Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 9–16/2019
z 21 lutego 2019 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Dość podważania kompetencji polskich ortopedów!

Halina Pilonis

Polskie dzieci z wrodzonymi deformacjami kończyn nie muszą wyjeżdżać na leczenie do USA. Takie zabiegi finansowane przez NFZ wykonuje się w Otwocku i Poznaniu bez kolejki. Tymczasem do ośrodka w USA zostało skierowanych na koszt NFZ 47 dzieci z Polski. Łączny koszt leczenia tej grupy wyniósł około 50 mln zł. Za te pieniądze można by poddać terapii w Polsce 6000 pacjentów. O przyczynach tego zjawiska rozmawiamy z prof. Jarosławem Czubakiem, konsultantem krajowym w dziedzinie ortopedii i traumatologii oraz prezydentem Europejskiego Towarzystwa Ortopedii Dziecięcej (European Paediatric Orthopaedic Society).

Halina Pilonis: Dlaczego polskie dzieci z wrodzonymi deformacjami kończyn były kierowane na leczenie do ośrodka w USA, skoro jest ono dostępne w Polsce?

Jarosław Czubak: Amerykańska klinika, w której leczyły się polskie dzieci prowadzi bardzo skuteczny marketing. Doktor Dror Paley, założyciel i dyrektor Paley Institute w West Palm Beach na Florydzie, gdzie leczyły się dzieci z naszego kraju, przyjeżdżał do Polski i wykonywał operacje tu, na miejscu. Organizował konferencje prasowe, spotkania lekarzy. Niektórzy polscy lekarze zaczęli wypowiadać się publicznie, że leczenie w USA jest skuteczniejsze niż w Polsce. W 2014 r. Polskie Towarzystwo Ortopedyczne i Traumatologiczne oraz Sekcja Ortopedii Dziecięcej zwróciły się z protestem do ówczesnego konsultanta krajowego w dziedzinie ortopedii i traumatologii narządu ruchu, prof. Pawła Małdyka, przeciwko opinii głoszonej przez jednego z warszawskich lekarzy, który stwierdził publicznie, że w Polsce ortopedzi obcinają dzieciom nóżki, a w ośrodku ortopedycznym w USA można małych pacjentów z tymi wadami leczyć. Oburzyło nas to stwierdzenie, bo już od lat 80. stosowana była w Polsce metoda Ilizarowa, metoda leczenia deformacji kończyn, która wykorzystywana jest także w klinice w USA. W Polsce stosowane są identyczne metody leczenia jak we wszystkich ośrodkach na świecie, zarówno w zakresie leczenia hemimelii strzałkowej, jak i piszczelowej. Jednak upublicznienie fałszywych informacji w mediach wprowadziło w błąd wielu rodziców. I w ciągu następnych dwóch lat do ośrodka w USA zostało skierowanych na koszt NFZ 47 dzieci z Polski. Łączny koszt leczenia tej grupy wyniósł ok. 50 mln złotych. Wartość ta odpowiada około połowie rocznego kontraktu szpitala klinicznego im. Grucy w Otwocku, czyli kosztowi leczenia około 6000 pacjentów.

H.P.: Od jak dawna w Polsce stosuje się takie leczenie?

J.C.: W latach 80. wraz z wprowadzaniem i rozpowszechnianiem techniki korekcji i wydłużania kości metodą Ilizarowa powstał program Ministerstwa Zdrowia, którego celem było finansowanie 7 ośrodków ortopedycznych w Polsce. Obejmowało ono również szkolenie w ośrodku w Kurganiu, gdzie wówczas pracował prof. Gawrił Ilizarow. Skorzystało z tego ponad 50 lekarzy. Innym ośrodkiem szkoleniowym był wówczas w Europie szpital w Mediolanie i Lecco, którego oddziałem ortopedii kierował wielki autorytet w tej dziedzinie, prof. Maurizio Catagni. Program ten trwał około 8 lat. Wraz z upływem czasu wyodrębniła się część ortopedii, która zaczęła zajmować się wyłącznie dziećmi. Do 2017 r. największym problemem było pozyskiwanie odpowiednich aparatów dystrakcyjnych, które powinny być stosowane w leczeniu tych skomplikowanych deformacji. Od 2004 r. – jako jedyna – Klinika Ortopedii, Ortopedii i Traumatologii Dziecięcej CMKP w Otwocku stosowała tzw. ramy Taylora (TSF), które są komputerowo wspomaganymi zmodyfikowanymi aparatami Ilizarowa. W Poznaniu i innych ośrodkach używane były tradycyjne aparaty Ilizarowa. Urządzenia te same nie leczą, ale wiedza i zebrane doświadczenia stanowią ogromny kapitał. Liczba wykonanych operacji w deformacjach kończyn dolnych w Otwocku wynosi 380.

H.P.: Jak wielu pacjentów w Polsce wymaga takiego leczenia?

J.C.: Każdego roku rodzi się około 14–15 dzieci z wrodzonymi wadami ubytkowymi kończyn dolnych. Dodatkowo około 5 dzieci może mieć zniekształcenia spowodowane innymi chorobami narządu ruchu stwierdzanymi po porodzie. Łącznie zatem liczba dzieci z ciężkimi zniekształceniami nie przekracza 20 w każdym kolejnym roku. Wady te wymagają najczęściej wieloetapowego – od czterech do pięciu razy w okresie wzrostu – leczenia w różnym wieku, stąd do czasu osiągnięcia dojrzałości łączna liczba dzieci podlegających leczeniu ortopedycznemu wynosi proporcjonalnie 15 lat razy 15 dzieci, co daje 225 pacjentów.

H.P.: Czy pacjenci mają problem z dostępem do leczenia tych wad w Polsce?

J.C.: Od 2016 r. NFZ uruchomił program leczenia wad ubytkowych i wydłużania kończyn w dwóch ośrodkach: Klinice Ortopedii, Ortopedii i Traumatologii Dziecięcej CMKP w Otwocku i Klinice Ortopedii i Traumatologii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Wcześniej pacjenci byli leczeni w kilku ośrodkach w kraju, przy czym dostęp do najnowocześniejszych technik i materiałów miała wyłącznie klinika w Otwocku. Doświadczenie pozostałych klinik w tym zakresie było zróżnicowane, ale sięgało lat 80., gdy wdrażano pierwszy program Ministerstwa Zdrowia dotyczący leczenia wad ubytkowych i wydłużania kończyn. Uruchomiony program polega na odrębnym, nielimitowanym finansowaniu procedur medycznych związanych z leczeniem wad ubytkowych i wydłużania kończyn. Pacjenci nie czekają więc w kolejkach.

H.P.: Leczenie wad ubytkowych wsparła też Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy…

J.C.: Fundacja WOŚP otrzymywała indywidualne prośby o wsparcie finansowe leczenia za granicą. Jerzy Owsiak zwrócił się do mnie z pytaniem, czy takie schorzenia u dzieci można leczyć tylko w USA. Zasadą Fundacji WOŚP nie jest bowiem pomaganie pojedynczym pacjentom, ale próba rozwiązania danego problemu. Kiedy wyjaśniłem mu, że takie zabiegi wykonuje się w Polsce, zdecydował się nas wesprzeć. Fundacja wsparła materialnie oba ośrodki w Otwocku i w Poznaniu, kupując komputerowo wspomagane aparaty do wydłużania i rekonstrukcji kończyn, stoły operacyjne, mobilne aparaty RTG, aparaty USG. Akcję nazwano Krajowym Programem Leczenia Wad Ubytkowych i Wydłużania Kończyn. Trzeba jednak podkreślić, że nie istnieje żaden podział funkcjonalny na program Fundacji czy program Ministerstwa Zdrowia. Po prostu leczymy wszystkich, którzy tego wymagają, zgodnie z istniejącymi na świecie standardami. Mechanizm finansowania leczenia w kraju jest prosty, dotyczy wszystkich dzieci oraz dorosłych objętych ubezpieczeniem w Narodowym Funduszu Zdrowia. Trwają starania, aby włączyć do programu jeszcze ośrodki we Wrocławiu i Gdańsku.

H.P.: Jak wygląda porównanie kosztów leczenia w USA i w Polsce?

J.C.: Koszt leczenia jednego dziecka w amerykańskim ośrodku to około miliona do półtora miliona zł, w Polsce NFZ płaci za to około 60 tys. zł (przybliżony koszt zależny jest od stopnia skomplikowania technicznego aparatu dystrakcyjnego). Jest to kwota 30-krotnie niższa, nie licząc kosztów podróży i pobytu rodziców w USA. W latach 2013–2015 z leczenia w USA skorzystały 42 osoby, co oznacza, że NFZ wydał na to 52 mln zł. To połowa całego rocznego budżetu naszego szpitala w Otwocku. Zdając sobie sprawę z zapotrzebowania na leczenie wad ubytkowych w Polsce, zupełnie niezrozumiałą dla mnie inicjatywą nieznanych środowisk było kierowanie na leczenie w Stanach Zjednoczonych jak największej liczby dzieci z Polski. Pacjenci są bowiem zwyczajnie wprowadzani w błąd, że to jedyny ośrodek na świecie, który leczy taką metodą te schorzenia.

H.P.: Czy wyniki leczenia amerykańskiej placówki są lepsze niż w Otwocku?

J.C.: Na świecie istnieje wiele ośrodków, które informują fałszywie, że są w stanie w określonej sytuacji medycznej zaproponować doskonały efekt leczenia. Niestety, efekty te są często krótkotrwałe, a odpowiedzialność za późniejsze leczenie spada najczęściej na publicznego świadczeniodawcę. Przykładem niech będzie tutaj nieszczęście polskiego sportowca, który doznając złamania kręgosłupa i urazu rdzenia kręgowego, po pobycie i leczeniu w Chinach wrócił do kraju w gorszym stanie niż wyjechał.

Amerykańska klinika chwali się spektakularnymi sukcesami. Jednak wynik leczenia w ortopedii weryfikuje czas, zwłaszcza u chorych rosnących. Inaczej będzie on definiowany u dwulatka, a inaczej u nastolatki. Rodzice dwulatki, która zacznie chodzić, będą szczęśliwi, jednak dla nastolatki mającej widoczną deformację kończyn może być to powodem olbrzymich frustracji. Ocena wyniku w tych przypadkach nie jest obiektywna i zmienia się z wiekiem. Perspektywa oglądania tych samych chorych przez 20–30–40 lat jest miarą doświadczenia w naszej dziedzinie. Najstarsi nasi pacjenci leczeni tą metodą w Polsce to 30-, 40-latkowie. Wszyscy chodzą. Wielu dzięki terapii może używać wyrównań ortotycznych czy ortez. Lekarz powinien dawać nadzieję, ale nie może ona być fałszywa. Niekiedy oczekiwania chorych przewyższają możliwości medycyny i wielu lekarzy nie potrafi realnie skonfrontować tych oczekiwań z możliwościami współczesnej medycyny. Wtedy dochodzi do przekazywania informacji niezgodnej z prawdą.

H.P.: Czy NFZ, wydając zgody na leczenie tych wad za granicą, prosi Pana o opinię? Czym Pan się kieruje, podejmując decyzję?

J.C.: Lekarze specjaliści sporządzają swoje opinie na podstawie badania chorych i odpowiednich wskazań lekarskich, zawsze mając na uwadze dobro pacjentów. W moich opiniach dotyczących leczenia stwierdzam, że niezbywalnym prawem chorego jest zawsze wybór lekarza, do którego ma zaufanie. Jednak w rozpatrywanych wnioskach o leczenie za granicą najbardziej niepokojąca jest dysproporcja kosztów za tę samą pracę. Stąd pojawia się wątpliwość, czy za tym zawyżaniem kosztów leczenia jest jeszcze dobro chorego. W systemie solidarnościowym uleganie fałszywej informacji na temat jakości leczenia prowadzi do marnotrawienia środków publicznych zbieranych w składkach przez wszystkich ubezpieczonych. Dlatego szpital w Otwocku prowadzi działania informacyjne dla rodziców dzieci dotkniętych tymi wadami. We współpracy z rodzicami dzieci już wyleczonych zorganizował spotkania dla nowych pacjentów i lekarzy – ekspertów z Polski i z zagranicy. Informowaliśmy, że w Polsce stosowane są identyczne metody leczenia jak we wszystkich ośrodkach na świecie. Wszystkie koszty terapii pokrywa NFZ. Leczenie nie podlega limitowaniu i chorzy nie oczekują w kolejce na leczenie.

H.P.: Może polscy pacjenci wciąż uważają, że za granicą są lepsi specjaliści?

J.C.: Ciągłe podważanie kompetencji polskich ortopedów przez grupę rodziców chcących leczyć dzieci za granicą jest moim zdaniem nie do zaakceptowania. W Polsce od 1913 r. budujemy, rozwijamy, unowocześniamy polską ortopedię i traumatologię narządu ruchu. Dotyczy to obydwu sektorów – tak publicznego, jak i niepublicznego. Po II wojnie światowej całe pokolenia polskich lekarzy włożyły wielki osobisty wkład, by powstała sieć oddziałów urazowo-ortopedycznych. Jest ich prawie 300. We wszystkich uniwersytetach medycznych istnieją kliniki ortopedyczne i traumatologiczne, które w różnym zakresie zajmują się szerokimi, ale i często bardzo wąskimi działami ortopedii. Poza tym część oddziałów i klinik mieści się w instytutach i szpitalach, takich jak np. Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Otwocku, który jest głównym miejscem szkolenia specjalistów w dziedzinie ortopedii i traumatologii narządu ruchu. Skala udzielanych tu świadczeń nie ma sobie równych w Europie. Stąd do szpitala w Otwocku przybywają lekarze nie tylko z Polski, ale z całego świata: z Rosji, Stanów Zjednoczonych, krajów europejskich i z Azji. Jako pewnie jedyny szpital w Europie i pewnie jeden z nielicznych na świecie prowadzimy stronę internetową w języku chińskim. Podobnym szpitalem o niewiele mniejszym potencjale jest szpital urazowo-ortopedyczny w Piekarach Śląskich. W poszczególnych klinikach uniwersyteckich moi koledzy prowadzą badania naukowe i udzielają świadczeń chorym na poziomie, który w niczym nie odbiega od tego w innych krajach. Jest to zasługą pokoleń Polaków, którzy budowali publiczne szpitale, a potem z mozołem je wyposażali, remontowali, tworzyli nowe ośrodki. Wydatki te pochodziły przecież z tego, co obywatele naszego kraju przeznaczali ze swoich podatków, by sektor publiczny ochrony zdrowia był dobry, sprawny, nowoczesny, byśmy wszyscy mogli być z niego dumni.




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Ból głowy u dzieci: niedoceniany problem

Paluszek i główka to szkolna wymówka. Każdy zna to powiedzenie. Bywa używane w różnych kontekstach, ale najczęściej jest komentarzem do sytuacji, gdy dziecko skarży się na ból głowy i z tego powodu nie chce iść do szkoły lub wykonać jakiegoś polecenia rodzica. A może jest tak, że nie doceniamy problemu, którym są bóle głowy u dzieci?

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Wciąż nie rozumiemy raka trzustki

 – W przypadku raka trzustki cele terapeutyczne są inne niż w raku piersi, jelita grubego czy czerniaku. Postęp w zakresie leczenia systemowego tego nowotworu jest nieznośnie powolny, dlatego sukcesem są terapie, które dodatkowo wydłużają mediany przeżycia nawet o klika miesięcy – mówi dr Leszek Kraj z Kliniki Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. 

Obywatel czy mieszkaniec?

Kryzys uwypuklił konflikt pomiędzy rządem a samorządem. Mimo zapewnień, że nadrzędnym celem jest bezpieczeństwo Polaków, ważniejsza wydaje się wizerunkowa partia szachów, rozgrywana przez rządzących.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Chorzy na nienawiść

To, co tak łagodnie nazywamy hejtem, to zniewagi, groźby i zniesławianie. Mowa nienawiści powinna być jednoznacznie piętnowana, usuwana z przestrzeni publicznej, a sprawcy świadomi kary. Walka o dobre imię medyków to nie jest zadanie młodych lekarzy.

Wczesny rak piersi to choroba uleczalna

W przeciwieństwie do innych krajów rozwiniętych umieralność z powodu raka piersi w Polsce nie spada, podczas gdy np. w Wielkiej Brytanii zmniejszyła się w stosunku do lat 90. dwukrotnie. – Dlatego tak ważne pozostaje wczesne wykrywanie tego nowotworu i terapie zmniejszające ryzyko nawrotu – podkreślają eksperci.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Aksjomaty i hipotezy biologii molekularnej

Im bardziej zaglądamy do wnętrza komórki, tym bardziej widać złożony mechanizm jej działalności metabolicznej. Badamy małe trybiki, nie rozumiejąc działania całego mechanizmu.

Zapalenie błony naczyniowej oka

ZBNO to choroba, w której przebiegu pojawiają się niecharakterystyczne objawy i zaburzenia widzenia. W przebiegu ostrego zapalenia tęczówki oko jest zaczerwienione, bolesne, pojawia się światłowstręt, łzawienie, niewyraźne widzenie. Przewlekłe zapalenie tęczówki oraz zapalenie części pośredniej błony naczyniowej są postaciami ZBNO, które rozwijają się podstępnie i są zazwyczaj rozpoznawane przypadkowo, zwykle gdy dochodzi już do rozwoju poważnych powikłań miejscowych.

Tępy dyżur to nie wymówka

Gdy pacjent jest w potrzebie, nie jest ważne, który szpital ma dyżur. A to, że na miejscu nie ma specjalistów, to nie wytłumaczenie za nieudzielenie pomocy – ostatecznie uznał Naczelny Sąd Administracyjny.

Pierwsze dziecko z Polski uzbierało 9 milionów na terapię genową SMA

Alex Jutrzenka w Wigilię otrzymał od darczyńców prezent – jego zbiórka na portalu crowfundingowym osiągnęła 100 proc. Chłopiec jako pierwszy pacjent z Polski wyjedzie do USA, do Children’s Hospital of Philadelphia, po terapię genową, która ma zahamować postęp choroby.




bot