Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 81–100/2022
z 24 listopada 2022 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Nie ma i nie będzie żadnej rewolucji w POZ

Małgorzata Solecka

Z Jackiem Krajewskim, prezesem Federacji Porozumienie Zielonogórskie, rozmawia Małgorzata Solecka.



„Służba Zdrowia”: 21 października w Katowicach, w obecności ministra zdrowia, podpisano pierwszą umowę na opiekę koordynowaną w podstawowej opiece zdrowotnej. Nie zabrakło słów o rozpoczynającej się rewolucji, choć ta – według zapewnień Ministerstwa Zdrowia – miała wystartować już 1 października.

Jacek Krajewski: Nie ma i nie będzie żadnej rewolucji w POZ. Możemy mówić, ewentualnie, że rozpoczęła się ewolucja. Bardzo powolne zmiany, które lwiej części pacjentów w ogóle nie będą dotyczyć. Na pewno nie w dającej się przewidzieć przyszłości.
Nie przyspieszą tej ewolucji sugestie ministra zdrowia, żeby pacjenci rozglądali się pilnie w swoich poradniach POZ za opieką koordynowaną, żeby dzwonili i dopytywali, czy już jest oferta koordynacji. Na dziś warunki, jakie zaoferował płatnik, są do zaakceptowania – być może – przede wszystkim przez większe podmioty. To, co w tej chwili, czyli w drugiej połowie października, wiemy o zarządzeniu Narodowego Funduszu Zdrowia, sprzyja dużym podmiotom i tym, którzy już wcześniej realizowali opiekę koordynowaną, na przykład uczestnicząc w pilotażu, tak jak właśnie CenterMed, który podpisał pierwszą umowę na koordynację. To jest zupełnie oczywiste, że taki podmiot, który ma zespół, decyduje się natychmiast skorzystać z możliwości podpisania umowy i otoczenia pacjentów tym modelem opieki.

SZ: Dlaczego naturalne?

J.K.: Bo opieka koordynowana w podstawowej opiece zdrowotnej od zawsze, a w każdym razie od bardzo dawna, była stawiana jako cel, ideał. Dla ogromnej części podmiotów w tej chwili nieosiągalny, również, a może przede wszystkim dlatego, że trzeba przekonać i wyedukować cały zespół pracujący w poradni, do wykonywania opieki w tej formule. Jeśli jest zespół, który już potrafi to robić, najważniejszy problem znika. Oczywiście, są i inne – choćby dostępność do specjalistów i dla wielu podmiotów, biorąc pod uwagę codzienne, bieżące obowiązki i fakt, że naprawdę jesteśmy mocno dociążeni pracą, przyjęcie na siebie nowych zadań nie jest prostą decyzją. Raczej taką, przed której podjęciem trzeba się bardzo poważnie zastanowić. A ponieważ jest to rozwiązanie fakultatywne, nie ma przymusu decydowania się na wejście w koordynację – proces ten będzie trwać, jak mówiliśmy od miesięcy, bardzo długo. Wiele lat.
W dużych podmiotach wdrażanie opieki koordynowanej będzie łatwiejsze choćby dlatego, że będą pieniądze na sfinansowanie etatu dla koordynatora czy koordynatorów. Wysokość finansowania tego zadania przez NFZ dla małych podmiotów jest absolutnie niewystarczająca, ale przy większej skali – możliwa do zaakceptowania. Mówiliśmy o tym od samego początku, że zatrudnienie koordynatorów, osób nieprzypadkowych, bo muszą mieć i odpowiednie przygotowanie, znać dobrze system, ale też posiadać predyspozycje i kwalifikacje do pracy z ludźmi, z zespołem POZ i przede wszystkim z pacjentami, wręcz powinno wyprzedzać samo wprowadzenie opieki koordynowanej. Koordynator powinien być niejako kierownikiem tego projektu. Jednak warunki, jakie dał Fundusz, w praktyce uniemożliwiają mniejszym podmiotom zatrudnianie takich osób.

SZ: Jak będzie się rozwijać sytuacja?

J.K.: Dokładnie tak jak przewidujemy od miesięcy: wszystko zmierza ku modelowi POZ dwóch prędkości. Podmioty duże, które w tej chwili są wyraźnie preferowane, które mają w swoich zasobach i POZ, i AOS, będą się rozwijać szybko. Praktyki lekarzy rodzinnych, małe przychodnie – staną w miejscu. Zwracam uwagę, że tych drugich jest znacznie, znacznie więcej. To zdecydowanie większa część całej podstawowej opieki zdrowotnej.
Nie mam przy tym żadnych wątpliwości, że gdyby ze strony Narodowego Funduszu Zdrowia było realne wsparcie – realne, a nie deklaratywne, udawane, gdyby znalazły się w sumie niewielkie dodatkowe pieniądze, które mogłyby trafić do tych mniejszych podmiotów, żeby im ułatwić start, odwaga do podejmowania decyzji o wejściu w model opieki koordynowanej byłaby większa. Mogłaby być większa. Jednak sytuacja jest taka, jaka jest. Spodziewamy się, że w najbliższych miesiącach do opieki koordynowanej przystąpi kilka procent podmiotów POZ. Mówimy przy tym raczej o perspektywie początku przyszłego roku, bo do końca 2022 to będą raczej pojedyncze przypadki.

SZ: W kuluarowych dyskusjach październikowych konferencji dla menadżerów ochrony zdrowia można było usłyszeć, że w tej chwili jest wyraźne parcie ze strony decydentów nie tyle na wprowadzanie opieki koordynowanej, co konsolidację podmiotów POZ. W tym duchu głos zabrała też Joanna Zabielska-Cieciuch, która w mediach społecznościowych ogłosiła wręcz zmierzch małych poradni lekarzy POZ.

J.K.: Trudno się nie zgodzić z tą diagnozą. Patrząc z systemowego punktu widzenia, te rozwiązania, które w tej chwili są wdrażane czy proponowane w rozporządzeniu ministra zdrowia i zarządzeniu prezesa NFZ, jeśli mówimy o opiece koordynowanej i w planie finansowym NFZ na 2023 rok, w którym próżno szukać odzwierciedlenia tezy, że to POZ jest czy ma być fundamentem systemu, stawiają mniejsze podmioty pod ścianą. Na zdrowy rozum, mniejszym podmiotom, choćby tym, które operują na obszarach wiejskich, położonych z dala od większych ośrodków, płatnik powinien oferować nieco lepsze warunki, stosować wskaźnik związany choćby z wielkością obszaru czy zagęszczeniem populacji – nic takiego jednak nie ma miejsca.
W tej chwili widać preferencje dla dużych podmiotów bądź sieci, które mogą zarządzać mniejszymi placówkami, traktując je jako swoje filie. W dużych miastach – duże podmioty, skupiające POZ i AOS niemal albo dosłownie pod jednym dachem, na pozostałym obszarze – sieci złożone z większych i mniejszych placówek. Taki, wydaje się, model POZ widzi w swoich planach Ministerstwo Zdrowia, a my, jako małe podmioty, stajemy pod ścianą. Nie wiem, czy to jest zamierzone, ale opiekę koordynowaną traktowaliśmy zawsze jako szansę szczególnie dla małych poradni, przychodni, a teraz większość z nas może się czuć wykluczona z tego procesu, a wręcz zagrożona, bo warunki będą wymuszać mniej lub bardziej powolnie znikanie mniejszych, samodzielnych poradni na rzecz sieci.

SZ: Rozmawiamy pod koniec października, i to chyba już dobry czas, żeby zadać pytanie o perspektywę przyszłego roku. Gdy latem NFZ przedstawił projekt planu finansowego, lekarze POZ nie byli zachwyceni wielkością nakładów. Czy zaczęliście już rozmawiać na temat kontraktów na 2023 rok?

J.K.: Właśnie dostaliśmy aneksy, czy też raczej propozycję aneksów. Płatnik proponuje, żebyśmy podpisali umowę na czas nieokreślony bez zmiany warunków finansowych. Traktujemy to jako propozycję z kategorii „co najmniej nie do przyjęcia”, ale skoro leży na stole, musimy się do tego ustosunkować.

SZ: Czy dobrze zrozumiałam? Na warunkach takich jak w tym roku, bez uwzględnienia wskaźnika inflacji?

J.K.: Dokładnie tak. Traktujemy to jak bardzo wstępną propozycję negocjacyjną, wręcz próbny balon. Mamy jeszcze trochę czasu, będziemy rozmawiać, bo to, co proponuje Fundusz, jest nie tylko trudne, ale wręcz niemożliwe do zaakceptowania.

SZ: Tych negocjacji, jak przypuszczam, nie ułatwią wcale plany rządu dotyczące przesunięcia finansowania wszystkich świadczeń zdrowotnych do NFZ, co znacząco uszczupli moce finansowe płatnika. Minister zdrowia skutki szacuje na 6 mld zł, eksperci mówią o 13 mld zł, przyjmijmy, że będzie to około 10 mld zł. Budżet płatnika się usztywni, tak czy inaczej.

J.K.: Spodziewam się wręcz, że Fundusz użyje tego argumentu w rozmowach na temat naszych kontraktów, będą tłumaczyć, że nie mają możliwości manewru. Może by i chcieli zwiększyć finansowanie POZ, ale będą musieli zapłacić za ratownictwo, szczepienia, przeszczepy i po prostu nie ma z czego dołożyć.

SZ: Gdy latem posłowie zajmowali się projektem planu finansowego Funduszu na 2023 rok można było mieć nadzieję, że jesienią zostanie on zmieniony.

J.K.: Rzeczywiście, takie nadzieje były. W tym czasie pojawiły się jednak inne, niepokojące zmienne. Inflacja wcale się nie zatrzymała, rośnie cały czas i mamy przed sobą wizję inflacji 20-procentowej. Może jej w grudniu nie osiągniemy, ale jesteśmy blisko. Oczywiście, jeśli jest inflacja, są i większe pieniądze w budżecie państwa, w budżecie Funduszu również.

SZ: Ale wyścig i tak wygrywają koszty, które rosną szybciej niż przychody. W dodatku – jak widać choćby w ostatnich miesiącach – NFZ ma problem z wydawaniem posiadanych pieniędzy na bieżąco, bo szwankuje płynność urealniania wycen, co w sytuacji tak wysokiej inflacji wpędza świadczeniodawców w problemy, bo nożyce między przychodami z kontraktu a kosztami rozwierają się coraz szerzej.

J.K.: Nie mamy wątpliwości, że plan finansowy powinien zostać urealniony, zmieniony, a pieniądze podzielone na nowo. Nasze oczekiwanie jest takie, że kontrakty dla POZ zostaną podniesione co najmniej o wskaźnik inflacji. Spodziewamy się, że odpowiedzią może być pytanie: komu zabrać? My absolutnie nie chcemy nikomu „zabierać”, ale jeśli poradnie POZ mają otrzymać w 2023 roku takie same pieniądze, jakie mają w tej chwili, to uwzględniając dodatkowe środki, jakie w ciągu roku zostały przyznane oraz poziom inflacji, realnie będziemy o 10 do 12 procent stratni. Realna wartość kontraktów będzie niższa o jedną dziesiątą.
Na razie jest jeszcze czas spokojnych rozmów, ale sprawy nie wyglądają dobrze. I jeśli pani pyta, jak będzie wyglądać sytuacja w ochronie zdrowia, w obszarze POZ, w 2023 roku, jaka będzie dostępność do podstawowej opieki zdrowotnej – powodów do optymizmu nie widać. Oczywiście, zakładam, że pierwotna propozycja Funduszu nie jest ofertą złożoną na serio. Że to klasyczna strategia negocjacyjna, określić punkt wyjścia daleko poza granicą akceptacji dla drugiej strony, by w trakcie negocjacji zbliżać stanowiska w kierunku sensownego rozwiązania. Ale nie mogę też wykluczyć, że jest to oferta ostateczna, ultimatum. Gdyby tak było – czego nie zakładam, bo to trudne do wyobrażenia – konsekwencje będą poważne. Obcięcie kontraktów o jedną dziesiątą to bardzo dużo.

SZ: Zwłaszcza dla małych podmiotów.

J.K.: Oczywiście, ale nie tylko. Gdy latem mówiliśmy, że podwyżki wynagrodzeń spychają nas poniżej granicy opłacalności, teraz byłoby to już wypchnięcie poza granicę możliwości funkcjonowania w wielu przypadkach.

SZ: I czy to nie jest argument za konsolidacją? Wracam do tematu, bo wydaje się on wręcz kluczowy. Jeżeli małe poradnie zostaną wypchnięte poza tę granicę, łatwiej będzie dużym sieciom prowadzić akwizycję i przejmować teren.

J.K.: Rzeczywiście, pewne decyzje i zjawiska zaczynają się układać w logiczny ciąg. Skrojenie warunków na świadczenia opieki koordynowanej pod dużych świadczeniodawców, faktyczne zmniejszenie kontraktów na podstawowy model POZ, który przecież przez zdecydowaną większość świadczeniodawców będzie w 2023 roku wykonywany – tak, to wpędzi małe poradnie w problemy. Oczywiście, w teorii duże podmioty też będą stratne, ale im dużo łatwiej jest gospodarować budżetem – no i będą mogły sięgnąć po realne pieniądze na opiekę koordynowaną. Utrata jednej dziesiątej kontraktu dla mniejszych podmiotów to finansowa katastrofa.

SZ: Teraz o tym mówi się nieco ciszej, ale przecież i ze strony szpitali, przede wszystkim powiatowych, i ze strony Ministerstwa Zdrowia były sygnały na przestrzeni ostatnich miesięcy, że być może właśnie szpitale powinny wziąć pod swoje skrzydła POZ, skonsolidować poradnie POZ i zapewnić kompleksową i skoordynowaną opiekę. Zwłaszcza w przypadku mniejszych szpitali powiatowych takie decyzje i kroki pozwoliłyby im utrzymać działalność, nawet jeśli byłaby to forma okrojona, zrestrukturyzowana.

J.K.: To również jest bardzo prawdopodobny scenariusz. Nagle okazuje się, że opieka koordynowana, za którą od lat optowaliśmy jako za szansą podniesienia jakości świadczeń dla pacjenta, za szansą przesunięcia medycyny, jej możliwości diagnostycznych i terapeutycznych bliżej pacjenta, w jego miejscu zamieszkania niemalże, w tej chwili obróci się przeciw nam, bo nie jesteśmy w stanie sprostać niedopasowanym do rzeczywistości POZ, w której dominują małe podmioty, warunkom NFZ. Może jednak ktoś nie pomyślał.

SZ: A może przeciwnie, myślał aż za dużo.

J.K.: Patrzę na to z niepokojem, bo wiele lat życia poświęciłem medycynie rodzinnej. I jestem przekonany, że to właśnie w podstawowej opiece zdrowotnej, opartej na lekarzach rodzinnych w modelu opieki koordynowanej, pacjenci mają, czy też mogliby mieć, zapewniony najwyższy standard opieki, szybką diagnostykę. Do możliwości nowoczesnej medycyny lekarz znający pacjenta od lat niejako dorzuca wartość dodaną – szybciej skojarzy i rozpozna niepokojące sygnały. Oczywiście, jeśli będzie miał takie możliwości, a tych warunki, jakie zaoferował płatnik, lekarzom i pacjentom nie gwarantują.
Jednak nie tracę nadziei. Może zarządzenie z czasem będzie zmieniane. Może pojawią się dodatkowe środki na opiekę koordynowaną. Może kontrakty na 2023 rok dla POZ nie będą tak beznadziejne, jak się zapowiadają.




Najpopularniejsze artykuły

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

VIII Kongres Patient Empowerment

Zdrowie jest najważniejsze, ale patrząc zarówno na indywidualne decyzje, jakie podejmują Polacy, jak i te zapadające na szczeblu rządowym, praktyka rozmija się z ideą – mówili uczestnicy kongresu Patient Empowerment (14–15 maja, Warszawa).

Leki przeciwpsychotyczne – ryzyko dla pacjentów z demencją

Obecne zastrzeżenia dotyczące leczenia behawioralnych i psychologicznych objawów demencji za pomocą leków przeciwpsychotycznych opierają się na dowodach zwiększonego ryzyka udaru mózgu i zgonu. Dowody dotyczące innych niekorzystnych skutków są mniej jednoznaczne lub bardziej ograniczone wśród osób z demencją. Pomimo obaw dotyczących bezpieczeństwa, leki przeciwpsychotyczne są nadal często przepisywane w celu leczenia behawioralnych i psychologicznych objawów demencji.

Pacjent geriatryczny to lekoman czy ofiara?

Coraz częściej, w różnych mediach, możemy przeczytać, że seniorzy, czyli pacjenci geriatryczni, nadużywają leków. Podobno rekordzista przyjmował dziennie 40 różnych preparatów, zarówno tych zaordynowanych przez lekarzy, jak i dostępnych bez recepty. Cóż? Przecież seniorzy zazwyczaj cierpią na kilka schorzeń przewlekłych i dlatego zażywają wiele leków. Dość powszechna jest też opinia, że starsi ludzie są bardzo podatni na przekaz reklamowy i chętnie do swojego „lekospisu” wprowadzają suplementy i leki dostępne bez recepty. Ale czy za wielolekowością seniorów stoi tylko podporządkowywanie się kolejnym zaleceniom lekarskim i osobista chęć jak najdłuższego utrzymania się w dobrej formie?

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Wypalenie zawodowe – młodsze rodzeństwo stresu

Wypalenie zawodowe to stan, który może dotknąć każdego z nas. Doświadczają go osoby wykonujące różne zawody, w tym pracownicy służby zdrowia – lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni. Czy przyczyną wypalenia zawodowego jest przeciążenie obowiązkami zawodowymi, bliski kontakt z cierpieniem i bólem? A może do wypalenia prowadzą nas cechy osobowości lub nieumiejętność radzenia sobie ze stresem? Odpowiedzi na te pytania udzieli Leszek Guga, psycholog specjalizujący się w tematyce zdrowia, opiece długoterminowej i długofalowych skutkach stresu.

Szczyt Zdrowie 2024

Na przestrzeni ostatnich lat nastąpiło istotne wzmocnienie systemu ochrony zdrowia. Problemy płacowe praktycznie nie istnieją, ale nie udało się zwiększyć dostępności do świadczeń zdrowotnych. To główne wyzwanie, przed jakim stoi obecnie Ministerstwo Zdrowia – zgodzili się eksperci, biorący udział w konferencji Szczyt Zdrowie 2024, podczas którego próbowano znaleźć odpowiedź, czy Polskę stać na szeroki dostęp do nowoczesnej diagnostyki i leczenia na europejskim poziomie.

Kształcenie na cenzurowanym

Czym zakończy się audyt Polskiej Komisji Akredytacyjnej w szkołach wyższych, które otworzyły w ostatnim roku kierunki lekarskie, nie mając pozytywnej oceny PKA, choć pod koniec maja powiało optymizmem, że zwycięży rozsądek i dobro pacjenta. Ministerstwo Nauki chce, by lekarzy mogły kształcić tylko uczelnie akademickie.

Poza matriksem systemu

Żyjemy coraz dłużej, ale niekoniecznie w dobrym zdrowiu. Aby każdy człowiek mógł cieszyć się dobrym zdrowiem, trzeba rzucić wyzwanie ortodoksjom i przekonaniom, którymi się obecnie kierujemy i spojrzeć na zdrowie znacznie szerzej.

Jak cyfrowe bliźniaki wywrócą medycynę do góry nogami

Podobnie jak model pogody, który powstaje za pomocą komputerów o ogromnej mocy obliczeniowej, można generować prognozy zdrowotne dotyczące tego, jak organizm za-reaguje na chorobę lub leczenie, niezależnie od tego, czy jest to lek, implant, czy operacja. Ilość danych potrzebnych do stworzenia modelu zależy od tego, czy modelujemy funkcjonowanie całego ciała, wybranego organu czy podsystemu molekularnego. Jednym słowem – na jakie pytanie szukamy odpowiedzi.

Wygrać z sepsą

W Polsce wciąż nie ma powszechnej świadomości, co to jest sepsa. Brakuje jednolitych standardów jej diagnostyki i leczenia. Wiele do życzenia pozostawia dostęp do badań mikrobiologicznych, umożliwiających szybkie rozpoznnanie sespy i wdrożenie celowanej terapii. – Polska potrzebuje pilnie krajowego programu walki z sepsą. Jednym z jej kluczowych elementów powinien być elektroniczny rejestr, bo bez tego nie wiemy nawet, ile tak naprawdę osób w naszym kraju choruje i umiera na sepsę – alarmują specjaliści.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.




bot