Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 43–50/2016
z 2 czerwca 2016 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


E-papierosy na cenzurowanym

Krzysztof Boczek

Miały być mniej szkodliwe niż standardowe papierosy, a z niektórych badań wynika, że bywa odwrotnie. Kolejne kraje zakazują elektronicznego palenia albo je ograniczają. Polska także.

Na rynek trafiły w 2006 roku. Ich popularność gwałtownie rosła – w USA w latach 2011–2013 aż 3-krotnie. W 2014 obrót nimi przekraczał tam 2,7 mld dol. rocznie.

Sięgają po nie często osoby, które wcześniej nie paliły tradycyjnego tytoniu. Zwłaszcza nastolatkowie – e-papierosy raczej nie śmierdzą, są eleganckie, nowoczesne, więc u młodych ludzi zapanowała moda na te gadżety. W ub.r. w USA aż 3 mln ludzi do 20. roku życia korzystało z e-papierosów. To 16 proc. wszystkich nastolatków w tym kraju. W 2011 roku ten wskaźnik wynosił zaledwie 1,5 procent. W tym samym czasie liczba młodzieży palącej standardową nikotynę co prawda spadła z 16 do 9 proc., ale sumarycznie w ub.r. dymek puszczał co czwarty (25 proc.) uczeń w USA. 4 lata wcześniej tylko co szósty (17,5 proc.). Wniosek? E-papierosy zwiększyły liczbę palącej młodzieży.

Do tak silnego wzrostu popularności u młodych przyczyniło się kilka elementów. Nastolatkowie w USA nie kupią zwyczajnej nikotyny, a e-papierosy? No problem. Po drugie: modę na e-nikotynę generują reklamy tych produktów – to także nie jest zabronione. Po trzecie: wysiłki speców od marketingu – w USA zamiast „palenie” spopularyzowali słowo „vaping”. Brak polskiego odpowiednika, ale bliżej jest mu do „inhalowania” niż do „palenia”. A wiadomo – inhalacja jest zdrowa. Zadziałało.

Podobny trick próbowano zastosować w Polsce. Stowarzyszenie Użytkowników Elektronicznych Papierosów „Waper” było oburzone powszechnym stosowaniem określenia „palenie e-papierosów”. Organizacja twierdziła, że tych produktów się „używa”.

W Polsce rynek rynek e-palenia rozwijał się w tempie 10–20 proc. rocznie, a jego wartość szacowana jest obecnie na 500 mln zł. Nasz kraj jest trzecim największym rynkiem na świecie, po USA i Niemczech. Szacuje się, że obecnie e-papierosy regularnie stosuje u nas 1,5 mln ludzi, w tym duża rzesza nastolatków. Bo ci mogą kupić e-nikotynę bez problemów. Dyrektorzy szkół skarżą się, że uczniowie popalają elektroniczne papierosy na przerwach. Nagminnie.


10 razy więcej?

W Wielkiej Brytanii aż pół miliona ludzi uważa, że dzięki e-papierosom łatwiej uda im się rzucić nałóg. Mimo że zawierają nikotynę, a ta uzależnia. To efekt lansowanych przez e-lobby informacji. Dodatkowo ludzie uważają, że elektroniczne „szlugi” są... zdrowsze niż standardowe. Producenci powołują się na szereg badań naukowych, z których wynika, że przeciętnie e-papierosy zawierają wielokrotnie (9–450 razy) mniej substancji toksycznych niż tradycyjna ich wersja.

Od 2014 roku te informacje są coraz częściej negowane. Badania Francuzów wykazały, że 3 z 10 testowanych modeli e-papierosów były co najmniej tak samo rakotwórcze, jak standardowe ich odpowiedniki. Jak mantra w wynikach powtarzane jest słowo „formaldehyd” – toksyczny związek. Z badań wynikało, że mimo iż dym z e-papierosów jest zdecydowanie milszy dla naszego nosa niż zwyczajnych „klubowych”, to jednak jest on tak samo szkodliwy w przypadku biernego palenia. Konkluzja francuskich badaczy była jednoznaczna: zakazać palenia w miejscach publicznych. Szok wywołał dopiero raport przygotowany przez naukowców dla japońskiego Ministerstwa Zdrowia, a opublikowany przez tamtejszy Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego (NIZP) w 2014 roku. Uczeni porównali standardowe papierosy i elektroniczne pod względem stężenia groźnych substancji powodujących raka, m.in. formaldehydu i acetaldehydu. Okazało się, że w jednym z badanych modeli substancji tych było nawet 10 razy więcej niż w tradycyjnie spalanym tytoniu. W dwu z nich poziom stężenia niebezpiecznych związków był wyższy niż w tradycyjnych papierosach. Badania wykryły także, iż stężenie związków kancerogennych wzrasta, gdy spirala grzałki e-papierosa jest najbardziej rozgrzana. Ministerstwo nie podało nazw modeli. Japończycy podkreślają: e-papierosy nie są tak mało szkodliwe, jak wielu myśli.
W późniejszej publikacji w „New England Journal of Medicine” Naoki Kunugida, badacz z NIZP, napisał, że uwalniany formaldehyd w e-papierosach może wchodzić w proces, którego efektem jest aerosol wdychany przez użytkownika. I to ma stwarzać większe niebezpieczeństwo dla zdrowia.


Kupą, mości panowie!

Głośno o negatywnych stronach e-papierosów mówiło także Amerykańskie Stowarzyszenie Płuc (ALA). Podkreślało, że w USA z ponad 500 modeli tych produktów i prawie 8 tys. płynów do ich nabijania, wszystkie zawierały nikotynę – uzależniającą, rakotwórczą, niebezpieczną dla dzieci, młodzieży i kobiet w ciąży. Nawet modele oznaczane w sprzedaży jako „wolny od nikotyny” nie były jej pozbawione. Z analiz produktów wynikało, że podawana na opakowaniu zawartość nikotyny znacząco różniła się od tego, co naukowcy wykryli w środku. Udowodniono, że niektóre modele – zwłaszcza z wyższym napięciem – oferowały znacznie wyższy poziom nikotyny niż przeciętne. Niepokój ALA wzbudzały także chemiczne dodatki kreujące smak. Organizacja wspomina w raporcie również o przypadkach zatrucia spowodowanego połknięciem płynu, albo też zainhalowaniem zbyt dużej ilości dymu. Zatrucia powodowały nudności, wymioty, a nawet trudności z oddychaniem. Takie sytuacje szczególnie często występowały u dzieci, które użyły e-papierosów. ALA przypominała także badania FDA z 2014 roku, które udowodniły, że modele z wyższym poziomem napięcia zawierają więcej formaldehydów.

Organizacja pokazała dowody na to, że:

• elektroniczne papierosy wcale nie pomagają rzucić palenia,

• coraz więcej młodych ludzi sięga po e-papierosy i uzależnia się od nikotyny,

• spore jest zagrożenie dla biernych palaczy.


Konkludując swój raport, ALA naciskała na Food and Drug Administration (FDA), by ta wreszcie wprowadziła ograniczenia dla tych bardzo niebezpiecznych dla zdrowia produktów.

Z innych mniej znanych i rozbudowanych badań wynikało także iż:

– niektóre rodzaje papierosów elektronicznych mają wysoki poziom trujących chemikaliów. Należy do nich bardzo niebezpieczny nitrozoamin – silnie rakotwórcza substancja. U szczurów wywołuje raka już po kilku miesiącach podawania.

– niektóre modele zawierają również glikol dietylenowy – trujący związek chemiczny, który w wysokich dawkach jest wyjątkowo śmiertelny.


Imperium kontratakuje

Spokój producentów e-nikotyny został zburzony, krytykowali więc część z tych nowinek. Portal e-cigarette-research.com przekonywał, że formaldehydu jest w e-papierosach przeciętnie 6 razy mniej niż w dymku z tradycyjnej nikotyny. Podkreślali, że szokujące rezultaty Japończyków dotyczą pojedynczych modeli/marek e-papierosów, a nie ich ogółu.

Pomoc dla producentów e-nikotyny nadeszła z niespodziewanej strony. Królewska Akademia Lekarzy (Royal College of Physicians) – prestiżowa w Wlk. Brytanii uczelnia wyższa – w kwietniu br. opublikowała 206-stronicowy raport poświęcony e-papierosom. Dowodzi w nim, że są one istotnym narzędziem w ograniczaniu szkód, jakie powoduje standardowa nikotyna. Akademia przypomina, że:

• to palenie standardowej nikotyny jest największą, a możliwą do uniknięcia przyczyną śmierci i problemów zdrowotnych;

• dostarczanie nikotyny, od której ludzie są uzależnieni, ale bez jej szkodliwych komponentów, może ograniczać większość negatywnych skutków palenia papierosów;

• E-papierosy są substytutem produktów tytoniowych i – z badań wynika – pomagają w rzuceniu palenia standardowych odpowiedników;

• ryzyko szkód dla zdrowia z długookresowego palenia e-papierosów stanowi jedynie 5 proc. ryzyka dla tradycyjnej ich wersji.

Innymi słowy, wg. Królewskiej Akademii Lekarzy, e-papierosy to zdecydowanie mniejsze zło.


Które piętro?

Opublikowany w połowie 2014 r. raport WHO nt. zagrożeń e-papierosów, wziął pod uwagę badania ponad 100 naukowców. Światowa Organizacja Zdrowia wezwała kraje, by ograniczyły sprzedaż tego typu nikotyny nieletnim. WHO jednoznacznie stwierdziła, że e-papierosy stanowią poważne zagrożenia dla zdrowia młodych ludzi i kobiet w ciąży. Nawet jeśli znacznie większa kancerogenność e-papierosów dotyczy tylko niektórych modeli, nawet jeśli przeciętnie są one mniej szkodliwe, to mimo wszystko ciągle uzależniają i szkodzą.

WHO nakłania też państwa do zaostrzenia innych regulacji dotyczących e-nikotyny. Włącznie z zakazaniem ich lub przynajmniej zakazem ich promowania i reklamy. Na sesji WHO w Moskwie, pod koniec 2014 r, aż 179 krajów uzgodniło, że powinny zostać nałożone wyższe podatki na e-papierosy – to skuteczny sposób walki z nałogiem tytoniowym.

– Nie mamy badań epidemiologicznych, które bezpośrednio łączyłyby używanie e-papierosów z rakiem, bo to zajmuje dekady. Jednak raport WHO wystarczająco dowodzi tezy, że istnieje poważne ryzyko dla zdrowia wynikające z wdychania nikotyny i innych toksycznych środków zawartych w elektronicznych papierosach – tłumaczył działania Organizacji Armando Peruga, który od ponad 20 lat kontroluje produkty nikotynowe.
Ryzyko istnieje także dla biernych palaczy, ale – jak zaznacza Peruga – jest ono niższe niż w przypadku standardowej nikotyny. Przyznaje, że z 500 dostępnych na rynku w 2015 r. modeli e-papierosów, tylko część została przebadana. – Faktycznie, niektóre z analizowanych produktów miały bardzo niskie poziomy toksycznej emisji w porównaniu z konwencjonalnymi papierosami. Przeciętnie ten poziom toksyczności w e-papierosach jest niższy – przyznaje. Ale też dodaje, że obecne dowody nie są wystarczające, by twierdzić, że e-papierosy pomagają rzucić palenie. – WHO zaleca więc inne, licencjonowane metody do rzucenia nałogu – dodaje Peruga. – Jeśli palenie papierosów jest jak skakanie z setnego piętra, to korzystanie z e-nikotyny to także skakanie, tyle że z niższego piętra. Na razie nie wiemy dokładnie z którego – puentuje Peruga.


Bardzo Dziki Zachód

Rekomendacje WHO nie pozostały bez echa. Rząd Wielkiej Brytanii także przestrzega przed długotrwałymi problemami zdrowotnymi, jakie generują e-papierosy. Z analiz ich naukowców wynika, że szczególnie niebezpieczne są modele produkowane w Chinach – tam brak odpowiedniej kontroli nad jakością tych produktów. Rozważano zakaz używania elektronicznej nikotyny na Wyspach, ale wycofano się z niego – e-palacze przeszliby na zwyczajne papierosy. A to jednak gorsza opcja. Rząd poddał więc e- nikotynę ostrzejszym regulacjom. Ale wiele krajów zdecydowało się zakazać e-papierosów. Obecnie nie można ich kupować, sprzedawać lub importować w: Brazylii, Argentynie, Urugwaju, Wenezueli. Podobne regulacje ma kilka państw Bliskiego Wschodu (Jordania, Oman, Katar, Emiraty Arabskie) i Dalekiego (Kambodża, Brunei, Singapur, Tajlandia, Tajwan). W największym muzułmańskim kraju świata – Indonezji – ten zakaz jest dyskutowany. W Szwecji, Norwegii, Finlandii, Szwajcarii i Austrii e-papierosy zawierające nikotynę są nielegalne. Tylko beznikotynowe można sprzedawać. W Australii, Nowej Zelandii restrykcje są bardzo istotne. W Kanadzie żaden model e-papierosa z nikotyną nie dostał akceptacji Health Canada, ale de facto nie ma problemu, by nabyć te produkty. Ale za to wiele miast tego kraju zabroniło korzystania z e-papierosów w miejscach publicznych. Największym echem odbijają się zmiany w USA. Bo to największy rynek e-nikotyny na świecie. Na początku maja br. FDA zdecydowała o nowych, znacznie ostrzejszych, przepisach dotyczących e-papierosów – będą one tak samo traktowane jak standardowa nikotyna. Przede wszystkim FDA wreszcie będzie kontrolowała te produkty, sprawdzała m.in., czy informacje producentów o składnikach zgadzają się z rzeczywistością. Na opakowaniach trzeba będzie przestrzegać przez ryzykiem dla zdrowia i życia. Sprzedaż będzie ograniczona dla nieletnich, a opakowania mają być trudne do otwarcia dla dzieci. W materiale CNN na temat tego wydarzenia czytamy, że wreszcie zostanie uregulowany w tej materii „bardzo Dziki Zachód”. Wreszcie.




E-papierosy w Polsce

Dotychczas e-papierosy można było kupować w Polsce bez ograniczeń, także w Internecie. Można używać elektronicznej nikotyny w miejscach publicznych. To ma się zmienić bardzo szybko. Projekt nowelizacji ustawy „o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych”, zaostrzającej przepisy sprzedaży i stosowania e-papierosów w Polsce, Beata Szydło wysłała do marszałka sejmu 18 kwietnia br. Pod koniec tego miesiąca był już czytany w komisji. Wg zapowiedzi polityków, miał wejść w życie od 20 maja. To już niewykonalne. Nie wiadomo, kiedy sejm go uchwali. – Na obecnym etapie prac legislacyjnych trudno jest określić ostateczny termin wejścia w życie omawianego projektu ustawy – tłumaczy Milena Kruszewska, rzecznik prasowy MZ. To samo mówią w biurze prasowym sejmu.

Projekt przewiduje całkowity zakaz konsumpcji e-papierosów w miejscach publicznych – za to będzie groził mandat 500 zł. Nie będzie można także sprzedawać tych produktów osobom do 18. roku życia.

Za złamanie tego zakazu także 500 zł mandatu. Dodatkowo projekt przewiduje całkowity zakaz reklamy tych gadżetów (kara nawet 200 tys. zł), zakaz sprzedaży przez internet, a producenci będą musieli podawać na wyrobach skład substancji. Na opakowaniach pojawią się też informacje o szkodliwości tych produktów i możliwości szybkiego uzależnienia.

Lobby producentów przekonywało, że nowe prawo spowoduje utratę wielu tysięcy miejsc pracy i upadłość 30 proc. firm – w kraju działa ok. 1,5 tys. punktów sprzedaży e-papierosów, oraz 15 fabryk płynów do palenia.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Samobójstwa wśród lekarzy

Jeśli chcecie popełnić samobójstwo, zróbcie to teraz – nie będziecie ciężarem dla społeczeństwa. To profesorska rada dla świeżo upieczonych studentów medycyny w USA. Nie posłuchali. Zrobili to później.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Odpowiedzialność pielęgniarki za niewłaściwe podanie leku

Podjęcie przez pielęgniarkę czynności wykraczającej poza jej wiedzę i umiejętności zawodowe może być podstawą do podważenia jej należytej staranności oraz przesądzać o winie w przypadku wystąpienia szkody lub krzywdy u pacjenta.




bot