Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 69–72/2003
z 11 września 2003 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Z pamiętnika lekarza poz

Janina Banachowska

Niedziela

Miałam zamiar obejrzeć wreszcie "Wiedźmina". Dużo kontrowersyjnych opinii słyszałam już na temat tego serialu... Usiadłam wygodnie w fotelu przed telewizorem, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Oczywiście – pacjent. W zasadzie mam wywieszoną informację o godzinach przyjęć, ale dziwnym trafem nikt w te godziny nie może trafić.

Pytam, co się stało. Ot, tydzień temu przytłukł sobie rękę i teraz coraz bardziej puchnie i boli.

- Ma pan zdjęcie? – dopytuję naiwnie, bo kto i po co jechałby wydawać na taki cel pieniądze?

- Samo weszło, to i samo wyjdzie – odpowiada.

- Ale przez tydzień nie wyszło? – pytam złośliwie, bo zaniedbanych przypadków mam na pęczki.

Macam delikatnie i czuję wyraźnie przemieszczanie się czwartej i piątej kości śródręcza.

Jest już późno, do złamanej, i to przed tygodniem ręki pogotowia wzywać nie będę, daję jednak skierowanie na oddział pomocy doraźnej. Brat go przywiózł samochodem, mogą jechać.

Jechać by mogli, ale brat jest, po skromnie licząc, paru głębszych, a policja pilnuje. Nie pozostaje mi nic innego, jak iść do szopy szukać odpowiedniego kawałka kory, z której można byłoby zrobić szynę, unieruchomić i założyć temblak. Gdy brat wytrzeźwieje, zawiezie pacjenta na urazówkę.

"Wiedźmina" obejrzę z kasety, na szczęście zdążyłam włączyć nagrywanie.

Poniedziałek

Od samego rana ruch: ktoś położył nieszczęśliwie kosę ostrzem do góry, biegające po podwórku dziecko wpadło na nią, przecięło głęboko stopę. Są uszkodzone ścięgna, ale kości wydają się całe.

Szczęśliwie – ojciec dziecka przyjechał samochodem, po założeniu prowizorycznego opatrunku wysyłam go do szpitala. Tak będzie szybciej. Niestety, mówi, już do mnie przyjechał na rezerwie paliwa, dwadzieścia kilometrów nie przejedzie, nie wiadomo nawet, czy wróci do domu. Nie mam wyjścia: nalewamy benzynę z mojego kanistra, zawsze mam coś w zapasie, bo do stacji benzynowej jest przecież kilkanaście kilometrów.

Pojechali.

Tymczasem zgłasza się ponownie pacjent ze złamaniem śródręcza. Nadal w szynie z kory, nadal bez zdjęcia. Brat z samochodem "poprawił sobie" i nie ma szansy, by przed końcem tygodnia wytrzeźwiał.

- On już tak ma – tłumaczy – jak zacznie pić, to tydzień nie jego.

No, nie, do przyszłego tygodnia z założeniem gipsu czekać nie będę. Rozwijam opatrunek i ze zdziwieniem stwierdzam, że dłoń nieco sklęsła, kości "na macane" ułożone są prawidłowo. Robię opatrunek z psiny z żywokostem, trzeba leczyć własnymi sposobami.

Polecam nazbierać więcej żywokostu, kupić ćwiartkę spirytusu i pół litra psiny, zrobię z tego leczniczy balsam na wszystkie złamania i stłuczenia.

Po południu zgłasza się córka pacjenta z żywokostem, spirytusem i psiną. Znaczy, że to ja sama mam z tym coś robić. Nie ma rady.

Żywokost przepuszczam dwukrotnie przez maszynkę do mielenia mięsa, do spirytusu dolewam wody, żeby miał 70, a nie 95 procent i mieszam wszystko razem. Wychodzi potężny słój balsamu.

Córka, piętnastoletnia, pouczona przeze mnie, jak ma robić opatrunki, zabiera wszystko do domu; pacjent ma się zgłosić do kontroli za cztery dni.

Wtorek

Koło południa przyjeżdża chłopiec, kilkunastoletni, z wyraźną dusznością. Ma ropień migdałka, a obrzęk utrudnia mu oddychanie. Migdałek jest wielkości brzoskwini. Laryngolog, do którego zatelefonowałam chcąc przyspieszyć przyjęcie chłopca, jest akurat na urlopie.

Próbuję szpatułką, czy to tylko obrzęk, czy też ropień. Migdałek jest miękki, wyraźnie wypełniony ropą.

Nie ma rady, trzeba ciąć. Nożyki jednorazowe mam, uchwytu do nożyków nie. Szczęściem – mam imadło. Zakładam nożyk w ten prowizoryczny uchwyt, modląc się, by się w gardle nie wysmyknął, bo to już byłaby zupełna klęska. Na szczęście siedzi mocno. Wybieram dogodne miejsce i tnę. Z migdałka dosłownie tryska ropa.

Wyrzucam zużyte ostrze, samym imadłem poszerzam otwór. Teraz już powinno być dobrze, zalecam płukanie szałwią z rumiankiem i po sprawdzeniu, że chłopcu nic więcej nie dolega, a oddycha swobodnie – puszczam go do domu.

Środa

Koło południa zgłasza się wczasowiczka, która nieopatrznie zasnęła niby w cieniu, ale ten okazał się niewystarczający. Przesuwające się po niebie słońce dosięgło śpiącą, teraz jest cała w bąblach i z temperaturą.

Zalecam okłady z kwaśnej śmietany, najlepiej nie ze sklepu, bo mimo napisu nie wierzę, że to prawdziwa śmietana, a także w to, że prócz mleka nic więcej się w niej nie znajduje. Polecam środki przeciwbólowe i unikanie słońca – nie tylko teraz, kiedy jest poparzona i z udarem cieplnym, ale do końca tego lata.

Następni pacjenci to jak zwykle nadciśnieniowcy, źle znoszący upały. Dziwnym zjawiskiem jest pojawianie się nadciśnienia u coraz młodszych osób. Dawniej była to domena ludzi co najmniej w średnim wieku i starszych, teraz mam pacjentów kilkunastoletnich, u których utrzymuje się ciśnienie 170/100. Wszelkie badania, by ustalić przyczynę tak wysokiego ciśnienia, wychodzą ujemnie. Pozostaje leczenie właściwie objawowe.

Przychodzi matka z dzieckiem pogryzionym przez psa. Czyj pies, nie wiadomo, a tym bardziej, czy był szczepiony. Matka nie jest w stanie powiedzieć, który z plątajacych się po wsi kundli jest sprawcą głębokich ran dziecka.

Tu już nic nie poradzę, odsyłam do szpitala, gdzie nie tylko przeprowadzą toaletę ran, ale i zaszczepią dziecko przeciw wściekliźnie. Co prawda, u nas jeszcze wścieklizny nie stwierdzono, ale pozostawić tak dziecka nie mogę, to zbyt duże ryzyko.

Czwartek

Według umowy, zgłasza się pacjent ze złamaną ręka. Szyna z kory trzyma się mocno, widocznie kora była świeża. Na dłoni ma opatrunek z żywokostu. Obrzęku ani śladu, zasinienia też.

Jednak, co by kto nie mówił, to psie sadło z żywokostem ma cudowne właściwości gojące. Co prawda, posądza się teraz żywokost o działanie rakotwórcze, ale to chyba przy stosowaniu przewlekłym, na przykład w postaci syropu na kaszel, a nie – doraźnie po urazie.

Kości już się nie ruszają, nie jest to jeszcze pełny zrost, ale trzymają się dobrze. Jeszcze ze dwa tygodnie szyny i ręka będzie jak nowa.

- A zwolnienie? – pyta pacjent

- Jakie zwolnienie?

- No, z pracy. Przecież nie mogłem pracować, a robię na budowie u prywaciarza...

No, nie, tego już za dużo! Tak długie, wsteczne zwolnienie z pracy może dać wyłącznie psychiatra, tu nawet ortopeda nie pomoże. Co prawda, nasi pacjenci często nadają się do poradni zdrowia psychicznego, ale nie tyle z powodu choroby, co bezmyślności.

Polecam wziąć na czas choroby urlop, choćby bezpłatny, a następnym razem – na wstępie mówić, że potrzebne jest L4.

Pacjent zapewnia, że następnego razu nie będzie, w co ja zupełnie nie wierzę.

Piątek

Koło godziny dziewiątej rano przybiegła zdyszana kobieta, niosąc może dziesięcioletniego chłopca. Dziecko było przymroczone, nie mogło stać.

Według matki, gdy zbierało jeżyny, ugryzł je wąż.

Żmij u nas jest bardzo dużo, dziecko było w sandałkach, choć stale się powtarza, że mimo upału na jagody trzeba chodzić w gumowych butach. Nie było czasu na gadanie.

Podałam krople kardiamidu z kofeiną, niczym innym nie dysponowałam, wsadziłam matkę z chłopcem do samochodu, włączyłam długie światła, nacisnęłam klakson i przekraczając wszelkie dopuszczalne na drodze prędkości – pojechałam do szpitala.

Oczywiście, nie wzięłam torebki z dokumentami, byłam więc bez prawa jazdy, ale liczyła się każda chwila.

W Dobrej zatrzymała nas policja. Zwolniłam, przez okno krzyknęłam, gdzie jadę, policjant zorientował się natychmiast, włączył syrenę, wyprzedził mnie i prowadził radiowozem z alarmem. Tak wpadliśmy przed izbę przyjęć szpitala.

Dziecko było już nieprzytomne. Na szczęście, policja porozumiała się ze szpitalem, w izbie czekał już lekarz, pielęgniarka i, co najważniejsze, surowica przeciw jadowi żmij.

Zostawiłam matkę z dzieckiem w szpitalu. Policjant, któremu powiedziałam, że w pośpiechu nie zabrałam dokumentów, był na tyle uprzejmy, że konwojował mnie aż do mojej wsi, by drogówka mnie nie dopadła.

Wieczorem zadzwoniłam do szpitala dowiedzieć się o stan chłopca. Niebezpieczeństwo już minęło, ale pozostał na oddziale.

Pomyślałam sobie: jakie to szczęście, że miałam samochód na chodzie, że byłam w domu i że właściwie lekarz pierwszego kontaktu to jest lekarz całodobowy. Nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy jego pomoc będzie niezbędna.




Najpopularniejsze artykuły

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Ukraińcy zwyciężają też w… szpitalach

Placówki zdrowia w Ukrainie przez 10 miesięcy wojny były atakowane ponad 700 razy. Wiele z nich zniszczono doszczętnie. Mimo to oraz faktu, że codziennie przybywają setki nowych rannych, poza linią frontu służba zdrowia daje sobie radę zaskakująco dobrze.

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Endometrioza – wędrująca kobiecość

Podstępna, przewlekła i nieuleczalna. Taka jest endometrioza. Ta tajemnicza choroba ginekologiczna, badana od przeszło stu lat, nadal pozostaje dla lekarzy niewyjaśniona. Pomimo że występuje u kobiet coraz częściej, wciąż trudno określić mechanizm jej powstawania i rozwoju, a jej następstwa są poważne, prowadzą nawet do bezpłodności.

Diagności idą do TK

Zdalna autoryzacja serologicznych badań laboratoryjnych zagraża bezpieczeństwu pacjentów, dlatego wciąż zabiegamy w resorcie zdrowia o uchylenie tego zapisu. Zamierzamy w tej sprawie złożyć też skargę do Trybunału Konstytucyjnego – zapowiada Krajowa Izba Diagnostów Laboratoryjnych.

Mielofibroza choroba o wielu twarzach

Zwykle chorują na nią osoby powyżej 65. roku życia, ale występuje też u trzydziestolatków. Średni czas przeżycia wynosi 5–10 lat, choć niektórzy żyją nawet dwadzieścia. Ale w agresywnej postaci choroby zaledwie 2–3 lata od postawienia rozpoznania.

Rak jajnika – nowe przeciwciało monoklonalne

Wodobrzusze jest w raku jajnika niezależnym złym czynnikiem prognostycznym. Podczas gdy odsetek 5-letnich przeżyć w III i IV stopniu zaawansowania raka jajnika bez wodobrzusza wynosi 45 proc., przy wodobrzuszu obniża się do zaledwie 5 proc. Wiąże się to z faktem, że obecność ascitesu wiąże się zwykle z opornością na leczenie chemioterapią. Obiecujacą opcją terapeutyczną jest stosowanie revomabu (catumaxomab) – przeciwciała trójfunkcyjnego podawanego dootrzewnowo u pacjentów z nowotworami EpCAM-pozytywnymi, kiedy standardowa terapia nie jest już możliwa. (...)

Udar mózgu u dzieci i młodzieży

Większość z nas, niestety także część lekarzy, jest przekonana, że udar mózgu to choroba, która dotyka tylko ludzi starszych. Prawda jest inna. Udar mózgu może wystąpić także u dzieci i młodzieży. Co więcej, może do niego dojść nawet w okresie życia płodowego.

CRISPR-Cas9: Jeden „lek” na 7000 chorób?

Rewolucja wybuchła 28 czerwca 2016 roku. Sześcioro naukowców opisało w swoim artykule mechanizm nazwany przez jednego z nich CRISPR-Cas9, pozwalający na modyfikowanie genomów dowolnych organizmów. Brzmi to jak science fiction, ale jest czystą science.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Miłość w białym fartuchu

Na nocnych dyżurach, w gabinecie USG, magazynie albo w windzie. Najczęściej
między lekarzem a pielęgniarką. Romanse są trwałym elementem szpitalnej rzeczywistości. Dlaczego? Praca w szpitalu jest ciężka – fizycznie i psychicznie. Zwłaszcza na chirurgii. W sytuacjach zagrożenia życia działa się tam szybko, na pełnej adrenalinie, często w nocy albo po nocy nieprzespanej. W takiej atmosferze, pracując ramię w ramię, pielęgniarki zbliżają się do chirurgów. Stają się sobie bliżsi. Muszą sobie wzajemnie ufać i polegać na sobie. Z czasem wiedzą o sobie wszystko. Są partnerami w działaniu. I dlatego często stają się partnerami w łóżku, czasami także w życiu. Gdzie uprawiają seks? Wszędzie, gdzie tylko jest okazja. W dyżurce, w gabinecie USG, w pokoju socjalnym, w łazience, a czasem w pustej sali chorych. Kochankowie dobierają się na dyżury, zazwyczaj nocne, często zamieniają się z kolegami/koleżankami, by być razem. (...)




bot