Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 84–87/2000
z 26 października 2000 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Prawo karne wobec narkotyków i narkomanii

Krzysztof Krajewski

Kardynalną zasadą współczesnego prawa karnego jest to, iż kryminalizacja powinna się opierać na przesłankach racjonalnych, a nie emocjonalnych. Oznacza to, iż powinna ona być dokonywana w oparciu o dokładne rozważenie kwestii, takich jak: cele, jakie chce się osiągnąć, zdatność sankcji karnych do ich osiągnięcia, ewentualne koszty i konsekwencje uboczne takiej operacji, zarówno finansowe, jak i przede wszystkim społeczne. Z tego względu do podstawowych zasad nowoczesnej polityki kryminalnej, niestety najczęściej zapominanych przez polityków należą dwie: zasada subsydiarności prawa karnego oraz zasada in dubio pro libertate.

Pierwsza z nich oznacza, iż kryminalizacja czy też szerzej – penalizacja jakiegoś zachowania powinna stanowić ultima ratio polityki społecznej. Inaczej mówiąc, sankcje karne powinny być wykorzystywane jako instrument przeciwdziałania problemom społecznym w sposób bardzo oszczędny i tylko w ostateczności, wówczas gdy rzeczywiście nie ma żadnych innych możliwości i instrumentów takiego przeciwdziałania. Rzecz w tym, iż prawo karne, tak jak większość leków stosowanych w medycynie, ma różne konsekwencje uboczne, często bardzo negatywne. Czasami nie ma rady i trzeba ten środek stosować. Jeśli jednak da się tego uniknąć, nie należy i nie wolno go wykorzystywać, a przede wszystkim – nadużywać. W tym kontekście sytuacja, w której zarówno w opinii wielu polityków, jak i w świadomości społecznej, zakazy i sankcje prawnokarne traktowane są niemalże jako panaceum na wszelkie problemy i bolączki społeczne, pozostaje w całkowitej sprzeczności ze współczesnym stanem wiedzy naukowej na ten temat zgromadzonej przez kryminologię.

Zasada in dubio pro libertate oznacza natomiast, iż w przypadku istnienia wątpliwości co do racji i zasadności penalizacji jakiegoś zachowania oraz ważkich argumentów przemawiających przeciw takiej decyzji, należy z owej penalizacji raczej zrezygnować. Tym, co szczególnie istotne dla powstawania wątpliwości co do sensu kryminalizacji jakiegoś zachowania, jest znowu analiza zysków i kosztów takiego rozwiązania. Jeśli jego koszty mogą przewyższać ewentualne zyski, a więc gdy lekarstwo może się okazać bardziej problematyczne niż choroba, którą ma ono leczyć, z penalizacji należy czym prędzej zrezygnować.

Środki odurzające i psychotropowe oraz ich używanie w celach pozamedycznych stanowią niewątpliwie jeden z najpoważniejszych problemów społecznych współczesności. Uznanie tego faktu nie powinno jednak w żadnym wypadku przesądzać o metodach przeciwdziałania temu zjawisku. Od lat przyzwyczailiśmy się, iż narzędziem używanym w tym obszarze jest prawo karne stojące na straży globalnego systemu prohibicyjnego. Problem tkwi jednak w tym, iż prawo karne, które w ogóle nie jest najefektywniejszym instrumentem kontroli społecznej, w obszarze narkotyków okazuje się szczególnie nieskuteczne i szkodliwe, powodując wiele negatywnych konsekwencji ubocznych. Konsekwencje te są dokładnie rozpoznane i opisane w literaturze fachowej.

Istnieją jednak sposoby i metody alternatywnego postępowania w tym zakresie, odwołujące się do metod polityki społecznej innych niż sankcje karne. Nie opierają się one na całkowitej rezygnacji z prawa karnego w obszarze narkotyków i narkomanii, ale na jego ograniczaniu do niezbędnego minimum. Podstawową strategią takiego podejścia do problemu narkotyków i narkomanii jest polityka tzw. ograniczanie szkód (harm reduction) wynikających zarówno z używania i nadużywania narkotyków, jak i używania i nadużywania prawa karnego do zwalczania problemów stwarzanych przez narkotyki. Niestety, wizja „społeczeństwa wolnego od narkotyków”, mimo że „słuszna”, atrakcyjna i warta wsparcia, nie jest możliwa do zrealizowania, a przede wszystkim – do wymuszenia w drodze represji. Czy się to nam podoba, czy nie, „społeczeństwa wolne od narkotyków” nie istniały, nie istnieją i najprawdopodobniej nie będą istnieć w przyszłości. A gdybyśmy chcieli tę wizję w przyszłości realizować, to w naszych warunkach kulturowych trzeba by zacząć od postulatu „społeczeństwa wolnego od alkoholu”, powszechnie używanego legalnego narkotyku, wywołującego olbrzymie szkody indywidualne i społeczne. Takiego sposobu rozwiązywania problemów alkoholowych nikt dzisiaj nie potraktowałby jednak chyba – w przeciwieństwie do twórców prohibicji amerykańskiej – poważnie. Stanowisko takie nie oznacza jednak aprobowania narkotyków jako czegoś „dobrego”. Niewątpliwie, najlepiej nie używać narkotyków. Trzeba się jednak pogodzić z tym, że zawsze będzie wśród nas grupa ludzi, która z takich czy innych powodów będzie robić inaczej. Zadaniem racjonalnej polityki wobec narkotyków jest zatem podejmowanie działań mających doprowadzić do tego, aby grupa używająca je była jak najmniejsza, a z faktu jej istnienia wynikały jak najmniejsze szkody, dla społeczeństwa jako całości i dla poszczególnych jednostek.

W rozważaniach na ten temat podstawowe znaczenie ma obserwacja, iż problem narkotyków i narkomanii we współczesnych warunkach ma dwa niejako równoległe aspekty. Odwołując się do terminologii ekonomicznej, można tu mówić z jednej strony o popycie na narkotyki, czyli zjawisku ich używania, z drugiej zaś – o podaży narkotyków, czyli ich produkcji, przemycie, handlu nimi itp. Osoby zajmujące się dostarczaniem (podażą) narkotyków nie są dzisiaj najczęściej (aczkolwiek nie zawsze) ich konsumentami. Czerpią one jedynie korzyści (często olbrzymie) z cudzego nałogu. Podejście nowoczesnego prawa karnego do problemu narkotyków i narkomanii opiera się na założeniu, iż represja karna powinna się ograniczać w zasadzie do problemu podaży. Trzeba sobie oczywiście zdawać sprawę z tego, że skuteczność prawa karnego w tym zakresie jest ograniczona i nie należy się tu spodziewać jakichś spektakularnych sukcesów, a przede wszystkim – całkowitego wyeliminowania narkotyków ze współczesnego życia społecznego. Jak uczy doświadczenie, intensyfikacji prawnokarnej represji wobec narkotyków i wojnie z nimi towarzyszy od lat (niestety) narastanie zjawiska ich używania w wielu krajach. Wydaje się jednak, że nic lepszego nie wymyślono do dziś.

Inaczej sprawa wygląda, jeśli chodzi o prawnokarną represję wobec używania narkotyków, przy czym dotyczy to zarówno osób uzależnionych (tzn. narkomanów sensu stricto), jak i osób eksperymentujących z narkotykami czy używających ich okazjonalnie. Represjonowanie ich przynosi najczęściej więcej szkód niż pożytku. Nie oznacza to akceptacji czy też przyzwolenia na używanie narkotyków ani postulatu pozostawienia narkomanów swemu losowi. Wręcz przeciwnie. Użytkownicy narkotyków, również ci potencjalni, powinni być przedmiotem intensywnych oddziaływań edukacyjnych, profilaktycznych, socjalnych i medycznych, ale nie – represji karnej. Konsumenci narkotyków są osobami wymagającymi pomocy, leczenia i resocjalizacji, a nie – represjonowania. Popyt na narkotyki, w przeciwieństwie do podaży, powinien pozostać problemem czysto socjalnym i medycznym, a nie kryminalnopolitycznym. W praktyce oznacza to, iż można (i należy) kryminalizować produkcję, przemyt, handel, wprowadzanie do obrotu czy udzielanie narkotyku innym osobom. Nie powinno się natomiast kryminalizować samej konsumpcji i wszelkich innych czynności, których przedmiotem są narkotyki, a celem wyłącznie ich konsumpcja (np. posiadanie, nabywanie, uprawa, produkcja, jeśli ich celem jest wyłącznie własna konsumpcja sprawcy).

Rodzi to szczególny problem w zakresie sposobu traktowania przez prawo karne posiadania narkotyków. W dyskusji toczącej się na ten temat w Polsce od lat zbyt często upraszcza się tę kwestię, zadając pytanie: „karać, czy nie karać za posiadanie narkotyków?” Tymczasem na tak postawione pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo jest ono postawione źle. Powinno brzmieć: „za jakie przypadki posiadania narkotyków ewentualnie karać?” Rzecz w tym, iż posiadać narkotyki mogą różne osoby i w różnym celu. Posiadaczem narkotyku może być przede wszystkim jego producent, przemytnik czy handlarz. Zgodnie z tym, co powiedziano wcześniej, kryminalizacja takiego posiadania ma sens, bo jego celem jest późniejsze wprowadzenie narkotyku do obrotu, a więc stwarzanie nielegalnej podaży. Posiadaczem może być jednak także narkoman czy inny użytkownik, a wtedy celem takiego posiadania jest najczęściej konsumpcja narkotyku. Takie posiadanie powinno być zdepenalizowane, co nie znaczy legalne.

Jednym z najpowszechniejszych błędów popełnianych zarówno przez polityków, jak i dziennikarzy przy omawianiu rozwiązań polskiej ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii z 1997 roku, świadczącym niestety o żenująco niskim poziomie kultury prawnej i kompetencji, jest twierdzenie, że ustawa ta „pozwala” na posiadanie niewielkich ilości narkotyku przeznaczonych na cele własnej konsumpcji, co sugeruje, iż posiadanie takie jest „legalne”. Tymczasem, zgodnie z przepisami tej ustawy, zabroniona jest każda forma posiadania narkotyku w jakiejkolwiek ilości, a posiadane bezprawnie środki podlegają konfiskacie. Ustawa przewiduje jedynie, że w przypadku posiadania niewielkich ilości narkotyku na własne potrzeby sprawca takiego przestępstwa nie podlega karze.

Rozwiązanie takie opiera się na kilku podstawowych argumentach:

1. Argument zasadniczy ma być może charakter mało przekonujący dla laika, jednak z punktu widzenia zasad nowoczesnego prawa karnego jest on niezwykle ważki. Problem sprowadza się do pytania o granice posługiwania się prawem karnym w liberalnym państwie prawa, a konkretnie do pytania, czy ustawodawca może kryminalizować według swego widzimisię wszystko, co tylko uzna za jakiś problem, czy też należy temu postawić jakieś bariery. Za taką barierę uważa się dzisiaj zasadę, iż zadaniem prawa karnego jest ochrona określonych dóbr prawnych przed zamachami na nie ze strony osób trzecich, ale nie – ze strony dysponentów tych dóbr. Inaczej mówiąc, zadaniem prawa karnego nie jest ochrona ludzi przed nimi samymi. Klasycznym przykładem może tu być dekryminalizacja we wszystkich współczesnych kodeksach karnych próby samobójczej, sprawca takiego czynu godzi bowiem we własne dobro, jakim jest jego życie. Takie stanowisko nie oznacza, iż samobójstwo nie stanowi problemu moralnego, psychologicznego, psychiatrycznego czy społecznego, wymagającego określonego przeciwdziałania. Nie uważa się jednak, iż środkiem takiego przeciwdziałania może i powinno być karanie niedoszłych samobójców. To samo można odnieść do problemu używania narkotyków. Jeśli ktoś ich używa, szkodzi przede wszystkim samemu sobie. To źle i należy temu przeciwdziałać, ale to nie powód, aby sięgać po represję karną. Inaczej należałoby karać wiele innych zachowań szkodliwych dla życia i zdrowia, jak np. palenie papierosów, zjadanie zbyt dużej ilości tłustych kotletów, uprawianie niebezpiecznych sportów czy wszelkie inne formy prowadzenia niezdrowego trybu życia. Dlatego samo używanie narkotyków, a także czynności zmierzające jedynie do tego, aby ich samemu używać (posiadanie, nabywanie itp.) nie powinny być przedmiotem kryminalizacji. W innym wypadku mamy do czynienia z wykorzystywaniem prawa karnego jako narzędzia „państwa paternalistycznego”, które dba o to, aby obywatel nie wyrządził sobie przypadkiem szkody.

2. Kryminalizacja posiadania narkotyków, biorąc pod uwagę współczesne rozmiary zjawiska ich używania, jest nierealistyczna z punktu widzenia możliwości wyegzekwowania takiego zakazu. Rozmiary zjawiska używania narkotyków nie są w Polsce dokładnie znane i podawane są tu bardzo różne liczby. Najczęściej twierdzi się, iż łącznie z osobami eksperymentującymi i użytkownikami okazjonalnymi mamy w Polsce kilkaset tysięcy konsumentów narkotyków. Jeśli posiadanie narkotyków w niewielkich ilościach (czyn „naturalny” u każdego konsumenta) staje się przestępstwem, oznacza to, że z dnia na dzień policji, prokuratorom i sądom przybywa kilkaset tysięcy sprawców przestępstw do ujawnienia, oskarżenia i osądzenia zgodnie z zasadą legalizmu. Jest to oczywiście całkowicie nierealistyczne. Działania policji, nawet przy niezwykłej intensyfikacji ścigania (co zresztą, biorąc pod uwagę fakt, iż nie jest ona w stanie poradzić sobie z o wiele poważniejszymi rodzajami przestępczości, wydaje się mało prawdopodobne), będą musiały być w takiej sytuacji siłą rzeczy niezwykle selektywne, a odpowiedzialność karną za posiadanie narkotyków będą ponosili tylko ci ich użytkownicy, którzy będą mieli pecha i „wpadną” przez taki czy inny przypadek. Inaczej mówiąc, kryminalizacja posiadania niewielkich ilości narkotyków na cele własnej konsumpcji prowadzić będzie do masowego lekceważenia przez organy ścigania procesowej zasady legalizmu ścigania, a w konsekwencji – do zasadniczych wątpliwości z punktu widzenia zasady równości wobec prawa. Nie można także zapominać, iż nic nie demoralizuje i nie uczy braku poszanowania dla prawa bardziej, niż prawo pozostające tylko na papierze, które nie jest egzekwowane w ogóle albo jedynie od przypadku do przypadku.

3. Kryminalizacja posiadania narkotyków na cele własnej konsumpcji (a szerzej – czynności związanych z ich konsumpcją) spycha konsumentów do głębokiego podziemia, na całkowity margines społeczny. Używanie narkotyków ze swej istoty ma najczęściej charakter podkulturowy, ale jego kryminalizacja pogłębia ten problem. Narkomani i inni konsumenci unikają wtedy nie tylko kontaktów z policją (co oczywiste), ale także ze służbami socjalnymi, medycznymi itp., albowiem żyją w ciągłej obawie, iż może im to grozić odpowiedzialnością karną. Taki stan rzeczy prowadzi do szerzenia się najbardziej niebezpiecznych i groźnych dla życia i zdrowia form konsumpcji dożylnej (np. wspólne używanie niesterylnych strzykawek i igieł), rozpowszechniania się zakażeń wirusem HIV, wirusowego zapalenia wątroby typu C i wielu innych chorób. Równocześnie kryminalizacja pogłębia marginalizację społeczną narkomanów, spychając ich na drogę przestępstwa, prostytucji i innych zachowań dewiacyjnych, czyniąc osobami rzeczywiście niezdolnymi do normalnego pełnienia jakichkolwiek ról społecznych. Coraz częściej stawia się jednak obecnie pytanie, czy ów tzw. syndrom ćpuna jest zjawiskiem wynikającym wyłącznie z określonych właściwości farmakologicznych narkotyków, czy też ma swoje źródło także w represyjnej reakcji społeczeństwa wobec użytkownika narkotyku. Nie bez powodu stan zdrowotny, przeciętna długość trwania życia, a także zdolność do pełnienia pewnych przynajmniej ról społecznych i inne temu podobne charakterystyki przedstawiają się z reguły znacznie lepiej u narkomanów żyjących w krajach, które nie traktują narkomanii jako problemu kryminalnopolitycznego, lecz widzą go przede wszystkim jako problem społeczny i medyczny.

4. Wiara w to, iż sankcje karne zmuszą użytkowników narkotyków do zaniechania takich zachowań, odstraszą ich od narkotyków, jest niestety czystą iluzją. W stosunku do użytkowników potencjalnych, a także eksperymentujących i okazjonalnych liczy się bowiem nie tyle sam fakt kryminalizacji narkotyków, czysto symboliczne ich napiętnowanie przez ustawodawcę, ile zdolność organów ścigania do wyegzekwowania takiego zakazu. Z tym zaś wszystkie policje świata mają zasadnicze trudności, co wynika ze specyfiki tego typu czynów, niezwykle trudnych do ujawniania w drodze tradycyjnych metod działań policyjnych, nie mówiąc już o – wspomnianym wcześniej – problemie czysto „fizycznych” możliwości wyegzekwowania tych zakazów. Doświadczenia chociażby USA, gdzie od lat niezwykle intensywnemu ściganiu karnemu użytkowników narkotyków towarzyszy powszechność ich konsumpcji, są najdobitniejszym potwierdzeniem tej tezy. Wynika to z tego, że zakazy egzekwowane od przypadku do przypadku, przy zastosowaniu najsurowszych nawet sankcji, nie spełniają podstawowego warunku skuteczności odstraszającego oddziaływania kary, a mianowicie – jej nieuchronności. Osoby uzależnione od narkotyków, narkomani wymagają leczenia, rehabilitacji i innych form pomocy, te zaś mogą być skuteczne jedynie wówczas, gdy mają dobrowolny charakter. Przymus najczęściej niczego tu nie jest w stanie załatwić. Szczególnie bezsensowne jest zaś stosowanie wobec osób uzależnionych kary pozbawienia wolności. Samo „zamknięcie” narkomana niczego nie rozwiązuje, a leczenie odwykowe w warunkach więziennych jest mało skuteczne. Pomijam już w tym miejscu problem, w jakim stopniu polskie zakłady karne są do prowadzenia tego typu działań przygotowane, przede wszystkim w aspekcie zapewnienia dostatecznej liczby miejsc w stosownych oddziałach. Nie można też zapominać, iż narkomani stanowią szczególny problem penitencjarny. W wielu krajach świata, gdzie osoby uzależnione od narkotyków stanowią znaczny odsetek osób pozbawionych wolności, więziennictwo boryka się z niesłychanymi trudnościami. W rezultacie podstawowym celem służb więziennych staje się zwalczanie przemytu narkotyków na teren więzień i próby przeciwdziałania używaniu ich przez całą populację więzienną. Więzienia zapełnione narkomanami to instytucje, których podstawowy problem stanowią wymogi bezpieczeństwa, a nie – praca resocjalizacyjna i terapeutyczna.

5. Zwolennicy kryminalizacji posiadania niewielkich ilości narkotyku przeznaczonych na własny użytek twierdzą często, iż niekaralność takiego posiadania utrudnia policji działania skierowane wobec zawodowych dealerów. Aczkolwiek nie można twierdzić, że w pewnych sytuacjach nie pojawiają się tu rzeczywiście problemy, tezę taką uznać należy za dalece przesadzoną. Rzecz w tym, iż idealnych rozwiązań w sferze prawnokarnej regulacji problematyki środków odurzających nie ma. Jeśli przyjmie się rozwiązanie mające na celu realizację określonego celu (w danym wypadku chodzi o częściowe wycofanie represji karnej wobec konsumentów), mogą pojawić się problemy w innych obszarach, polegające na tym, że rzeczywiście pewne przypadki posiadania niewielkich ilości narkotyków w celach innych niż własny użytek, mogą „umykać” organom ścigania. Z punktu widzenia ogólnej efektywności zwalczania handlu narkotykami nie jest to jednak problem istotny. Wypada podkreślić, że jeśli nawet handlarze uliczni posiadają przy sobie w momencie transakcji (kiedy policji rzeczywiście najłatwiej wkroczyć) tylko nieznaczne ilości narkotyku, to środek ten jest jednak zawsze zmagazynowany gdzieś w większych ilościach. Zadaniem policji powinna być przynajmniej próba ustalenia tego miejsca i wkroczenie w momencie, gdy możliwa jest większa konfiskata, a tym samym – wymierzenie przez sąd surowszej kary. Ujęcie handlarza w momencie, gdy ma on przy sobie tylko nieznaczną ilość narkotyku, jest działaniem po linii najmniejszego oporu. Pociąga to bowiem za sobą, jeśli nie można udowodnić handlu, a tylko samo posiadanie, i tak stosunkowo niewysoką karę, która ani nie odstraszy innych, ani nie wyeliminuje takiej osoby na długo z działalności. Poważna sankcja za posiadanie możliwa jest dopiero wtedy, gdy przy dealerze znajdzie się większą ilość środka. Dlatego wielu policjantów w Europie Zachodniej uważa, że nieustanne polowanie na „płotki” handlu ulicznego prowadzi jedynie do zupełnie niepotrzebnego rozpraszania sił policji. Tacy drobni detaliści są co prawda stosunkowo łatwym celem akcji policyjnych, co niejednokrotnie poprawia statystyki, jednak z punktu widzenia ogólnej nielegalnej podaży środków odurzających oraz „eliminowania” osób zajmujących się stwarzaniem tej podaży, takie działania pozbawione są większego znaczenia. Działania policyjne mogą dawać istotniejsze efekty tylko wtedy, jeśli policja będzie się koncentrować na takich przypadkach, w których wiadomo, że chodzi o większą ilość środka. Tylko to oznacza bowiem, że mamy do czynienia z osobą rzeczywiście ważną w systemie dystrybucji. I tylko wówczas jej działania mogą w istotny sposób wpłynąć na dezorganizację owego systemu i w efekcie – istotniejsze zmniejszenie nielegalnej podaży, a także przełożyć się na wyroki umożliwiające dłuższą izolację więzienną sprawcy (tym samym – uniemożliwienie mu kontynuacji działalności przestępczej).

6. Wielu zwolenników posługiwania się prawem karnym w celu oddziaływania na problem używania narkotyków twierdzi, iż nie chodzi im o karanie narkomanów, ale o uzyskanie argumentu w postaci groźby kary, który miałby skłonić narkomana do podjęcia leczenia. Pomijam w tym momencie fakt, iż przyznaje się tutaj z góry, że kryminalizacja określonych zachowań, w tym także posiadania narkotyków, nie ma na celu stosowania sankcji karnej, lecz jakieś inne cele (nakłanianie do leczenia). Dla prawnika karnisty jest to absurd. Warto jednak zaznaczyć, że wiara w to, iż groźba kary może skłonić narkomana do podjęcia leczenia, jest również iluzją. Jedynym wyjściem jest leczenie dobrowolne, albowiem leczenie „odwykowe” może być efektywne pod warunkiem wyrażenia przez pacjenta woli leczenia. Na narkomanię, póki co, nie ma leków takich, jak na przeziębienie czy gruźlicę, które mogą być aplikowane i działać nawet wbrew woli pacjenta. Faktem jest, że nakłonienie narkomana do podjęcia owego leczenia jest czymś bardzo trudnym i żmudnym, ale nie ma na to niestety rady. I groźba sankcji karnej nigdy nie będzie tu skuteczna. Jak zwolennicy tego podejścia wyobrażają sobie zresztą jego praktyczne funkcjonowanie? Czy sytuacja, w której policja doprowadza schwytanego na posiadaniu narkotyków narkomana do terapeuty, a ten następnie mówi mu, że jeśli się nie podda „dobrowolnie” leczeniu, zostanie oddany z powrotem w ręce policji, nie będzie rodzić zasadniczych trudności w sferze zaufania pomiędzy pacjentem a terapeutą, a więc w sferze stanowiącej jeden z podstawowych warunków sukcesu terapii? Sytuacja zaś, w której terapeuta grozi pacjentowi odpowiedzialnością karną albo kieruje na policję zawiadomienie o przestępstwie, gdy ten nie chce się leczyć, jest po prostu niewyobrażalna. Tak samo trudno sobie wyobrazić nauczyciela grożącego uczniowi doniesieniem na policję, jeśli nie przestanie on palić marihuany. Nie można wreszcie zapominać, że warunkiem koniecznym do realizacji takiej polityki byłoby posiadanie dostatecznej bazy leczniczej, mogącej zapewnić odpowiednią liczbę miejsc leczenia i terapii w odpowiednich warunkach. Bez spełnienia tego podstawowego warunku nakłanianie narkomanów do podjęcia leczenia za pomocą groźby kary pozostanie jeszcze jednym pobożnym życzeniem.

7. Przeciwnicy dekryminalizacji posiadania niewielkich ilości narkotyków na cele własnej konsumpcji i innych typowo konsumenckich czynności twierdzą często, iż krok taki równa się legalizacji narkotyków i narkomanii. Inaczej mówiąc, uważają, iż konieczna jest w prawie karnym norma stwierdzająca jasno, iż narkotyki są czymś nagannym. Pomijam problem, co właściwie chcieliby przez taką czysto symboliczną kryminalizację osiągnąć. Stanowisko takie opiera się jednak na nieporozumieniu. Dekryminalizacja to nie to samo co legalizacja. O legalizacji narkotyków można mówić dopiero wtedy, gdy legalizuje się ich podaż. Dekryminalizacja oznacza jedynie niekaralność jakiegoś zachowania, które może pozostawać bezprawnym (w rozumieniu prawa cywilnego lub administracyjnego). Tak jest zresztą – jak już wspomniano – dzisiaj w Polsce: posiadanie niewielkich ilości narkotyku na własny użytek jest co prawda niekaralne, ale pozostaje nielegalne. Równocześnie dekryminalizacja jakiegoś zachowania nie może być interpretowana jako jego aprobata czy wręcz zachęta doń ze strony ustawodawcy. Normy moralne i normy prawnokarne, aczkolwiek często silnie ze sobą splecione, nie są tożsame. Prawo karne nie może być traktowane jako środek zastępujący normy moralne i obyczajowe czy też wręcz jako środek mający kształtować odpowiednie postawy społeczne. Prawo karne może owym normom co najwyżej w pewnych granicach udzielać wsparcia. Ale nie jest w stanie ich kreować. Wykształcenie odpowiednich negatywnych postaw społecznych wobec narkotyków i ich używania to zadanie polityki edukacyjnej i profilaktyki, a nie – prawa karnego.

* * *

Podstawowym problemem współczesnych społeczeństw jest to, że rozpowszechnianiu się różnych negatywnych zjawisk społecznych, w tym także narkomanii, towarzyszy poczucie daleko posuniętej bezsilności wobec źródeł tych zjawisk i metod społecznej na nie reakcji. Takie poczucie bezsilności prowadzi często do pokusy „chodzenia na skróty”, sięgania po rozwiązania z pozoru tylko proste i wypróbowane. Stąd reakcją współczesnych społeczeństw jest właśnie często sięganie po środki represji karnej. Prawo karne jest w takiej sytuacji traktowane jako substytut norm moralnych i obyczajowych, ulegających coraz to głębszej erozji. Trzeba jednak pamiętać, że w ramach takiego podejścia ludzie mają się zachowywać w pożądany społecznie sposób nie dlatego, że są przekonani o tym, że coś jest dobre lub złe, lecz dlatego, że grożą im sankcje karne. Niestety, ciągłe odwoływanie się do represji karnej jest środkiem tyleż kuszącym, ile nieskutecznym: strach nie może stanowić trwałej metody tworzenia i umacniania ładu społecznego w społeczeństwie obywatelskim.

Ustawy karne pisze się łatwo i politycy za ich pomocą łatwo mogą się wykazać wobec opinii publicznej, że „coś robią” w danej sprawie. Z tych względów żmudne i dające efekty tylko w dłuższej perspektywie czasowej środki polityki społecznej i zdrowotnej nie znajdują często szerszego politycznego uznania. Tymczasem ustawy i przepisy karne są jedynie formą leczenia objawowego rozmaitych problemów społecznych. W dłuższej perspektywie czasowej nadzieję na ograniczanie szkód społecznych i indywidualnych, jakie rodzą współcześnie narkotyki, stwarzać mogą tylko konsekwentnie stosowane środki polityki społecznej i zdrowotnej. n

Dr hab. n. prawnych Krzysztof Krajewski jest pracownikiem Katedry Kryminologii UJ oraz Katedry Prawa Karnego i Kryminologii Uniwersytetu Śląskiego. Autor wielu publikacji krajowych i zagranicznych dotyczących aspektów prawnych narkomanii.




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Odpowiedzialność pielęgniarki za niewłaściwe podanie leku

Podjęcie przez pielęgniarkę czynności wykraczającej poza jej wiedzę i umiejętności zawodowe może być podstawą do podważenia jej należytej staranności oraz przesądzać o winie w przypadku wystąpienia szkody lub krzywdy u pacjenta.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Odmitologizować otyłość

– Większość Polaków uważa, że otyłość to efekt słabej woli. Gdyby podać im hormon głodu – grelinę i zablokować wydzielanie poposiłkowe hormonu sytości – GLP1, nie pohamowaliby się przed kompulsywnym jedzeniem i wciąż byliby głodni. I tak właśnie czują się chorzy na otyłość – mówił podczas konferencji Ekonomia dla Zdrowia prof. Mariusz Wyleżoł. Eksperci wyjaśniali, że otyłość jest chorobą, którą trzeba leczyć.

Tępy dyżur to nie wymówka

Gdy pacjent jest w potrzebie, nie jest ważne, który szpital ma dyżur. A to, że na miejscu nie ma specjalistów, to nie wytłumaczenie za nieudzielenie pomocy – ostatecznie uznał Naczelny Sąd Administracyjny.

Czy będziemy mądrzy przed szkodą?

Nie może być żadnych wątpliwości: zarówno w obszarze ochrony zdrowia, jak i w obszarze zdrowia publicznego wyzwań – zagrożeń, ale i szans – jest coraz więcej. Dobrze rozpoznawana rzeczywistość okazuje się bardziej skomplikowana, zupełnie tak jak w powiedzeniu – im dalej w las, tym więcej drzew.

SALMED musi sprostać wyzwaniom medycyny

Cyberbezpieczeństwo i informatyzacja w ochronie zdrowia, strefa start-upów, oferta programowa dla sektora rehabilitacji – to tylko niektóre z planowanych tematów targów SALMED 2020. Pod lupą ekspertów znajdą się także zmiany w prawie zamówień publicznych. Nie zabraknie również rozwiązań ułatwiających placówkom medycznym wybór sprzętu. Projekt wspierany jest przez kluczowe organizacje w ochronie zdrowia.

Terapia schizofrenii. Skuteczność w okowach dostępności

Pod koniec marca w siedzibie Polskiej Agencji Prasowej odbyła się debata ekspercka pt.: „W parze ze schizofrenią. Jak zwiększyć w Polsce dostęp do efektywnych terapii?”. Spotkanie moderowane przez red. Renatę Furman zostało zrealizowane przez organizatorów Kongresu Zdrowia Psychicznego oraz Fundację eFkropka.

Lekarze, którzy sięgnęli nieba

Na liście osób, które poleciały w kosmos z licencją lekarza są obecnie aż 42 nazwiska. To dużo, biorąc pod uwagę fakt, że udało się to dotychczas tylko 552 osobom.

Skąd się biorą nazwy leków?

Ręka do góry, kto nigdy nie przekręcił nazwy leku lub nie zastanawiał się, jak poprawnie wymówić nazwę handlową. Nazewnictwo leków (naming) bywa zabawne, mylące, trudne i nastręcza kłopotów tak pracownikom służby zdrowia, jak i pacjentom. Naming to odwzorowywanie konceptu marki, produktu lub jego unikatowego pozycjonowania. Nie jest to sztuka znajdowania nazw i opisywania ich uzasadnień. Aby wytłumaczenie miało sens, trzeba je rozpropagować i wylansować, i – jak wszystko na rynku medycznym – podlega to ścisłym regulacjom prawnym i modom marketingu.

Opieka psychiatryczna w Polsce. Propozycje zmian w kontekście aktualnych doniesień z państw europejskich

Od jakiegoś czasu temat opieki psychiatrycznej staje się jednym z najczęściej poruszanych podczas dyskusji związanych z systemem ochrony zdrowia w naszym kraju. O ile kiedyś mówiło się wyłącznie o potrzebie reform, obecnie wdrażane są pierwsze rozwiązania mające na celu znaczną poprawę sytuacji w tej specjalizacji. Mają one formę pilotażu i są adresowane do dwóch grup wiekowych.




bot