Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 43–50/2017
z 14 czerwca 2017 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Lęk przed wielką zmianą

Małgorzata Solecka

Ostatni dzień maja. W sali Urzędu Dzielnicy Bielany m.st. Warszawy trwa konferencja na temat sieci szpitali. Dyrektorzy szpitali mazowieckich słuchają, jak wiceminister Piotr Gryza tłumaczy (który to już raz?) założenia projektu. A potem zadają pytania. I nagle staje się jasne, że na cztery miesiące przed „wielką zmianą” nie wiadomo dokładnie nic.

Wiceminister, kiedyś współautor systemu kas chorych, dziś autor rozmontowującego ów system projektu sieci szpitali, nie kryje irytacji mnożącymi się wątpliwościami. – Widzę, że poza mną tylko dyrektor mazowieckiego oddziału NFZ jest w tym gronie zwolennikiem sieci – kwituje wnioski z dyskusji panelowej. Wcześniej zaś, odpowiadając na pytania szefów placówek, powtarza jak mantrę: – Alternatywą dla sieci są otwarte konkursy ofert. I część publicznych placówek nie wytrzyma konkurencji. Sieć ma chronić szpitale publiczne, które są ważne dla bezpieczeństwa pacjenta, ale też dla wspólnoty lokalnej.

Czyli: sieć was uratuje, bez sieci – padniecie, a na pewno wpadniecie w jeszcze większe kłopoty.

Jednak gdyby zebrać wszystkie pytania – te, które padły na sali i te, którymi dyrektorzy dzielili się w kuluarach – wyraźnie widać, że lęk przed niewiadomą jest porównywalny, a może nawet większy niż potencjalne obawy przed mierzeniem się w otwartych konkursach. – Rzecz w tym, że my w tej chwili tak naprawdę nie wiemy nic. Do 1 października zostały zaledwie cztery miesiące, a nasza sytuacja przypomina równanie ze wszystkimi niewiadomymi – mówi dyrektor szpitala na Mazowszu.

I podkreśla, że wcale nie chodzi mu o to, na którym poziomie wejdzie do sieci, bo wie, że na drugim. Ani nie o to, jaki będzie mieć ostateczny budżet, bo wszystko wskazuje, że przynajmniej o kilkanaście procent mniejszy niż w tej chwili. Chciałby natomiast wiedzieć, jakie poradnie będzie musiał otworzyć i czy z dnia na dzień pojawi się zadanie w postaci nocnej pomocy lekarskiej, bo wiosną minister Konstanty Radziwiłł zapewniał, że w początkowym okresie będzie to nieobowiązkowe, a teraz pojawiają się sygnały, że szpital, który ma SOR, ma też prowadzić NPL. A przede wszystkim – skąd weźmie pieniądze na podwyżki, które ministerstwo wpisuje do ustawy o minimalnym wynagrodzeniu i jaki jest sens wpędzania jego – i nie tylko jego – szpitala w jeszcze większe problemy finansowe, skoro ustawowe podwyżki praktycznie nie obejmą ani lekarzy, ani pielęgniarek, których deficyt może pogrążyć nie tylko poszczególne placówki, ale cały system. Nie obejmą, bo po pierwsze te dwie grupy zarabiają więcej, niż przewidują ministerialne wskaźniki, po drugie – niemal wszyscy są zatrudnieni na kontraktach. – Przynajmniej w pierwszych dwóch latach podwyżki wynikające z tej ustawy obejmą niemal wyłącznie pracowników najmniej wykwalifikowanych, mówiąc oględnie. Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że ustawa jest sposobem na zatrzymanie kadr medycznych w Polsce. To nawet trudno komentować – mówi.


Sieć szpitali oznacza dla systemu ochrony zdrowia wielką zmianę. Porównywalną z tą, jaką przechodził on w 1999 roku. I podobnie jak wtedy zmiana odbędzie się praktycznie bez finansowej osłony, bo ministrowi zdrowia nie udało się zapewnić „na już” znacząco większych pieniędzy na zdrowie. Nie – kilkuset milionów złotych, ale co najmniej kilku miliardów, które pozwoliłyby załatać najbardziej pilne potrzeby… Przynajmniej zapłatę za nadwykonania czy taką podwyżkę wyceny punktu, która nie tylko zrekompensowałaby placówkom koszty już poniesione (wynikające choćby z podwyżki płacy minimalnej od stycznia), ale na przykład częściowo te, które czekają w przyszłości (ministerialne płace minimalne).


Niemal dwie dekady łączy też coś innego: atmosfera oblężonej twierdzy. Minister Konstanty Radziwiłł i jego współpracownicy wielokrotnie mówili, mniej lub bardziej wprost, o nagonkach medialnych, o „głupich dyskusjach”, o obronie nie do końca jasnych interesów przez tych, którzy na zmianach stracą. Sprowadzić argumentację adwersarzy do niezrozumienia tematu, braku dobrej woli lub działania w złej wierze, w celu obrony stanu posiadania – do tego, od miesięcy, w dużej mierze sprowadza się dialog ze środowiskiem ochrony zdrowia. Z organizacjami pracodawców, menedżerami, ale też – pracownikami. I choć formalnie wszystko jest w porządku, konsultacje publiczne prowadzone są zgodnie z literą przepisów, uwagi do kolejnych projektów zbierane są pracowicie, linia resortu zdrowia pozostaje w kwestiach fundamentalnych niewzruszona, a formułujący wątpliwości (albo choćby pytania) słyszą, że są źli lub że nie mają racji.

Przez chwilę mogło się wydawać, że przełomem w formule dialogu będzie obywatelski projekt o warunkach zatrudnienia w ochronie zdrowia. Blisko ćwierć miliona podpisów to wynik, jak na projekt środowiskowy, znakomity. Na pewno trudny do przemilczenia, do pominięcia, do niezauważenia. Tymczasem wszystko wskazuje, że właśnie takie plany ma minister zdrowia. Rządowa ustawa o płacach minimalnych pracowników medycznych, nad którą prace trwały ponad rok, przemknie przez sejm i senat jak czerwcowa burza – nie obędzie się bez błyskawic i grzmotów, gwałtownych polemik i deszczu wzajemnych oskarżeń. Jakiekolwiek wątpliwości sformułują sejmowi prawnicy – na przykład dotyczące konstytucyjności różnicowania wynagrodzeń minimalnych czy braku oszacowanych kosztów zmiany dla placówek medycznych, wszystkich, ale zwłaszcza tych, które nie działają na podstawie umowy z publicznym płatnikiem – wynik jest przesądzony. Prawo i Sprawiedliwość uchwali ustawę – i można się tylko zastanawiać, czy zrobi to w trzy dni, czy też proces legislacyjny będzie rozciągnięty aż na dwa czerwcowe posiedzenia.

Związkom zawodowym ma przypaść rola statystów – protest pod sejmem, głośna obecność na posiedzeniu Komisji Zdrowia, oświadczenia, stanowiska. Może nawet zapowiedź protestów, pikiet, marszów. Może nawet strajk? Tylko – przeciw komu? Minister zdrowia twardo mówi, że zmiany w systemie będą następować nawet bez dodatkowego finansowania. Obiecuje, co prawda, że większe pieniądze w ochronie zdrowia się pojawią, ale w tej sprawie nie ma ani żadnych konkretów, ani tym bardziej żadnych gwarancji.

Gdzie więc tkwi rezerwuar zasobów, w którym minister zdaje się pokładać nadzieję, że zmiana nie przerodzi się w chaos, a chaos – w bunt i społeczne niezadowolenie, podobne do tego, które w 2001 roku zmiotło ze sceny politycznej ugrupowania tworzące rząd Jerzego Buzka i, przynajmniej według opinii publicznej, odpowiedzialne za „złą zmianę” w ochronie zdrowia?

– Sieć nie jest wymierzona w placówki prywatne, kryterium własności nie istnieje w tym projekcie – zarzekał się wielokrotnie minister Konstanty Radziwiłł. – Sieć szpitali ma chronić szpitale publiczne, bo likwidacja szpitala publicznego oznacza niepokoje społeczne – tłumaczył na kilka tygodni przed opublikowaniem pierwszej listy szpitali, które wejdą do sieci (27 czerwca) Piotr Gryza.

Nawet przyjmując, że między tymi dwiema deklaracjami nie ma sprzeczności, że ochrona szpitali publicznych będzie neutralna z punktu widzenia sektora niepublicznego (nie będzie, ale przez chwilę załóżmy, że tak), pozostają inne decyzje ministerstwa, w których już resort nawet nie próbuje ukryć intencji i kierunku, w jakim zmierza ochrona zdrowia.

W ocenie skutków regulacji do ustawy o minimalnym wynagrodzeniu czytamy m.in.: „Wprowadzenie jednakowej stawki najniższego wynagrodzenia zasadniczego dla wszystkich podmiotów leczniczych, bez względu na ich formę prawną i źródło finansowania, może się przełożyć na zwiększenie konkurencyjności publicznych podmiotów leczniczych w stosunku do podmiotów leczniczych sektora prywatnego, co w konsekwencji może spowodować wzrost zatrudnienia w sektorze publicznym”. Skąd taki wniosek? Ministerstwo, wykazując skutki finansowe dla średnich, małych i mikroprzedsiębiorstw (choć tylko w ujęciu niepieniężnym, bo żadnych wyliczeń skutków dla przedsiębiorców nie przedstawiono), pisze: „Wejście w życie przedmiotowej regulacji spowoduje konieczność podwyższania wynagrodzeń tej grupy pracowników medycznych, których wynagrodzenia są niższe niż najniższe wynagrodzenia określone w ustawie. Sytuacja mikro-, małych i średnich przedsiębiorców nie będzie przy tym inna niż pozostałych podmiotów leczniczych”.
Czy jednak na pewno? Publiczne placówki mają nad prywatnymi potężną przewagę: mogą generować dług – przynajmniej do pewnej granicy. Placówki mające kontrakty z NFZ (a po wprowadzeniu sieci szpitali, która – przywołajmy Piotra Gryzę raz jeszcze – ma chronić publiczne szpitale), mogą liczyć na wyższe finansowanie.
Skąd pieniądze na podwyżki weźmie sektor prywatny? Wprowadzane regulacje mogą mieć pośredni wpływ na wysokość opłat za usługi medyczne w podmiotach leczniczych sektora prywatnego – przypuszczają w resorcie zdrowia, ale nie wykluczają też, że część świadczeniodawców po prostu zrezygnuje z działalności, nie utrzyma się na rynku. Pieniędzy od tego może nie przybędzie na tyle, by uratować system, ale na przykład część lekarzy i pielęgniarek będzie bardziej skłonna przystać na warunki, oferowane przez placówki publiczne? Zmniejszenie presji płacowej byłoby dla resortu zdrowia ogromnym ułatwieniem w najbliższych latach.

Gdy rok temu pracowałam nad książką „Służba zdrowia? Jak pokonać chory system”, przywoływałam znany (od iluż lat!) bon mot: „Od mieszania łyżeczką herbata nie robi się słodsza”. Analizując działania większości ministrów i polityków odpowiedzialnych za ochronę zdrowia doszłam do wniosku, że systemem rządzi niepodzielnie Polska Partia Mieszania Łyżeczką.

Ale teraz sytuacja się zmieniła. W PPMŁ nastąpił rozłam. Konstanty Radziwiłł stanął na czele frakcji mieszających szybciej i w odwrotnym niż do tej pory kierunku. A przy okazji znaczna część herbaty rozlewa się na spodek.




Najpopularniejsze artykuły

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Ukraińcy zwyciężają też w… szpitalach

Placówki zdrowia w Ukrainie przez 10 miesięcy wojny były atakowane ponad 700 razy. Wiele z nich zniszczono doszczętnie. Mimo to oraz faktu, że codziennie przybywają setki nowych rannych, poza linią frontu służba zdrowia daje sobie radę zaskakująco dobrze.

Endometrioza – wędrująca kobiecość

Podstępna, przewlekła i nieuleczalna. Taka jest endometrioza. Ta tajemnicza choroba ginekologiczna, badana od przeszło stu lat, nadal pozostaje dla lekarzy niewyjaśniona. Pomimo że występuje u kobiet coraz częściej, wciąż trudno określić mechanizm jej powstawania i rozwoju, a jej następstwa są poważne, prowadzą nawet do bezpłodności.

Diagności idą do TK

Zdalna autoryzacja serologicznych badań laboratoryjnych zagraża bezpieczeństwu pacjentów, dlatego wciąż zabiegamy w resorcie zdrowia o uchylenie tego zapisu. Zamierzamy w tej sprawie złożyć też skargę do Trybunału Konstytucyjnego – zapowiada Krajowa Izba Diagnostów Laboratoryjnych.

Mielofibroza choroba o wielu twarzach

Zwykle chorują na nią osoby powyżej 65. roku życia, ale występuje też u trzydziestolatków. Średni czas przeżycia wynosi 5–10 lat, choć niektórzy żyją nawet dwadzieścia. Ale w agresywnej postaci choroby zaledwie 2–3 lata od postawienia rozpoznania.

CRISPR-Cas9: Jeden „lek” na 7000 chorób?

Rewolucja wybuchła 28 czerwca 2016 roku. Sześcioro naukowców opisało w swoim artykule mechanizm nazwany przez jednego z nich CRISPR-Cas9, pozwalający na modyfikowanie genomów dowolnych organizmów. Brzmi to jak science fiction, ale jest czystą science.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Rak jajnika – nowe przeciwciało monoklonalne

Wodobrzusze jest w raku jajnika niezależnym złym czynnikiem prognostycznym. Podczas gdy odsetek 5-letnich przeżyć w III i IV stopniu zaawansowania raka jajnika bez wodobrzusza wynosi 45 proc., przy wodobrzuszu obniża się do zaledwie 5 proc. Wiąże się to z faktem, że obecność ascitesu wiąże się zwykle z opornością na leczenie chemioterapią. Obiecujacą opcją terapeutyczną jest stosowanie revomabu (catumaxomab) – przeciwciała trójfunkcyjnego podawanego dootrzewnowo u pacjentów z nowotworami EpCAM-pozytywnymi, kiedy standardowa terapia nie jest już możliwa. (...)

Udar mózgu u dzieci i młodzieży

Większość z nas, niestety także część lekarzy, jest przekonana, że udar mózgu to choroba, która dotyka tylko ludzi starszych. Prawda jest inna. Udar mózgu może wystąpić także u dzieci i młodzieży. Co więcej, może do niego dojść nawet w okresie życia płodowego.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)




bot