Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 34–35/2000
z 27 kwietnia 2000 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Ratujmy się sami, czyli system ratownictwa

Marek Wójtowicz

Dawno, dawno temu wracaliśmy nocą ratunkowym Fiatem 125 p z tzw. wyjazdu, aż tu nagle na asfalcie, w szczerym polu, zobaczyliśmy czapkę milicyjną.

Zabraliśmy ją do karetki i ze zdobycznym fantem powróciliśmy dumni do bazy. Jeszcze nie skończyłem wypełniać karty wyjazdu, a już wpadli chłopcy radarowcy, czapkę odebrali i grzecznie pytają: gdzie pałeczka? Okazało się, że w pogoni za pijanym rowerzystą chłopcy radarowcy gazikiem zjechali z drogi na pole, gubiąc i czapeczki, i pałeczki. Widząc na drodze kradnącego czapeczkę doktora, puścili rowerzystę i pognali za nami.

Teraz jest już nowocześniej i inaczej, bo zamiast odkrytych gazików jeżdżą eleganckie policyjne radiowozy z dachem, pałeczki stały się nieprzydatne, a policyjne czapeczki – bejsbolówki mocno trzymają się głowy. Ale jak dawniej, nie ma jednolitego systemu łączności, który pozwoliłby na wymianę informacji pomiędzy służbami medycznymi, policją i strażą pożarną nie tylko w sprawie zgubionej czapki.

Wiceminister zdrowia Andrzej Ryś na spotkaniach z marszałkami i starostami kolejnych województw promuje ideę jednego wspólnego numeru telefonu ratunkowego: 112 oraz konieczność tworzenia na szczeblu powiatu, województwa i kraju wspólnego centrum powiadamiania ratunkowego.

Pomysł jest jak najbardziej słuszny i europejski, ale już teraz należy się zastanowić, gdzie zlokalizować takie centrum i kto pierwszy odbierze telefon: medyk, policjant czy strażak.

Jakieś 90% wezwań ratunkowych to telefony o pomoc medyczną, 8% – to prośba o interwencję policji, a 2% – wezwanie do pożaru lub innej katastrofy wymagającej pomocy strażaków. Wydaje się więc statystycznie logiczne, aby telefon odbierał jako pierwszy ratownik medyczny i od razu wysyłał karetkę do wyjazdu. Jeśli przy pulpicie centrum ratunkowego posadzimy innego operatora: strażaka lub policjanta, to przy wezwaniu, np. do zawału, z powodu powtórnego przełączenia wezwania do centrum medycznego stracimy cenne sekundy, a może i minutę z 3–6 złotych minut, umożliwiających dojazd erki i skuteczną reanimację.

Ministerstwo zdrowia przesłało do wszystkich placówek program tworzenia i finansowania szpitalnych oddziałów ratunkowych, organizowanych na bazie dotychczasowej izby przyjęć i obejmujących swoimi usługami populację 100–300 tys. mieszkańców. Nie wiadomo jeszcze, który szpital zostanie zakwalifikowany i dorwie się do ratowniczej kasy, ale już teraz należy odpowiedzieć na pytanie, co zrobić nocą z pacjentem z grypą, stenocardią lub nagłym zatrzymaniem moczu, zgłaszającym się jak zawsze do izby przyjęć. Bo tu nie będzie już dawnej izby przyjęć, a tylko szpitalny oddział ratunkowy. Szpitale z ambicjami do tworzenia oddziału ratunkowego w izbie przyjęć powinny pamiętać o zastępczej ofercie medycznej dla dotychczasowych lżej chorych, „nocnych marków”. Można zastosować całodobowy dyżur chirurgiczno-ogólny w przychodni przyszpitalnej lub uruchomić całodobowe centrum medycyny rodzinnej w pobliżu szpitala.

W całej Polsce trwają spory i konflikty pomiędzy prywatyzowanymi placówkami poz a szpitalami tworzącymi konkurencyjne, własne „przyszpitalne” praktyki lekarza rodzinnego. Zdaję sobie sprawę, że pomysł zastąpienia izby przyjęć takim szpitalnym centrum nocnej pomocy medycznej tylko zaogni sprawę. Ale takie są, niestety, prawa wolnego rynku, że najatrakcyjniejszą lokalizacją dla apteki, zakładu „ostatniej posługi”, firmy transportu medycznego jest miejsce w pobliżu szpitala albo wynajem pomieszczeń w samym szpitalu. To tylko kwestia czasu, żeby dostrzegli tę prawidłowość lekarze rodzinni.

Ważnym elementem budowy systemu ratownictwa musi być respektowanie naturalnego dążenia pacjenta do leczenia się jak najbliżej centrum akademickiego. Im dalej musi on „odjechać” od ośrodka akademickiego w poszukiwaniu pomocy medycznej, tym bardziej się boi, czy będzie w razie czego możliwa konsultacja „w klinice” lub szybki dostęp, np. do rezonansu magnetycznego. Do tego dochodzi kosztowna niekonsekwencja: najpierw pacjent „odjeżdża” sto kilometrów do szpitala/ośrodka na obrzeżu systemu, by potem, w razie komplikacji, przejechać z powrotem te same sto kilometrów i jeszcze trochę do centrum medycznego wyższego poziomu referencyjnego.

Budowa systemu ratownictwa powinna przypominać system wodny: wszystko systematycznie i logicznie spływa do jednego miejsca – któregoś z jedenastu krajowych ośrodków akademickich z regionalnymi centrami ratownictwa. Pewnie tu i tam jakiś lokalny decydent postawi małą zaporę i będzie zbierał wodę (tworzył oddział ratowniczy) nie tam gdzie trzeba. Ale takie jest życie, nawet na Zachodzie.

Najgorzej będzie mieszkańcom na granicy kilku regionalnych systemów ratownictwa. Kilka lat temu we Francji, w Lille, stanąłem przed mapą systemu ratownictwa i znalazłem sobie chytrze miejsce na styku trzech „kółeczek-zasięgów” działania regionalnych systemów ratownictwa helikopterowego. Spytałem kolegów „pompiersów”, czyli francuskich strażaków, co będzie jak właśnie tu dostanę na autostradzie zawału? Powstała konsternacja, ale szczerze przyznali, że może tu zaistnieć problem kompetencyjny, bo jest to punkt nadzorowany przez trzy różne regionalne centra ratunkowe: i albo przylecą wszystkie trzy helikoptery regionalne, albo żaden. Znacznie podniosłem wtedy autorytet naszej kadry zarządzającej w pompierskich szeregach, że niby taki tam terenowy, wąsaty dyrektorzyna ze wschodniej Polski, a patrzcie – znalazł dziurę we francuskim systemie.

Kupując działkę pod budowę domu, zakładając biznes lub planując urlop, warto się zapoznać z zasięgiem działania przyszłych służb ratowniczych, by unikać pogranicza kilku systemów. Bo w razie potrzeby równie dobrze mogą przylecieć naraz wszystkie helikoptery ratownicze, albo... żaden.




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Skąd się biorą nazwy leków?

Ręka do góry, kto nigdy nie przekręcił nazwy leku lub nie zastanawiał się, jak poprawnie wymówić nazwę handlową. Nazewnictwo leków (naming) bywa zabawne, mylące, trudne i nastręcza kłopotów tak pracownikom służby zdrowia, jak i pacjentom. Naming to odwzorowywanie konceptu marki, produktu lub jego unikatowego pozycjonowania. Nie jest to sztuka znajdowania nazw i opisywania ich uzasadnień. Aby wytłumaczenie miało sens, trzeba je rozpropagować i wylansować, i – jak wszystko na rynku medycznym – podlega to ścisłym regulacjom prawnym i modom marketingu.

Odpowiedzialność pielęgniarki za niewłaściwe podanie leku

Podjęcie przez pielęgniarkę czynności wykraczającej poza jej wiedzę i umiejętności zawodowe może być podstawą do podważenia jej należytej staranności oraz przesądzać o winie w przypadku wystąpienia szkody lub krzywdy u pacjenta.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Czy będziemy mądrzy przed szkodą?

Nie może być żadnych wątpliwości: zarówno w obszarze ochrony zdrowia, jak i w obszarze zdrowia publicznego wyzwań – zagrożeń, ale i szans – jest coraz więcej. Dobrze rozpoznawana rzeczywistość okazuje się bardziej skomplikowana, zupełnie tak jak w powiedzeniu – im dalej w las, tym więcej drzew.

Udar mózgu u dzieci i młodzieży

Większość z nas, niestety także część lekarzy, jest przekonana, że udar mózgu to choroba, która dotyka tylko ludzi starszych. Prawda jest inna. Udar mózgu może wystąpić także u dzieci i młodzieży. Co więcej, może do niego dojść nawet w okresie życia płodowego.

Leczenie przeciwkrzepliwe u chorych onkologicznych

Ustalenie schematu leczenia przeciwkrzepliwego jest bardzo często zagadnieniem trudnym. Wytyczne dotyczące prewencji powikłań zakrzepowo-zatorowych w przypadku migotania przedsionków czy zasady leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej wydają się jasne, w praktyce jednak, decydując o rozpoczęciu stosowania leków przeciwkrzepliwych, musimy brać pod uwagę szereg dodatkowych czynników. Ostatecznie zawsze chodzi o wyważenie potencjalnych zysków ze skutecznej prewencji/leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej oraz ryzyka powikłań krwotocznych.

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.




bot