Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 43–50/2020
z 18 czerwca 2020 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Pandemia:

Syndrom sztokholmski? Nie tym razem

Krzysztof Boczek


Fot. Thinkstock

Na przekór większości państw Szwecja przyjęła liberalny model walki z epidemią. Taktyka, coraz bardziej krytykowana z zewnątrz, nadal ma poparcie społeczne w kraju. Bo tworzą ją naukowcy, nie politycy. I ma wiele plusów.



Liberalną ścieżką walki z COVID-19 Szwecja wzbudziła zainteresowanie świata. Podobna taktyka, stosowana w Wielkiej Brytanii do połowy marca, była odbierana jako lekkomyślność, a na Białorusi – głupota dyktatora (A. Łukaszenka: „Lepiej umrzeć, stojąc, niż żyć na kolanach”). W Szwecji to przemyślane i racjonalne działania, bo decyzje podejmuje Krajowa Rada Zdrowia i Opieki Społecznej – ok. 15 naukowców, a nie polityków. Temu zespołowi przewodzi Anders Tegnell – główny epidemiolog kraju, twórca szwedzkiej koncepcji walki z COVID-19. Poznajmy wstępny bilans tego eksperymentu po 3 miesiącach epidemii.

MY WAY



– Nie można ludzi trzymać miesiącami w zamknięciu. To bez sensu – tak Tegnell tłumaczył brak rygorystycznych obostrzeń. Szwedzi uznali, iż tak zakaźnego mikroba jak koronawirus nie unikną i znaczna część ich populacji i tak zachoruje na COVID-19. 95–99 proc. osób z wirusem przejdzie chorobę lekko, a zazwyczaj jej nawet jej nie zauważy. Ale szwedzka strategia nie odrzucała całkowicie zamknięcia. – O wiele lepiej jest wprowadzać rygorystyczne środki w ściśle określonych odstępach czasu i utrzymywać je przez jak najkrótszy czas – zapowiadał Tegnell.

Co więc inaczej robią Szwedzi?


Za to były „rekomendacje”:

I tego Szwedzi posłuchali – aż 90 proc. pod koniec kwietnia twierdziło, że dobrowolnie poddaje się rekomendacjom. Według danych Google liczba pasażerów w Sztokholmie spadła o 30–40 proc., a 20–40 proc. mniej chodziło do knajpek i restauracji. – Poziom transparencji rządu tego kraju (...) stworzyły środowisko, w którym ludzie ufają rządzącym i ekspertom – w „The Guardian” tłumaczył ten fenomen Tae Hoon Kim – południowokoreański analityk geopolityki i ekonomii, mieszkający na stałe w Sztokholmie. Ta strategia też od samego początku miała duże poparcie w społeczeństwie – w momencie pisania tego tekstu wspierało ją 70 proc. obywateli.

W kwietniu aż 2 tys. naukowców podpisało się pod listem, w którym nakłaniało władzę do „przemyślenia” kwestii zamknięcia – uważali, że liberalizm jest zbyt wielki. Kurs nie został zmieniony. W połowie maja była epidemiolog kraju Annika Linde powiedziała, że uważa, iż kraj prawdopodobnie powinien wprowadzić jakiś lockdown na min. miesiąc.

W Szwecji, powierzchniowo o 50 proc. większej niż Polska, żyje prawie 4 razy mniej ludzi. Gęstość zaludnienia jest prawie 6 razy niższa niż u nas. Znacznie więcej Szwedów żyje samotnie – single to norma. Czyli wirus ma tam gorsze niż nad Wisłą warunki do roznoszenia się.

EFEKTY PO PRAWIE 3 MIESIĄCACH



W momencie kończenia tego raportu (28–29 maja) Szwecja miała ponad 35 tys. chorych, 4,3 tys. zgonów, prawie 5 tys. ozdrowiałych. W poważnym stanie było tylko 2 proc. osób z COVID-19. Liczba nowych przypadków powoli spadała – z ok. 800 w piku do 500–650 dziennie pod koniec maja. Liczba zgonów zmniejszała się dynamicznie – w piku odnotowywano po 170–185 dziennie, a pod koniec maja średnio 55. Liczba przeprowadzonych testów na 1 mln mieszkańców sięgnęła 23,6 tys. – tylko nieco więcej niż w Polsce (22,3 tys.).

ZGONY



W kwietniu w Szwecji zmarło 10 458 osób – to najbardziej tragiczny pod tym względem miesiąc od 1993 roku, gdy w kraju doszło do epidemii... grypy. Wtedy było więcej ofiar.

Liczba zgonów na COVID-19 przeliczana na mln mieszkańców pod koniec maja sięgnęła 423. Trudno to porównywać z innymi państwami, bo Szwedzi liczą to drobiazgowo, a wiele krajów – niekoniecznie (nie badając post mortem, licząc tylko zmarłych w szpitalach, w domach już nie itp). Bardzo istotna różnica to zmarli na koronawirusa w domach opieki – Szwedzi ich wliczają do statystyk, wiele państw nie. Mimo to w ojczyźnie Nobla na koniec maja śmiertelność była znacznie niższa niż w 7 krajach Europy: San Marino (1238), Belgii (810), Andorze (660), Hiszpanii (580) Wlk. Brytanii (559), Włoszech (548) i Francji (438). W tych wprowadzono surowe restrykcje.

423 to też 4–9 razy więcej niż w krajach skandynawskich (Dania 98, Norwegia 44, Finlandia 56). A te państwa można porównywać do Szwecji poziomem służby zdrowia, gospodarczo i mentalnie. Władze Finlandii w II połowie maja ostrzegały swoich obywateli przed przyjmowaniem gości zza Bałtyku.

W marcu 22 ważnych naukowców szwedzkich napisało list otwarty, w którym wnioskowali, by zamknąć więcej instytucji i ograniczyć styczność ludzi, bo już wtedy za dużo ludzi umierało. Tegnell w kwietniu przyznał, że wysoka śmiertelność stanowi problem i go „martwi”.

Wysoki wskaźnik nabijały zgony na COVID-19 w domach opieki – stanowiły ponad 50 proc. wszystkich przypadków śmierci. To wiąże się z:

W kwietniu Annika Linde, była epidemiolog kraju, w wywiadzie dla „Dagens Nyheter” stwierdziła, że strategia kraju wobec domów opieki była „całkowicie niewystarczająca”, dokonano „złej oceny” sytuacji, a problemy nie zostały dostrzeżone. – Nie doceniliśmy kwestii w domach opieki i jak będą w nich stosowane środki (do terapii – red.). Powinniśmy to kontrolować znacznie bardziej – w wywiadzie dla „Nature” przyznał potem Tegnell.

W maju prof. Yngve Gustafson, geriatra z Uniwersytetu w Umeå, stwierdził, że w czasie pandemii w szwedzkich domach opieki stosowana jest... eutanazja. Tłumaczył, że osobom starszym z COVID-19 podawane są morfina i midazolam – leki osłabiające pracę układu oddechowego. To ma wynikać z niewielkich kompetencji medycznych personelu w domach starców. Bo w szpitalach przeżywalność starszych w ciężkim stanie wynosi aż 80 proc. Ale ludzie czytają głównie tytuł i lead, więc w świat poszła informacja, że Szwedzi stosują eutanazję w pandemii. Na fali krytycznych publikacji o szwedzkiej strategii wypłynęło także info, iż między 13–20 maja ten kraj odnotował najwyższą liczbę zgonów na świecie na 1 mln mieszkańców.

ODPORNOŚĆ



Matematycy szacowali, że na początku maja 25–26 proc. mieszkańców Sztokholmu, po przebytej chorobie, będzie miało antyciała. Niektórzy podawali wyższe wskaźniki – 30–33 proc, a nawet połowy mieszkańców. Trzy tygodnie później przyszedł zimny prysznic – badania przesiewowe Urzędu Zdrowia Publicznego (UZP) z początku maja stwierdziły, iż tylko ok. 7,3 proc. mieszkańców Sztokholmu nosiło w sobie wirusa do początku kwietnia – na wytworzenie antyciał trzeba czekać nawet 4 tygodnie. Tak niski poziom odporności był zaskakujący. Spekulowano, czy wszyscy, którzy przeszli chorobę, takie antyciała sobie wytworzyli. Ale Tegnell twierdził, że wyniki są tylko „nieznacznie niższe od spodziewanych”, o „kilka procent”. Prof. Björn Olsen, specjalista medycyny zakaźnej z Uniwersytetu Uppsali, uważał, że „zbiorowa odporność była niebezpiecznym i nierealistycznym podejściem”. – Myślę, że jesteśmy od niej jeszcze bardzo daleko, jeśli kiedykolwiek ją osiągniemy – mówił w wywiadzie dla Reutersa, tuż po wynikach nt. antyciał.

Zgodnie z przewidywaniami były prognozy, że im mniejsza miejscowość, tym mniej osób chorowało i wytworzyło w sobie antyciała – w Skåne tylko 4,2 proc. i w Västra Götaland ledwo 3,7 proc.

Dla porównania w Hiszpanii do 14 maja, czyli 2 tygodnie później, 5 proc. badanych miało antyciała koronawirusa, a w dużych miastach znacznie więcej: Madryt 11 proc. Barcelona 7 proc. W Wlk. Brytanii w połowie maja też 5 proc. miało antyciała, a w Londynie aż 17 proc. Ważne: te miasta są wielokrotnie większej niż Sztokholm. Wniosek? Liberalizm u zdystansowanych Szwedów dał takie same efekty w budowaniu zbiorowej odporności, jak zamknięcie w domach ludzi chętnych do kontaktów, w krajach gęściej zaludnionych.

Pandemia spowolni, gdy antyciała będzie miało 60–70 proc. społeczeństwa. W kwietniu Szwedzi szacowali, że w połowie czerwca te będą już u 40–60 proc. mieszkańców Sztokholmu. Po majowych wynikach to już mało realne. Michael Osterholm, dyrektor Center for Infectious Disease Research and Policy na Uniwersytecie Minnesoty szacuje, że w USA dojście do 60–70 proc. zajmie... 1,5–2 lat.

SYSTEM OPIEKI ZDROWOTNEJ



Szwedzi postawili szpitale polowe (np. w stolicy na 600 łóżek), zakupili dodatkowe respiratory, w krótkim czasie ponad 2-krotnie (z 500 do ponad 1 tys.) zwiększając liczbę łóżek z nimi. Każdy oddział szpitala stworzył u siebie 2–4 izolatki, by przyjmować chorych na COVID-19. Na oddziałach intensywnej terapii musiało być wolnych min. 20 proc. łóżek, by w razie fali zachorowań było gdzie ratować pacjentów z COVID-19. W efekcie system nigdy nie został przeciążony. Maksymalne obciążenie łóżek z respiratorami sięgnęło 80 proc.

Personel medyczny także nie był przemęczany – tylko w marcu do pomocy zgłosiło się 5,1 tys. wolontariuszy z doświadczeniem medycznym.

Autor niniejszego raportu znalazł tylko kilka doniesień tak charakterystycznych dla Polski – o brakach sprzętu ochronnego dla personelu medycznego. 13 marca media alarmowały, że brakuje osobistego sprzętu ochronnego (PPE) w szpitalach w Sztokholmie i personel musi odkażać już używane. W kwietniu kilka regionów informowało, że mogą im się skończyć leki stosowane do intensywnej terapii i zabrakło propofolu w regionie stolicy. Braki szybko były uzupełniane przez armię – ta wydała cywilnym placówkom sprzęt (wentylatory, zestawy do intensywnej terapii), maski gazowe (60 tys.), kombinezony (40 tys.) i inny sprzęt ochronny. Autor nie spotkał się z obywatelskimi akcjami szycia maseczek, drukowania przyłbic, produkcji płynów do dezynfekcji. Nie było potrzeby.

Efekty uboczne pojawiły się – w dużych aglomeracjach, np. Sztokholmie czy Uppsali, gdzie najwięcej osób choruje na COVID-19, anulowano lub przekładano nawet do 90 proc. planowanych zabiegów i operacji.

GOSPODARKA



Większość usług działała, część produkcji stanęła, np. Volvo nie mogło produkować, bo brak było części wytwarzanych w innych punktach UE i świata. Produkcję wstrzymano na kilka tygodni.

Zapaści gospodarczej nie było – PKB Szwecji w I kwartale br. wzrósł o 0,1 proc. w stosunku do IV kwartału 2019 r., ale zmniejszył się o 0,3 proc. do I kwartału 2019. Dla porównania w Eurozonie, spadek wyniósł aż 3,8 proc – prawie 13 RAZY więcej!

Sprzedaż w kwietniu – szczytowym miesiącu pandemii – spadła w Szwecji tylko o 1,3 proc., a np. w Polsce o 23 proc. – prawie 18 razy mocniej!

Według analiz publikowanych przez „Financial Times”, gospodarka Szwecji nie będzie miała tak różowo, jakby się to mogło wydawać, bo należy do systemu naczyń połączonych – spadki w krajach powiązanych gospodarczo odbiją się czkawką w ojczyźnie Nobla. Unia Europejska szacuje, że na koniec 2020 r. Sztokholm będzie miał PKB niższe o 6,1 proc. Szwedzki bank SEB określa ten spadek na 6,5 proc. a Riksbank aż na 7–10 proc, wskutek czego bezrobocie ma podskoczyć do 9–10,4 proc. Ale to i tak bardzo dobre prognozy – sąsiednie państwa skandynawskie mają stracić min. po 9–10 proc. PKB, a Francja w II kwartale nawet 20 proc.!

PSYCHE



Przed paniką, rozdrażnieniem, stygmatyzacją, ksenofobią, stresem, histerią, zaburzeniami snu itp. problemami przestrzegał dyrektor generalny WHO, zanim pandemia na dobre dotarła do wielu krajów. Ten negatywny wpływ zwielokrotnia przymusowe zamknięcie w domach. Model szwedzki ma zdecydowanie bardziej pozytywny wpływ na psyche niż lockdown. Już wiadomo, że w krajach z restrykcjami kwarantanny znacząco wzrosła przemoc domowa – np. w Hiszpanii o 26 proc., a w Warszawie – nawet o 50 proc.! W Polsce z telefonu zaufania nt. tej przemocy, kobiety korzystały na początku kwietnia dwa razy częściej niż przed pandemią.

Budowanie w mediach atmosfery grozy i strachu. – Media tworzą COVID-19 jako unikatowe zagrożenie, a nie jedno z wielu. To wywołuje panikę, stres a nawet histerię – przestrzegał dyrektor generalny WHO dr Tedros Adhanom Ghebreyesus. Odczuli to nie tylko psychiatrzy. Kardiolodzy i onkolodzy sugerują, że ofiar takiej histerii koronawirusa może być więcej niż samego patogenu. Mając świadomość, iż mogą przechodzić zawał, ludzie nie wzywali karetek w obawie przed ewentualnym zarażeniem się wielokrotnie mniej śmiertelnej choroby. Prof. Ed Bullmore, psychiatra z Uniwersytetu w Cambridge, prognozuje, że COVID-19 będzie miał „kluczowy” wpływ na zdrowie mentalne teraz i w przyszłości. Bo negatywne skutki pandemii i zamknięcia będziemy odczuwać w długim czasie. W Szwecji nie ma i nie było tej atmosfery grozy i wywoływanej nią histerii. Codzienna konferencja prasowa epidemiologów, a co tydzień w tv rzeczowa rozmowa z Tegnellem.

Szwedzi też nie doświadczyli wielu absurdów, jak np. Polacy. Patrole policji goniące rowerzystów, czy biegaczy w parku, lub z asystą żołnierzy sprawdzający klientów baru szybkiej obsługi, czy faktycznie zamówili jedzenie, czy też aby – o zgrozo – przyszli łowić ryby w pobliskim stawie. W Szwecji nie wlepiano horrendalnie wysokich grzywien za np. chodzenie w parze wokół Sądu Najwyższego lub „zgromadzenia” organizowane w... pojedynkę. Nie ma tam fali wściekłości, jaka przetacza się przez Polskę, czy – co znacznie bardziej widoczne – przez USA.

Drastycznie spadła aktywność fizyczna poza Szwecją, bo zamknięto baseny, boiska, ośrodki sportu, a wyjścia były tylko w „ważnej kwestii życiowej”. U Szwedów zaś obiekty sportowe były otwarte, wzrosła w nich jedynie częstotliwość odkażania/czyszczenia. Epidemiolodzy ze Sztokholmu wręcz zachęcali obywateli do większej aktywności w czasie pandemii, zwłaszcza na łonie przyrody.

Najgorsze dopiero może się pojawić – zamknięcie przemysłu i aktywności wszelakiej we Włoszech, Francji czy Hiszpanii zrujnowało tamtejsze gospodarki. Tsunami zwolnień, bankructw i bezrobocia dopiero będzie zbierać swoje psychiczne żniwo. Ponad 40 mln bezrobotnych w USA w 2 miesiące już daje o sobie znać falą zamieszek, jakich ten kraj nie widział od 60 lat. Szkody materialne i mentalne, wywołane przez niepokoje społeczne, poza Szwecją, są trudne do oszacowania.

Plusy i minusy szwedzkiej drogi



➖ odporność nie jest wyższa niż w krajach z kwarantanną;

➖/➕ śmiertelność jest wyższa niż w podobnych krajach, ale niższa niż w państwach z lockdownem. Popełniono istotne błędy w ochronie najstarszych w domach opieki;

➕ system zdrowia radzi sobie dobrze; gospodarka jest w wielokrotnie lepszym stanie niż w krajach stosujących obostrzenia; psychicznie i fizycznie Szwedzi spędzają pandemię w znacząco lepszej atmosferze niż obywatele państw z kwarantanną – to największy plus liberalnej strategii.

PRZYSZŁOśĆ



Nadal nie wiadomo, kto ma rację – większość państw stosujących obostrzenia czy liberalna Szwecja. Bo powoli dobiega koniec dopiero pierwszej połowy tego meczu. Szwecja prowadzi, ale ważniejszy będzie wynik II połowy. Z niskim poziomem osób uodpornionych, Szwedzi nie mogą być teraz pewni wygranej. Ale są faworytami.





Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Skąd się biorą nazwy leków?

Ręka do góry, kto nigdy nie przekręcił nazwy leku lub nie zastanawiał się, jak poprawnie wymówić nazwę handlową. Nazewnictwo leków (naming) bywa zabawne, mylące, trudne i nastręcza kłopotów tak pracownikom służby zdrowia, jak i pacjentom. Naming to odwzorowywanie konceptu marki, produktu lub jego unikatowego pozycjonowania. Nie jest to sztuka znajdowania nazw i opisywania ich uzasadnień. Aby wytłumaczenie miało sens, trzeba je rozpropagować i wylansować, i – jak wszystko na rynku medycznym – podlega to ścisłym regulacjom prawnym i modom marketingu.

Odpowiedzialność pielęgniarki za niewłaściwe podanie leku

Podjęcie przez pielęgniarkę czynności wykraczającej poza jej wiedzę i umiejętności zawodowe może być podstawą do podważenia jej należytej staranności oraz przesądzać o winie w przypadku wystąpienia szkody lub krzywdy u pacjenta.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Czy będziemy mądrzy przed szkodą?

Nie może być żadnych wątpliwości: zarówno w obszarze ochrony zdrowia, jak i w obszarze zdrowia publicznego wyzwań – zagrożeń, ale i szans – jest coraz więcej. Dobrze rozpoznawana rzeczywistość okazuje się bardziej skomplikowana, zupełnie tak jak w powiedzeniu – im dalej w las, tym więcej drzew.

Udar mózgu u dzieci i młodzieży

Większość z nas, niestety także część lekarzy, jest przekonana, że udar mózgu to choroba, która dotyka tylko ludzi starszych. Prawda jest inna. Udar mózgu może wystąpić także u dzieci i młodzieży. Co więcej, może do niego dojść nawet w okresie życia płodowego.

Leczenie przeciwkrzepliwe u chorych onkologicznych

Ustalenie schematu leczenia przeciwkrzepliwego jest bardzo często zagadnieniem trudnym. Wytyczne dotyczące prewencji powikłań zakrzepowo-zatorowych w przypadku migotania przedsionków czy zasady leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej wydają się jasne, w praktyce jednak, decydując o rozpoczęciu stosowania leków przeciwkrzepliwych, musimy brać pod uwagę szereg dodatkowych czynników. Ostatecznie zawsze chodzi o wyważenie potencjalnych zysków ze skutecznej prewencji/leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej oraz ryzyka powikłań krwotocznych.

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.




bot