Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 101–103/1999
z 23 grudnia 1999 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Inne spojrzenie

Lekarze-Polacy z zagranicy o przemianach w polskiej ochronie zdrowia

Zbigniew Kostecki, Ewa Teslar, Andrzej Sosnowski, Janusz Piątkowski

Kiszone ogórki
Dr Zbigniew Kostecki, prezes Polskiego Towarzystwa Medycznego w Niemczech

Zmiany, które obecnie dokonują się w Polsce, na pewno idą w dobrym kierunku, natomiast – podzielam tu zdanie dużej liczby kolegów z Polski – były źle przygotowane. Takich rewolucyjnych przemian nie należało wprowadzać od razu i za jednym zamachem. Od początku, także na tych łamach, proponowałem, żeby nie dokonywać totalnego przejścia z finansowania budżetowego na kasowe, tylko żeby zrobić to w przedziale kilku lat. To znaczy: w pierwszym roku państwo płaci 100 proc., w drugim 80, w trzecim 50, w czwartym 30 i wówczas system przechyla się w drugą stronę.
Nie podobają mi się kontrakty polskich lekarzy rodzinnych, polegające na wykupywaniu świadczeń dla pacjentów, bez względu na stan ich zdrowia. Jeżeli lekarz rodzinny ma dwa tysiące pacjentów i dostaje za to ryczałt, to znaczy, że obowiązuje stara zasada: czy się stoi, czy się leży, tyle samo się należy. U nas jeszcze oblicza się punkty, nie wiem jednak, czy Niemcy w trakcie swojej reformy, która też w dużej mierze sprowadza się do ograniczania gwarantowanych świadczeń, nie dojdą do wniosku, że zamiast bawić się w liczenie każdej porady i każdego badania, lepiej powiedzieć: macie parę tysięcy pacjentów, należy się za każdego po tyle a tyle marek – i po kłopocie.
Zauważyłem, że reforma w Polsce jest wprowadzana tak różnie, jak różni są ludzie. A więc w jednych kasach mechanizm w miarę funkcjonuje, w innych działa bardzo słabo, a w niektórych jeszcze gorzej. Oczywiście, zależy od fachowości i uczciwości pracujących w kasach menedżerów, którzy mają bardzo wysokie pensje, choć – moim zdaniem – nie zawsze na nie zasługują. Ta reforma jest trudna i łatwo ją krytykować; nie jestem jej przeciwnikiem, ale jako realista uważam, że można było ją przeprowadzić lepiej. Jeden z największych błędów polegał na odwlekaniu: gdyby udało się ją wprowadzić Mazowieckiemu, sytuacja byłaby obecnie o wiele łatwiejsza. A jaka jest dziś? Myślę, że nie było i nie ma innej drogi. Będzie to się jeszcze długo, długo kisiło, ale mogą z tego wyjść dobre kiszone ogórki.
Problemów jest wiele: mało pieniędzy, a coraz większe wymogi, stale wzrastająca świadomość społeczna. Medycyna będzie, niestety, coraz droższa i najwyższy czas, żeby politycy mieli odwagę powiedzieć społeczeństwu, że medycyna musi być dla biednych i dla bogatych, dlatego że taka istnieje już prawie w całym świecie. To jest bardzo trudne i przykre stwierdzenie, ale skoro się pozwala ludziom mieć różne samochody, od luksusowych za 150 tys. marek w Niemczech i droższych, do takich za 12 tys. marek, to trzeba również pozwolić na różne ubezpieczenia zdrowotne.
To jest bardzo niepopularne stwierdzenie, także w Niemczech, ale i w Polsce zaczyna się powoli rozumieć, że nie ma innej metody. Jeżeli ktoś nic nie płaci do społecznego worka, z którego powstają środki kasy chorych, a żąda wydatków rzędu setek tysięcy marek za nowoczesne leczenie, to nie jest to wówczas, jak mówią Niemcy, Rechtstadt – państwo prawa. Bo jeżeli ktoś za nic dostaje wszystko, a ktoś inny za solidną opłatę otrzymuje tyle samo, względnie czasami nawet mniej, no to przestańmy się oszukiwać: tu nie ma praw, tutaj ktoś na kogoś pracuje!
Myślę, że w Polsce można wyjść z impasu głoszeniem bardzo prostej zasady: skoro mamy kapitalizm, to nie próbujmy wciąż go modernizować według socjalistycznej nuty. I przestańmy się ciągle powoływać na sprawiedliwość społeczną, której nie było, nie ma i chyba nigdy nie będzie.


Rodzinny nie znaczy superspecjalista
Dr Ewa Teslar, prezes Stowarzyszenia Lekarzy Polskiego Pochodzenia we Francji, wiceprezes Federacji Polskich Organizacji Medycznych na Obczyźnie

W naszym stowarzyszeniu zorganizowaliśmy w październiku br. konferencję o reformie ochrony zdrowia w Polsce i we Francji. Dotychczas polską służbą zdrowia interesowały się we Francji tylko izby lekarskie, które przesadnie się obawiają, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej miejscowy rynek zaleje fala lekarzy z krajów Europy Wschodniej, którzy mają prawo wykonywania zawodu, np. w Polsce. Tutejsze izby lekarskie lękają się, że może to być dla rynku pracy moment krytyczny i pracują nad tym, jak zachować dotychczasowe miejsca pracy w poszczególnych krajach UE.
We wspomnianej konferencji, którą zorganizowaliśmy jako stowarzyszenie, uczestniczyli przedstawiciele francuskiego ministerstwa zdrowia, menedżerowie z kas chorych i inne wpływowe osobistości z branży zdrowotnej. Opisując im zmiany zachodzące w Polsce,wykorzystaliśmy nasze kontakty oficjalne i prywatne ze światem medycznym w kraju. Pierwsza konkluzja z tego bardzo ciekawego spotkania była taka, że reformę w Polsce trzeba było przeprowadzić jak najszybciej, gdyż przez wiele lat była odwlekana. Zrobiono ją tak, jak pozwalały na to różne uwarunkowania, trzeba więc rozwiązać mnóstwo problemów, by nowy system zaczął efektywnie działać. Muszę przyznać, że jak się na te zmiany patrzy z zewnątrz, to rzeczywistość wydaje się o wiele bardziej pozytywna niż być może jest w rzeczywistości. Wiadomo, że niemal wszyscy Polacy strasznie teraz narzekają na złe przygotowanie reformy i codzienne kłopoty z uzyskiwaniem świadczeń zdrowotnych, ale tak naprawdę, co by nie było, trzeba dalej iść po wyznaczonej już linii.
Jestem lekarzem rodzinnym i psychoanalitykiem, mam liczne kontakty z lekarzami rodzinnymi w Polsce, m.in. z dr. Lukasem w Zabrzu, dr. Windakiem w Krakowie i z dr. Roślewskim w Szczecinie. Wprowadzanie intytucji lekarza rodzinnego w Polsce jest absolutnie właściwe, bo lekarz musi być blisko pacjentów, nawet mieszkać blisko ludzi, którzy go potrzebują.
Trzeba zmienić dość nagminne przyzwyczajenie Polaków do korzystania z porad specjalistów w błahych nawet przypadkach. Myślę, że niepotrzebnie powstało jednak trochę nieporozumień: lekarz rodzinny w Polsce powinien oczywiście być świetnie wyszkolony, nie powinien jednak uchodzić za jakiegoś superspecjalistę, który miałby sobie samodzielnie radzić niemal ze wszystkimi problemami swych pacjentów. Taką jego nieprawdziwą wizję mogła kształtować przeprowadzona przed kilku laty akcja wyposażania gabinetów pierwszych lekarzy rodzinnych w Polsce w drogi, luksusowy sprzęt i aparaturę ze środków Phare.
Od pewnego czasu próbujemy wprowadzić wymianę lekarzy rodzinnych między miastami polskimi i francuskimi, nie po to jednak, by jedna strona narzucała drugiej jakieś modele, tylko żeby wzajemnie się uczyć i korzystać z doświadczeń.

Wyjście z lasu
Dr Andrzej Sosnowski, kardiochirurg ze szpitala w Leicester w Wlk. Brytanii

Szczęście, że zmiany wreszcie wdrożono, natomiast jak je wprowadzono – o tym można by dyskutować bez końca. Myślę, że największą słabością obecnego rządu jest public relation – kontakt z obywatelami i konsumentami, żeby im wytłumaczyć nie tylko zasady, ale potrzebę i kierunek zmian.
Z moich kontaktów z kolegami lekarzami w kraju wynika, że nie interesowali się oni dostatecznie wprowadzanymi zmianami – były przypadki, że ja, mieszkając za granicą, wiedziałem na ten temat więcej niż oni. Myślę, że są to zaszłości z Peerelu, kiedy to tzw. szary obywatel podchodził obojętnie do tego, co robił rząd, bo nie miał na to żadnego wpływu. Jedna z różnic między przeszłością a teraźniejszością polega na tym, że teraz można protestować, więc wszyscy raczej protestują, niż starają się zmieniać siebie i otoczenie, by sprostać wymogom czasu.
Największy paradoks obecnej sytuacji to fakt, że przy powszechnych narzekaniach nikt nie stwierdza oczywistej prawdy, iż tak jak było przedtem, dalej już być nie mogło. Że jakkolwiek teraz jest źle, to przedtem było jeszcze gorzej, i że trwanie w dawnych strukturach i przy nie zmienionych zasadach doprowadzić mogło do zupełnego rozkładu służby zdrowia – dziwię się zresztą, że nie doprowadziło wcześniej.
Uważam, że kierunek reform jest dobry. Przede wszystkim, po raz pierwszy będzie wiadomo, ile kosztuje ochrona zdrowia. Oczywiście, wytyka się występujące braki. Ale prawda jest taka, że pieniędzy brakowało zawsze, tylko przedtem było to na różne sposoby ukrywane. Poza tym przez kilkadziesiąt lat w zasadzie nie można było nawet mówić o tym, że czegoś brakuje.
Pieniądze, które są obecnie przeznaczane na służbę zdrowia, nie pochodzą tylko i wyłącznie z budżetu, jak było przedtem. I to jest pierwszy krok do postępu. Pracuję w Anglii, gdzie służba zdrowia finansowana z budżetu załamuje się i według mnie załamie się bardzo szybko. Jest to służba zdrowia taka jaką mieliśmy kiedyś w Peerelu, z tym że oczywiście w warunkach ekonomii zachodniej trzyma się dłużej i działa lepiej. Niemniej brytyjska służba zdrowia przeżywa obecnie ogromny kryzys i jej globalne wyniki działania są katastrofalnie niskie w stosunku do tego, co było wcześniej.
Uważam, że nie możemy oceniać reformy w Polsce na podstawie podawania pojedynczych przykładów nieudaczności czy zupełnej głupoty. Na efekty należy cierpliwie poczekać.
Z politycznego punktu widzenia trzeba naprawdę podziwiać rząd, który zdobył się na wprowadzenie tak radykalnej reformy. W Anglii już od dawna wiadomo, że ludzie mają dość obecnego systemu, który tak naprawdę nie działa, ale żaden rząd nie ma odwagi, by go zreformować. Nie można bowiem wprowadzić odczuwalnej poprawy w okresie jednej kadencji parlamentu, więc każdy rząd, który myśli o przeprowadzeniu reformy w ochronie zdrowia, zdaje sobie sprawę, że zanim uzyska pozytywne wyniki zmian, ściągnie na siebie społeczne niezadowolenie. A ponieważ zdrowie dotyczy każdego, rząd, który zdecyduje się na reformę systemu, może stracić popularność i upaść.
Obecnie z sondaży opinii publicznej w Polsce wynika, że w następnych wyborach zwycięży lewica. Myślę jednak, że jeśli tak się stanie, to przecież w końcu ludzie zrozumieją, że oni byli długo przy władzy i mieli znacznie większy komfort rządzenia niż obecna koalicja, jednak nie wprowadzili żadnych głębszych reform. Tłumaczenie, że nie był przygotowany grunt i nie nadszedł jeszcze wówczas czas na reformę służby zdrowia jest bzdurą, bo jeśli ktoś zabłądziwszy w lesie poznał kierunek wyjścia, to będąc przy zdrowych zmysłach nie powie: jeszcze trochę pobłądzę, nabiorę sił i dopiero potem wyjdę.

Samochód bez kierowcy
Dr med. Janusz Piątkowski de Grzymała, chirurg i flebolog z Gevelsbergu

Jestem zdania, że w Polsce brakuje możliwości wykonawczych. Myślę zarówno o przepisach wykonawczych dotyczących funkcjonowania kas chorych, jak i przede wszystkim o kadrze, która by te kasy właściwie poprowadziła. Nie wiem, skąd się rekrutuje fachowców, ale myślę, że z dawnych struktur zozowskich.
Kiedy w 1991 r. zaczęto organizować system kas chorych na terenie byłej NRD, to struktury i całe prawo przejęto z RFN, a trzon kadry stanowili urzędnicy zatrudnieni wcześniej w kasach chorych w zachodnich landach. Płacono im przez 6 lat podwójne wynagrodzenie w stosunku do tego, które pobierali w Niemczech Zachodnich i przez ten czas byli w stanie zbudować prężną organizację kas chorych, która obecnie działa bez zastrzeżeń. Bardzo duży dyficyt kas chorych w landach wschodnich spowodowany jest tylko i wyłącznie błędami polityków.
Struktury kasowe to bardzo skomplikowane mechanizmy, których nie da się stworzyć jedną ustawą i wdrożyć perfekcyjnie w ciągu kilku miesięcy.
Udzielane usługi medyczne muszą być ściśle zdefiniowane i racjonowane. W dzisiejszych czasach nieracjonowana służba zdrowia jest jak rozpędzony samochód bez kierowcy, który musi się rozbić. Obecnie medycyna w bardzo wielu dziedzinach ma prawie nieograniczone możliwości i udostępnienie każdemu członkowi kasy chorych nieograniczonego dostępu do wszelakich beneficjów jest ekonomiczną niemożliwością.
Racjonowanie powinno być usankcjonowane przez czynniki polityczne. Najważniejsze jest określenie koszyka świadczeń podstawowych, które należą się każdemu pacjentowi i co do których nie można powiedzieć "nie ma". Niestety, taki koszyk nie został jeszcze wprowadzony w Niemczech, oczywiście z powodów politycznych – i jest to największy problem tutejszej ochrony zdrowia. Myślę natomiast, że w Polsce jest to możliwe do wprowadzenia. Tutaj pacjent wie, że np. ze skaleczeniem lub zwichniętą nogą trzeba iść do pogotowia lub do ośrodka zdrowia, gdzie zostanie obsłużony za darmo. Ale na przykład pacjentka z żylakami najczęściej nie idzie do przychodni, tylko szuka prywatnego specjalisty od żył. Byłoby więc sensowne, żeby nie wprowadzać leczenia żylaków kończyn dolnych do koszyka świadczeń gwarantowanych. To tylko przykład jeden z wielu, ale chyba typowy.
Moim zdaniem, w Polsce należy przyjąć system angielski, polegający na tym, że pewne świadczenia mogą być udzielane osobie ubezpieczonej tylko wtedy, jeżeli spełnia ona kryterium wieku. Chodzi tutaj m.in. o dializę, bypassy sercowe, przeszczepy czy protezy stawów biodrowych, których to operacji w Anglii nie wykonuje się nieodpłatnie chorym powyżej 65. roku życia. Tylko pacjenci ubezpieczeni dodatkowo, prywatnie, mają prawo do tych świadczeń bez opłat.
Racjonowanie świadczeń zdrowotnych jest chyba obecnie niezbędne. Jeżeli nie zostanie to w Polsce głośno powiedziane, to trzeba będzie zakładać bypassy sercowe osiemdziesięciolatkom, żeby przedłużyć im życie o pół roku, mimo że będzie to kosztować np. 200 czy 300 tys. złotych. Naturalnie, brzmi to bezwzględnie i cynicznie, i moja wypowiedź sama w sobie jest, ktoś by powiedział, nielekarska. Nie wolno jednak pozostawiać wszystkich trudnych decyzji i wyborów lekarzom. W nowoczesnych demokracjach, do których należy Polska, pewne bolesne problemy muszą być uregulowane i usankcjonowane prawnie.




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Spełnia się sen ratowników

Rządowy projekt ustawy o zawodzie ratownika medycznego i samorządzie ratowników medycznych przechodzi kolejne etapy legislacji jak burza. Wszystko wskazuje na to, że regulacja, na którą środowisko ratowników medycznych czeka od lat, zostanie uchwalona, podpisana przez prezydenta i opublikowana w Dzienniku Ustaw jeszcze w tym roku.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Światy równoległe

Jeszcze nigdy system ochrony zdrowia nie był tak doceniany finansowo – przekonuje minister zdrowia Adam Niedzielski, obiecując „w skali roku” 15 mld zł „dodatkowych pieniędzy” na pokrycie wyższych kosztów funkcjonowania podmiotów medycznych, m.in. w związku z kolejną turą podwyżek, czy też raczej waloryzacji, wynagrodzeń. Obietnice ministra, zderzone z wyliczeniami ekspertów, ale przede wszystkim z informacjami płynącymi ze szpitali, nie wytrzymują próby. Tylko – co z tego?

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Nienawiść zabija lekarzy

Lekarze bywają ofiarami fanatyków, radykałów i niezadowolonych z leczenia pacjentów. Zaczyna się od gróźb, a kończy na nożu, pistolecie czy bombie.

Mielofibroza choroba o wielu twarzach

Zwykle chorują na nią osoby powyżej 65. roku życia, ale występuje też u trzydziestolatków. Średni czas przeżycia wynosi 5–10 lat, choć niektórzy żyją nawet dwadzieścia. Ale w agresywnej postaci choroby zaledwie 2–3 lata od postawienia rozpoznania.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Stopione skrzydła ministra

Sejm, 4 czerwca 2020, odrzucił wniosek Koalicji Obywatelskiej o wotum nieufności wobec ministra zdrowia. Łukasz Szumowski może być pewny politycznego wsparcia nie tylko premiera Mateusza Morawieckiego, ale – co ważniejsze – prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Ale ten kapitał ma swoją wysoką cenę.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)




bot