Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 43–50/2017
z 14 czerwca 2017 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


I Międzynarodowy Kon­gres Patient Empowerment

Małgorzata Solecka

Wzmocnienie, rozwój, satysfakcja, upodmiotowienie – w zależności od kraju, od stopnia rozwoju systemu ochrony zdrowia i postrzegania w nim roli pacjenta akcenty mogą się rozkładać różnie. Zawsze jednak w pojęciu patient empowerment wspólnym mianownikiem jest pacjent i jego pozycja w systemie. Jego coraz mocniejsza pozycja wobec innych podmiotów tworzących system.

Pod koniec kwietnia w Centrum Olimpijskim PKOl w Warszawie odbył się I Międzynarodowy Kongres Patient Empowerment. – Patient empowerment w Polsce ciągle jest rozumiane przede wszystkim jako upodmiotowienie pacjentów. To pokazuje, że ciągle mamy do pokonania spory dystans, skoro wyzwaniem jest przyznanie pacjentom podmiotowości. My wolimy jednak myśleć o tym pojęciu w kontekście profesjonalizacji działań pacjentów, zakładając z góry ich podmiotowość – mówił Witold Laskowski, dyrektor działu strategii komunikacyjnych Instytutu Komunikacji Zdrowotnej, organizatora kongresu.

Do tego, że polskim pacjentom system ochrony zdrowia nie zawsze zapewnia satysfakcję, zebranych w auli Centrum Olimpijskiego nie trzeba było przekonywać – wśród kilkuset uczestników większość stanowili właśnie pacjenci, przedstawiciele organizacji działających na rzecz pacjentów.

A jednak projekcja krótkiego filmu, w którym wystąpiły dwie pacjentki cierpiące na przewlekłą białaczkę limfatyczną, opowiadające, jak wiadomość o chorobie wpłynęła na ich życie i jak na ich życie wpływa świadomość, że istnieją nowoczesne terapie, umożliwiające normalne życie, ale dostęp do nich jest ograniczony, limitowany, wywarła ogromne wrażenie.

Bo taki jest właściwy punkt wyjścia do rozmowy o patient empowerment w polskich warunkach: odcięcie od dostępnych praktycznie we wszystkich innych krajach europejskich terapii farmakologicznych to codzienność znaczącej części cierpiących na choroby przewlekłe, przede wszystkim onkologiczne.

– Ministerstwo Zdrowia robi bardzo wiele, by nowoczesne terapie w Polsce stawały się coraz bardziej dostępne – zapewniał wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz, polemizując zarówno z przesłaniem filmu „Podróż pacjenta”, jak i z zarzutami postawionymi m.in. przez Jacka Gugulskiego, prezesa Stowarzyszenia Chorych na Przewlekłą Białaczkę Szpikową. Tombarkiewicz przypomniał to, o czym pacjenci słyszą niemal bez przerwy: potrzeby w systemie ochrony zdrowia są ogromne, a środki – ograniczone.

Onkologia w polskiej ochronie zdrowia to ciągle bardziej wyzwanie niż powód do zadowolenia. Nie bez przyczyny więc maraton wystąpień i dyskusji panelowych dwudniowego kongresu rozpoczęły wystąpienia prominentnych przedstawicieli onkologii: polskiej i światowej. Prof. Marek Krzakowski, krajowy konsultant ds. onkologii klinicznej przedstawiał polskie doświadczenia z upodmiotowieniem pacjentów cierpiących na choroby nowotworowe. Podkreślał, jak ważna jest zmiana w podejściu profesjonalistów medycznych – przede wszystkim lekarzy – do pacjenta i do roli, jaką pacjent odgrywa w procesie terapeutycznym. Mówił, że pacjent, który nie jest traktowany jak partner, prędzej czy później zwróci się ze swoimi problemami do „dr. Google” lub wprost do szarlatanów, których działania będą zaburzać proces leczenia, grozić bezpieczeństwu chorego. Przytaczał wyniki badań, które potwierdzają, że pacjenci, którzy otrzymują od lekarza pełną, rzeczową informację, mają lepsze wyniki badań.

To, można powiedzieć, kolejny kamień milowy w dyskusji o polskich uwarunkowaniach patient empowerment: konieczność przypominania lekarzom, pracownikom ochrony zdrowia, że pacjent po pierwsze jest ważny (najważniejszy?), po drugie – że nie jest to tylko puste hasło, ale założenie, z którego wynikają określone konsekwencje. Takie choćby, jak konieczność rozmowy z chorym.

Swoimi doświadczeniami w tym zakresie dzielił się z uczestnikami kongresu dr Robert W. Carlson, prezes National Comprehensive Cancer Network – sieci centrów onkologicznych w Stanach Zjednoczonych. – Pacjent to najważniejszy uczestnik systemu opieki zdrowotnej. Bez niego system i wszelkie jego powiązania nie istniałyby – przypominał prawdę, która powinna być oczywistością, ale w polskich warunkach zbyt często pozostaje nadużywanym frazesem. Dr Carlson przyznał jednak, że takie usytuowanie pacjenta w centrum systemu w żadnym kraju nie jest oczywistością. Dlaczego? Systemy ochrony zdrowia nie były projektowane tak, by to pacjent był ich osią czy centralnym punktem. – Uznanie pacjenta za centrum tej struktury jest kluczowe. Umożliwienie chorym pełnego uczestnictwa w systemie korzystnie wpływa na wszystkie pozostałe składowe tej powiązanej struktury. Upodmiotowiony pacjent ma pozytywny wpływ na kształtowanie polityki rządu, oddziałuje też stymulująco na postęp badań naukowych i działania przemysłu. Korzyści ostatecznie rzutują na całe społeczeństwo – mówił dr Carlson w wywiadzie dla Medexpress.pl.

Aby upodmiotowienie pacjenta nie pozostało w sferze deklaracji, konieczna jest edukacja – zarówno lekarzy, jak i pacjentów. Dr Carlson zwracał uwagę, że historyczne zaszłości, obowiązujący przez stulecia model paternalistyczny, w którym lekarz miał nie tylko wiedzę, ale i władzę, powodują, że niejednokrotnie sami pacjenci nie czują się predystynowani do roli, jaką powinni odgrywać – i w procesie terapeutycznym, i w całym systemie ochrony zdrowia. I że to lekarze powinni wyjść z inicjatywą, wziąć odpowiedzialność za edukację pacjentów i prowadzenie z nimi dialogu.

Wystąpienie dr. Carlsona było jednym z pierwszych podczas kongresu. Pod sam koniec drugiego dnia organizatorzy przygotowali odpowiedź na niewypowiedziane, ale unoszące się w Centrum Olimpijskim pytanie: czy polscy lekarze są gotowi do podjęcia takiej roli, skoro Polska zajmuje ostatnie miejsce w rankingach OECD, jeśli chodzi o kwestie komunikacji lekarz – pacjent? Niezależnie od tego, że sami lekarze podkreślają brak warunków do komunikacji (brak czasu podczas wizyty, nadmiar biurokracji), okazuje się, że polscy lekarze nie rozmawiają z pacjentami, bo nikt ich tego nie uczy. Choć, jak pokazują doświadczenia innych krajów, powinien.

Panel „Problematyka kształcenia lekarzy z dziedziny komunikacji z pacjentem” rozpoczęła prezentacja przygotowana przez Radosława Tereszkowskiego-Kamińskiego, studenta 3. roku medycyny (King’s College London), która przeniosła zebranych w Centrum Olimpijskim do innego świata. Świata, w którym w połowie studiów adeptom medycyny zapewnia się zajęcia z komunikacji – nie sztampowe wykłady, ale warsztaty z aktorami, wcielającymi się w role różnych pacjentów, w tym pacjentów „problematycznych”, w którym studenci medycyny mają specjalne zajęcia o problemach komunikacji z pacjentami wymagającymi odrębnego podejścia (na przykład pacjentami niedosłyszącymi, niedowidzącymi), w którym studenci pod okiem lekarzy rodzinnych, w ich praktykach, ćwiczą swoje umiejętności komunikacyjne w prawdziwych sytuacjach, w którym każdy rok studiów, począwszy od drugiego, kończy egzamin praktyczny, którego istotną częścią są zagadnienia z komunikacji z pacjentem. Nie ograniczają się one jednak do takich kwestii jak modelowe powitanie z chorym (lekarz powinien wstać zza biurka, spojrzeć mu w oczy i podać rękę, przedstawić się i wykazać zainteresowanie jego problemem). – Jedna z moich koleżanek podczas warsztatów na zakończenie wizyty zadała „pacjentowi”, odgrywanemu przez aktora, tradycyjne pytanie: „Czy chciałby pan jeszcze o coś zapytać?”. I usłyszała: „Czy wybierze się pani ze mną na drinka?”. Chodziło o przećwiczenie sytuacji, w której lekarz musi zachować profesjonalizm, a jednocześnie utrzymać dobrą relację z pacjentem – mówił Radosław Tereszkowski-Kamiński, przyznając jednocześnie, że podczas rocznych studiów w Warszawie przekonał się, że pod względem wiedzy medycznej polscy studenci mają przewagę nad kolegami z Wielkiej Brytanii, jednocześnie jednak kwestia komunikowania się lekarza z pacjentem praktycznie nie istnieje.

– Czuję się współodpowiedzialny, że w ogóle musimy poruszać ten temat – przyznawał Jarosław Pinkas, dwukrotnie wiceminister zdrowia w rządach PiS, jeden ze współtwórców systemu kas chorych, obecnie sekretarz stanu w Kancelarii Premiera, prowadzący panel. Dr Marcin Wełnicki, prowadzący zajęcia z propedeutyki interny na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym na pierwszych latach studiów dzielił się swoim doświadczeniem z pracy ze studentami. – Młodsi studenci są pełni zapału i są otwarci na pacjentów, na nawiązywanie z nimi relacji. Ta gotowość gubi się gdzieś podczas studiów – podkreślał. A pozostali uczestnicy panelu zgadzali się, że kolejne etapy kształcenia – staż, specjalizacja – jeszcze osłabiają w lekarzach nie tyle gotowość, co zdolność do patrzenia na pacjenta jako na człowieka, nie zaś „przypadek”, który musi przede wszystkim być właściwie rozliczony w sprawozdaniu dla płatnika, w dalszej kolejności – leczony (ale czy – wyleczony?). Przedmiotowe traktowanie „przypadków” jest łatwe, a przykład idzie z góry, i to zarówno jeśli chodzi o traktowanie pacjentów, jak i relacje między starszymi a młodszymi lekarzami, którzy zbyt często traktowani są jak tania siła robocza, tak przez system, jak i starszych specjalistów. – Dla nauki dobrej komunikacji z pacjentem ogromne znaczenie ma kluczowa w medycynie relacja mistrz – uczeń – podkreślał dr hab. n. med. Wojciech Bik z Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego.

Wielu obecnych na kongresie lekarzy podkreślało jednak, że trudności w partnerskim traktowaniu pacjentów wynikają nie tyle ze złej woli, co kulejącego, opartego na złych fundamentach, systemu. System wrogi i lekarzom, i pacjentom sprawia, że lekarze najchętniej widzieliby w swoich gabinetach pacjentów poddających się standardowemu leczeniu, nie zadających pytań, a przede wszystkim – nie wyrażających oczekiwań. – Pożądamy pacjenta niemego, bo sami jesteśmy niemi – mówili specjaliści, przyznając się tym samym do bezradności wobec rzeczywistości.

To sprawia, że choć głównym i naturalnym sprzymierzeńcem pacjenta w walce z chorobą jest (a w każdym razie powinien być) lekarz, polscy pacjenci zmuszeni są szukać wsparcia gdzie indziej. Podczas panelu poświęconego korzyściom płynącym z badań genetycznych Bartosz Poliński z Fundacji Alivia mówił, że choć są one niewątpliwe i niepodważalne, dostęp do badań genetycznych ciągle nie jest taki jak powinien. Dlaczego? Rzecz rozbija się o pieniądze – szpital nie otrzymuje dodatkowych środków za to, że wykonał u pacjenta (nawet gdy wskazania są niepodważalne) badania genetyczne. To zaś oznacza, że stanowią one dla szpitala nierefundowany koszt, co przy niskiej wycenie świadczeń dla wielu placówek jest barierą nie do pokonania. Fundacja Alivia stawia więc na edukację pacjentów i udostępnia informację, jakie badania w określonej chorobie powinny zostać wykonane. Pacjent idzie do swojego onkologa uzbrojony w wiedzę.

Wsparcie dla pacjentów deklarują też media, choć swoją misję „rzeczników pacjenta” rozumieją w różny, czasem budzący kontrowersje, sposób. Dr Maria Libura z Uczelni Łazarskiego zwracała uwagę, że jednym z podstawowych źródeł informacji dla dziennikarzy, zwłaszcza niezwiązanych z mediami branżowymi, medycznymi, są wprost grupy interesów – choćby pacjenci walczący o dostęp do terapii, refundowanie leków, zmiany zasad refundacji. Problemem jest to, że selekcja informacji w mediach oparta jest na kryteriach pozamerytorycznych. Szansę na publikację, na nagłośnienie mają przypadki „medialne”, te które mogą wypracować oglądalność czy klikalność.

Klara Klinger z redakcji „DGP” podkreślała, że dziennikarz zajmujący się zdrowiem sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy i na ile może wejść w rolę rzecznika określonej grupy pacjentów. – W każdym przypadku niekwestionowanym faktem jest to, że pacjenci walczą o dostęp do nowej terapii i że napotykają potężne trudności. Ale musimy sobie zadać pytanie, czy terapia, o którą walczą, rzeczywiście jest tak skuteczna? – mówiła. Media mogą i powinny wspierać pacjentów nie tylko wtedy, gdy chodzi o wywalczenie zgody na finansowanie nowej (najczęściej drogiej) terapii. Równie często przeszkodą są zawiłe, wręcz absurdalne przepisy. Dziennikarz, jeśli tylko potrafi wykazać urzędnikom, jaki bubel legislacyjny przygotowali, może wielu ludziom nie tylko ułatwić życie, ale niekiedy wręcz je uratować. Do takiego działania potrzeba jednak kompetencji, nie tylko przekonania, że media są czwartą, ale najważniejszą władzą, która może podejmować działania bez oglądania się choćby na ograniczenia finansowe, na których w polskich warunkach bardzo często, zbyt często, kończy się dyskusja o patient empowerment.




Najpopularniejsze artykuły

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

W jakich specjalizacjach brakuje lekarzy? Do jakiego lekarza najtrudniej się dostać?

Problem z dostaniem się do lekarza to dla pacjentów codzienność. Największe kolejki notuje się do specjalistów przyjmujących w ramach podstawowej opieki zdrowotnej, ale w wielu województwach również na prywatne wizyty trzeba czekać kilka tygodni. Sprawdź, jakich specjalizacji poszukują pracodawcy!

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Nienawiść zabija lekarzy

Lekarze bywają ofiarami fanatyków, radykałów i niezadowolonych z leczenia pacjentów. Zaczyna się od gróźb, a kończy na nożu, pistolecie czy bombie.

Leki przeciwpsychotyczne – ryzyko dla pacjentów z demencją

Obecne zastrzeżenia dotyczące leczenia behawioralnych i psychologicznych objawów demencji za pomocą leków przeciwpsychotycznych opierają się na dowodach zwiększonego ryzyka udaru mózgu i zgonu. Dowody dotyczące innych niekorzystnych skutków są mniej jednoznaczne lub bardziej ograniczone wśród osób z demencją. Pomimo obaw dotyczących bezpieczeństwa, leki przeciwpsychotyczne są nadal często przepisywane w celu leczenia behawioralnych i psychologicznych objawów demencji.

Suplementacja kolagenem jako wsparcie zdrowia stawów u osób aktywnych fizycznie

Kolagen to podstawowe białko strukturalne organizmu, które stanowi fundament tkanki łącznej. Odgrywa kluczową rolę w funkcjonowaniu stawów, kości oraz całego układu ruchu. Niestety, naturalna produkcja kolagenu w organizmie zaczyna spadać już po 25 roku życia, co może prowadzić do problemów takich jak ból stawów, sztywność czy ograniczona mobilność. Dla osób aktywnych fizycznie, których stawy są regularnie poddawane zwiększonym obciążeniom, suplementacja kolagenem może być szczególnie korzystna w utrzymaniu zdrowia aparatu ruchu i zapobieganiu kontuzjom.

Lecytyna sojowa – wszechstronne właściwości i zastosowanie w zdrowiu

Lecytyna sojowa to substancja o szerokim spektrum działania, która od lat znajduje zastosowanie zarówno w medycynie, jak i przemyśle spożywczym. Ten niezwykły związek należący do grupy fosfolipidów pełni kluczową rolę w funkcjonowaniu organizmu, będąc podstawowym budulcem błon komórkowych.

Aborcja: Czego jeszcze brakuje, by lekarze przestali się bać?

Lekarze nie powinni się bać, że za wykonanie aborcji może grozić im odpowiedzialność karna, a pacjentkom trzeba zapewnić realny dostęp do świadczeń. Wytyczne ministra zdrowia oraz Prokuratora Generalnego to krok w dobrym kierunku, ale nadal potrzebna jest przede wszystkim regulacja rangi ustawowej – głosi przyjęte na początku września stanowisko Naczelnej Rady Lekarskiej.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Czy szczoteczka soniczna jest dobra dla osób z aparatem ortodontycznym?

Szczoteczka soniczna to zaawansowane narzędzie do codziennej higieny jamy ustnej, które cieszy się rosnącą popularnością. Jest szczególnie ceniona za swoją skuteczność w usuwaniu płytki nazębnej oraz delikatne, ale efektywne działanie. Ale czy szczoteczka soniczna jest odpowiednia dla osób noszących aparat ortodontyczny? W tym artykule przyjrzymy się zaletom, które sprawiają, że szczoteczka soniczna jest doskonałym wyborem dla osób z aparatem ortodontycznym, oraz podpowiemy, jak prawidłowo jej używać.




bot