Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 55–58/2006
z 24 lipca 2006 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Czy budżet powinien finansować projekty badań nad zjawiskami paranormalnymi?

Homeopatia ponad prawem

Andrzej Gregosiewicz

Formalnie Prawo farmaceutyczne jest przykładem ustawy, która w rzetelny sposób zabezpiecza dobro publiczne. Nakazuje bowiem stosowanie rygorystycznych procedur kontrolnych chroniących polski rynek przed wprowadzeniem do obrotu medykamentów niepewnych, niesprawdzonych, przeterminowanych, fałszywych, nieskutecznych itp. Ominięcie tych procedur zagrożone jest surowymi karami. I słusznie. Narażanie, na masową skalę, zdrowia i życia ludzkiego to ciężkie przestępstwo. Jest tylko jeden problem. Co zrobić, gdy autorzy ustawy, dla sobie tylko wiadomych celów, tworzą zapisy powodujące, że zagrożenia te stają się realne?

Pamięć wody

Trudno to sobie wyobrazić, ale w porównaniu z niektórymi zapisami w Prawie farmaceutycznym, kryminalne sformułowania "lub czasopisma" czy "inne rośliny", wydają się być niewinnymi pomyłkami. Cytuję art. 21 wspomnianej ustawy: "Produkty homeopatyczne (...) nie wymagają dowodów skuteczności terapeutycznej". Trudno obejść taki rygoryzm, prawda? Ale to nie wszystko. Autorzy ustawy dodatkowo szykanują producentów "lekarstw" homeopatycznych, wymagając od nich, by ich produkty były nie tylko nieskuteczne, ale jeszcze "rozcieńczone"! Te złośliwe szykany, przełożone na ludzki język, brzmią tak: "w polskim lecznictwie można stosować każde g...o, byle było nieskuteczne i rozcieńczone". Przepraszam za mocne słowo, ale w tej sytuacji przydałyby się jeszcze mocniejsze wyrażenia.

Skąd ten niezwykły zapis? Nie wiem. Nie wierzę w zespołowy debilizm autorów ustawy. Ba, jestem pewien, że można łatwo zidentyfikować nazwiska ludzi, którzy przeforsowali zezwolenie na import "antyleków". Ciekawe, jak przekonano właścicieli tych nazwisk, by podjęli ryzyko stanięcia w przyszłości przed komisją śledczą. Ryzykanci zdawali sobie chyba sprawę, że nie zdołają wytłumaczyć, dlaczego pozwolili kilku francuskim i niemieckim koncernom parafarmaceutycznym na warte miliardy zmonopolizowanie nieświadomości polskich pacjentów. Zapewne jednak wysokość prowizji (przypuszczenie) ogłupiła ich do tego stopnia, że "zaśpiewali i zatańczyli" tak, jak sobie zażyczyli producenci homeopatycznych fałszywek. Cytuję: "Produkty homeopatyczne (...) podlegają uproszczonej procedurze dopuszczenia do obrotu".

Jak wiadomo, istotą technologii produkcji "leków" homeopatycznych jest, oprócz rozcieńczania, wielokrotnie "wstrząsanie" wodnym roztworem "substancji leczniczej". Wg oryginalnej farmakopei należy 10 razy uderzyć naczyniem z roztworem w skórzaną poduszkę lub książkę oprawioną w skórę. W ten sposób "lek" jest "dynamizowany". Wprawdzie farmakologia nie zna takiego sposobu przyrządzania leków, lecz ustawodawca zaakceptował tę magiczną procedurę i pouczył importerów: "Do wniosku [o dopuszczenie leku do obrotu – przyp. autora] należy dołączyć: opis procesu wytwarzania, w tym opis sposobu rozcieńczania i dynamizacji, a także wykaz substancji, które ulegają usunięciu w czasie procesu wytwarzania".

Zdaję sobie sprawę, że nikt nie uwierzy mi na słowo, iż powyższe sformułowania, akceptujące istnienie zjawisk paranormalnych, zawarte są w parlamentarnej ustawie. Wszyscy jednak mogą to sprawdzić w internecie. Upewnią się wtedy, że autorzy ustawy wmawiają nam na przykład, że "dynamizacja" to realnie istniejące zjawisko. Mało tego, "przyklepują" majaczenia homeopatów o istnieniu tak zwanej pamięci wody, która to woda "pamięta", co z niej usunięto. Ten absurdalny pomysł Hahnemanna jest do dzisiaj podstawą homeopatii.

W tym miejscu przypomnę, że naukowy guru europejskich homeopatów – J. Benveniste – za prace na ten temat otrzymał dwukrotnie od Uniwersytetu Harvarda nagrodę Ig-Nobla (ang. ignoble – haniebny, podły). Zdobywca zwykłej Nagrody Nobla w dziedzinie chemii, prof. Dudley Herschbach, tak uzasadniał w czasie uroczystej uniwersyteckiej gali wybór J. Benveniste na durnia roku: "...przeprowadziłem podobne eksperymenty z wodą, co do której miałem pewność, że obcowała z substancjami organicznymi i rzeczywiście może pamiętać tego rodzaju oddziaływania. Jeden z eksperymentów nagrałem i teraz chciałbym wam go odtworzyć (w tym momencie prof. Herschbach puścił nagrany na taśmę magnetofonową odgłos wody spuszczanej w toalecie). Mam nadzieję, że wszyscy dobrze to usłyszeliście" (M. Abrams, IgNobel Prizes, Orion Books LRD, GB, 2002).

To w Ameryce. A w Polsce? Jak zwykle – i śmiesznie, i straszno. Okazuje się bowiem, że "znajomość zasad terapii homeopatycznej" jest jednym z formalnych warunków uzyskania specjalizacji I stopnia z farmacji aptecznej. Zasady te można pogłębić na obowiązkowych kursach, które odbywają się w "jednostkach organizacyjnych szkoleń podyplomowych przy wydziałach farmaceutycznych Akademii Medycznych i Collegium Medicum UJ". Program specjalizacji ze wskazaniem miejsca kursów można znaleźć pod adresem: www.mcoipz.com.pl/odkm/farmacja.htm

Metodologia kolejnych rozcieńczeń

Przyznam, że fascynują mnie naukowcy z uniwersyteckich "jednostek organizacyjnych", którzy wymagają od przyszłych aptekarzy, by na egzaminie specjalizacyjnym umieli wyjaśnić, dlaczego "w miarę ubywania objętości lekarstwa staje się ono bardziej skuteczne" oraz jakie zjawiska fizykochemiczne warunkują powstanie "pamięci wody". Prawdę mówiąc, znam nazwiska tych luminarzy polskiej nauki, lecz nie ośmielę się ich ujawnić. Może zrobią to sami. Na przykład w ramach merytorycznej dyskusji, którą można by rozpocząć od rozważenia problemu, czy z punktu widzenia współczesnej nauki sposób uzyskania roztworów homeopatycznych jest poprawny metodologicznie?

Pytanie to zadałem prof. dr. Markowi Kosmulskiemu, kierownikowi Katedry Elektrochemii Politechniki Lubelskiej, autorowi znanego dzieła "Chemical Properties of Material Surfaces", wydanego w 2002 r. w Nowym Jorku (hermes.umcs.lublin.pl.users/kosmulski/index/htm).

Oto odpowiedź chemika, który – jak dotąd – nie miał nic wspólnego z homeopatią: "Rzeczywiście, roztwory bardzo rozcieńczone można otrzymać jedynie metodą kolejnych rozcieńczeń. Polega ona na tym, że w pierwszym etapie sporządzamy roztwór stosunkowo stężony, powiedzmy 1 gram składnika H w 1 dm3 wody (roztwór pierwszy). Następnie odmierzamy, powiedzmy 1 cm3 roztworu pierwszego, uzupełniamy rozpuszczalnikiem do łącznej objętości 1 dm3, mieszamy i otrzymujemy roztwór drugi, zawierający 1 mg składnika H w 1 dm3 roztworu. Wartości liczbowe (1 dm3, 1 cm3) użyte w niniejszym przykładzie nie mają wpływu na cały tok rozumowania. Równie dobrze kolejne rozcieńczenia mogą być w stosunku 1:100, 1:639 lub jeszcze innym. Powtarzając opisaną czynność, możemy otrzymać trzeci roztwór zawierający 1 µg składnika w 1 dm3 roztworu itd."

To wszystko wydaje się łatwe i proste, dopóki nie uwzględnimy paru faktów. Nie ma absolutnie czystych rozpuszczalników. Nawet najczystsza, redestylowana woda laboratoryjna, zawiera w 1 cm3 niemal cały układ okresowy pierwiastków oraz tysiące związków organicznych. O ile więc w roztworach pierwszym i drugim składnik H jest, poza wodą, głównym składnikiem roztworu, to w roztworze trzecim jest już kilka lub kilkadziesiąt (zależnie od jakości wody użytej do rozcieńczania) innych substancji, których stężenie i potencjał termodynamiczny są większe niż stężenie i potencjał termodynamiczny składnika H. W roztworze czwartym takich czynników będą już setki, a w roztworze piątym – wiele tysięcy, w tym prawdopodobnie "leczniczy" składnik H. Innymi słowy, należy sobie zdać sprawę, iż w miarę rozcieńczania okaże się, że "teoretycznie" obliczone stężenie składnika H jest wielokrotnie niższe niż składnika H w samym rozpuszczalniku. Jeśli na przykład używana w laboratorium woda zawiera 1018 mol/dm3 składnika H, to metodą kolejnych rozcieńczeń w żaden sposób nie da się otrzymać roztworu o stężeniu składnika "leczniczego" H poniżej 1018 mol/dm3. To oczywiście nie ma żadnego znaczenia, bo przy tak małym stężeniu wpływ substancji H na właściwości roztworu jest zaniedbywalnie mały, więc szkoda czasu, aby takie zanieczyszczenia analizować.

Biorąc pod uwagę powyższe wywody, możemy z całą pewnością stwierdzić, że roztworów o stężeniu poniżej 1 µg/dm3 nie da się w żaden kontrolowany sposób otrzymać. Nie da się również takiego stężenia zweryfikować, gdyż leży ono poza zakresem dostępnych metod analitycznych.

Wiemy więc ponad wszelką wątpliwość, że tak zwanych roztworów homeopatycznych nie tylko nie można uzyskać, lecz nawet teoretycznie nie można rozpatrywać, czy jakikolwiek składnik jest w nich zawarty bądź nie. Bezsensowność rozważań, badań i eksperymentów klinicznych staje się zatem oczywista.

W polskim środowisku lekarskim nikomu (poza mną) nie chciało się publicznie dementować homeopatycznych bzdur. Zawrzało dopiero wtedy, gdy cztery poważne placówki naukowe ze Szwajcarii i Anglii ("Lancet" nr 9487, 27.08.2005) wzięły pod lupę publikacje "naukowe" na ten temat i orzekły, że homeopatia jako zjawisko plasujące się na jarmarcznym obrzeżu kultury może zostać spokojnie wyrzucona na śmietnik historii medycyny. Szwajcarzy * natychmiast publicznie to ogłosili i zabronili refundowania szamańskich "leków". Wcześniej zrobili to Holendrzy, a ostatnio Niemcy.

* W ubiegłym roku rząd szwajcarski zdecydował o wyłączeniu wszystkich terapii medycyny komplementarnej z systemu powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. Decyzję poprzedziło badanie PEK, które oceniało skuteczność, przydatność i optymalizację kosztów pięciu terapii medycyny komplementarnej: medycyny antropozoficznej, homeopatii, terapii neuralnej, ziołolecznictwa (fitoterapii) i tradycyjnej medycyny chińskiej, praktykowanych przez lekarzy medycyny. Badanie trwało sześć lat, kosztowało 7 mln franków szwajcarskich (4,5 mln euro). Zespół naukowców z trzech europejskich ośrodków medycznych: Brna, Bristolu i Zurychu, kierowany przez prof. Matthiasa Eggera, opublikował wyniki dużej meta-analizy, oceniającej skuteczność leczenia homeopatycznego (Shang A. i wsp. "Lancet" 2005, 366: 726-732).

A w Polsce? Wiadomo:
Już każdy powiedział to co wiedział
Trzy razy wysłuchał dobrze mnie
Wszyscy zgadzają się ze sobą
A będzie nadal tak jak jest.
(Kuba Sienkiewicz, neurolog)

Moje propozycje rozwiązania problemu

1. Rozpędzenie na cztery wiatry Rady Szamanów (ksywka Rady ds. Medycyny Niekonwencjonalnej przy Ministrze Zdrowia). Ci wyznawcy voodoo, powołani na członków przez reformatora stulecia – Mariusza Łapińskiego, pracują od lat nad znalezieniem sposobu weryfikacji zdolności leczniczych bioterapeutów, radiestetów (itp.) i zalegalizowania ich działalności w Cechu Rzemiosł Różnych. Żeby było śmieszniej, swoją aktywność w tym zakresie tłumaczą "zbyt małą w Polsce liczbą prokuratorów".

2. Odebranie homeopatom (wzorem USA) prawa wykonywania zawodu lekarza medycyny.

3. Wykreślenie z ustawy Prawo farmaceutyczne art. 21 i zawiadomienie prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez "ekspertów", którzy umieścili w nim zapis, że "produkty homeopatyczne nie muszą wykazywać skuteczności terapeutycznej".

4. Rozwiązanie (w państwowych uczelniach) wszystkich zakładów chemii lub farmakologii, które zajmują się zjawiskami paranormalnymi ("pamięć wody", "dynamizacja leku" itp.).

5. Odebranie prawa szkolenia podyplomowego autorom homeopatycznej części programu specjalizacji dla farmaceutów.

6. Wyprowadzenie produktów homeopatycznych z aptek i wstawienie ich do supermarketów (obok gumy do żucia).

7. Przeprowadzenie kontroli w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych. Podejrzewać można, że prezes tego urzędu, dr farm. Leszek Borkowski, dopuszcza do obrotu leki homeopatyczne wiedząc o ich anegdotycznym sposobie produkcji. Naraża w ten sposób na utratę zdrowia lub życia obywateli polskich (nieznajomość podstawowych zasad fizyki i chemii nie zwalnia od odpowiedzialności).

8. Przeprowadzenie kontroli we wszystkich polskich oddziałach zagranicznych firm farmaceutycznych i sprawdzenie, czy sposób produkcji "leków" homeopatycznych jest zgodny z podstawowymi zasadami farmakologii. Zwracam szczególną uwagę na firmę Boiron (dyrektor Jerzy Sosnowski), która zalewa polski rynek granulkami cukru "impregnowanymi" informacją o "leczniczych właściwościach" kaczego ścierwa rozcieńczonego z wodą w stosunku 1 do 10400(Oscillococcinum). Dla porządku przypominam, że Wszechświat jest zbudowany z 1078-82 cząsteczek.

Na koniec zapraszam wszystkich wysoce utytułowanych naukowo zwolenników homeopatii do zaprezentowania na tych łamach wyjaśnień tłumaczących w sposób jednoznacznie naukowy, co to jest "dynamizacja leku" lub "pamięć wody". Naukowcy zajmujący się fizyką i chemią będą mieli znakomitą zabawę, czytając pseudonaukowy bełkot o dynamizacji kaczych podrobów poprzez wielokrotne wstrząsanie ich wodnego roztworu.

Apel do sejmowej Komisji Zdrowia i wszystkich ludzi nauki

Szanowni Posłowie, proszę o wniesienie interpelacji mówiącej, że art. 21 Prawa farmaceutycznego ośmiesza polskie prawo i naukę. Że homeopatia jest magiczno-okultystycznym odpryskiem naszej kultury zdrowotnej. Szanowni Posłowie, wierzę, że w niedługim czasie polska medycyna będzie miała tę satysfakcję, iż dzięki Wam, jako pierwsza w świecie, zamknie problem największego oszustwa medycznego w historii ludzkości.

Zwracam się do wszystkich ludzi polskiej nauki o poparcie mojej inicjatywy. Najbardziej liczę na rozsądek i stanowczość prof. Zbigniewa Religi.

Apel do Ministra Zdrowia

Wielce Szanowny Panie Ministrze, uprzejmie proszę o podjęcie decyzji eliminującej "europejskie" absurdy homeopatyczne z polskiej medycyny. Wystarczy jeden Pana podpis, by usunąć z Prawa farmaceutycznego artykuł 21 i w ślad za tym przenieść sprzedaż homeopatycznych granulek cukrowych do supermarketów. Nikt na tym nie straci, a polska medycyna nie będzie więcej ośmieszana przez homeo-oszustów.

Apel do Prokuratora Generalnego

Szanowny Panie Prokuratorze, czy nie wydaje się Panu dziwne, że w polskiej ustawie Prawo farmaceutyczne figuruje zapis następującej treści: "Produkty homeopatyczne nie muszą wykazywać dowodów skuteczności terapeutycznej"? Na tej m.in. podstawie dopuszczono w Polsce do obrotu ponad 5600 "leków" homeopatycznych. Komu, oprócz firm produkujących te "leki", mogło zależeć, by tak śmiertelnie niebezpieczny zapis znalazł się w ustawie?

Komplet artykułów, w których wyjaśniam istotę homeopatycznych oszustw, znajdą Czytelnicy pod adresem: www.kulty.info/zagadnienia/homeopatia.php

prof. zw. dr hab. med. Andrzej Gregosiewicz

Ten tekst ukazał się w lubelskim "Medicusie" 3/2006. Przedruk za zgodą redakcji.

Pobierz pełną wersję raportu "Homeopatia" w pliku PDF.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Czy Unia zakaże sprzedaży ziół?

Z końcem 2023 roku w całej Unii Europejskiej wejdzie w życie rozporządzenie ograniczające sprzedaż niektórych produktów ziołowych, w których stężenie alkaloidów pirolizydynowych przekroczy ustalone poziomy. Wszystko za sprawą rozporządzenia Komisji Europejskiej 2020/2040 z dnia 11 grudnia 2020 roku zmieniającego rozporządzenie nr 1881/2006 w odniesieniu do najwyższych dopuszczalnych poziomów alkaloidów pirolizydynowych w niektórych środkach spożywczych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Wciąż nie rozumiemy raka trzustki

 – W przypadku raka trzustki cele terapeutyczne są inne niż w raku piersi, jelita grubego czy czerniaku. Postęp w zakresie leczenia systemowego tego nowotworu jest nieznośnie powolny, dlatego sukcesem są terapie, które dodatkowo wydłużają mediany przeżycia nawet o klika miesięcy – mówi dr Leszek Kraj z Kliniki Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. 

Neonatologia – specjalizacja holistyczna

O specyfice specjalizacji, którą jest neonatologia, z dr n. med. Beatą Pawlus, lekarz kierującą Oddziałem Neonatologii w Szpitalu Specjalistycznym im. Świętej Rodziny w Warszawie oraz konsultant województwa mazowieckiego w dziedzinie neonatologii rozmawia red. Renata Furman.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Pierwsze dziecko z Polski uzbierało 9 milionów na terapię genową SMA

Alex Jutrzenka w Wigilię otrzymał od darczyńców prezent – jego zbiórka na portalu crowfundingowym osiągnęła 100 proc. Chłopiec jako pierwszy pacjent z Polski wyjedzie do USA, do Children’s Hospital of Philadelphia, po terapię genową, która ma zahamować postęp choroby.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Mielofibroza choroba o wielu twarzach

Zwykle chorują na nią osoby powyżej 65. roku życia, ale występuje też u trzydziestolatków. Średni czas przeżycia wynosi 5–10 lat, choć niektórzy żyją nawet dwadzieścia. Ale w agresywnej postaci choroby zaledwie 2–3 lata od postawienia rozpoznania.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Miłość w białym fartuchu

Na nocnych dyżurach, w gabinecie USG, magazynie albo w windzie. Najczęściej
między lekarzem a pielęgniarką. Romanse są trwałym elementem szpitalnej rzeczywistości. Dlaczego? Praca w szpitalu jest ciężka – fizycznie i psychicznie. Zwłaszcza na chirurgii. W sytuacjach zagrożenia życia działa się tam szybko, na pełnej adrenalinie, często w nocy albo po nocy nieprzespanej. W takiej atmosferze, pracując ramię w ramię, pielęgniarki zbliżają się do chirurgów. Stają się sobie bliżsi. Muszą sobie wzajemnie ufać i polegać na sobie. Z czasem wiedzą o sobie wszystko. Są partnerami w działaniu. I dlatego często stają się partnerami w łóżku, czasami także w życiu. Gdzie uprawiają seks? Wszędzie, gdzie tylko jest okazja. W dyżurce, w gabinecie USG, w pokoju socjalnym, w łazience, a czasem w pustej sali chorych. Kochankowie dobierają się na dyżury, zazwyczaj nocne, często zamieniają się z kolegami/koleżankami, by być razem. (...)

Pielęgniarka to zawód autonomiczny

Z dr hab. n. hum. Marią Kózką, konsultantem krajowym w dziedzinie pielęgniarstwa, profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Jagiellońskiego, kierownikiem Zakładu Pielęgniarstwa Klinicznego UJ CM – rozmawia Katarzyna Cichosz.

Choroby układu dopełniacza

Układ odpornościowy jest strażnikiem zdrowia, ale gdy szwankuje, może stać się zabójcą. Dotyczy to także układu dopełniacza, będącego podstawą wrodzonej odpowiedzi immunologicznej nieswoistej.




bot