Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 17–25/2019
z 21 marca 2019 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Dwie dekady ubezpieczeń

Małgorzata Solecka

Z dr. Maciejem Pirógiem, sekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia w latach 1998–2000 rozmawia Małgorzata Solecka

Małgorzata Solecka: Dwie dekady temu wprowadziliśmy system ubezpieczeń zdrowotnych. O błędach, jakie zostały popełnione na przestrzeni tych dwudziestu lat, powiedziano już tak wiele, że chyba nie ma sensu o nie pytać. Choć… gdyby istniał wehikuł czasu, gdyby można było wrócić do stycznia 1999 roku – przed którymi szczególnie warto byłoby przestrzec polityków zarządzających systemem opieki zdrowotnej?

Maciej Piróg: Podróże w czasie nie są, na szczęście, możliwe. Ale gdyby były, chciałbym się cofnąć trochę dalej niż do stycznia 1999 roku. Przynajmniej o rok dalej. Bo podstawowe błędy wcale nie zostały popełnione na poziomie operacyjnym, taktycznym, przy wdrażaniu reformy ochrony zdrowia. Błędem, który zdeterminował następnych dwadzieścia lat, był bezrefleksyjny wybór systemu ubezpieczeniowego, jako alternatywnego rozwiązania dla systemu odziedziczonego po PRL, budżetowego w najgorszym tego słowa znaczeniu.

M.S.: Popełniono błąd, stawiając na ubezpieczenia zdrowotne?

M.P.: Tego nie twierdzę. Natomiast uczciwie byłoby postawić pytanie, czy na pewno wiedzieliśmy, na co się decydujemy. Wbrew temu, co mówili, a może i myśleli autorzy reformy ochrony zdrowia, w Polsce tradycja kas chorych wcale nie była żywa i powszechna. Mieliśmy, jako państwo, zaledwie kilkunastoletnie, i to nie najlepsze, doświadczenia z okresu międzywojennego – już w połowie lat 30. zadania kas chorych, poza Górnym Śląskiem, przejęły ubezpieczalnie społeczne. Kasy chorych w II Rzeczpospolitej po prostu się nie sprawdziły.

M.S.: Po 1989 roku nastąpiło kilka lat okołozdrowotnej „wielkiej smuty”. Ochrona zdrowia, w przeciwieństwie do wielu innych obszarów życia publicznego, gospodarczego, tkwiła w głębokim PRL. Do połowy lat 90. kierunek zmian nie był przesądzony. Tymczasem nasi południowi sąsiedzi niemal od razu po swojej aksamitnej rewolucji zdecydowali, że chcą wrócić do kas chorych, które w Czechach były rozwiązaniem mocno zakorzenionym – nie tylko z okresu międzywojennego, ale przede wszystkim z okresu, gdy Czechy były częścią Austro-Węgier.

M.P.: Zapewne to częściowo tłumaczy, dlaczego w Czechach kasy chorych się sprawdziły i sprawdzają, a w Polsce niekoniecznie. Łatwiej rozwijać coś, co jest w zgodzie ze społecznym DNA. My nie mieliśmy żadnej pewności w tej sprawie. Nie było jasne, co chcemy budować, ale bardzo nie chcieliśmy rozwiązań „komunistycznych”. I na fali tego odrzucenia rozwiązań znanych z PRL, nie mając innych punktów odniesienia, duża część środowiska związanego z ochroną zdrowia zaczęła widzieć w kasach chorych Świętego Graala. Nie mając, wiemy to post factum, ani wystarczającej wiedzy, jak się buduje system ubezpieczeniowy, ani jakie problemy będą z tym związane.

M.S.: Był to więc wybór ideologiczny?

M.P.: Całkowicie. Ideologiczny i polityczny. Bardzo wyraźnie było to widać po wygranych przez AWS wyborach w 1997 roku, przy konstruowaniu koalicji AWS-UW. Zawieraliśmy, w sprawach programowych, szereg kompromisów – w tym jednym obszarze AWS była nieugięta. O tym, jak bardzo polityczna była decyzja o wprowadzeniu kas chorych, najlepiej świadczy proces uchwalania nowelizacji ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym. Została ona uchwalona już wiosną 1997 roku, na kilka miesięcy przed wyborami. Ku dużemu niezadowoleniu idącej po władzę Akcji Wyborczej Solidarność, która nie chciała realizować „postkomunistycznej” ustawy. I w nowym sejmie ustawę dosłownie przeorano. Żeby była „nasza”. Nie „ich”.

M.S.: Należało zdecydować się na inny model ochrony zdrowia? Na przykład powierzenie całości zadań, oczywiście wraz z odpowiednimi finansami, samorządom? Pójść bardziej w kierunku rozwiązań skandynawskich?

M.P.: Taką propozycję przedstawiała Unia Wolności. To był nasz program. Z perspektywy czasu myślę, że była to sensowna propozycja, choć trudno przesądzić, jaki byłby ostateczny rezultat poważnej, merytorycznej dyskusji o kierunku zmian w ochronie zdrowia. Być może zdecydowalibyśmy się na ubezpieczenia zdrowotne. Nie pod presją umowy koalicyjnej, tylko świadomego, wspólnego wyboru. Polska, w przeciwieństwie do Czech, ten system budowała z niczego. Czesi mieli swoje tradycje. My – zaledwie mgliste pojęcie, że przed wojną były kasy chorych.

M.S.: Wydaje się jednak, że system ubezpieczeniowy ma swoje plusy. Niezależny strumień finansowania świadczeń zdrowotnych…

M.P.: …jest rzeczywiście mocną stroną obecnego rozwiązania. Przy czym nie zgadzam się na nazywanie obecnego systemu „ubezpieczeniowym”. To co najwyżej system paraubezpieczeniowy, a tak naprawdę – składkowy. Co więcej, on nigdy nie był naprawdę systemem ubezpieczeniowym, choć były takie ambicje, plany. Pierwszą przeszkodą, o jaką się one rozbiły, był rozpad koalicji. Mniejszościowy rząd Jerzego Buzka nie był w stanie poprawiać ewidentnych, w sumie drobnych, błędów. Wprowadzać na bieżąco korekt. To potęgowało napięcia, które w dużym stopniu przyczyniły się do klęski AWS w wyborach 2001 roku.

Jeśli zaś chodzi o odrębny strumień finansowania… Gdybyśmy zdecydowali się postawić na model samorządowy, również pieniądze na zdrowie musiałyby być „znaczone”. Być może byłyby, tak jak teraz, pochodną PIT lub stanowiły odsetek PKB. To są jednak dywagacje. W tej chwili zabrnęliśmy jednak w tym nie-wiadomo-jakim, bo na pewno nie ubezpieczeniowym, systemie tak daleko, że nie bardzo wiadomo, co i jak zmieniać. Bo, przynajmniej na razie, wszystkie propozycje zmian są jeszcze gorsze niż stan obecny. Żeby tylko przywołać, z ostatnich lat, pomysł likwidacji NFZ, budowy Narodowej Służby Zdrowia i finansowania budżetowego.

M.S.: Pierwszą rafą, o którą rozbiły się plany budowy systemu ubezpieczeniowego, był rozpad koalicji
AWS-UW. Były inne…

M.P.: …bardzo dużo raf, powiedziałbym. Część z nich – wręcz na życzenie reformatorów. Z perspektywy czasu, choć uczciwie trzeba powiedzieć, że i w 1998 roku takich głosów nie brakowało, wprowadzanie równolegle czterech wielkich reform było posunięciem ryzykownym, żeby nie powiedzieć – szalonym. Zwłaszcza że tych reform tak naprawdę było pięć, bo poza reformą samorządową, edukacji, emerytalną i ochrony zdrowia była jeszcze reforma finansów publicznych.

Ograniczając się wyłącznie do kwestii związanych z ochroną zdrowia: 1 stycznia 1999 roku nowe podmioty samorządu terytorialnego, województwa i powiaty, przejęły obowiązki właścicieli placówek zdrowotnych, przede wszystkim szpitali. I niektórzy starostowie – to nie żart – o tym, że mają szpital, a szpital ma problemy, dowiadywali się dosłownie po kilkunastu miesiącach. To samo dotyczy też marszałków. Oni byli nawet w gorszej sytuacji, bo co prawda mieli świadomość, że nadzorują szpitale wojewódzkie, ale na przykład o placówkach kolejowych, które PKP oddało samorządom, mało kto w urzędach marszałkowskich pamiętał. I przychodnie, szpitale – dobrze funkcjonujące, wyposażone – podupadły, potem – upadły.

M.S.: Jeśli mówimy o przeszkodach, rafach – co z wysokością składki zdrowotnej? Owym nieszczęsnym 7,5 proc., na które zgodził się prof. Leszek Balcerowicz, ówczesny wicepremier i minister finansów. Czy to nie był podstawowy problem, który zaważył na szansach budowy sprawnego systemu?

M.P.: Leszek Balcerowicz nie zrobił nic innego niż kolejni ministrowie finansów. Łącznie z ministrami finansów rządów tej kadencji. Po prostu nie dał większych pieniędzy na ochronę zdrowia. Niczego nie zabrał, nie zgodził się na wyższe finansowanie. Tak jak wszyscy jego następcy. W tym kontekście nie można Balcerowicza obwiniać o całe zło. Ochrona zdrowia nie była wtedy, nie była później i nie jest teraz priorytetem politycznym.

Co nie znaczy, że polityka się na niej nie odbija. Polityczna była decyzja o budowie kas chorych, polityczna – o ich likwidacji i centralizacji systemu. To, co wydarzyło się w latach 2002–2003, czyli praktyczne ubezwłasnowolnienie kas chorych, podporządkowanie ich ministrowi zdrowia, potem formalna likwidacja i powołanie Narodowego Funduszu Zdrowia, oznaczało ostateczny koniec systemu paraubezpieczeniowego. Przeszliśmy do systemu składkowego, z finansowaniem opartym na składce. Kolejnym etapem tego procesu była decyzja ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza o podporządkowaniu NFZ ministrowi zdrowia. To zakończyło erę dualizmu – w latach 2003–2014 między kolejnymi ministrami zdrowia a prezesami NFZ konflikt był stanem praktycznie permanentnym. Od 2014 roku prezes NFZ stał się praktycznie urzędnikiem, administratorem, wykonawcą woli ministra zdrowia. NFZ nie jest instytucją ubezpieczeniową, jest płatnikiem świadczeń.

M.S.: Zwiększenie składki zdrowotnej udało się wywalczyć dwukrotnie. Franciszka Cegielska przekonała ministra finansów Jarosława Bauca, że bez dodatkowych 0,25 proc. system się udusi, upadnie. I mimo osławionej „dziury Bauca”, gigantycznego deficytu w budżecie państwa, zapadła decyzja o zwiększeniu składki. Potem, w 2002 roku, sejm poparł stopniowe zwiększanie składki do 9 proc., tylko że już bez odpisu od podatku.

M.P.: Patrząc z dzisiejszej perspektywy, niewyobrażalne. Dziś, mimo że sytuacja finansowa państwa jest o wiele korzystniejsza, politycy decydują się na księgowe kuglarstwa, mające dowieść, że państwo przeznacza coraz więcej pieniędzy na ochronę zdrowia, choć faktycznie jest dokładnie odwrotnie, bo w 2018 roku realne publiczne nakłady na zdrowie – NFZ i budżetu państwa – wyniosły ok. 4,35 proc. PKB.

Zwłaszcza decyzja o stopniowym podnoszeniu składki i tym, że będzie ona finansowana bezpośrednio z kieszeni obywateli, bez możliwości odpisania od podatku, zasługuje – powiem wprost – na uznanie.

M.S.: Mimo że autorem pomysłu był minister Mariusz Łapiński, który rozmontował kasy chorych, scentralizował system, praktycznie blokując możliwości jego ewolucji?

M.P.: Mimo wszystko. Trudno sobie nawet wyobrazić, co by się działo w ochronie zdrowia, gdyby wtedy Łapiński, do spółki z posłami Prawa i Sprawiedliwości – Bolesławem Piechą i Tadeuszem Cymańskim – nie przekonali większości sejmowej do poparcia zwiększenia składki. Warto przypomnieć, że – tradycyjnie – minister finansów był przeciw.

M.S.: Rozmawiamy o rafach, porozmawiajmy więc też o szansach. Dwukrotnie – na przestrzeni tych dwudziestu lat – wydawało się, że jest potencjał pozytywnej zmiany.

M.P.: Tę nadzieję nieśli ludzie. Najpierw Franciszka Cegielska. Człowiek z samorządu, który doskonale odnalazł się w strukturach rządowych. Jako minister łączyła dwie unikatowe cechy: potrafiła słuchać, konsultować swoje pomysły bardzo szeroko. A potem konsekwentnie o nie walczyć. Jej misję przerwała choroba i polityka. Równocześnie. Jak już wspominałem, rozpad koalicji AWS-UW spowodował, że nawet najbardziej oczywiste korekty tego kulejącego systemu były odrzucane w sejmie. I to niekoniecznie przez Unię Wolności, również w samym AWS coraz trudniej było o jednomyślność.

Potem szansę przyniosła w 2005 roku nominacja dla prof. Zbigniewa Religi. Chyba jedynej osoby, która mając ogromny autorytet, była gotowa położyć go na szali i swoim nazwiskiem i dorobkiem ręczyć za słuszność kierunku zmian. Część pomysłów udało się zresztą Relidze wcielić w życie, od kilku odstąpił, bo – oprócz innych zalet – profesor miał i tę, że potrafił słuchać. Cały czas, do końca. I w tym przypadku o niepowodzeniu misji zdecydowały choroba i polityka. Dwie okoliczności, wobec których ochrona zdrowia okazuje się bezradna.




Najpopularniejsze artykuły

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Irygatory dentystyczne: udokumentowaną klinicznie metoda higieny jamy ustnej

Irygatory do zębów stanowią udokumentowaną klinicznie metodę higieny jamy ustnej, redukującą płytkę nazębną o 74-89% i krwawienie dziąseł o 33-82% w porównaniu z samym szczotkowaniem. Najnowsze badania randomizowane i metaanalizy z lat 2015-2025 potwierdzają skuteczność porównywalną lub przewyższającą tradycyjną nić dentystyczną, szczególnie u pacjentów z aparatami ortodontycznymi, implantami i chorobami przyzębia. American Dental Association przyznała tym urządzeniom Znak Akceptacji na podstawie ponad 70 badań klinicznych. Choroby przyzębia dotykają 62% dorosłych Polaków, a ich związek z chorobami układowymi (serce, cukrzyca) czyni skuteczną higienę jamy ustnej priorytetem zdrowia publicznego.

W jakich specjalizacjach brakuje lekarzy? Do jakiego lekarza najtrudniej się dostać?

Problem z dostaniem się do lekarza to dla pacjentów codzienność. Największe kolejki notuje się do specjalistów przyjmujących w ramach podstawowej opieki zdrowotnej, ale w wielu województwach również na prywatne wizyty trzeba czekać kilka tygodni. Sprawdź, jakich specjalizacji poszukują pracodawcy!

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Misja Rak Płuca

Rak płuca zajmuje pierwsze miejsce pod względem zachoro- walności i umieralności na nowotwory złośliwe na świecie. Także w Polsce jest główną przyczyną zgonów z powodu chorób nowotworowych. W czerwcu tego roku Polska Grupa Raka Płuca we współpracy z ponad 10 towarzystwami naukowymi i organizacjami pacjentów działającymi w obszarze medycyny rodzinnej, diagnostyki, chirurgii i onkologii, powołała MISJĘ RAK PŁUCA 2024–2034. Celem działania ma być poprawa efektów opieki nad pacjentami z rakiem płuca.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Super Indukcyjna Stymulacja (SIS) – nowoczesna metoda w fizjoterapii neurologicznej i ortopedycznej

Współczesna fizjoterapia dysponuje coraz szerszym wachlarzem metod terapeutycznych, które pozwalają skuteczniej i szybciej osiągać cele rehabilitacyjne. Jedną z technologii, która w ostatnich latach zyskuje na znaczeniu w leczeniu schorzeń układu mięśniowo-szkieletowego oraz neurologicznych, jest Super Indukcyjna Stymulacja, w skrócie SIS. Ta nieinwazyjna metoda wykorzystuje wysokoenergetyczne pole elektromagnetyczne do głębokiej stymulacji tkanek, oferując alternatywę dla tradycyjnych form elektroterapii i kinezyterapii.

Fentermina i topiramat – nowa opcja wskazana do kontroli masy ciała

Problem choroby otyłościowej to jedno z najpoważniejszych wyzwań współczesnej medycyny. Wciąż jeszcze podstawowym zaleceniem lekarzy wobec pacjentów jest zmiana stylu życia i postępowanie dietetyczne. Tymczasem bez postępowania farmakologicznego trudno osiągnąć zadowalające efekty terapeutyczne. Nową opcją dla pacjentów zmagających się z chorobą otyłościową jest kontrola masy ciała z wykorzystaniem ustalonych dawek fenterminy i topiramatu w kapsułce twardej o zmodyfikowanym uwalnianiu. Lek wykazał wysoką skuteczność i zrównoważony profil bezpieczeństwa.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Czy szczoteczka soniczna jest dobra dla osób z aparatem ortodontycznym?

Szczoteczka soniczna to zaawansowane narzędzie do codziennej higieny jamy ustnej, które cieszy się rosnącą popularnością. Jest szczególnie ceniona za swoją skuteczność w usuwaniu płytki nazębnej oraz delikatne, ale efektywne działanie. Ale czy szczoteczka soniczna jest odpowiednia dla osób noszących aparat ortodontyczny? W tym artykule przyjrzymy się zaletom, które sprawiają, że szczoteczka soniczna jest doskonałym wyborem dla osób z aparatem ortodontycznym, oraz podpowiemy, jak prawidłowo jej używać.

Kolagen w formie leku jeszcze nie istnieje, ale działa

Chociaż nie ma jeszcze kolagenu zarejestrowanego jako lek, istnieją suplementy diety, które bazują na peptydach kolagenowych o działaniu potwierdzonym w badaniach naukowych. Jeden z przeglądów badań opublikowany w 2022 roku wskazał wiele obszarów zdrowia, na które może wpływać suplementacja kolagenu. To m.in. kondycja stawów, stan skóry i paznokci, a także gojenie się ran.

Brytyjska służba zdrowia dynamicznie rozwija „wirtualne oddziały szpitalne”

Zapewniają one opiekę na poziomie szpitala, ale prowadzoną w przyjaznym otoczeniu – w domu pacjenta. W tym środowisku pacjenci lepiej dochodzą do zdrowia, rzadziej wracają do szpitala, a przede wszystkim to tańsza forma leczenia niż standardowa hospitalizacja. W Wielkiej Brytanii mają już ponad 12 tys. wirtualnych łóżek, a planowanych jest kolejnych 15 tys.

Jak prawidłowo dbać o skórę problematyczną: TOP produkty pielęgnacyjne

Pielęgnacja cery problematycznej często daje niezadowalające efekty. Podstawowym błędem osób z cerą przetłuszczającą się i skłonną do trądziku jest stosowanie nieodpowiednich kosmetyków. Jeśli masz wrażenie, że kosmetyki, po które sięgasz każdego dnia, tylko szkodzą Twojej cerze, to pora sięgnąć po inne produkty. Podpowiadamy, jakie kosmetyki do pielęgnacji twarzy sprawdzają się najlepiej w przypadku cery problematycznej!




bot