy takiej roszczeniowej firmy w innych spzozach. Zbliżamy się jednak do granicy cierpliwości kontrahentów, którzy też muszą wypłacać swoim pracownikom pensje, a ich dyrektorzy muszą się wykazać realnymi wpływami, a nie tylko papierowymi zyskami na kontach. Nie da się też powtórzyć numeru z obsługą ogólnokrajowego zadłużenia/wierzytelności placówek zdrowotnych przez jeden bank dla wszystkich, bo nie ma już jednego właściciela publicznych placówek zdrowotnych, są ich tysiące. Krucha, wirtualna płynność finansowa zakładów pryśnie jak bańka mydlana wobec konieczności zaspokojenia tegorocznych roszczeń płacowych pracowników – przy jednoczesnej niemożności przeprowadzania skutecznej, bolesnej dla niektórych restrukturyzacji placówki.

Ustępy 2 i 4 art. 60 ustawy o zoz stwierdzają, że jeżeli ujemny wynik finansowy nie może być pokryty przez spzoz, to organ założycielski podejmuje decyzję o zmianie formy gospodarki finansowej zakładu (na zakład budżetowy lub jednostkę budżetową) lub o jego likwidacji i wtedy (dopiero wtedy!) to organ założycielski "płaci" długi spzozu.

Powie ktoś, że nie można przecież zlikwidować jedynego w powiecie albo w mieście szpitala. Niby nie można, o czym mówi ust. 2 art. 60: ujemny wynik finansowy nie może być podstawą do zaprzestania działalności, jeżeli inny zakład nie może przejąć zadań w sposób zapewniający nieprzerwane sprawowanie opieki zdrowotnej nad ludnością. Takiego innego zakładu może nie być, ale w każdej chwili, z dnia na dzień, może przecież powstać – "na gruzach" likwidowanego spzozu.

Organ założycielski może więc w każdej chwili (tj. przy okazji najbliższej sesji samorządu) zlikwidować spzoz z totalnym zwolnieniem wszystkich pracowników, a następnego dnia – może się stać współwłaścicielem części spółki prawa handlowego, oferując budynki i sprzęt spzozu w aporcie, a jeżeli na terenie jego działania nie ma innego zakładu o podobnych zadaniach, to nawet musi. W opałach mogą się znaleźć nzozy wynajmujące coś od bankrutującego spzozu. Ich wynajmowany warsztat pracy też wówczas pójdzie pod młotek.

Ustawowe formy przekształcenia spzozu umożliwiające spłacenie jego długów: w zakład lub jednostkę budżetową – nie wchodzą w grę z kilku powodów. Zakład budżetowy odprowadzałby wprawdzie wszystkie zyski do kasy organu założycielskiego, ale musiałby przejąć cały nierentowny "inwentarz" spzozu, czyli nici z zysku, a za to kolejne długi. Jednostka budżetowa – królestwo "środka specjalnego" – ma te same wady co zakład budżetowy, no i byłby to powrót do mrocznych, poprzednich lat – a dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi.

Do utworzenia w miejsce spzozu zakładu lub jednostki budżetowej zniechęcają niejasne zapisy ustawy o puz. Wprawdzie art. 53 ust. 1 tej ustawy mówi o kontraktowaniu usług z każdym, przepisowo powstałym świadczeniodawcą, ale już art. 57 mówi tylko o kontrakcie z spzozem lub nzozem.

Jak z powyższego wynika, tylko likwidacja spzozu z zaprojektowaniem nowego, "urentownionego" niepublicznego zakładu, umożliwia wyjście z dołka legislacyjno-finansowego.

Organ założycielski wykładając kasę na spłatę zadłużenia w momencie przekształcenia/likwidacji spzozu będzie oczekiwał, że nowy zakład leczniczy wygeneruje zysk, umożliwiający odzyskanie w ciągu dwóch – czterech lat wyłożonych samorządowych pieniędzy. Zaprojektowanie nowego "rentownego" zakładu nie jest takie trudne, biorąc pod uwagę, że wszyscy pracownicy zostali zwolnieni, a nie każdego trzeba przyjąć ponownie. Koniecznym warunkiem byłby kilkuletni stabilny kontrakt z kasą chorych, jednak z tym niestety mamy kłopot. Kontrakt może być, owszem, na parę lat, ale stawki kontraktuje kasa tylko na rok.

Osobiście jestem przeciwnikiem prywatyzacji szpitali, ale bezwzględne egzekwowanie należności płacowych "teraz i natychmiast" może zaowocować wyżej opisaną, wymuszoną przepisami ustawy prywatyzacją "niechcący".

Utrzymanie statusu wypłacalnego spzozu wymagałoby bowiem drastycznego dostosowania firmy do istniejącego popytu, odważnego pozbycia się nieprzydatnych, działająco-niepracujących lub konkurujących z własną placówką pracowników, a zwłaszcza – możliwości zawierania kilkuletnich stabilnych kontraktów z kasami chorych jako warunku skutecznego zrealizowania strategii firmy. Strategia działania spzozu na rok to żadna strategia. To po prostu lipa.




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Odmitologizować otyłość

– Większość Polaków uważa, że otyłość to efekt słabej woli. Gdyby podać im hormon głodu – grelinę i zablokować wydzielanie poposiłkowe hormonu sytości – GLP1, nie pohamowaliby się przed kompulsywnym jedzeniem i wciąż byliby głodni. I tak właśnie czują się chorzy na otyłość – mówił podczas konferencji Ekonomia dla Zdrowia prof. Mariusz Wyleżoł. Eksperci wyjaśniali, że otyłość jest chorobą, którą trzeba leczyć.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Dlaczego lekarze za dużo pracują?

Niektórzy twierdzą, że z chciwości, inni, że z poczucia misji i obowiązku. Filozofowie sugerują, że może być to skażenie umysłu etosem pracy stworzonym przez tych, co nigdy nie pracowali, a żyli z pracy innych. Psychologowie, że to wynik bardziej wyrafinowanych potrzeb ludzkich.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Reforma systemu psychiatrii zbacza z wyznaczonego kursu

Rozmowa z Markiem Balickim, byłym pełnomocnikiem ministra zdrowia ds. reformy psychiatrii dorosłych i byłym kierownikiem biura ds. pilotażu Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego na lata 2017–2022, ministrem zdrowia w latach 2003 oraz 2004–2005.

Protonoterapia. Niekończąca się opowieść

Ośrodek protonoterapii w krakowskich Bronowicach kończy w tym roku pięć lat. To ważny moment, bo o leczenie w Krakowie będzie pacjentom łatwiej. To dobra wiadomość. Zła jest taka, że ułatwienia dotyczą tych, którzy mogą za terapię zapłacić.

Plusy i minusy preselekcji do pilotażu POZ PLUS

Koordynowaną opiekę zdrowotną (KOZ), w formie pilotaży, w Polsce testowano w początkowym okresie działania kas chorych. Wówczas zrobiono to niemal „na hura”, praktycznie bez żadnego wsparcia, na dodatek w warunkach kształtowania się nowych realiów systemu opieki medycznej, co w rezultacie zakończyło się niemal zerowymi efektami. U wielu ówczesnych entuzjastów KOZ do dziś pozostało poczucie zmarnowanej szansy. Teraz może być zdecydowanie inaczej, ale jednocześnie widać nie mniej czynników ryzyka, które mogą sprawić, że znów zmarnujemy szansę na rzeczywistą dobrą zmianę w opiece zdrowotnej w Polsce.

Odpowiedzialność pielęgniarki za niewłaściwe podanie leku

Podjęcie przez pielęgniarkę czynności wykraczającej poza jej wiedzę i umiejętności zawodowe może być podstawą do podważenia jej należytej staranności oraz przesądzać o winie w przypadku wystąpienia szkody lub krzywdy u pacjenta.

Wciąż nie rozumiemy raka trzustki

 – W przypadku raka trzustki cele terapeutyczne są inne niż w raku piersi, jelita grubego czy czerniaku. Postęp w zakresie leczenia systemowego tego nowotworu jest nieznośnie powolny, dlatego sukcesem są terapie, które dodatkowo wydłużają mediany przeżycia nawet o klika miesięcy – mówi dr Leszek Kraj z Kliniki Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. 

Polipragmazja w Polsce

– Konsumpcja leków w Europie i na świecie rośnie. Dlatego powstał nasz raport. Nasze dane mówią, że pół miliona osób po 65. roku życia w Polsce zażywa co najmniej 5 leków dziennie! I mowa tu tylko o lekach refundowanych – podkreśla Adam Niedzielski, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Absurdy ochrony zdrowia

Szpitale, gabinety i przychodnie bywają wylęgarnią absurdów. Zachłanność, znieczulica i bezmyślność czasem rozwijają się w nich niczym rośliny w szklarni.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)




bot