Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 9–16/2019
z 21 lutego 2019 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Szczepienia nie podzielą Polaków

Małgorzata Solecka

12 tysięcy przypadków zachorowań, sześć zgonów – to styczniowy bilans odry na Ukrainie. Mimo zapowiedzi, nie zostanie jednak ogłoszony stan epidemii. – To tylko słowo, bez większego znaczenia. Ważniejsze jest to, abyśmy skupili się na walce z wirusem – mówią przedstawiciele władz w Kijowie.

Wizualizacja 3D wirus odra
Fot. Thinkstock

Wirus odry za naszą wschodnią granicą nie odpuszcza – liczba zachorowań w styczniu to ponad jedna piąta wszystkich przypadków z 2018 roku (niecałe 55 tysięcy). A dopiero w lutym mają ruszyć masowe szczepienia – skoncentrowane przede wszystkim na regionach najbardziej dotkniętych odrą (w tym Lwów i jego okolice).

Odra na Ukrainie to również polski problem, o czym w styczniu znów przypomniały lokalne ogniska zachorowań w Szczecinie (kilkanaście przypadków w szpitalu MSWiA), na Śląsku, Warmii i Mazurach, w Łódzkiem i na Mazowszu. Wirus odry krąży między Ukrainą a Polską, i krążyć będzie, bo mimo składanych w listopadzie deklaracji – podczas pierwszego, znaczącego wzrostu liczby zachorowań na odrę i pojawienia się ognisk tej choroby – rząd nie ma pomysłu, jak skutecznie wyegzekwować od dorosłych imigrantów obowiązek szczepień. Pod koniec stycznia padły deklaracje, że jest to rozwiązanie niewykonalne – i dyskryminujące dorosłych obywateli innych państw, bo w Polsce obowiązkowymi szczepieniami są objęte osoby tylko do 19. roku życia – więc obowiązkowymi szczepieniami szybciej mają być objęte dzieci obywateli innych państw, które przebywają na terytorium Polski. Zostanie, najprawdopodobniej, zniesiony trzymiesięczny okres, w którym dzieci i młodzież do 19. roku życia mogą przebywać w Polsce bez wymaganych szczepień. To oznacza w praktyce, że każdy mieszczący się w tym przedziale wieku cudzoziemiec od razu będzie objęty programem szczepień ochronnych.

Realizacja tego obowiązku, o czym urzędnicy zresztą doskonale wiedzą (a w każdym razie wiedzieć powinni), może przysparzać kosztów. Część dokumentacji medycznej będzie musiała podlegać weryfikacji, prawdopodobnie dodatkowym badaniom poziomu przeciwciał. Lekarze rodzinni i pediatrzy już od miesięcy sygnalizują, że część rodziców z Ukrainy, zgłaszając się z dzieckiem na rutynowe kontrole, przyznaje że mimo figurujących w książeczkach zdrowia czy na kartach pieczątek, dziecko jest zaszczepione częściowo lub nawet prawie w ogóle. I to, przynajmniej według deklaracji samych zainteresowanych, nie ze względu na ich antyszczepionkowe przekonania (bo w rozmowie z polskim lekarzem wcale od obowiązku szczepień się nie uchylają), ale przez inne okoliczności. Na przykład takie, jak brak szczepionek w przychodni podczas obowiązkowej wizyty szczepiennej. Pielęgniarka lub lekarz podbili pieczątkę i kazali (lub nie) stawić się na szczepienie później. Żeby się „w papierach” zgadzało. Albo – szczepionki były, ale przeterminowane, nienadające się do szczepienia. Albo – dziecku trafił się antyszczepionkowo nastawiony personel. Na Ukrainie, o czym głośno mówią tamtejsze autorytety medyczne, spora część lekarzy i pielęgniarek nie jest na bieżąco z aktualną wiedzą medyczną. A wpływy propagandy antyszczepionkowej wśród personelu medycznego są bardziej znaczące niż w Polsce.

Jednak eksperci nie mają wątpliwości: choć sytuacja epidemiologiczna za naszą wschodnią granicą jest zła, to nie wirus z Ukrainy zagraża bezpieczeństwu Polaków, ale ewentualny dalszy spadek wyszczepialności przeciw chorobom zakaźnym. Jeśli uda się Polsce utrzymać wysoką – przynajmniej 95-proc. wyszczepialność przeciw odrze, importowany wirus nie będzie się rozprzestrzeniać.

Wyniki opublikowanego pod koniec stycznia sondażu CBOS mogą napawać optymizmem: 93 proc. Polaków uważa, że szczepienia są najbardziej skutecznym sposobem ochrony dzieci przed poważnymi chorobami. 90 proc. jest przekonanych, że szczepienie dzieci powoduje więcej dobrego niż złego. 87 proc. uważa, że szczepienia przeciw najpoważniejszym chorobom powinny być obowiązkowe.

Jednak przesadny optymizm byłby nieuzasadniony, zważywszy że niemal co dziesiąty Polak sądzi, że szczepienia powinny być dobrowolne. Dwa razy więcej rodaków wierzy, że szczepionki mogą wywoływać poważne zaburzenia rozwojowe, a więcej niż co piąty (22 proc.) sądzi, że „szczepionki stosowane są i promowane nie dlatego, że są potrzebne, tylko dlatego, że leży to w interesie koncernów farmaceutycznych”.

Warto zauważyć, że temat szczepień – co do zasady – nie dzieli Polaków. We wszystkich grupach społeczno-demograficznych ogromna większość badanych uważa, że szczepienia są najskuteczniejszym sposobem ochrony dzieci przed poważnymi chorobami, są bezpieczne, a szczepienie dzieci powoduje więcej dobrego niż złego. Tylko w jednym punkcie, gdy respondenci musieli odpowiedzieć na pytanie, czy zgadzają się z opinią, że szczepienia promowane są głównie ze względu na interes koncernów farmaceutycznych, uwidoczniło się społeczne rozwarstwienie zdań.

Z tą opinią są skłonni częściej zgodzić się respondenci w wieku 45–54 lata (26 proc.), mieszkańcy mniejszych miast (28 proc.), ankietowani z wykształceniem zasadniczym zawodowym (27 proc.), o dochodach od 1300 zł do 1799 zł (28 proc.) na głowę, identyfikujący się z prawicą (28 proc.). Osoby w wieku 25–34 lata (72 proc.), absolwenci wyższych uczelni (76 proc.), respondenci o najwyższych dochodach per capita (78 proc.), o lewicowych poglądach politycznych (75 proc.) wyraźnie częściej niż inni nie zgadzają się z tym poglądem.

Z sondażu CBOS wynika jeszcze jeden fundamentalny wniosek: w ciągu ostatniego roku Polacy odwrócili się od poglądów antyszczepionkowych. Wzrósł (i tak wysoki) odsetek podzielających poglądy pozytywne wobec szczepień, kosztem niezdecydowanych i umiarkowanych sceptyków. Przykład? W stosunku do lipca 2017 r.

radykalnie wzrósł odsetek badanych uważających, że szczepienia są bezpieczne (o 13 punktów procentowych) oraz negujących stwierdzenie, że szczepienia mogą wywoływać zaburzenia rozwojowe. Przybyło respondentów uważających, że szczepienia są najskuteczniejszym sposobem ochrony przed poważnymi chorobami (wzrost o 7 punktów) oraz że szczepienie dzieci powoduje więcej dobrego niż złego (wzrost o 5 punktów).

Polacy częściej niż kilkanaście miesięcy temu uważają, że szczepienia przeciwko najgroźniejszym chorobom zakaźnym powinny być obowiązkowe (wzrost o 7 punktów procentowych).

Poprawa nastawienia Polaków do szczepień, co trzeba odnotować, nastąpiła równolegle do ofensywy ruchów antyszczepionkowych: rok 2018 to przecież kampania wokół projektu ustawy, zakładającego zniesienie obowiązkowych szczepień ochronnych, zakończona umiarkowanym sukcesem. Sukcesem, bo antyszczepionkowcom udało się zebrać ponad 100 tysięcy podpisów, co zagwarantowało odbycie pierwszego czytania na forum sejmu, ale i doprowadzić do dalszego procedowania projektu. Było to jednak zwycięstwo pyrrusowe, bo projekt ostatecznie został błyskawicznie odrzucony w drugim czytaniu. Nie zmienia to faktu, iż aktywiści ruchów antyszczepionkowych mocno (i coraz mocniej) zaznaczają swoją obecność w parlamencie – ich liderka, Justyna Socha, została właśnie asystentką jednego z posłów Kukiz’15, a sejmowy zespół, zajmujący się problematyką bezpieczeństwa szczepień (w którym Socha jest ekspertem) zorganizował posiedzenie z udziałem sceptycznie nastawionych do szczepień gości zza granicy. Z drugiej strony – mobilizacja środowisk medycznych, ruch na rzecz szczepień (obywatelski projekt ustawy „Szczepimy, bo myślimy”, zakładający m.in., że do publicznych placówek opiekuńczych i edukacyjnych będą przyjmowane tylko dzieci szczepione lub takie, które zaszczepione być nie mogą z powodów medycznych i wpisujące się w ten nurt myślenia decyzje części samorządów o przyjmowaniu do żłobków dzieci wyszczepionych zgodnie z kalendarzem szczepień ochronnych), a także przebijające się do społecznej świadomości rzeczywiste zagrożenie chorobami zakaźnymi najwyraźniej przeważyły szalę. Czy trwale? Czy przełoży się to na efekt w postaci zahamowania tempa wzrostu liczby odmów szczepień?


Badanie „Aktualne problemy i wydarzenia” CBOS przeprowadziło metodą wywiadów bezpośrednich, wspomaganych komputerowo, od 29 listopada do 9 grudnia 2018 r., na liczącej 942 osoby reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Wciąż nie rozumiemy raka trzustki

 – W przypadku raka trzustki cele terapeutyczne są inne niż w raku piersi, jelita grubego czy czerniaku. Postęp w zakresie leczenia systemowego tego nowotworu jest nieznośnie powolny, dlatego sukcesem są terapie, które dodatkowo wydłużają mediany przeżycia nawet o klika miesięcy – mówi dr Leszek Kraj z Kliniki Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. 

Chorzy na nienawiść

To, co tak łagodnie nazywamy hejtem, to zniewagi, groźby i zniesławianie. Mowa nienawiści powinna być jednoznacznie piętnowana, usuwana z przestrzeni publicznej, a sprawcy świadomi kary. Walka o dobre imię medyków to nie jest zadanie młodych lekarzy.

Obywatel czy mieszkaniec?

Kryzys uwypuklił konflikt pomiędzy rządem a samorządem. Mimo zapewnień, że nadrzędnym celem jest bezpieczeństwo Polaków, ważniejsza wydaje się wizerunkowa partia szachów, rozgrywana przez rządzących.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Zapalenie błony naczyniowej oka

ZBNO to choroba, w której przebiegu pojawiają się niecharakterystyczne objawy i zaburzenia widzenia. W przebiegu ostrego zapalenia tęczówki oko jest zaczerwienione, bolesne, pojawia się światłowstręt, łzawienie, niewyraźne widzenie. Przewlekłe zapalenie tęczówki oraz zapalenie części pośredniej błony naczyniowej są postaciami ZBNO, które rozwijają się podstępnie i są zazwyczaj rozpoznawane przypadkowo, zwykle gdy dochodzi już do rozwoju poważnych powikłań miejscowych.

Tępy dyżur to nie wymówka

Gdy pacjent jest w potrzebie, nie jest ważne, który szpital ma dyżur. A to, że na miejscu nie ma specjalistów, to nie wytłumaczenie za nieudzielenie pomocy – ostatecznie uznał Naczelny Sąd Administracyjny.

Ile kosztują choroby przewlekłe?

Choroby przewlekłe, poza oczywistym, negatywnym wpływem na życie pacjenta, wywołują także szereg negatywnych efektów w funkcjonowaniu całego społeczeństwa. Efekty społeczne wywołane chorobami przewlekłymi widoczne są głównie za sprawą rosnących kosztów, które w analizach farmakoekonomicznych dzieli się na koszty bezpośrednie i pośrednie. Koszty bezpośrednie związane są przede wszystkim z bezpośrednim świadczeniem usługi medycznej. W skład kosztów bezpośrednich wchodzą między innymi koszty farmakoterapii, hospitalizacji oraz materiałów zużytych podczas wykonywania czynności medycznej. Z kolei koszty pośrednie są związane z utraconą produktywnością na skutek występującej choroby. (...)

Nie ma i nie będzie zgody na agresję!

– Wciąż pokutuje przekonane, że z zawodem pielęgniarki czy położnej nierozerwalnie związane jest nie tylko ryzyko zakłucia się igłą, ale także akceptacja agresywnego zachowania pacjenta. I na to nie ma absolutnie naszej zgody. Nie chcemy, żeby agresja wpisywała się w nasz zawód. Nasza praca jest ogromnie obciążająca fizycznie i psychicznie. Dodatkowy stres w postaci agresywnych zdarzeń, niestety powoduje, że zniechęcenie w związku z pracą wykonywaną przez pielęgniarki i położne jest jeszcze większe – podkreśla Mariola Łodzińska, wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Jaglica – gdy plaga zagląda w oczy

„Plaga egipska szerzy się w Łodzi. Prócz gruźlicy, która dziesiątkuje ludność naszego miasta, najbardziej rozpowszechnioną jest jaglica!” – pisał na łamach Ilustrowanej Republiki w 1925 roku tajemniczy dr G. Choć największa fala epidemii jaglicy minęła, to nieleczona groziła ślepotą, wywołując strach i mobilizując służby medyczne do działania. A były one konieczne.

Nagroda Nobla z fizjologii i medycyny AD 2019

Amerykańskich laureatów zerwano szczęśliwą wiadomością z łóżka, Brytyjczyk był już u siebie w laboratorium. Choć ściśle nie współpracowali, zbudowali razem niezwykły gmach w mieście wiedzy o działaniu ludzkiego organizmu.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.




bot