Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 9–16/2018
z 15 lutego 2018 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Diagności idą do TK

Ewa Szarkowska

Zdalna autoryzacja serologicznych badań laboratoryjnych zagraża bezpieczeństwu pacjentów, dlatego wciąż zabiegamy w resorcie zdrowia o uchylenie tego zapisu. Zamierzamy w tej sprawie złożyć też skargę do Trybunału Konstytucyjnego – zapowiada Krajowa Izba Diagnostów Laboratoryjnych.

Jesienią 2017 r. weszło w życie rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie leczenia krwią i jej składnikami w podmiotach leczniczych wykonujących stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne, w których przebywają pacjenci ze wskazaniami do leczenia krwią i jej składnikami. Dokument precyzuje organizację pracowni serologii transfuzjologicznej, banków krwi oraz zasady współpracy szpitali z Regionalnymi Centrami Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Wprowadza też możliwość dokonywania autoryzowania na odległość wyników badań krwi niezbędnych przed przetoczeniem krwi.

Według wówczas urzędującego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, zdalna autoryzacja wyników laboratoryjnych to rozwiązanie nowoczesne, które poprawi jakość badań i pozwoli na wyeliminowanie błędu ludzkiego, zwiększając tym samym bezpieczeństwo pacjentów.


MZ wcześniej mówiło: NIE

To dość zaskakujące stanowisko, gdyż jak dotąd resort zdrowia zdecydowanie sprzeciwiał się takiemu rozwiązaniu. W 2015 r. Edyta Kramek, zastępca dyr. Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wyższego MZ tłumaczyła, że „czynność autoryzacji badań nie jest tylko formalnym złożeniem podpisu elektronicznego na wyniku badań, ale jest procesem weryfikacyjnym przebiegu badania”, podkreślając, że obowiązujące przepisy jednoznacznie wskazują na obowiązek przebywania diagnosty laboratoryjnego autoryzującego wynik badania w miejscu wykonywania tego badania. Co więcej, według opinii Piotra Warczyńskiego, ówczesnego dyrektora Departamentu Organizacji Ochrony Zdrowia z 2013 r. „obecność diagnosty jest sprawą właściwej organizacji pracy laboratorium i odpowiedzialności kierownika laboratorium oraz dyrektora szpitala za skutki nieprawidłowości, co nie wyłącza osobistej odpowiedzialności diagnosty za dokonaną nieprawidłowo autoryzację”.


Maszyna nie zastąpi
całkowicie człowieka


Rozporządzenie weszło w życie, mimo sprzeciwu Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych, którą poparło prawie całe środowisko medyczne, m.in. Naczelna Izba Lekarska, Naczelna Izba Aptekarska, Krajowa Rada Fizjoterapeutów, OZZL, Ogólnopolski Związek Zawodowy Diagnostyki Medycznej i Fizjoterapii, Polskie Towarzystwo Medycyny Sądowej i Kryminologii oraz Polskie Towarzystwo Immunogenetyczne.

– Zgodnie z pętlą Lundberga, świadczenie medyczne z zakresu diagnostyki laboratoryjnej, w tym laboratoryjnej transfuzjologii, to nie tylko poprawne wykonanie właściwego badania i przeprowadzenie kontroli jakości. To także prawidłowo wcześniej przeprowadzony i udokumentowany wywiad – co najmniej potwierdzona grupa krwi, na podstawie której podejmuje się czynności diagnostyki laboratoryjnej oraz przygotowuje się składniki do przetoczenia. Prawidłowo to diagnosta dobiera z lekarzem profil zlecanych badań, nadzoruje prawidłowe przygotowanie pacjenta i personelu do pobrania materiału do badania, pilnuje, żeby materiał dostarczony do laboratorium był wiarygodny, czyli sprawdza godziny pobrania, czas i warunki transportu materiału. Ocenia, czy nie występuje hemoliza krwi i czy próbki są prawidłowo opisane. Zwraca też uwagę, czy prawidłowo funkcjonuje aparatura, czy wynik został właściwie zapisany i zwalidowany z innymi badaniami. Trudno sobie wyobrazić, żeby mógł tego dokonać diagnosta nieobecny w miejscu wykonania badania – uważa prezes KIDL, dr n. med. Elżbieta Puacz.

A zatem – w ocenie KIDL – zdalna autoryzacja odbywa się de facto bez możliwości faktycznej oceny materiału biologicznego, przebiegu procesu diagnostycznego i pociąga za sobą rozmycie odpowiedzialności za ewentualny nieprawidłowy wynik badania oraz utrudnia kontrolę samego procesu autoryzacji, jak i prawidłowości wyniku. Taka sytuacja stanowi zagrożenie zarówno dla pacjentów, dla których będzie trudne ustalenie podmiotu odpowiedzialnego oraz diagnostów laboratoryjnych, którzy w wyniku braku możliwości prawidłowego nadzoru nad wykonywanymi badaniami narażeni są na prowadzenie przeciwko nim postępowań zmierzających do ustalenia odpowiedzialności karnej, zawodowej i etycznej.

– Autoryzacja jest osobistym podpisaniem się pod wynikiem badania, które się wykonało samodzielnie lub nadzorowało. Zawód diagnosty jest zawodem zaufania publicznego i jak w każdym zawodzie medycznym powinniśmy kierować się misją zawodową Salus aegroti suprema lex esto. Za swoją pracę ponosimy merytoryczną, karną i zawodową odpowiedzialność. Tymczasem każe się nam uwiarygadniać wyniki badań, których nie wykonaliśmy i przy ich wykonaniu nas nawet nie było w danym laboratorium – podkreśla Elżbieta Puacz.


Pracodawcy mają inne zdanie

Forum Medycyny Laboratoryjnej Pracodawców RP, zrzeszające lub współpracujące z firmami oferującymi usługi badań laboratoryjnych, które posiadają prawie co siódme laboratorium w Polsce i wykonują co czwarte badanie zlecane polskim pacjentom, twierdzi, że udzielanie świadczeń na odległość za pomocą środków teletechnicznych jest całkowicie legalne, bo wprost dopuszcza to art. 3 ust. 1 ustawy o działalności leczniczej. A tym właśnie jest zdalna autoryzacja: wykonaniem czynności diagnostyki (ocena jakości i wartości diagnostycznej) za pomocą środków teletechnicznych. Dokonanie tej oceny potwierdza podpis diagnosty.

Pracodawcy uważają, że domaganie się od diagnosty, aby osobiście brał udział w każdym etapie badania jest nie tylko niezgodne z prawem, ale wręcz uniemożliwia pracę w jakimkolwiek zespole medycznym. Ich zdaniem samorząd diagnostów chce cofnąć proces rozwoju diagnostyki laboratoryjnej o 50 lat, bo w nowoczesnym skomputeryzowanym laboratorium pracownik nadzoruje procesy, które wykonują maszyny za pośrednictwem komputera. I nie ma znaczenia, gdzie stoi ekran, czy w laboratorium obok, czy 100 km dalej.

Forum Prywatnej Medycyny Laboratoryjnej przekonuje, że w zdalnej autoryzacji diagnosta ma takie same warunki jak lekarz radiolog: widzi wynik, widzi parametry pracy aparatów, jest w stanie dotrzeć do innych wyników pacjenta, w razie potrzeby może także skonsultować się z wykonującym badanie technikiem. Podpisując wynik, diagnosta potwierdza, że wynik spełnia wymagania jakościowe i ma wartość diagnostyczną – tak jak chciał ustawodawca. Zapewniają, że w każdym zarządzanym przez nich laboratorium utrzymywany jest kontakt z lekarzem, gdy jest taka potrzeba, a komputer nie wydaje wyników, tylko wspiera pracę diagnosty, kontrolując po drodze kompletność wykonywanych czynności.

Forum zarzuca KIDL, że negatywne stanowisko samorządu w sprawie zdalnej autoryzacji odbiera mieszkańcom małych miast dostęp do diagnostyki laboratoryjnej, gdyż obecnie w wielu szpitalach powiatowych jest niewystarczająca liczba diagnostów laboratoryjnych.

Samorząd diagnostów stanowczo odrzuca te zarzuty. Prezes Puacz podkreśla, że nawet najbardziej zaawansowana automatyka wymaga obecności człowieka. I sypie przykładami. – Zdjęcia RTG robi technik, ale ogląda je i opisuje osobiście lekarz specjalista. Także patolog wydaje opinie na podstawie osobistego oglądu materiału. Nikomu nie przyjdzie do głowy, aby operację z wykorzystaniem robota da Vinci wykonywała w imieniu lekarza instrumentariuszka – twierdzi Elżbieta Puacz.

Prezes KIDL dodaje, że w Polsce jest obecnie wystarczająca liczba diagnostów z uprawnieniami serologicznymi, mogącymi nie tylko autoryzować badanie, ale także je samemu wykonywać. Wystarczy tylko zapłacić im godziwe wynagrodzenie – obecnie diagności zarabiają ok. 1800–2000 zł na rękę i umożliwić im pełnienie płatnych dyżurów w szpitalu.

– W Polsce są 604 pracownie serologiczne i 2544 diagnostów serologicznych, czyli średnio na jedną pracownię przypada ponad 4 diagnostów z uprawnieniami. Oni bardzo chętnie podejmą się płatnych dyżurów w szpitalach powiatowych, zapewniających pacjentom dostęp do diagnostyki przez 24 godziny na dobę. Obecnie w urzędach pracy jest zarejestrowanych 300 bezrobotnych diagnostów, w tym 5 z tytułem specjalisty w dziedzinie laboratoryjnej transfuzjologii medycznej. W województwach, gdzie liczba diagnostów z uprawnieniami serologicznymi jest za mała, wystarczy ułatwić diagnostom laboratoryjnym ukończenie kursów w RCKiK w celu zdobycia uprawnień do autoryzacji badań serologicznych wykonanych przez technika analityki medycznej z uprawnieniami serologicznymi lub uzyskania uprawnień do samodzielnego wykonywania badań serologicznych – twierdzi Elżbieta Puacz.


NIK: To tylko nadzór formalny

Jednoznacznie negatywnie w sprawie zdalnej autoryzacji wyników badań laboratoryjnych, jeszcze przed podpisaniem październikowego rozporządzenia, wypowiedziała się Najwyższa Izba Kontroli, w opublikowanym w sierpniu 2017 r. raporcie „Dostępność i finansowanie diagnostyki laboratoryjnej 2015–2016”. Zdaniem NIK, diagnosta laboratoryjny, autoryzując wynik badania laboratoryjnego, przyjmuje na siebie odpowiedzialność za jego prawidłowe przygotowanie i przeprowadzenie, przestrzeganie przez osoby wykonujące badanie zasad oraz standardów jakości określonych przez przepisy wykonawcze do ustawy o diagnostyce. W przypadku dokonywania autoryzacji badania na odległość, diagnosta laboratoryjny nie ma możliwości weryfikacji tych czynników, a jego rola ogranicza się de facto do aprobaty przesłanego wyniku bądź jego odmowy.

Zdaniem Izby nie daje to możliwości sprawowania merytorycznego nadzoru i weryfikacji należytego wykonywania czynności diagnostycznych. Nie sposób uznać, aby sprawowanie nadzoru, którego istota polega na kontroli oraz możliwości wpływania (władczego oddziaływania) na czynności podejmowane przez osobę nadzorowaną, było możliwe w przypadku przebywania diagnosty poza laboratorium, w którym przeprowadzone są czynności autoryzacji wyniku badania. W takim przypadku nadzór sprawowany przez diagnostę laboratoryjnego ma jedynie charakter formalny, nie zaś merytoryczny – czytamy w raporcie NIK.


Regulacja bez prawnego
umocowania?


W ocenie prawników przepisy o zdalnej autoryzacji wyników badań serologicznych naruszają konstytucyjne prawo do ochrony zdrowia i życia obywateli i zostały przyjęte z naruszeniem zasady prawidłowej legislacji. Zgodnie z art. 92 Konstytucji RP rozporządzenia są wydawane na podstawie szczegółowego upoważnienia zawartego w ustawie i w celu jej wykonania. Upoważnienie powinno określać organ właściwy do wydania rozporządzenia i zakres spraw przekazanych do uregulowania oraz wytyczne dotyczące treści aktu. Tymczasem, zarówno w ustawie o diagnostyce laboratoryjnej, jak i w ustawie o publicznej służbie krwi, czyli przepisach wyższego rzędu, nie ma definicji ani przepisów regulujących zdalną autoryzację wyników badań.

– Z opinii prawnej wynika, że przepisy dopuszczające takie rozwiązanie zostały wprowadzone wyłącznie przepisem wykonawczym, mimo iż rozporządzenie nie może wprowadzać nowych rozwiązań prawnych wykraczających poza zakres regulacji ustawowej. Ponadto, zdalna autoryzacja stoi w sprzeczności z przepisami regulującymi wykonywanie zawodu diagnosty laboratoryjnego, z których wynika, że diagnosta laboratoryjny powinien być osobiście obecny na miejscu wykonywanego badania i autoryzowanego wyniku – wyjaśnia prezes Puacz.

Co więcej, od 2015 r. obowiązuje nowela ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia, zmieniająca medyczne ustawy branżowe w celu umożliwienia osobom wykonującym zawody medyczne udzielania świadczeń za pośrednictwem systemów teleinformatycznych. Spod tych zmian wyłączono ustawę o diagnostyce laboratoryjnej, co – zdaniem prawników – tym bardziej jednoznacznie wskazuje na brak uprawnienia osób wykonujących czynności diagnostyki laboratoryjnej do dokonywania zdalnej autoryzacji wyników badań laboratoryjnych z wykorzystaniem systemów informatycznych.


Rozwiązanie tymczasowe?

Podczas styczniowego posiedzenia sejmowej podkomisji stałej ds. organizacji ochrony zdrowia i innowacyjności w telemedycynie, obecny na posiedzeniu wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz stwierdził, że resort jest absolutnie przeciwny zdalnej autoryzacji wyników laboratoryjnych i jego stanowisko w tym zakresie się nie zmienia. Przyznał jednocześnie, że w przypadku serologii doszło do wyłomu.

– Po długiej dyskusji Ministerstwo Zdrowia stanęło po stronie konsultanta krajowego, który dopuścił tego rodzaju autoryzację w pewnych określonych warunkach. Niezwykłe znaczenie miał tu czynnik czasu – tłumaczył Tombarkiewicz, zaraz dodając: – Generalnie jesteśmy zwolennikami stałej obecności diagnosty laboratoryjnego, który będzie musiał autoryzować wszystkie badania w zakresie diagnostyki laboratoryjnej i w tym kierunku idą prace zespołu (red. – do spraw opracowania projektu ustawy o zmianie ustawy o diagnostyce laboratoryjnej). Uważamy, że bezpieczeństwo pacjenta w zakresie autoryzacji badań diagnostycznych jest niezwykle ważne i od tego nie odstąpimy – powiedział wiceminister.

Zespół, o którym mówił Tombarkiewicz, został powołany w lutym 2017 r. Ma dokonać analizy sytuacji w obszarze funkcjonowania medycznych laboratoriów diagnostycznych, jak również w obszarze kształcenia oraz zasad dostępu do zawodu diagnosty laboratoryjnego. Jak poinformowała nas Danuta Jastrzębska, naczelnik Wydziału Obsługi Mediów MZ, zespół będzie analizował rozwiązania w obszarze organizacji pracy medycznych laboratoriów diagnostycznych, także w kontekście zdalnej autoryzacji badań. Zespół powinien przedłożyć ministrowi zdrowia projekt ustawy o zmianie ustawy o diagnostyce laboratoryjnej w terminie do 30 czerwca 2018 r.

Tymczasem z sygnałów docierających do KIDL wynika, że diagności laboratoryjni są „namawiani” do zdalnej autoryzacji przez pracodawców, którzy stoją na stanowisku, że ustawa o diagnostyce wprost nie zabrania zdalnego autoryzowania wyników, a opinie prawne KIDL nie stanowią prawa. Diagności obawiają się, że w przypadku odmowy potwierdzania wyników online, stracą pracę.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Artrogrypoza: kompleksowe podejście

Artrogrypoza to trudna choroba wieku dziecięcego. Jest nieuleczalna, jednak dzięki odpowiedniemu traktowaniu chorego dziecku można pomóc, przywracając mu mniej lub bardziej ograniczoną samodzielność. Wymaga wielospecjalistycznego podejścia – równie ważne jest leczenie operacyjne, rehabilitacja, jak i zaopatrzenie ortopedyczne.

Udar mózgu u dzieci i młodzieży

Większość z nas, niestety także część lekarzy, jest przekonana, że udar mózgu to choroba, która dotyka tylko ludzi starszych. Prawda jest inna. Udar mózgu może wystąpić także u dzieci i młodzieży. Co więcej, może do niego dojść nawet w okresie życia płodowego.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Apteki rok po AdA

Co zmieniło się w aptekach w ciągu roku działania ustawy tzw. apteka dla aptekarza (AdA)? Liczba tych placówek mocno spadła, a „tąpnięcie” dopiero przed nami. Lokalne monopole się umacniają, ceny dopiero poszybują. Według jednych – to efekty tzw. AdA, która ogranicza możliwości zakładania nowych punktów.

Skąd się biorą nazwy leków?

Ręka do góry, kto nigdy nie przekręcił nazwy leku lub nie zastanawiał się, jak poprawnie wymówić nazwę handlową. Nazewnictwo leków (naming) bywa zabawne, mylące, trudne i nastręcza kłopotów tak pracownikom służby zdrowia, jak i pacjentom. Naming to odwzorowywanie konceptu marki, produktu lub jego unikatowego pozycjonowania. Nie jest to sztuka znajdowania nazw i opisywania ich uzasadnień. Aby wytłumaczenie miało sens, trzeba je rozpropagować i wylansować, i – jak wszystko na rynku medycznym – podlega to ścisłym regulacjom prawnym i modom marketingu.

Tępy dyżur to nie wymówka

Gdy pacjent jest w potrzebie, nie jest ważne, który szpital ma dyżur. A to, że na miejscu nie ma specjalistów, to nie wytłumaczenie za nieudzielenie pomocy – ostatecznie uznał Naczelny Sąd Administracyjny.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.




bot