Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 77–84/2021
z 21 października 2021 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Medycy na granicy

Krzysztof Boczek

Życie i zdrowie uchodźców, wypychanych w lasy przez Straż Graniczną, na polsko-białoruskiej granicy jest zagrożone. Kilka przykładów:



• 6 września w Szymkach aktywiści natknęli się na grupę 10 uchodźców, w tym 4 kobiety + 16-latek, głównie z Demokratycznej Republiki Konga. – Dwie osoby słaniały się z wycieńczenia. Niektórzy byli bez butów – relacjonuje Aleksandra Chrzanowska ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej (SIP). Jedna z kobiet traciła przytomność. Zabrało ją pogotowie. Lekarz zalecił operację, strażnik powiedział, że jeszcze coś muszą załatwić. Zabrał ją i razem z resztą grupy tej nocy wypchnęli ich na Białoruś.

• Młoda Syryjka z grupą emigrantów przeszła przez granicę i wpadła w bagna. Doznała głębokiej hipotermii – zabrano ją helikopterem do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Temperatura jej ciała wynosiła 24,8°C. Przez 1,5 godz. ją reanimowano, bo stanęło jej już serce. Dwa tygodnie spędziła w śpiączce jako NN – nie wiedziano, kim jest. Rozpoznał ją jej mąż, który pracuje w Niemczech. Przyjechał do niej.

• 22 września Białorusini po swojej stronie granicy znaleźli Irakijczyka w śpiączce. Miał kartkę nt medycznych czynności ratunkowych z polskiej karetki. OKO.press ustaliło, że to SP ZOZ WSPR w Białymstoku udzielało mu pomocy 2 dni wcześniej. Ratownicy zbadali mężczyznę, podali mu lek przeciwbólowy i uznając, że pacjent nie wymaga hospitalizacji, zostawili pod „opieką” polskich pograniczników. Ci, jak już wiemy, wypchnęli go na Białoruś.

• 24 września, 16-letni Irakijczyk wraz z rodziną przedostał się na polską stronę. Był w tak fatalnym stanie, że wymiotował krwią. Pogranicznicy nie wezwali pogotowia. „Nim zdążyliśmy dojechać na miejsce, cała rodzina została z powrotem wypchnięta na Białoruś przez Straż Graniczną” – relacjonowała w Onet Kalina Czwarnóg z Fundacji Ocalenie. Chłopak zmarł tej nocy, tuż przy granicy po stronie białoruskiej.

• Końcówka września. Rodzina z Syrii z 8-letnim chłopcem. Aktywistom i pogranicznikom mówili, że chłopiec traci już przytomność – był w tak fatalnym stanie. Poprosili o karetkę. – Zadzwoniliśmy po nią i mimo to straż wyrzuciła ich za granicę – wspomina Marysia Złonkiewicz z organizacji Chlebem i Solą.

Podobnych historii są dziesiątki. Chory, nie chory – wypychany jest nocą w ciemny i mroźny las.

Judymowie



Z początku aktywiści pomagający uchodźcom na granicy wzywali pogotowie. Ale to prawie zawsze oznaczało dla migrantów wypchnięcie przez pograniczników na Białoruś. Tego strasznie się boją uchodźcy, więc oficjalna pomoc medyczna wzywana jest w ostateczności. – Nawet gdy osoba nie może poruszać się, to prosi, by straży nie wzywać. By podać leki przeciwbólowe. Wtedy podaję tramal. Bo inaczej go wypchną któryś raz, a na Białorusi im mówią, że ich zabiją – opowiada P., lekarka, która wspiera medycznie aktywistów z grup pomagających uchodźcom. Za tę pomoc spotkały ją nieprzyjemności, więc woli zostać anonimowa.

Do początku października dwójka lekarzy po pracy pomagała medycznie migrantom w potrzebie. – Ludzie są w hipotermii, wychłodzeni nawet do 30°C, z trudem się ich dobudza. Są odwodnieni, niedożywieni, ze świerzbem, poranieni od drutu kolczastego na granicy. Często mają też infekcje, zdarzają się skręcone nogi – w rozmowie ze SZ opowiada lekarka. Ona już od ponad miesiąca po pracy czeka na ewentualny telefon i rusza, gdy jest potrzebna. Nawet nocą. Wozi ze sobą zapas leków dożylnych i doustnych, podstawowych. W Usnarzu Górnym, gdzie często bywała, pogranicznicy aż 18 razy odmówili dopuszczenia pomocy medycznej, w tym pogotowia, do koczujących tam chorych uchodźców.

Migranci jako NN



Ze szpitali przygranicznych (m.in. Hajnówka, Augustów, Włodawa, Białystok), do których kierowani są uchodźcy, prawdopodobnie najbardziej obciążona jest placówka w Sokółce – ta najczęściej przewija się w raportach aktywistów nt. interwencji medycznych. Jest bardzo blisko granicy i to w punkcie często wybieranym przez migrantów.

Od 6 sierpnia, gdy zaczęto do Sokółki dostarczać chorych uchodźców z granicy, do 11 października br. placówka przyjęła 77 pacjentów migrantów, z czego aż 22 to były dzieci. – Najczęściej hipotermia, zapalenie płuc, powierzchowne urazy, zakażenie górnych dróg oddechowych, nie do końca określone bóle brzucha – Jerzy Kułakowski, dyrektor szpitala SPZOZ w Sokółce wymienia problemy zdrowotne obcokrajowców. 18 września, po sążnistych ulewach i temperaturze, która spadała nocą do 5°C, do Sokółki jednego dnia trafiło aż 12 dzieci + 3 opiekunki. Irakijczycy. Obywatele tego kraju dominują w statystykach. Znacznie mniej jest ludzi z Afganistanu, Konga czy Somalii. Problemem w udzielaniu pomocy jest duża bariera językowa. – Trudno się wypytać, porozumieć, bazujemy bardziej na wynikach niż na wywiadzie – dodaje dyrektor. Pacjentów zabiera Straż Graniczna. Szpital nie jest informowany, dokąd ich potem wywożą. Ale to akurat wiadomo: najczęściej w las na granicy. Ewentualnie na bagna.

Marysia Złonkiewicz mówi o innym problemie w publicznych placówkach: – Migranci są zapisywani jako NN, nawet jeśli podają swoje nazwiska. Dlatego trudno nam potem wyśledzić, że byli w szpitalu – tłumaczy. Tak się stało z trójką Syryjczyków, którzy topili się na bagnach pod Włodawą. Do tego miasteczka trafili po akcji ratunkowej i zostali zapisani jako NN. – Trudno nam teraz ustalić, co się dalej z nimi dzieje – mówi Złonkiewicz. Biorąc pod uwagę szykany i problemy, jakie władze generują dla uchodźców, ona nie byłaby zdziwiona, gdyby to były celowe działania władz. By zacierać ślady obecności tych ludzi w Polsce – ukrywać push-backi.

Dodatkowo migranci w szpitalach są pod kuratelą Straży Granicznej. – Ich wyrejestrowują, kiedy oni uznają to za słuszne – mówi Złonkiewicz. I wywożą w ciemny las. Na mróz.

Niech migranci nie umierają!



W pierwszy weekend października, gdy temperatury spadały już przy gruncie poniżej zera, Grupa Granica miała 28 zgłoszeń o pomoc medyczną aż do 143 osób. – Prawie wszyscy z nich teraz wymagają już pomocy – uważa P., lekarka. Ze względu na dramatyczną sytuację uchodźców informowano już Lekarzy Bez Granic, prosząc o ewentualną interwencję np. od strony Białorusi.

GW opisywała, jak przynajmniej 2 razy, na przełomie września i października, dyspozytorzy numeru alarmowego 112 odmówili przyjazdu karetki do uchodźców w poważnej sytuacji zdrowotnej. „Nie ma znaczenia, czy umiera, czy nie umiera. Jest to osoba nielegalnie przebywająca w Polsce, tak? – mówił operator pod 112 do aktywistki, która próbowała ściągnąć pomoc medyczną do czwórki nastolatków z Konga. Za drugim razem dyspozytor odmówił wysłania karetki do pary dorosłych z małym dzieckiem. Kobieta była w stanie ciężkim, zagrażającym jej życiu. Miała ciało wychłodzone do 34°C, była również skrajnie odwodniona i wycieńczona.

Dyspozytorzy podlegają wojewodom, a tych wybiera PiS.

Polskie władze przyznały się do znalezienia pięciu ciał uchodźców przy granicy. Ale to raczej tylko czubek góry lodowej – martwą kobietę nasi pogranicznicy mieli przeciągnąć przez pas graniczny i porzucić już na Białorusi – tak twierdzi jej mąż w nagraniu z granicy. Płacząc, pokazywał, co zrobili Polacy przy trójce osieroconych dzieci. Trup żony leżał obok na ziemi.

16-latek, który zmarł po push-backu, to kolejna ofiara. Co istotne, uchodźcy często mówią aktywistom o martwych ciałach w lesie przy granicy. 9 pażdziernika grupa Jazydów z Iraku i Kurdów z Syrii poinformowała o śmierci jednego z nich na granicy. Dziennikarze nie mogą zweryfikować tych informacji, bo nie mogą tam wejść.

Dlatego pod koniec września na konferencji prasowej Grupy Granica, przed siedzibą główną Straży Granicznej w Warszawie, aktywiści ogłosili żądanie do polityków: „Wpuście do strefy objętej stanem wyjątkowym przynajmniej medyków. Niech migranci nie umierają!”. Zero odzewu.

„W XXI wieku w naszym kraju ludzie umierają w lesie”



W tej sytuacji pod koniec września pojawiło się ogłoszenie Medyków na granicy:

„Wyruszamy na granicę, potrzebujemy waszej pomocy, by móc pomagać. Chcemy tam zostać do 15 listopada. 40 dyżurów. Mamy zespół, karetkę, wiedzę. Potrzebujemy wsparcia finansowego” – pisali w mediach społecznościowych. To grupa ok. 40, głównie lekarzy specjalistów, też ratownicy medyczni i pielęgniarki. Głównie ludzie relatywnie młodzi, do 40 lat. Kim dokładnie są – opisują na swojej stronie na FB (https://www.facebook.com/medycynagranicy).

Czemu to robią? – Tam cierpią niewinni ludzie. Ich sytuacja się pogarsza, osób potrzebujących jest coraz więcej. To ciągłe mierzenie się z ludzkimi dramatami nie jest bez wpływu na nas – mówi o motywacji Jakub Sieczko, przewodzący inicjatywie. Paweł Podkościelny, lekarz specjalista medycyny ratunkowej: – Nie mieści mi się w głowie, że w XXI wieku w naszym kraju ludzie umierają w lesie. W przypadkach hipotermii, odwodnienia, udarów, urazów i wycieńczenia organizmu, liczy się często każda minuta.

Marta Falecka – specjalistka pielęgniarstwa anestezjologicznego: „Obserwuję sytuację na granicy i nie potrafię siedzieć bezczynnie. Nie znam się na akcjach charytatywnych, aktywizmie. Jestem pielęgniarką, mogę dać siebie – swój czas i ręce, które potrafią pracować”.

Bartosz Fiałek promował akcję kolegów: „W Polsce trwa największy od lat kryzys humanitarny. (…) Wesprzyjcie akcję #medycynagranicy”.

Najpierw grupa prosiła MSWiA o zgodę wjazdu na teren objęty stanem wyjątkowym. Urzędnicy milczeli długo. Gdy medycy poprosili o negocjacje w tej sprawie prymasa Polski abp Polaka, MSWiA przekazało im odpowiedź. Odmowę. „W odpowiedzi (...) jest tylko opis sytuacji na miejscu. W skrócie – jest dobrze” – pismo z ministerstwa podsumowuje Jakub Sieczko.

SZ także zapytała MSWiA o powód odmowy wpuszczenia medyków, którzy mogą ratować umierających na granicy ludzi. Mimo obietnic nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi. Prymas Polak oficjalnie poparł inicjatywę medyków, ale nic nie wskórał, jeśli cokolwiek negocjował. Odmowy nie uchylił minister Kamiński. Nic nie pomógł także list, z apelem do MSWiA o umożliwienie ratowania życia i zdrowia migrantom przy granicy 25 profesorów medycyny wspierających projekt. Zero odzewu.

Medycy wyliczyli, że dyżurowanie do 15 listopada będzie kosztować ok. 130 tys. zł. Tę sumę, po stworzeniu zbiórki, zebrali w niecałą dobę. Szybko licznik przebił 200 tys. zł.

Dyżury w sanitarce zaczęli 7 października. Jeżdżą z telefonem satelitarnym – w tym regionie często brak zasięgu na komórki. Dyżurują w 3-osobowych zespołach. Pierwsza interwencja – nocą – dotyczyła grupy kilkunastu osób, wśród których były malutkie dzieci. W lasach przebywali od 15 dni. Interwencja trwała 6 godzin nocnych, najmłodsze z badanych miało 2 latka. Druga interwencja dotyczyła trójki osób – pary z dzieckiem. Stan kobiety był ciężki – hipotermia. To migrantka, do której dyspozytor odmówił wysłania karetki (opisaliśmy to wyżej). „Wiele wskazuje na to, że kobieta, którą widzieliśmy na filmie (przesłano nagranie wideo – red.) jest w stanie bezpośrednio zagrażającym jej życiu. (…) Nie rozumiemy decyzji dyspozytora” – relacjonują. Dwuletniej dziewczynce nic nie było. Cała trójka trafiła do szpitala. Nie wiadomo, na jak długo są bezpieczni.

Hipokryci!



Medycy na granicy współpracują nie tylko z NGO-sami na granicy – np. Fundacją Ocalenie czy Grupą Granica – ale deklarują, że są też do dyspozycji pograniczników. Inicjatywa pomaga także zdalnie – telefonicznie jest w stanie przeprowadzić wywiad i pomóc aktywistom ustalić, co dalej w kwestii ewentualnej pomocy medycznej dla migranta.

Medycy na granicy rozmawiali też z Lekarzami Bez Granic w sprawie ich ewentualnej interwencji przy granicy polsko-białoruskiej. – MSF diagnozuje problem jako brak woli politycznej, a nie brak zasobów – Sieczko tłumaczy brak zaangażowania tej organizacji w kryzys na polskiej granicy.

Lekarkę, która już prawie 2 miesiące, po swojej pracy, ratuje uchodźców, pytamy, jak ocenia to, co się dzieje z tymi ludźmi na granicy.

– Organizacjom w naszym kraju, które mają na sztandarach ochronę życia poczętego, teraz nie przeszkadza wywożenie ludzi do lasu. No jak to można skomentować? – pyta retorycznie.

Zapytaliśmy MSWiA



1. Czemu MSWiA nie reaguje nawet na prośby o spotkanie z przedstawicielami inicjatywy Medycy na granicy? To lekarze i ratownicy, którzy chcą wjechać w teren objęty stanem wyjątkowym, by nieść pomoc osobom potrzebującym interwencji medycznej.

2. Czy w sprawie tego apelu ww. inicjatywy do MSWiA zwracał się też prymas Polak? Jeśli tak, z jakimi efektami?

3. Czemu lekarze, ratownicy nie mogą wjechać w teren objęty stanem wyjątkowym, by jak najszybciej udzielać pomocy medycznej potrzebującym? Czy MSWiA zależy na tym, by ewentualne dalsze ofiary odstraszały kolejnych migrantów?

Bez odpowiedzi.




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Chcę zjednoczyć i uaktywnić diagnostów

Rozmowa z Moniką Pintal-Ślimak, nowo wybraną prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych.

Czy Unia zakaże sprzedaży ziół?

Z końcem 2023 roku w całej Unii Europejskiej wejdzie w życie rozporządzenie ograniczające sprzedaż niektórych produktów ziołowych, w których stężenie alkaloidów pirolizydynowych przekroczy ustalone poziomy. Wszystko za sprawą rozporządzenia Komisji Europejskiej 2020/2040 z dnia 11 grudnia 2020 roku zmieniającego rozporządzenie nr 1881/2006 w odniesieniu do najwyższych dopuszczalnych poziomów alkaloidów pirolizydynowych w niektórych środkach spożywczych.

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Protonoterapia. Niekończąca się opowieść

Ośrodek protonoterapii w krakowskich Bronowicach kończy w tym roku pięć lat. To ważny moment, bo o leczenie w Krakowie będzie pacjentom łatwiej. To dobra wiadomość. Zła jest taka, że ułatwienia dotyczą tych, którzy mogą za terapię zapłacić.

Neonatologia – specjalizacja holistyczna

O specyfice specjalizacji, którą jest neonatologia, z dr n. med. Beatą Pawlus, lekarz kierującą Oddziałem Neonatologii w Szpitalu Specjalistycznym im. Świętej Rodziny w Warszawie oraz konsultant województwa mazowieckiego w dziedzinie neonatologii rozmawia red. Renata Furman.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Gdy rozum śpi, budzi się bestia

Likantropia (z gr. lýkos – wilk i ánthropos – człowiek) to wiara w zdolność
przekształcania się ludzi w zwierzęta, zwłaszcza w wilki. Etymologię tego
terminu wywodzi się też od króla Arkadii – Likaona, który, jak opisuje
Owidiusz w Metamorfozach, został przemieniony w wilka, gdyż ośmielił się
podać Zeusowi ludzkie mięso – ciało własnego syna.

Miłość w białym fartuchu

Na nocnych dyżurach, w gabinecie USG, magazynie albo w windzie. Najczęściej
między lekarzem a pielęgniarką. Romanse są trwałym elementem szpitalnej rzeczywistości. Dlaczego? Praca w szpitalu jest ciężka – fizycznie i psychicznie. Zwłaszcza na chirurgii. W sytuacjach zagrożenia życia działa się tam szybko, na pełnej adrenalinie, często w nocy albo po nocy nieprzespanej. W takiej atmosferze, pracując ramię w ramię, pielęgniarki zbliżają się do chirurgów. Stają się sobie bliżsi. Muszą sobie wzajemnie ufać i polegać na sobie. Z czasem wiedzą o sobie wszystko. Są partnerami w działaniu. I dlatego często stają się partnerami w łóżku, czasami także w życiu. Gdzie uprawiają seks? Wszędzie, gdzie tylko jest okazja. W dyżurce, w gabinecie USG, w pokoju socjalnym, w łazience, a czasem w pustej sali chorych. Kochankowie dobierają się na dyżury, zazwyczaj nocne, często zamieniają się z kolegami/koleżankami, by być razem. (...)

Mielofibroza choroba o wielu twarzach

Zwykle chorują na nią osoby powyżej 65. roku życia, ale występuje też u trzydziestolatków. Średni czas przeżycia wynosi 5–10 lat, choć niektórzy żyją nawet dwadzieścia. Ale w agresywnej postaci choroby zaledwie 2–3 lata od postawienia rozpoznania.

Mroczna przeszłość psychochirurgii

Psychochirurgia, czyli leczenie chorób psychicznych metodami chirurgicznymi, budzi zwykle nie najlepsze skojarzenia. Po okresie rozkwitu w latach 40. XX wieku, zwieńczonego Nagrodą Nobla, dziedzina ta niemal upadła. rozwój nowoczesnych technik neurochirurgicznych spowodował jednak, że powoli wraca do łask. Za ojca psychochirurgii uważa się portugalskiego lekarza – Egasa Moniza. Jednak pierwsze udokumentowane próby jej zastosowania podjął już w 1891 roku szwajcarski psychiatra – Gottlieb Burckhardt. (...)

Ból głowy u dzieci: niedoceniany problem

Paluszek i główka to szkolna wymówka. Każdy zna to powiedzenie. Bywa używane w różnych kontekstach, ale najczęściej jest komentarzem do sytuacji, gdy dziecko skarży się na ból głowy i z tego powodu nie chce iść do szkoły lub wykonać jakiegoś polecenia rodzica. A może jest tak, że nie doceniamy problemu, którym są bóle głowy u dzieci?

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".




bot