Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 81–100/2022
z 24 listopada 2022 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Kongres Zdrowia Mężczyzn 2022

Małgorzata Solecka

Mężczyźni na całym świecie żyją krócej niż kobiety, ale w Polsce ta różnica, oscylująca wokół ośmiu lat, jest jedną z największych w Europie i, jak podkreślają eksperci, w praktyce spycha nas wręcz do kategorii krajów drugiej ligi, jeśli chodzi o zdrowie populacyjne. Dlaczego tak się dzieje i co można zrobić, by zmienić tę niekorzystną sytuację, zastanawiali się uczestnicy I Kongresu Zdrowia Mężczyzn.



Konferencja, zorganizowana przez Fundację Żyjmy Zdrowo oraz Instytut Ochrony Zdrowia odbyła się 28 września w Warszawie.

Wiceminister zdrowia Piotr Bromber przyznał, że nastawienie mężczyzn do działań profilaktycznych nie jest, mówiąc oględnie, optymalne. – Bardzo duża grupa nie widzi w ogóle celowości profilaktyki. Nie czują się adresatami programów profilaktycznych – wymieniał wnioski z przeprowadzonych badań. W jego ocenie jednym z celów Kongresu Zdrowia Mężczyzn powinno być wypracowanie rekomendacji, w którą stronę należy podążać i co zrobić, by mężczyźni wzięli sobie do serca własne zdrowie, choćby dlatego, że na nich spoczywa – a w każdym razie powinna spoczywać – odpowiedzialność za bezpieczeństwo rodziny. – W jaki sposób rozmawiać z mężczyznami o zdrowiu, żeby zrozumieli, że ta odpowiedzialność nie ma wyłącznie wymiaru finansowego? – zastanawiał się. Wiceszef resortu zdrowia przyznał, że dużą rolę w tej materii mają do odegrania… kobiety. To one, zwykle, inicjują rozmowy o zdrowiu i przekonują swoich partnerów, mężów, ale też czasami ojców do refleksji nad własnym zdrowiem.

– W cywilizowanym świecie różnica między długością życia mężczyzn i kobiet wynosi od dwóch do czterech lat. U nas około ośmiu, co oznacza, że my w tym cywilizowanym świecie się po prostu nie mieścimy – mówił prof. dr hab. n. med. Piotr Jankowski z I Kliniki Kardiologii i Elektrokardiologii Interwencyjnej oraz Nadciśnienia Tętniczego UJ – CM. Ekspert przyznał, że kobiety bardziej troszczą się o swoje zdrowie, choć podkreślał też, że obecnie styl życia mężczyzn i kobiet się niebezpiecznie upodobnia. Nadal mężczyźni piją i palą dużo więcej niż kobiety, ale zmniejszenie aktywności fizycznej oraz kiepska dieta łączą obie płcie.

O czynnikach ryzyka, ciągle bardziej dotyczących mężczyzn, przekonywał też prof. dr hab. n. med. Leszek Czupryniak, kierownik Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych WUM. – Co trzeci pacjent mężczyzna, leżący na oddziale internistycznym, znajduje się tam dlatego, że spożywa zbyt dużo alkoholu – mówił ekspert. Jak ogromnym czynnikiem ryzyka zgonu jest alkohol, podkreślał, świadczy przykład Rosji, gdzie mężczyźni nie dożywają sześćdziesiątego roku życia.

Prof. Czupryniak wskazał też na czynnik ryzyka, o którym mówi się stosunkowo rzadko – samotność. W przypadku mężczyzn, bardzo często prowadząca do szybkiego załamania stanu zdrowia. – Samotne kobiety dają sobie radę dużo lepiej niż samotni mężczyźni. Również dlatego, że na ogół… nie są samotne – tłumaczył. Dlaczego? Kobiety dość łatwo znajdują sobie niszę, w której nawiązują kontakty – czy to grupy sąsiedzkie, czy oparte na wspólnych zainteresowaniach. Gdy przydarzy im się poważna choroba, po której potrzebują rehabilitacji, jak mówili uczestnicy panelu „Zaklęte rewiry”, uczęszczają na przykład na zajęcia usprawniające. Mężczyzn trzeba tam ze świecą szukać – choć, jak podkreślał Wojciech Machajek z Fundacji Chorób Mózgu, stanowią oni większość pacjentów z udarami mózgu, po których rehabilitacja ruchowa jest warunkiem sine qua non choćby częściowego odzyskania sprawności.

Czy testosteron przeszkadza mężczyznom dbać o własne zdrowie? Czy przesądza o tym genetyczne uwarunkowanie na ekspansję i podbój, bez oglądania się na siebie samego? Piotr Bromber apelował, by „nie parkować w niemocy”. – Obserwujemy też znaczące zmiany zachowań wśród mężczyzn – zwracał uwagę. Trzeba, w jego ocenie, iść za ciosem, ale też brać pod uwagę choćby fakt, że jeszcze do niedawna znacząca większość programów profilaktycznych była adresowana praktycznie wyłącznie do kobiet. – Może czas na program „Zdrowszy chłop”? – zastanawiali się paneliści, szukając prostego przekazu, który mógłby trafić nie tylko do mężczyzn metroseksualnych, stosunkowo młodych mieszkańców największych miast, najlepiej – dobrze wykształconych. Do tego jednak, by zbudować szeroki, populacyjny szacunek do zdrowia wtedy, gdy ono jeszcze jest, konieczna jest edukacja, która – jak mówił prof. dr hab. n. med. Przemysław Mitkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, nie może się zaczynać w wieku lat czterdziestu, ale na etapie, najpóźniej, szkoły podstawowej. Innym bodźcem, który podpowiadają eksperci, są rozwiązania fiskalne – na przykład w postaci możliwości niewielkiego nawet odpisu podatku dla osób, które pilnują terminarza swoich badań profilaktycznych.

Zdrowie mężczyzn to nie tylko nadciśnienie, cukrzyca czy zaburzenia układu krążenia. To również obszar zdrowia psychicznego – tym trudniejszy do eksploracji, że – jak mówiono podczas panelu poświęconego męskiej psychice – „chłopaki nie płaczą”. Jak podkreślał prof. dr hab. n. med. Piotr Gałecki, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii, choć jeszcze do niedawna na trzech pacjentów z depresją tylko jeden był mężczyzną, w tej chwili tak wielkiej różnicy między płciami już nie ma. Problemem jest przede wszystkim jednak to, że mężczyźni trafiają do lekarzy później niż kobiety, z depresją o większym stopniu nasilenia. – Oznacza to, że znacząco trudniej w ich przypadku uzyskać poprawę, gorszy jest też wgląd w chorobę – przyznał. Mężczyźni są też trudniejszymi pacjentami, gorzej współpracującymi, a kiedy tylko uzyskają – dzięki leczeniu farmakologicznemu – poprawę stanu zdrowia, z reguły przestają przyjmować leki. Również dlatego konieczna jest współpraca lekarza, pacjenta i jego bliskich.

Ekspert zwracał przy tym uwagę, że depresja z medycznego punktu widzenia nie jest tożsama z ponurym, obniżonym nastrojem. – Mówimy o niej, gdy przez dwa tygodnie dominuje obniżony nastrój, stałe poczucie zmęczenia, niezdolność do odczuwania radości, kiedy pojawiają się też dodatkowe objawy – przypominał. Leczenie depresji nie jest krótkie: dwa do czterech tygodni dobrze dobranej farmakoterapii pozwala zniwelować stany lękowe, kolejne cztery tygodnie zajmuje wyprowadzanie pacjenta na psychiczne dobre tory. Jednak, jak wynika z badań, nawet co piąty pacjent może cierpieć na depresję lekooporną i nie reaguje na dwie prawidłowo dobrane i stosowane kuracje, tkwiąc w depresji umiarkowanej lub nawet głębokiej.

O tym, że kiepska kondycja zdrowia psychicznego Polaków jest coraz większym problemem mówił dr Piotr Winciunas, naczelny lekarz ZUS, dyrektor Departamentu Orzecznictwa Lekarskiego, który stwierdził m.in., że po pierwsze liczba wystawianych zaświadczeń lekarskich o niezdolności do pracy ogólnie rośnie, po drugie – co dziesiąte dotyczy przyczyn związanych z psychiką, a wśród nich najczęstszą przyczyną problemów jest depresja. – Polacy z powodu depresji opuścili w ubiegłym roku 5 mln dni pracy, co przełożyło się na 600 mln zł z tytułu zasiłków chorobowych.

Na podstawie analiz danych ZUS można stwierdzić, że mężczyźni korzystają ze zwolnień lekarskich z powodu depresji rzadziej niż kobiety, ale za to – dłużej, bo chorują ciężej (co jest bezpośrednim efektem tego, że później zgłaszają się do lekarzy).

Urszula Szybowicz, założycielka Fundacji Nie Widać Po Mnie, edukatorka zdrowia, przypominała, że osiem na dziesięć prób samobójczych podejmują mężczyźni. – Nie dajemy przyzwolenia na chorobę. Konieczna jest psychoedukacja dla całych rodzin. Wychodzenie z choroby, zdrowienie to powolny proces – przypomniała.

Problemy zdrowia psychicznego i fizycznego splatają się w jedno, gdy dochodzi do uzależnień – dlatego tym ostatnim poświęcono w trakcie konferencji osobny panel. I choć uzależnienia nie znają płci, w przypadku mężczyzn te wprost rzutujące na zdrowie fizyczne – nikotynizm, uzależnienie od alkoholu czy też nadmierne, ryzykowne jego spożywanie – ciągle występują częściej. Eksperci podkreślali, że wielkie szkody poczyniła tu pandemia, która sprzyjała – przez zamknięcie w domach, ale też dostarczenie licznych stresogennych czynników – pogłębianiu problemów z używkami. Dość powiedzieć, że w latach 2020–2021 produkcja wyrobów tytoniowych i alkoholowych wzrosła o ok. 70 procent.

Nie od dziś wiadomo, że picie alkoholu i palenie papierosów to istotne czynniki ryzyka chorób onkologicznych. Tymczasem dr hab. Dorota Kiprian z Zakładu Radioterapii NIO-PIB przyznała, że wielu pacjentów na oddziałach onkologicznych pali „oficjalnie”. – I nic nie można na to poradzić – mówiła. Oczywiście lekarze, pielęgniarki starają się edukować chorych, docierać do nich z informacją, że paląc istotnie zmniejszają swoje szanse na wyleczenie, ale również nasilają ryzyko (albo stopień) skutków ubocznych leczenia. – Spotykamy się jednak często z odpowiedzią: – Teraz już mogę palić, bo i tak nic mi nie pomoże.

Specjalistka przyznała, że wyjście z nałogu nikotynizmu nie jest proste, ale apelowała, by pacjenci poczuli się współodpowiedzialni za swoje zdrowie i chcieli współpracować z lekarzami. Tłumaczyła, że gdy zawodzą tradycyjne metody walki z uzależnieniem od nikotyny – które jest uwarunkowane biologicznie – ostatnim ratunkiem mogą być systemy podgrzewania tytoniu (nie mylić z e-papierosami), które otrzymały od FDA zielone światło, jako metoda ograniczania szkód zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i zdrowia publicznego (ze względu na szkodliwość biernego palenia). W podobnym duchu wypowiadał się dr Piotr Paweł Świniarski, urolog, androlog, lekarz medycyny seksualnej. Podkreślał on, że zaburzenia erekcji mogą być pierwszym sygnałem, wręcz ostrzeżeniem, że w perspektywie kilku lat pacjentowi może grozić udar czy zawał. – Mężczyznom, którzy chcą leczyć swoje problemy z potencją, a przyznają się do palenia stawiam swoiste ultimatum. Tłumaczę, że nie można grać jednocześnie do dwóch bramek – mówił, deklarując, że on również – jako drogę do rzucenia palenia, gdy zawodzą inne środki, wskazuje systemy podgrzewania tytoniu. – To jest po prostu polityka redukowania szkód – tłumaczył prof. dr hab. n. med. Marcin Wojnar, kierownik Katedry i Kliniki Psychiatrycznej WUM.

Te szkody to, między innymi, choroby onkologiczne. W trakcie panelu poświęconego onkologii wiele miejsca zajęły dyskusje – na ile inaczej chorują na nowotwory mężczyźni. Bo to, że są innymi niż kobiety pacjentami, wiadomo na pewno. Barbara Dziuk, posłanka PiS, zaangażowana m.in. we wspieranie programów walki z nowotworami podkreślała, że różnice biorą się również z tego, że mężczyźni na ogół pojawiają się u lekarzy w bardziej zaawansowanych stadiach choroby. – Odwlekają pójście do specjalisty do stanu krytycznego – ubolewała, wskazując, że powinniśmy jako społeczeństwo – niezależnie od płci, ale przede wszystkim mężczyźni – częściej korzystać z profilaktyki.

Z kolei Marek Hok, poseł Koalicji Obywatelskiej, lekarz, wskazywał, że pacjenci onkologiczni ciągle są zagubieni w systemie. – Od czterech lat trwa pilotaż sieci onkologicznej i nie możemy się doczekać żadnego sprawozdania – mówił (według październikowych informacji płynących z resortu zdrowia sprawozdanie z pilotażu ma być opublikowane wiosną 2023 roku – red.). Zdaniem Hoka praprzyczyną niskiej zgłaszalności na badania, ale przynajmniej częściowo również owego zagubienia pacjentów w systemie jest brak edukacji zdrowotnej w szkołach. – Brakuje przedmiotu obowiązkowego, nie zastąpią go żadne zajęcia prowadzone przy okazji przez wychowawcę – wskazywał. Poseł opozycji wskazywał też na ciągle zbyt niskie nakłady na ochronę zdrowia, w tym na onkologię, i na fakt, że część zapowiadanych rozwiązań – w tym na przykład subfundusz profilaktyki w ramach Funduszu Medycznego – ciągle nie działa. – Te pieniądze miały trafiać do samorządów, by te mogły uruchamiać i prowadzić własne programy profilaktyczne – przypominał.

Pod postulatem lekcji o zdrowiu w szkołach podpisał się też dr n. med. Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii. Ekspert przypominał, że nawet połowy nowotworów można byłoby uniknąć, modyfikując styl życia, w nauce czego szkolna „Godzina dla zdrowia” byłaby bardzo pomocna. Młodzi ludzie mogliby się również nauczyć pewnej czujności onkologicznej, właściwego odczytywania sygnałów ostrzegawczych, wysyłanych przez organizm.

Choroby nowotworowe, jak mówił dr Janusz Meder, będą – w związku z długością życia – ciągle zwiększać swoje znaczenie w systemie ochrony zdrowia. Wśród nowotworów występujących u mężczyzn najpoważniejszym wyzwaniem jest w tej chwili rak gruczołu krokowego. – Drugą przyczyną zgonów jest ciągle rak płuca, przy czym u mężczyzn liczba przypadków spada, rośnie natomiast ich liczba wśród kobiet – przyznał.

Dr hab. n. med. Dominik Dytfeld z Katedry i Kliniki Hematologii i Chorób Rozrostowych Układu Krwiotwórczego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu podkreślił, że w przypadku nowotworów krwi płeć w zasadzie nie różnicuje częstości zachorowań. To, na co zwrócił uwagę, to fakt, że w tej chwili coraz więcej chorób jest diagnozowanych w młodym wieku – dotyczy to również mężczyzn. – To w ogromnej mierze efekt lepszej diagnostyki, ale też rosnącej świadomości, zarówno po stronie pacjentów, jak też i poradni POZ – powiedział. W efekcie z nieuleczalnymi chorobami nowotworowymi krwi – nieuleczalnymi, ale możliwymi do długiego leczenia – mierzą się pacjenci mający 30, 40 lat. – Choroba pojawia się w najbardziej dynamicznym momencie ich życia, wkracza w obszar życia rodzinnego, zawodowego, osobistego rozwoju – podkreślał lekarz. W jego ocenie mężczyzn dotyka to w sposób szczególny, gdyż kulturowo postrzegani są jako ci, którzy mają zapewnić rodzinie stabilizację. – Dla nich tak poważna choroba jest trudniejsza do zaakceptowania, bo wytrąca ich z tej roli, zakłóca funkcjonowanie – tłumaczył. Dlatego tak ważny jest, jak mówił ekspert, dostęp do nowoczesnych terapii, które coraz mniej negatywnie wpływają na funkcjonowanie pacjenta i umożliwiają godzenie leczenia z powrotem do normalnego życia i pracy. – Jest progres w dostępie do tych terapii, choć ciągle jest on gorszy niż w krajach Europy Zachodniej czy w USA – zaznaczył.

Uczestnicy dyskusji podkreślali jednak, że dopuszczenie leków do refundacji nie rozwiązuje całości problemu. To, z czym Polska – nie tylko w hematologii i onkologii zresztą – ma problem, to dostęp do nowoczesnych terapii, optymalnego leczenia, na wczesnych etapach choroby. – Na przykład w szpiczaku mnogim, nawrotowym, wydarzyło się wiele dobrego w zakresie decyzji refundacyjnych. Ciągle jednak brakuje nam silnej pierwszej linii leczenia dla młodych pacjentów, brakuje optymalnych terapii dla chorych opornych na leczenie. Najważniejsze w hematologii jest nie to, jaki lek możemy zastosować, tylko w jakiej kombinacji i na jakim etapie – mówił dr hab. Dominik Dytfeld.

Mocno – po raz kolejny – wybrzmiewała również kwestia dostępu do badań, ale również przekonania, że są one konieczne. Zarówno te profilaktyczne, jak i diagnostyczne, wykonywane pod kątem dobrania najbardziej skutecznej i dopasowanej terapii. Po raz kolejny eksperci podkreślali, że unikanie badań przez mężczyzn pogarsza ich szanse już na etapie leczenia – choć nie zawsze jest to kwestia wyboru. – Mieszkańcy wsi i mniejszych miejscowości mają istotnie gorszy dostęp do badań profilaktycznych – przypominano. Jakie badania powinniśmy rutynowo – i regularnie, optymalnie raz w roku – wykonywać? Podstawowe badania krwi i moczu, USG jamy brzusznej, badanie na krew utajoną w kale, kolonoskopia i badanie PSA, a w przypadku osób palących – również niskodawkowa tomografia komputerowa płuc to zestaw, który zwłaszcza po 50. roku życia (a w przypadku mężczyzn obciążonych rodzinnie, u których zarówno po stronie linii męskiej, jak i żeńskiej wystąpiły niektóre typy nowotworów nawet po 40. roku życia) daje szansę na wczesne wykrycie choroby. To profilaktyka. Ale dr Janusz Meder zwracał uwagę, że jeśli występują niepokojące objawy i mimo leczenia nie znikają po dwóch, maksymalnie trzech tygodniach, pacjent powinien być poddany przez lekarza diagnostyce najpierw w kierunku choroby nowotworowej. – W zdecydowanej większości przypadków badania jej nie potwierdzą, ale właśnie nowotwór trzeba wykluczyć w pierwszej kolejności – mówił.

O konieczności rutynowych badań wiele mówiono też w trakcie sesji poświęconej prostacie. – Powyżej 50. roku życia każdy mężczyzna powinien się regularnie badać w tym kierunku, a mężczyźni, u których w rodzinie wystąpił nowotwór gruczołu krokowego u ojca lub brata powinni robić to już po 40. urodzinach, bo u nich ryzyko zachorowania jest jedenastokrotnie większe – mówił prof. dr hab. n. med. Piotr Chłosta, kierownik Katedry i Kliniki Urologii UJ CM. – Jeśli pacjent zgłosi się zbyt późno, trudne albo niemożliwe staje się zastosowanie skuteczniejszych, agresywnych sposobów leczenia – przestrzegał.

Oprócz nowotworów gruczołu krokowego poważnym problemem jest rak pęcherza moczowego – z jego wykrywaniem w Polsce jest, jak mówili specjaliści, po prostu źle. Pacjenci zgłaszają się w znacznie bardziej zaawansowanych stadiach niż na Zachodzie. – Onkologów boli, że pacjenci przychodzą zbyt późno. Wiemy, że gdyby zgłosili się dwa lata, nawet rok wcześniej, szanse na leczenie byłyby znacznie większe – mówiła dr n. med. Iwona Skoneczna ze Szpitala Grochowskiego w Warszawie. Leczenie, rozpoczęte wystarczająco wcześnie, może być krótkie i mniej okaleczające. W przypadku raka pęcherza moczowego, co specjalistka mocno podkreślała, dużą rolę odgrywa styl życia – w tym palenie papierosów i ekspozycja na chemikalia. Wyzwaniem jest też rak jądra, który może pojawić się w trzeciej, a nawet drugiej dekadzie życia. – Młodzi mężczyźni nie są dobrze wyedukowani – ubolewali specjaliści.

Jeden z ważnych wniosków płynących z panelu „Porozmawiajmy o prostacie” – dla mężczyzny, na pewno dla mężczyzny w średnim wieku – urolog powinien być wręcz lekarzem pierwszego kontaktu a rutyną – bilans zdrowia urologicznego. – Badanie per rectum, którego mężczyźni unikają jak ognia, odbywa się z pełnym poszanowaniem intymności i nie jest bolesne – zgodnie przekonywali lekarze. Do tego potrzebny jest klimat zaufania między pacjentem a lekarzem. – Apelujemy i przekonujemy do regularnych wizyt. My nie możemy łapać pacjentów przed gabinetami – mówili.

Inny wniosek, a w zasadzie dramatyczny przekaz: jak podkreślali eksperci, 70 proc. leków, zarejestrowanych i zalecanych do terapii w „męskich” nowotworach jest w tej chwili dla polskich pacjentów niedostępnych, albo dostępnych z ogromnymi ograniczeniami, warunkowanymi kryteriami programów lekowych. – Ten dostęp się stopniowo poprawia, to prawda. Jednak „stopniowo” oznacza niejednokrotnie wiele lat opóźnienia. Przez kilka lat nie mamy możliwości stosowania leków, bo brakuje decyzji refundacyjnych – ubolewała dr Skoneczna. O ile pojawiły się w ostatnim czasie nowe terapie dla pacjentów z nowotworami gruczołu krokowego, praktycznie żadnych postępów w dostępie do leczenia nie ma w przypadku nowotworów pęcherza moczowego. – Źle wypadamy nie tylko na tle zachodniej Europy, ale też krajów naszego regionu – mówiła ekspertka.

Tymczasem lekarze są zgodni – większość chorób nowotworowych, również nieuleczalnych, również wykrytych w dużym stopniu zaawansowania, również z przerzutami – da się leczyć nie tylko miesiącami, ale wręcz latami. Pacjent, słysząc diagnozę, często myśli, że zostały mu tygodnie życia, może miesiące. A to może być równie dobrze trzy, pięć, nawet dziesięć lat. Warunek – dostępne nowoczesne terapie. Prowadzący pacjenta lekarz nie powinien jednak musieć skupiać się, kiedy już ma dostęp do terapii, bo lek jest objęty refundacją, na kryteriach włączenia, wyłączenia i utrzymania pacjenta w programie lekowym. – To twór, który dla lekarza wręcz nie ma racji bytu – przekonywał prof. Chłosta. – W żadnym innym kraju nie funkcjonują programy lekowe. O zastosowaniu metody leczenia decyduje doskonale przygotowany do wykonywania swoich obowiązków lekarz. – Program lekowy to upośledzony twór teoretyków medycyny. Według eksperta nie powinniśmy tkwić w błędnych rozwiązaniach, ale podążać za całym cywilizowanym światem, który dąży do tego, by skutecznie leczyć chorych na jak najwcześniejszym etapie i nie zostawiać najbardziej efektywnych metod na ostatnie etapy choroby. Dr hab. n. med. Jakub Żołnierek z NIO im. Marii Skłodowskiej-Curie PIB przypominał, że nie tylko późne wykrywanie chorób nowotworowych (co oczywiście jest, zdaniem specjalisty, ogromnym problemem), ale również rozwiązania blokujące dostęp do nowoczesnych terapii sprawiają, że statystyki dotyczące długości życia z chorobami nowotworowymi w Polsce są znacząco gorsze niż na świecie.

A jak wyglądają konkrety? – W przypadku nowotworu gruczołu krokowego opornego na kastrację z przerzutami nie jest w sumie źle, bo do dyspozycji mamy i chemioterapię, i radiofarmaceutyki i nowoczesne leki hormonalne, które mają udokumentowany wpływ na przedłużenie okresu całkowitego przeżycia – mówił ekspert. Ten sam rodzaj nowotworu, ale bez przerzutów – od kilku miesięcy również możliwe jest stosowanie nowoczesnych leków hormonalnych. – Problemem jest możliwość stosowania nowoczesnych leków hormonalnych czy ukierunkowanych molekularnie na wcześniejszych etapach nowotworu gruczołu krokowego. Jest to choroba przewlekła, która w czasie trwania zmienia swoją biologię. Potrzeba skutecznych leków wcześnie, żeby nowotwór nie nauczył się odporności – przekonywał.

Podczas Kongresu Zdrowia Mężczyzn nie mogło zabraknąć dyskusji nad zdrowiem seksualnym, choć – jak mówili eksperci – w ostatnich dekadach znaczenie aktywności seksualnej i seksu jako ważnego aspektu życia uległy równouprawnieniu, a pandemia tylko ten proces przyspieszyła, a może po prostu – unaoczniła. Prof. Zbigniew Izdebski, kierownik Katedry Biomedycznych Podstaw Rozwoju i Seksuologii UW, autor raportu „Miłość w czasach zarazy. Seksualność Polek i Polaków w czasie pandemii COVID-19” podkreślał, na przykład, że z badań jasno wynika, iż obie płcie w zasadzie w tym samym stopniu korzystają z Internetu w relacjach seksualnych. Coraz więcej kobiet korzysta też z materiałów pornograficznych. Seks, jak mówił z kolei poeta i dziennikarz radiowy Tomasz Jastrun, jest istotnym elementem dzienników, nadsyłanych przez kobiety na różnego rodzaju konkursy, ogłaszane przez redakcje czy wydawnictwa. – W dziennikach wielkich pisarzy seks był jedynie zamarkowany. Teraz młode, ale i w średnim wieku kobiety piszą o nim dość lub bardzo odważnie.

Czy to oznacza, że rewolucję seksualną mamy już za sobą? Niekoniecznie – paneliści podkreślali, że w tym aspekcie (choć nie tylko w tym), Polska zdaje się rozdarta między XIX a XXI wiekiem. – Ciągle można się spotkać z pytaniem, czy do badania ginekologicznego trzeba zdjąć majtki – mówił położnik i ginekolog dr n. med. Jacek Tulimowski. W jego ocenie sfera edukacji seksualnej po prostu nie istnieje, a „wiedzę” na temat seksu i własnej seksualności młodzi znajdują nie tylko w Internecie, ale wręcz w darknecie.

Brak edukacji seksualnej rzutuje też na sferę zdrowia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Kobiety w Polsce ciągle niechętnie sięgają w okresie menopauzalnym po hormonalną terapię zastępczą, wokół której, jak mówił lekarz, narosło wiele mitów. – W efekcie rozpadają się małżeństwa, kobiety popadają w depresję, przestają odczuwać napęd, chęć do życia – wyliczał. Z drugiej strony rośnie – co przyznał – liczba chętnych do przeprowadzania upiększających operacji stref intymnych.

Zdrowie seksualne to również kwestia chorób przenoszonych drogą płciową. Tu, jak wynika z dyskusji, obserwujemy pogorszenie sytuacji. Z ostatnich danych wynika, że rośnie liczba osób zakażonych HIV. To efekt przede wszystkim tego, że w Polsce większość osób nie postrzega swojego życia seksualnego, kontaktów seksualnych, jako potencjalnie zagrożonego zakażeniem HIV (i innymi chorobami przenoszonymi tą drogą). Efekt? Dr Bartosz Szetela, specjalista chorób zakaźnych, tłumaczył, że wykrywa się stosunkowo dużo zakażeń na wczesnym etapie wśród mężczyzn homoseksualnych, wśród których świadomość ryzyka jest prawdopodobnie większa, natomiast zakażenia wśród osób hetero – obu płci – wykrywane są znacząco później, nierzadko już na etapie AIDS.

W Polsce w kierunku HIV testuje się ok. 10 proc. obywateli – w tej liczbie są już kobiety w ciąży, którym lekarze rekomendują wykonanie tego badania minimum raz po stwierdzeniu ciąży (według specjalistów badanie powinno być jednak wykonane dwukrotnie ze względu na fakt, że podczas pierwszego wynik może być fałszywie ujemny).

Problemem jest również dostępność do profilaktyki preekspozycyjnej, która zmniejsza ryzyko zakażenia HIV po kontakcie seksualnym z nieleczącym się i zakażonym partnerem o blisko 100 procent. Nie jest ona refundowana, a miesięczna kuracja kosztuje 140 złotych.

Czy w pandemii byliśmy bardziej skłonni do ryzykownych zachowań seksualnych? Okazuje się, że tak. To z jednej strony efekt lockdownu i zamknięcia w domach – zwłaszcza dotyczyło to młodych ludzi. Z drugiej – pewnej refleksji nad ulotnością życia. – Wiele osób dokonało przewartościowania dotychczasowego modelu funkcjonowania, również oceny swojego życia seksualnego – przyznał prof. Izdebski. W jego ocenie wiele związków nie przetrwało pandemii, bo okazało się, że wcześniej partnerzy nie inwestowali w nie zbyt wiele lub wręcz wcale. – Pandemia pokazała wartość związku. Ale nie „czy” jesteśmy w związku, ale – w jakim jesteśmy – tłumaczył seksuolog. W efekcie związki zbudowane na mocnym fundamencie nie tylko przetrwały, ale się wzmocniły, bo ludzie mieli czas na bycie razem, a związki kruche stały się w wielu przypadkach trudne do wytrzymania.

Podczas lockdownu często mówiono, że zamknięcie Polaków w domach na kilka tygodni może zaowocować wzrostem liczby urodzeń. – Nic takiego nie nastąpiło – podkreślali jednak eksperci. W ich ocenie zarówno duża niepewność związana najpierw z pandemią, potem z wojną w Ukrainie, a jeszcze w większym stopniu wyrok Trybunału Konstytucyjnego, de facto zmieniający prawo antyaborcyjne, wręcz sparaliżowały decyzje o powiększaniu rodziny. – Duża część kobiet, które planowały ciążę, zrezygnowała ze swoich planów – przyznał dr Tulimowski.

Ważnym wątkiem dyskusji o zdrowiu seksualnym była również kwestia holistycznego podejścia do pacjenta – z jednej strony czujności onkologicznej, którą powinien wykazywać się każdy lekarz, z drugiej – wzięcia pod uwagę przy decyzjach terapeutycznych (na przykład w leczeniu depresji) również kwestii związanych z życiem seksualnym. Zwracano uwagę, że w czasie pandemii konsumpcja leków antydepresyjnych wzrosła w Polsce o 150–200 procent. Tymczasem środki antydepresyjne negatywnie rzutują na potencję. – Lekarze powinni brać to pod uwagę, tak aby pacjent nie doznał kolejnego upokorzenia. Jego upokarza sama choroba, z którą się zmaga – podkreślał Tomasz Jastrun, autor „Osobistego przewodnika po depresji”. Prof. Izdebski tłumaczył, że pacjent z depresją powinien usłyszeć od swojego lekarza o możliwych skutkach ubocznych leków. – Ich stosowanie jest niekiedy konieczne, ale pacjent musi być świadomy ich konsekwencji. Inaczej po prostu odstąpi od przyjmowania leków.

Na ile zdrowie mężczyzn jest obecne w przestrzeni publicznej, na przykład w obszarze reklam emitowanych w mediach tradycyjnych i elektronicznych? Wiele z nich dotyczy sfery życia seksualnego, a hasło jednej z nich o płonącym konarze stało się wręcz ikoną popkultury. Podczas kongresu nie zabrakło jednak refleksji, że tak naprawdę przekaz reklamowy – i medialny – jest z punktu widzenia zdrowia publicznego nie tylko wyjątkowo płytki, ale wręcz szkodliwy. Podobnie jak treści „zdrowotne”, które królują w mediach, zwłaszcza elektronicznych, w tym społecznościowych. Eksperci zgodzili się, że w tej sprawie przydałyby się regulacje, bo część przekazów medialnych jest po prostu niebezpieczna.

Kontrola nad zdrowiem to jednak nie jest przede wszystkim, a na pewno nie w pierwszej kolejności, obowiązek państwa, ale każdego z osobna. – Jak to się dzieje, że mężczyźni, którzy jako dzieci i młodzi ludzie są aktywni, grają w piłkę, jeżdżą na rowerach, wspinają się po górach, żyją osiem lat krócej niż kobiety, które za młodu wcale nie są tak aktywne fizycznie – zastanawiał się prof. Bolesław Samoliński, specjalista w dziedzinie zdrowia publicznego, wykładowca WUM. I odpowiadał sam sobie: – Kobiety jako osoby już dorosłe wcześniej zaczynają o siebie dbać. Mężczyźni w wieku produkcyjnym grzęzną na kanapach. Kobiety są bardziej aktywne, nawet jeśli nie chodzą na fitness. Mężczyzna, który odnosi sukces, zwłaszcza mężczyzna w średnim wieku, ma nadwagę, w najlepszym przypadku. Kobiet zamożnych to nie dotyczy – wyliczał.

Podczas panelu „Zdrowie pod kontrolą” dużo uwagi poświęcono właśnie temu, że mężczyźni gubią z wiekiem chęć poruszania się. – Kobiety częściej chodzą na fitness. Mężczyznom trudno jest znaleźć dopasowaną do swoich możliwości i chęci formę aktywności. Ale czy jest oferta, by zeszli z kanapy, porzucili piwo i chipsy do oglądania meczu? Nie bardzo. Więc z wiekiem stają się coraz grubsi, pojawia się problem nadciśnienia, choroby wieńcowej, niewydolności oddechowej. Bo nie tylko tyją, ale są nieruchliwi – wyliczali eksperci. Efekt jest dobrze znany: osiem lat krótsza średnia długość życia, i to przed pandemią. COVID-19, o czym przypominał prof. Samoliński, był szczególnie bezwzględny dla mężczyzn – 60 proc. zgonów z powodu tej choroby dotyczyło właśnie ich.

W Europie, jak podkreślano, najdłużej żyją mężczyźni mieszkający na Sardynii, a konkretnie – pasterze. To fenomen, nad którym pochylają się badacze – średnia długość życia w tej populacji oscyluje wokół 80 lat i jest porównywalna z danymi dla Japonii. Tymczasem jeśli chodzi o Polskę, wieś jako miejsce zamieszkania raczej zmniejsza szanse na dłuższe życie – zwłaszcza w przypadku mężczyzn. To, jak mówili eksperci, po pierwsze kwestia diety, po drugie – szkodliwości używek, po trzecie – słabej dostępności do medycyny naprawczej, gdy już dieta, ciężka fizyczna praca i styl życia poczynią szkody w zdrowiu. Dlatego, jak tłumaczył Marcin Mazur z Centrum Medyczno-Diagnostycznego w Siedlcach, tak ważna jest proaktywna rola opieki zdrowotnej. – Nie czekamy, aż zgłoszą się do nas z dolegliwościami. Dzwonimy, zapraszamy na profilaktyczne badania bilansowe, które dla poszczególnych roczników organizujemy co pięć lat, poczynając już od 35. roku życia – mówił. Placówka dysponuje własnym laboratorium, pracownią radiologiczną, ma też własnych specjalistów – zorganizowanie takiej kompleksowej, koordynowanej opieki jest więc łatwiejsze.

Ostatnim akordem konferencji był panel „Stawka większa niż…”, którego osią były rozważania nad równowagą między pracą i zdrowiem – czyli, po prostu, życiem. Dr n. farm. Leszek Borkowski, farmakolog kliniczny, farmaceuta, założyciel Fundacji Razem w Chorobie, zaangażowany w pomoc pacjentom, przede wszystkim onkologicznym, dzielił się swoim doświadczeniem. W jego opinii w przejściu przez chorobę, czy w pogodzeniu życia z chorobą – również nieuleczalną – niezwykle pomaga skupienie się na tym, co się robiło przed zachorowaniem, przed diagnozą. Osobom, które były bardzo aktywne zawodowo, dla których praca była pasją, pomaga utrzymanie – w miarę możliwości – dużej aktywności zawodowej.

– Gdy pojawia się choroba, pojawia się też lęk. Pojawiają się pytania: jak się ustawić do życia? Czy leczenie będzie skuteczne? Jakie ono będzie? Jakie będą powikłania? Dlatego tak ważna, w przypadku poważnych chorób, takich jak choroby onkologiczne, jest holistyczna, kompleksowa opieka całego zespołu terapeutycznego – podkreślał

dr n. med. Przemysław Sielicki, dyrektor ds. medycznych Luxmed Onkologia, Grupa Luxmed.

Taka opieka jest ważna również dlatego, że w zderzeniu z diagnozą wielu pacjentów, musząc zmierzyć się ze świadomością śmiertelnej choroby – nawet jeśli lekarz tłumaczy, że leczenie jest możliwe nawet przez wiele lat – prezentuje postawę wypierania, przechodzi przez fazy braku akceptacji diagnozy, zaniedbywania zaleceń, zwracania się w kierunku metod niekonwencjonalnych. Trzeba, jak mówił prof. Michał Lew-Starowicz, kierownik Kliniki Psychiatrii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, pomóc takiemu pacjentowi odnaleźć drogę do akceptacji diagnozy i jego nowej sytuacji. – Wiele osób zadaje sobie wtedy pytanie, jak chciałoby przeżyć resztę życia. Czasami efekty takich refleksji są bardzo pozytywne – przyznał. Ważne jest też to, by pamiętać, że fazy – akceptacji i wypierania – diagnozy swojego stanu mogą się zmieniać. Czynnikiem, który może stabilizować pacjenta na ścieżce akceptacji i działań konstruktywnych, jest rzetelna informacja – to aspekt, na który uskarża się wielu chorych, którzy nie mają pojęcia (a nie tylko mogliby, ale powinni wiedzieć), choćby jak będzie wyglądać ich leczenie.

Pacjenci źle znoszą też chaos i fundowane im przez decydentów „niespodzianki”. Bogdan Gajewski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Chorych na Hemofilię podkreślał, że generalnie program leczenia działa w Polsce dobrze, choć nie wszystkie rozwiązania, które są standardem w zachodniej Europie, udało się jeszcze wdrożyć. Priorytetem, jak mówił, są na przykład dostawy domowe leków, bo pacjenci z hemofilią jednorazowo muszą pobierać zestawy leków „wielkości małej szafy”. A ponieważ część z nich – ci, którzy rozpoczęli leczenie stosunkowo dawno i byli po prostu źle leczeni – to inwalidzi, często z przyczyn logistycznych ograniczają leczenie, zmniejszając dawki na własną rękę „by starczyło na dłużej”. Ciągle w sferze marzeń jest rejestr chorych na hemofilię – mimo zapowiedzi i obietnic nie jest pewne, czy uda się z nim wystartować nawet w przyszłym roku. Jednak te kwestie schodzą na dalszy plan, bo pod koniec września chorzy na hemofilię pocztą pantoflową dowiedzieli się, że Ministerstwo Zdrowia już od przyszłego roku nie będzie finansować programu lekowego, ma on trafić do NFZ – jak się okazało, 30 września te informacje, przekazane na Kongresie Zdrowia Mężczyzn znalazły potwierdzenie w postaci opublikowanego na stronach rządowych projektu założeń nowelizacji przepisów. W połowie października zaś wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski podczas posiedzenia senackiej Komisji Zdrowia stwierdził, że zmiana ma charakter techniczny, a domagać się jej miały… organizacje pacjentów.

A czego tak naprawdę chcieliby pacjenci? – Dostęp do innowacyjnych terapii jest absolutnie niewystarczający. Leki refundowane są dostępne w bardzo wąskich zakresach. Konieczna jest zmiana programów lekowych, które przynajmniej w niektórych przypadkach są po prostu archaiczne – podsumował Leszek Borkowski.







Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Samobójstwa wśród lekarzy

Jeśli chcecie popełnić samobójstwo, zróbcie to teraz – nie będziecie ciężarem dla społeczeństwa. To profesorska rada dla świeżo upieczonych studentów medycyny w USA. Nie posłuchali. Zrobili to później.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Odpowiedzialność pielęgniarki za niewłaściwe podanie leku

Podjęcie przez pielęgniarkę czynności wykraczającej poza jej wiedzę i umiejętności zawodowe może być podstawą do podważenia jej należytej staranności oraz przesądzać o winie w przypadku wystąpienia szkody lub krzywdy u pacjenta.




bot