Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 77–84/2019
z 10 października 2019 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Kadry i pieniądze

Krzysztof Boczek

Z Krzysztofem Żochowskim, dyrektorem Szpitala Powiatowego w Garwolinie, wiceprezesem Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych (OZPSP) oraz radnym sejmiku wojewódzkiego z PiS – rozmawia Krzysztof Boczek



Krzysztof Boczek: Podoba mi się Pana pomysł, że lekarz na SOR powinien zarabiać dwa razy tyle, co rodzinny. Czemu tak nie jest?

Krzysztof Żochowski: Dyrektor, który zatrudnia, może wydać tyle pieniędzy, ile ma w kontrakcie...

K.B.: To ja wiem, ale czemu Ministerstwo Zdrowia czy NFZ nie wprowadziły takiej racjonalnej wyceny pracy – na SOR lekarz ma większą odpowiedzialność, pracuje w ciągłym stresie, więc powinien mieć większe stawki niż rodzinny.

K.Ż.: Dyrektor szpitala ma niewiele w tej kwestii do powiedzenia, bo niezależnie od tego, która z opcji rządzi, to nasi szanowni koledzy lekarze rodzinni mają, czy też do tej pory mieli, dużo wyższą siłę przebicia, aniżeli dyrektorzy szpitali. W związku z tym świadczenia wykonywane w POZ są lepiej wyceniane niż szpitalne. Co nie jest też do końca prawdą, zwłaszcza w czasach słusznie minionej, poprzedniej władzy – wtedy wśród czerstwego chleba znalazły się i bułki ze smakołykami, np. kardiologia zabiegowa. W paru dziedzinach można było dobrze zarobić.

K.B.: Średni czas oczekiwania na wizytę u endokrynologa wynosi 24 miesiące, w kolejce do kardiologa dziecięcego czekamy 12 miesięcy. Są specjalizacje, w których czeka się latami na jakieś zabiegi, operacje, wizyty. Przez ostatnie cztery lata aż o 30 proc. wydłużyła się kolejka oczekiwania na wizytę u specjalisty. Lekarze twierdzą, że 30 tys. Polaków co roku umiera, czekając w niej. „Polska to chory kraj”?

K.Ż.: Wniosek chyba zbyt daleko idący. Ale są olbrzymie niedoskonałości naszej służby zdrowia – pracy starczy nam do śmierci i dla tych, którzy przyjdą po nas.
Wyceny świadczeń ambulatoryjnej opieki specjalistycznej od wielu lat nie poszły w górę. To, co może specjalista zarobić w prywatnym gabinecie, a to, co otrzymuje w AOS to są dwa światy. Zbyt wielu chętnych więc do tej pracy nie ma.

K.B.: Ale czemu w ciągu ostatnich czterech lat ta długość kolejek wzrosła o 30 proc.?

K.Ż.: Inflacja postępuje, więc wartość tych samych stawek sprzed paru lat jest obecnie mniejsza. Po drugie, mamy olbrzymi problem z kadrami medycznymi i on się cały czas, krok po kroku, pogłębia.

K.B.: Czy Pan chce powiedzieć, że rząd PiS w ciągu ostatnich czterech lat nie zwiększył wyceny świadczeń specjalistów?

K.Ż.: Od wielu lat nie zostały one zwiększone. Nie dotyczy to tylko tego rządu, ale poprzedniego również.

K.B.: Mamy 2,4 lekarza na tysiąc osób – najmniej w Unii Europejskiej, gdzie średnia to 3,8, a niektóre kraje mają powyżej pięciu – czyli dwa razy więcej. Czemu rząd PiS nadal nie zdecydował się ułatwić uzyskiwania prawa wykonywania zawodu lekarzom spoza Unii Europejskiej, choć to zapowiadali ministrowie: Radziwiłł, Szumowski, a nawet Gowin?

K.Ż.: Polityka ma to do siebie, że to walka pewnych lobby, grup wpływu. I to lobby z Naczelnej Izby Lekarskiej i Naczelnej Izby Pielęgniarskiej starają się, by do naszego rynku nie dopuścić konkurencji. Takie są realia.

K.B.: Czyli ministrowie rządu PiS ugięli się pod presją lobby lekarzy i wolą, by ludzie w Polsce nie mieli dostępu do usług specjalistów, czekali miesiącami, a nawet latami w kolejkach? Dobrze to rozumiem?

K.Ż.: Absolutnie nie zgadzam się z tą tezą. Ministrowie PiS kontynuują tradycję, która jest od zawsze. Na razie nie znalazł się jeszcze żaden, który by ją złamał.

K.B.: Pana to cieszy czy smuci? Bo z sondaży wynika, że pana koledzy – dyrektorzy szpitali powiatowych – bardzo chcieliby zatrudniać u siebie obcokrajowców...

K.Ż.: Oczywiście, że mnie to smuci, choć sam jestem lekarzem. Interes mój, jako dyrektora, jest taki, aby tych lekarzy było jak najwięcej.

K.B.: Gdy minister Radziwiłł wprowadzał sieć szpitali, to Pan się z tego rozwiązania cieszył?

K.Ż.: Dużo o tym dyskutowaliśmy z ministrem Radziwiłłem i ministrem Gryzą. Jeśli rząd PiS przyjął zasadę, że chce zapewnić obywatelom minimum bezpieczeństwa, to rozwiązanie to było dobre. Umówmy się – tworzenie konkursów na usługi szpitalne w Polsce powiatowej, gdzie zazwyczaj jest jeden szpital w powiecie, to była fikcja. Ale sam pomysł wprowadzenia sieci wyszedł nie najgorzej.

Krytyczna ocena, która ostatnio się pojawia w dyskursie publicznym, wynika z tego, że nałożyły się na siebie dwa wydarzenia gospodarcze: wprowadzenie sieci i znaczące podwyżki dla wybranych grup zawodowych, ale bez pokrycia w wycenie świadczeń. Aby było jasne: nie mówię, że te podwyżki były złe.

Od ładnych paru lat jesteśmy członkiem Unii Europejskiej i każdy specjalista ma otwartą drogę do rynku pracy w Europie. Rząd dużo robi, by zwiększyć liczbę miejsc rezydenckich, na studiach, więc my tych lekarzy i pielęgniarki kiedyś „wyprodukujemy”. Ale cóż z tego, jeśli oni mogą potem znaleźć miejsce pracy na zachód od Odry.

K.B.: Ale wie Pan, że jeśli chodzi o emigrację zarobkową lekarzy, to szczyt mamy dawno za sobą. Teraz wyjeżdża około kilkuset osób rocznie.

K.Ż.: Zgadza się.

K.B.: Więc te ostatnie cztery lata i pogorszenie dostępu do służby zdrowia i usług lekarskich to nie jest efekt emigracji personelu medycznego na Zachód.

K.Ż.: Nie. To jest efekt dziury pokoleniowej. Był czas, gdy lekarze wyjeżdżali, gdy relatywnie mniej ich kończyło studia medyczne i pojawiła się dziura pokoleniowa, także wśród pielęgniarek. I teraz zbieramy efekty tych bardzo złych, poprzednich rządów.

K.B.: Czyli jednak „wina Tuska”?

K.Ż.: Nie wiem, czy jego osobiście, ale na pewno palce w tym maczał. Może także Kopacz.

K.B.: Według „Newsweeka” w ciągu ostatnich czterech lat zamknięto 69 szpitali, głównie przez ostatnie półtora roku. Jeszcze więcej oddziałów zamknięto w powiatowych szpitalach. W Warszawie i okolicach – czyli na kilka milionów ludzi – nie ma już oddziału z psychiatrią dla dzieci. Te zamknięcia to efekt czego?

K.Ż.: Przyczyn jest wiele. Po pierwsze, przez ostatnie półtora roku rozjechały się koszty, jakie szpitale musiały ponosić z przychodami z NFZ, które się nie zmieniły.

Po drugie, braki kadr. Przypadek psychiatrii dziecięcej – od wielu lat tych specjalistów nie było. U nas też był taki oddział i wisiał przez wiele lat na jednym czy dwóch lekarzach. Od dawna jedziemy tak po bandzie, więc w końcu można z niej spaść. I teraz to ma miejsce.

Trzecia rzecz: zdefiniujmy co oznacza słowo „szpital”. W sensie kontraktów z NFZ szpitalem były też dwie leżanki, do których pacjenci przychodzą od 8.00 do 15.00 i wykonywano tam jakieś wybrane procedury, po czym pacjenci szli do domu. Zamykanie szpitali w dużej mierze dotyczy takich właśnie przedsięwzięć gospodarczych.

K.B.: A szpitali powiatowych nie dotyka zamykanie całych placówek i oddziałów?

K.Ż.: Rzeczywiście, zamykanie oddziałów ma miejsce w powiatowych, ale jeśli chodzi o zamknięcie całej placówki, to ja danych o tym nie mam. Z oddziałami jest kłopot – w realiach Polski powiatowej, o to dobro podstawowe, jakim są lekarze, my [dyrektorzy placówek powiatowych – red.] musimy rywalizować z POZ. I to starcie przegrywamy. Za pracę łatwiejszą, w zwykłych godzinach, w POZ lekarz otrzyma lepsze pieniądze, niż za pracę na oddziale: trudniejszą, z dyżurami także w święta czy noce. I to jest nasz ogromny kłopot. A największy na oddziałach podstawowych, takich jak interna. Jeśli mamy w szpitalu oddziały specjalistyczne, to o kadrę do nich musimy rywalizować z wielkimi miastami. My – powiatowe placówki – i tę konkurencję przegrywamy.

K.B.: Gdy minister Szumowski obiecał zwiększenie ryczałtu dla szpitali o 650 mln w kraju, z czego 350 mln ma trafić do szpitali powiatowych, to pan komentował to tak w „Rzeczpospolitej”: „Ministerstwo nie odpowiedziało na nasze postulaty. Gdyby rzeczywiście chciało uchronić nas przed bankructwem, podwyższyłoby wyceny nie o 300 mln, ale o trzy mld zł”. Rząd PiS chce po cichu i świadomie wykończyć szpitale powiatowe? (...)

K.Ż.: Te pieniądze, które spłynęły, to na pewno jest koło ratunkowe, które jednak nie rozwiązuje problemu. A co będzie dalej, to zobaczymy.

Minister Szumowski podkreślał w Krynicy, że najważniejszy problem w ub.r. to dziura w kadrach i na tym się skupił. I ja się z nim zgadzam. Natomiast w oczywisty sposób niektóre rzeczy, które robił rząd, chyba nie były najzręczniejsze. Na przykład dawanie podwyżek wybranym grupom chyba nie było najlepszym sposobem rozwiązania problemu. Zwłaszcza że dokonano tego bez zmiany wyceny świadczeń. To spowodowało pogorszenie sytuacji w szpitalach. (...) W tej chwili mamy sytuację trudną. Po bardzo trudnych rozmowach, które nasz OZPSP prowadził ze stroną rządową, doszło już do trzech w tym roku zmian wyceny świadczeń. Zobaczymy, co będzie dalej.

K.B.: Rząd nie znajduje pieniędzy dla szpitali powiatowych, ale lekką ręką wydaje ponad 40 mld zł, a pan ze spokojem – jak rozumiem – sugeruje, że to w porządku?

K.Ż.: Nie uważam, że to jest w porządku.

K.B.: A jak koledzy z innych szpitali powiatowych przyjęli te 350 mln?

K.Ż.: Z nadzieją na lepszą przyszłość.

K.B.: A kiedy Pan usłyszał, że na szpitale nie ma, ale jest na 13.,14. emeryturę i 500+ na pierwsze dziecko, to co pan poczuł?

K.Ż.: Cieszę się z tego, że z tych emerytur będzie odprowadzona składka zdrowotna, która powiększy środki w NFZ.

K.B.: Szpital w Grudziądzu – rekordzista – ma 465 mln długu. Rząd obiecuje dodać średnio 922 tys. Czy to nie brzmi w ich przypadku jak policzek?

K.Ż.: Dług szpitala w Grudziądzu powstawał przez wiele lat. W czasach poprzedniej koalicji, dyrektor Nowak z tej placówki był noszony na rękach i pokazywany jako wzór. Efekty tego teraz właśnie mamy.

K.B.: A wracając do pytania – tak drobna pomoc dla placówki w Grudziądzu jest wg pana w porządku?

K.Ż.: Ja jestem przeciwnikiem oddłużania szpitali. Bo jeśli ktoś dobrze pracuje, oszczędnie, a potem jest za to karany, bo inni dostają kasę, a on nie, to wg mnie nie tędy droga. Ale jestem też zwolennikiem uczciwości w życiu. Jeśli wyleczenie Kowalskiego kosztuje tysiąc złotych, to powinniśmy taką sumę dostać z NFZ, a nie 800.

K.B.: Jaki będzie dalszy los szpitali powiatowych przy kontynuowaniu tej obecnej polityki?

K.Ż.: Trzeba do wróżki pójść. Jeśli mamy dalej funkcjonować, to trzeba pochylić się nad wyceną świadczeń. W szpitalach najważniejszym czynnikiem kosztotwórczym są koszty osobowe. Jeśli te wzrosły, to należy dokonać takiej wyceny tych świadczeń, by zapłata dla nas pokrywała faktycznie ponoszone wydatki.

Po drugie trzeba się przyjrzeć, jakie są potrzeby zdrowotne Polaków. Czy trzeba gdzieś jakiś szpital rozbudować, czy też zagęszczenie tych usług zdrowotnych jest gdzieś zbyt duże i trzeba się podzielić zadaniami. To jest wielka i trudna praca, która stoi przed nami.

K.B.: Spodobał się Panu spryt ministra zdrowia, który wywiódł rezydentów w pole, obiecując wzrost wydatków na służbę zdrowia do 6,8 proc, ale, jak się potem okazało, zrobił to, opierając się na danych uwstecznionych o dwa lata?

K.Ż.: Znowu możemy rozpocząć dyskusję, czy to są dane uwstecznione, czy jedyne aktualnie dostępne.

K.B.: Czyli Pana zdaniem rezydenci nie dali się nabrać, tylko nie byli świadomi tego mechanizmu?

K.Ż.: Nie wiem, bo w tych rozmowach nie uczestniczyłem.

K.B.: Pana nie zdziwiły w takim razie informacje, że nie jest liczony PKB taki, jak założony w ustawie budżetowej, tylko sprzed dwóch lat?

K.Ż.: Nie wiem, jak to było. Według wiedzy, jaką mam, były to [dane PKB sprzed dwóch lat – red.] jedyne dane urzędowe aktualnie dostępne.

K.B.: W każdej ustawie budżetowej szacowane są koszty i wydatki oparte na szacowanych w danym roku – a nie dwa lata wcześniej – PKB. Ustawa budżetowa jest jedną z najważniejszych w skali roku. To są dokumenty i „dane urzędowe”.

K.Ż.: Ale ja nad ustawą budżetową nie pracowałem.

K.B.: I Pana to nie zdziwiło, że akurat obietnice rezydentów realizowane są w odniesieniu do PKB uwstecznionego o dwa lata?

K.Ż.: Panie redaktorze, nie analizowałem tego z całą starannością.

K.B.: Czy są jakieś działania tego rządu w zakresie służby zdrowia, które pan krytykuje? (...)

K.Ż.: To, co było naszym największym problemem w minionym roku, a o czym już mówiłem – rozjazd między kosztami, jakie mieliśmy a tym, że nie zostało to zrównoważone przychodami naszych szpitali z NFZ. Ta sytuacja zaistniała z inicjatywy obecnego rządu i z tym mieliśmy olbrzymi kłopot. Bardzo wiele problemów to efekty zaniechań z lat ubiegłych. I tutaj możemy też stawiać zarzut, że tego obecny rząd jeszcze nie naprawił.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Byle jakość

Senat pod koniec marca podjął uchwałę o odrzuceniu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta w całości, uznając ją za niekonstytucyjną, niedopracowaną i zawierającą szereg niekorzystnych dla systemu, pracowników i pacjentów rozwiązań. Sejm wetem senatu zajmie się zaraz po świętach wielkanocnych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Różne oblicza zakrzepicy

Choroba zakrzepowo-zatorowa, potocznie nazywana zakrzepicą to bardzo demokratyczne schorzenie. Nie omija nikogo. Z jej powodu cierpią politycy, sportowcy, aktorzy, prawnicy. Przyjmuje się, że zakrzepica jest trzecią najbardziej rozpowszechnioną chorobą układu krążenia.

Sieć zniosła geriatrię na mieliznę

Działająca od października 2017 r. sieć szpitali nie sprzyja rozwojowi
geriatrii w Polsce. Oddziały geriatryczne w większości przypadków
istnieją tylko dzięki determinacji ordynatorów i zrozumieniu dyrektorów
szpitali. O nowych chyba można tylko pomarzyć – alarmują eksperci.

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Leczenie przeciwkrzepliwe u chorych onkologicznych

Ustalenie schematu leczenia przeciwkrzepliwego jest bardzo często zagadnieniem trudnym. Wytyczne dotyczące prewencji powikłań zakrzepowo-zatorowych w przypadku migotania przedsionków czy zasady leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej wydają się jasne, w praktyce jednak, decydując o rozpoczęciu stosowania leków przeciwkrzepliwych, musimy brać pod uwagę szereg dodatkowych czynników. Ostatecznie zawsze chodzi o wyważenie potencjalnych zysków ze skutecznej prewencji/leczenia żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej oraz ryzyka powikłań krwotocznych.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Pneumokoki: 13 > 10

– Stanowisko działającego przy Ministrze Zdrowia Zespołu ds. Szczepień Ochronnych jest jednoznaczne. Należy refundować 13-walentną szczepionkę przeciwko pneumokokom, bo zabezpiecza przed serotypami bardzo groźnymi dla dzieci oraz całego społeczeństwa, przed którymi nie chroni szczepionka 10-walentna – mówi prof. Ewa Helwich. Tymczasem zlecona przez resort zdrowia opinia AOTMiT – ku zdziwieniu specjalistów – sugeruje równorzędność obu szczepionek.




bot