Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 51–66/2019
z 11 lipca 2019 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Opiekun medyczny szuka miejsca w systemie

Katarzyna Cichosz

Rozmowa z prezesem Bartoszem Mikołajczykiem oraz z wiceprezesem Krzysztofem Tłoczkiem z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Opiekunów Medycznych

Katarzyna Cichosz: Widziałam w Internecie: „Sprzedam dyplom opiekuna medycznego”.

Krzysztof Tłoczek: Nie wiem, jak go sprzedać, skoro na dyplomie jest PESEL, nazwisko, data urodzenia i miejsce urodzenia. Być może to, co Pani widziała, nie jest dyplomem państwowym. Ludzie się nie orientują, mogą nie wiedzieć, że opiekun medyczny zdaje egzamin państwowy. Myślę, że jeśli ktoś chce szybko zostać opiekunem, to idzie na jakiś kurs, płaci paręset złotych i dostaje jakieś zaświadczenie.

K.C.: Pracodawcy szukają opiekuna: „wykwalifikowanego”, „środowiskowego”, „medycznego”, „ opiekuna osób starszych”, „dyplomowanego”, „opiekuna dziecięcego”. Czym jeden opiekun różni się od drugiego?

K.T.: Opiekun medyczny jest jedynym zawodem, który powstał, żeby odciążyć pielęgniarki, dzięki czemu mogą się one zająć specjalistycznymi procedurami. Możemy pracować w środowisku medycznym: w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, szpitalu, w zakładzie pielęgnacyjno-opiekuńczym i hospicjach. Pozostałe zawody podlegają pod Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

K.C.: Jak powinien być wykwalifikowany opiekun medyczny?

K.T.: Można udać się do szkoły policealnej i tam po roku kształcenia zdać egzamin państwowy i uzyskać dyplom. Każdy otrzymuje świadectwo ukończenia szkoły, na odwrocie są oceny z poszczególnych przedmiotów i z praktyk zawodowych. Po reformach powstały też kwalifikacyjne kursy zawodowe, które kształcą opiekunów medycznych. Osoby odbywające te kursy zdają dokładnie ten sam państwowy egzamin, natomiast jeśli nie mają średniego wykształcenia, to owszem, mają kwalifikacje do wykonywania tego zawodu, ale nie otrzymują tytułu zawodowego opiekuna medycznego. Wtedy jest im trudniej zostać zatrudnionym w szpitalu, bo te placówki z reguły wymagają wykształcenia policealnego.

K.C.: Również w Internecie widziałam, że kurs opiekuna osoby starszej można ukończyć już w 3 dni. Należy wpłacić 400 zł, kwotę można rozłożyć na trzy raty. Otrzymuje się zaświadczenie, na którym nie ma informacji, że kurs odbył się online, czyli można skończyć kurs opiekuna osoby starszej nie zobaczywszy staruszka na oczy.

Bartosz Mikołajczyk: Takie kursy psują rynek, między innymi dlatego, że nie ma zajęć praktycznych, a przecież bardzo ważne jest to, żeby dobrze nauczyć się na przykład profilaktyki odleżyn. Firmy organizujące takie kursy bardzo często sięgają do kieszeni osób, które po jego ukończeniu nie będą się mogły tym zaświadczeniem wylegitymować i znaleźć odpowiednią pracę.

K.C.:Co jeszcze psuje rynek?

K.T.: Brak regulacji, które powstrzymałyby firmy od tworzenia takich kursów. Brak jasnego zapisu w ustawie, który definiowałby miejsce opiekuna medycznego w systemie opieki zdrowotnej. Chodzi o to, żeby szpitale dostawały pieniądze na opiekunów medycznych, bo w tej chwili nie dostają. Owszem dostają na świadczenia pielęgniarskie wykonywane przez pielęgniarki. A opiekun medyczny wykonuje znaczną część tych czynności, które wykonują pielęgniarki. Ludzie kończą szkołę, zyskują wykształcenie, a niekoniecznie są w stanie znaleźć pracę w zawodzie.

K.C.: W takim razie szpitale chcą was zatrudniać, czy nie?

K.T.: Są szpitale, które chcą. Mamy informacje ze szpitali wojewódzkich, że oni na oddziałach geriatrycznych już sobie nie wyobrażają, żeby nie mieć opiekunów medycznych. Natomiast niektóre szpitale wolą zatrudnić pielęgniarki z powodu ich szerszych kompetencji. A wiele szpitali powiatowych jest zadłużonych, to znaczy, że nic w nich nie ma i tam tnie się koszty.

K.C.: Ilu w Polsce mamy opiekunów medycznych?

B.M.: Osób z dyplomem opiekuna medycznego jest ponad 50 tysięcy. Grupa ta zwiększa się o kilka tysięcy rocznie. Ze statystyk prowadzonych przez Ministerstwo Zdrowia wynika, że z tej grupy tylko 10 procent pracuje w środowisku medycznym. Wielu wykwalifikowanych opiekunów jest zatrudnionych przez osoby prywatne i nie są oni objęci tymi statystykami. Inni wyjeżdżają za granicę, a jeszcze inni pracują w środowiskach pozamedycznych.

K.T.: Z kolei osoby prowadzące własną działalność to mniejszość, bo koszty prowadzenia działalności gospodarczej są duże. Od niedawna, jeżeli przychody są niższe niż połowa minimalnej krajowej, można prowadzić działalność nierejestrowaną, w związku z czym niektórzy mogą legalnie dorabiać.

K.C.: Czy otrzymujecie oferty pracy z zagranicy?

K.T.: Nawet na stronie facebookowej naszego Stowarzyszenia są firmy, które się ogłaszają, że zatrudnią opiekunów, głównie w Niemczech. Najczęściej opiekunowie medyczni wyjeżdżają okresowo, czasami oferta opieki nad osobą starszą jest z zamieszkaniem i wyżywieniem. Tysiąc pięćset albo dwa tysiące euro miesięcznie, to są już atrakcyjne pieniądze.

K.C.: A Ukraińcy zabierają wam pracę w Polsce?

K.T.: Na naszej kilkutysięcznej grupie facebookowej nie słyszeliśmy, żeby ktoś się negatywnie na ten temat wypowiadał, czy zauważył takie zjawisko. Myślę, że ukraińskie opiekunki bez kwalifikacji istnieją w takiej samej mierze, jak polskie opiekunki bez kwalifikacji. Nieformalni polscy opiekunowie, pracujący za 7 czy 8 zł za godzinę, zabierają nam pracę bardziej niż Ukrainki.

K.C.: Ilu jest was w Stowarzyszeniu?

B.M.: Kilkadziesiąt osób podpisało deklaracje, to jest kropla, jeśli chodzi o liczbę opiekunów medycznych w Polsce, jednak ta liczba się stopniowo zwiększa.

K.C.: Jak opiekun medyczny może rozwijać swoją wiedzę?

B.M.: Szkoleń na rynku jest sporo. Szkoły policealne prowadzą kursy, które dotyczą określonych jednostek chorobowych. Organizowane są kursy dla pielęgniarek, czasami część skierowana jest do opiekunów medycznych. Nasze Stowarzyszenie organizuje konferencje i warsztaty. Na stronie opiekunmedyczny.com.pl zamieszczamy informacje o kursach. Na Facebooku mamy stronę Stowarzyszenia, stronę Opiekun medyczny oraz grupę, w której wszystkie osoby związane z zawodem opiekuna mogą dzielić się swoimi informacjami.

K.T.: Jeździmy po Polsce, bo chcemy, żeby osoby z różnych stron kraju mogły przyjechać. W podobny sposób organizujemy warsztaty, za każdym razem one się gdzie indziej odbywają. Warsztaty zwykle obejmują komunikację, asertywność, wypalenie zawodowe, radzenie sobie z sytuacjami trudnymi. Planujemy w przyszłości zrobić kurs Mindfulness. Chcemy w ten sposób spowolnić odpływ ludzi z zawodu.

K.C.: Ile kosztują te szkolenia?

K.T.: Jedziemy tam, gdzie jest potrzeba, żeby minimalizować koszty, które muszą ponosić uczestnicy. Cena jest możliwie najniższa, bo doskonale wiemy, jakie są zarobki. Zwykle uczestnicy płacą poniżej 100 zł. A dla członków Stowarzyszenia są one za darmo. Na Śląsku jest dobrze. Jest tam dużo opiekunów medycznych i są dobrze zorganizowani. Kiedy organizujemy szkolenia w Warszawie, to zwykle uczestnicy są spoza i przyjeżdżają za własne pieniądze. Jeżeli organizujemy na Śląsku, opiekunowie przyjeżdżają całymi grupami, w ramach delegacji od swojego pracodawcy, z opłaconym przejazdem i pokryciem kosztów uczestnictwa. Tam jest zupełnie inna mentalność pracodawcy. Stać ich na oddelegowanie pracownika.

B.M.: Może obawiają się o odpływ pracowników, w końcu mają blisko do niemieckiej granicy. Może jest takie przekonanie, że jak zainwestują w pracownika, to on zostanie. Jeśli inwestujemy w pracownika, dajemy mu jakieś możliwości rozwoju, to on jest raczej chętny, żeby zostać, nawet jeśli warunki finansowe są niekoniecznie extra. Nawet przy minimalnej krajowej, jeśli będziemy tego pracownika doceniać i szanować, stwarzać mu możliwości rozwoju, to on będzie chciał pracować. Wtedy też jest mniejsze ryzyko wypalenia zawodowego.

K.C.: Czy możemy powiedzieć, że ktoś jest lepiej wykwalifikowany i otrzymuje lepszy finansowo angaż?

B.M.: Można zatrudnić opiekuna na stanowisku „starszy opiekun medyczny”. Wchodzi w życie ustawa o minimalnych wynagrodzeniach wśród pracowników służby zdrowia, to może polepszyć sytuację, bo przelicznik dla opiekuna byłby 0,64 średniej krajowej. Niestety, dodatki stażowe mogą być wliczane w pensję minimalną. U niektórych pracodawców to 1800 złotych plus dodatek stażowy, u innych dodatek stażowy jest powyżej pensji zasadniczej.

K.C.: Niektórzy pracodawcy w Polsce oferują opiekunom „atrakcyjne stawki”, jaka to stawka?

K.T.: Sukcesem jest, jeśli takie oferty wychodzą dwieście złotych ponad najniższą krajową. Wynagrodzenie opiekunów medycznych w Polsce waha się od 1800 do 2800 złotych brutto. Zależy od miejsca pracy, zależy, jaki to jest szpital. Szpitale powiatowe mają najniższe stawki. Pielęgniarki czasem zarabiają 400 zł miesięcznie więcej niż opiekun medyczny. Z kolei opiekun pyta, czy nie lepiej być porządkowym, zajmować się tylko powierzchniami płaskimi i dostawać takie same pieniądze. Bo na przykład w moim szpitalu wszyscy zarabiają najniższą krajową – niezależnie, czy pracują na stanowisku porządkowego, opiekuna medycznego, sekretarki medycznej, czy na portierni. Napisaliśmy do dyrekcji pismo w tej sprawie. Nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi, ale po dwóch miesiącach podwyższono nasz angaż brutto. Dotychczas zarabialiśmy 1750 zł, teraz mamy 1950 złotych brutto, tylko proszę zwrócić uwagę, że minimalna krajowa to 2250 zł. Podwyższyła nam się pensja zasadnicza, ale zmniejszył dodatek wyrównawczy do najniższej krajowej i tym sposobem dalej na rękę mamy tyle samo.

K.C.: Mówił Pan, że w szpitalach powiatowych nic nie ma.

K.T.: W moim szpitalu pampersy są reglamentowane, możemy zużyć ich tylko określoną ilość na tydzień, jeśli zużyjemy wcześniej, to musimy się martwić, co potem zrobić.

K.C.: Co robicie?

K.T.: Chodzimy i szukamy. Czasem na innych oddziałach, czasem próbujemy wymusić na pielęgniarce oddziałowej, żeby jednak je zamówiła. Staramy się angażować rodziny, co jest dla nas dwuznaczne moralnie, bo jeżeli ciężko chory pacjent jest w szpitalu, to one powinny być mu zapewnione. Prosimy rodziny o dostarczenie środków do pielęgnacji, których też brakuje. Brakuje środków do dezynfekcji. Mamy na przykład dwa rodzaje rękawiczek; lepsze – nitrylowe, nic nie przepuszczają i gorsze – winylowe, które przepuszczają na przykład krem, który kładziemy na skórę pacjenta, mamy potem ten krem na własnych palcach, a rękawiczka wcale nie była dziurawa. Właśnie te winylowe są promowane do wykonywania czynności opiekuńczych i porządkowych. Czasami, jeśli jest pacjent z jakimś patogenem alarmowym, mamy zgodę oddziałowej na użycie tych lepszych. Zostało mi wytłumaczone, że te rękawiczki dla opiekunów są o połowę tańsze. Jeśli te lepsze są nam zabierane, to zakładamy kilka par gorszych, żeby mieć jakąkolwiek ochronę. Takie oszczędzanie jest absurdalne i nie przynosi szpitalowi realnych korzyści.

K.C.: Współpracujecie z Ministerstwem Zdrowia?

K.T.: Ponad dwa lata temu stworzono „Strategię na Rzecz Rozwoju Pielęgniarstwa i Położnictwa w Polsce”, która obejmowała też zawód opiekuna medycznego. Mówiono w niej o dołączeniu opiekuna medycznego do koszyka świadczeń, o możliwości specjalizowania się w opiece geriatrycznej czy paliatywnej. Na razie nic konkretnego się nie wydarzyło. Staramy się to monitorować, niestety trzeba czekać i nie wiadomo jak długo. Zmienił się w tym czasie minister zdrowia i pewne rzeczy zwolniły.

B.M.: Zakres obowiązków opiekuna wynika z podstawy programowej, ale nie jest to nigdzie formalnie zapisane. Była propozycja, żeby stworzyć ustawę o innych zawodach medycznych, ale utknęła. Od 2009 roku ciągle jest w realizacji, więc pewnie nie zostanie wprowadzona. Zakres obowiązków w tym momencie jest postrzegany przez pryzmat rozporządzenia Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych, która przygotowała katalog czynności realizowanych przez opiekuna medycznego. Ten katalog jest niepełny, nie zawiera wszystkich czynności, które opiekun medyczny może robić, nie ma tam chociażby karmienia pacjenta.

K.C.: Jeśli nie zostaniecie zauważeni, to nie wytrzymacie długo w tym zawodzie.

B.M.: Opiekunowie medyczni bardzo często zmieniają pracę. Obcujemy z cierpieniem i umieraniem, a wypalenie zawodowe jest ogromnym problemem. Czasami słyszymy, że opiekunowie przestają widzieć pacjenta, widzą „rzecz”, którą trzeba przebrać czy przerzucić na bok.

K.T.: Z mojego punktu widzenia, traktowanie pacjenta jak rzeczy, to zjawisko marginalne. Jeśli dostaje się do mediów, wtedy zaczyna być głośne. Główny powód migracji do innych zawodów jest taki, że prawie w każdym lepiej się zarabia.

K.C.: Jak w takim razie zachęcać młodych, żeby zostawali opiekunami medycznymi?

K.T.: Praca jest na pewno piękna, ale jest ciężka, wymagająca i często odbywa się w złych warunkach.

B.M.: To, co przekonuje osoby do tej pracy, to fakt, że pomagamy zmieniać czyjś świat. Jesteśmy potrzebni tej drugiej osobie. Chociaż warunki są różne, to trzyma nas w tej pracy to, że tej konkretnej osobie będzie lepiej.

K.C.: Jako Stowarzyszenie mówicie, że chcecie wprowadzić realne zmiany. Co to znaczy?

B.M.: Chcemy wypromować chęć do samorozwoju i uczenia się. Zmieniają się techniki pracy, pojawiają się nowe udogodnienia, warto być na bieżąco. Chcemy, żeby świadomość opiekunów dotycząca zakresu ich kompetencji była większa. Realne zmiany dotyczą też legislacji. Po dwunastu latach od wejścia w życie zawodu opiekuna medycznego jesteśmy trochę w lesie, szpitale mogą, ale nie muszą zatrudniać opiekunów. Często nie zatrudniają, bo mają pielęgniarki, te zaś zatrudnione są w minimalnej liczbie. Chcemy, żeby szpitale chciały albo wręcz musiały zatrudniać opiekunów medycznych.

K.C.: A czy nie będą musiały, jeśli zmniejszy się liczba pielęgniarek?

K.T.: Z tym jest różnie. Teraz, kiedy zmienił się przelicznik pielęgniarki na łóżko, to szpitale nie zaczęły zatrudniać więcej pielęgniarek, tylko zaczęły zmniejszać liczbę łóżek. Nie byłbym takim optymistą. W pewnym momencie szpitale muszą przestać zmniejszać liczbę łóżek i to być może będzie ten moment. Uważamy, że powinien być również przelicznik opiekunów medycznych na łóżko pacjenta. W „Strategii…” było powiedziane, że opiekun wykonuje zadania w czasie swojego dnia pracy, które zajmują 30 procent czasu pracy pielęgniarki. Możemy się umówić, że tam, gdzie potrzebujemy trzech pielęgniarek możemy mieć dwie pielęgniarki i opiekuna, ale „Strategia…” jest tylko wskazówką.

K.C.: Zmiana organizacji pracy oddziału jest przecież realna.

B.M.: Są takie oddziały, gdzie słyszymy: bo tak ma być, bo ja tak mówię. A to tak nie działa.

K.T.: Bardzo często jesteśmy traktowani jak salowa z dyplomem. Kilka lat pracowałem w Anglii i widzę, co moglibyśmy zmienić. Pozostawmy kwestię zarobków, najbardziej brakuje mi szacunku. Tam przychodził lekarz, pytał pielęgniarki o stan pacjenta i pytał opiekunów o stan pacjenta, zbierał informacje, był zainteresowany tym, co opiekun miał do powiedzenia. A u nas, jeśli idę zmierzyć pacjentowi ciśnienie, to pielęgniarka idzie po mnie i sama sprawdza.

K.C.: Co jest w tym wszystkim optymistyczne?

K.T.: Optymistyczne jest to, że istnieją opiekunowie medyczni w naszym kraju, bo jeszcze dwanaście lat temu ich nie było. Daje to nadzieję osobom starszym, których będzie przybywać, że nie zostaną sami. Tendencje rodzinne się zmieniły i trzeba polegać na wykwalifikowanych pracownikach. Pozytyw jest taki, że bardzo powoli, ale świadomość wśród personelu medycznego się zmienia i za kilka lat zatrudnienie opiekuna na oddziale będzie standardem, a nie wydarzeniem.

B.M.: Optymistyczne jest to, że nie ustajemy w monitorowaniu naszej sytuacji w Ministerstwie Zdrowia. Mamy nadzieję, że opiekun medyczny będzie dopisany do koszyka świadczeń. Optymistyczne jest również to, że z każdym miesiącem deklaracji członkowskich do naszego Stowarzyszania przybywa, więc liczymy, że poziom zaangażowania ludzi będzie większy, co również zwiększy atrakcyjność zawodu. Pozytywne jest to, że są ośrodki, w których współpraca z opiekunami medycznymi bardzo dobrze działa. Marzy nam się, żeby te doświadczenia zebrać i zaproponować innym.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Czy Unia zakaże sprzedaży ziół?

Z końcem 2023 roku w całej Unii Europejskiej wejdzie w życie rozporządzenie ograniczające sprzedaż niektórych produktów ziołowych, w których stężenie alkaloidów pirolizydynowych przekroczy ustalone poziomy. Wszystko za sprawą rozporządzenia Komisji Europejskiej 2020/2040 z dnia 11 grudnia 2020 roku zmieniającego rozporządzenie nr 1881/2006 w odniesieniu do najwyższych dopuszczalnych poziomów alkaloidów pirolizydynowych w niektórych środkach spożywczych.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Mielofibroza choroba o wielu twarzach

Zwykle chorują na nią osoby powyżej 65. roku życia, ale występuje też u trzydziestolatków. Średni czas przeżycia wynosi 5–10 lat, choć niektórzy żyją nawet dwadzieścia. Ale w agresywnej postaci choroby zaledwie 2–3 lata od postawienia rozpoznania.

Neonatologia – specjalizacja holistyczna

O specyfice specjalizacji, którą jest neonatologia, z dr n. med. Beatą Pawlus, lekarz kierującą Oddziałem Neonatologii w Szpitalu Specjalistycznym im. Świętej Rodziny w Warszawie oraz konsultant województwa mazowieckiego w dziedzinie neonatologii rozmawia red. Renata Furman.

Miłość w białym fartuchu

Na nocnych dyżurach, w gabinecie USG, magazynie albo w windzie. Najczęściej
między lekarzem a pielęgniarką. Romanse są trwałym elementem szpitalnej rzeczywistości. Dlaczego? Praca w szpitalu jest ciężka – fizycznie i psychicznie. Zwłaszcza na chirurgii. W sytuacjach zagrożenia życia działa się tam szybko, na pełnej adrenalinie, często w nocy albo po nocy nieprzespanej. W takiej atmosferze, pracując ramię w ramię, pielęgniarki zbliżają się do chirurgów. Stają się sobie bliżsi. Muszą sobie wzajemnie ufać i polegać na sobie. Z czasem wiedzą o sobie wszystko. Są partnerami w działaniu. I dlatego często stają się partnerami w łóżku, czasami także w życiu. Gdzie uprawiają seks? Wszędzie, gdzie tylko jest okazja. W dyżurce, w gabinecie USG, w pokoju socjalnym, w łazience, a czasem w pustej sali chorych. Kochankowie dobierają się na dyżury, zazwyczaj nocne, często zamieniają się z kolegami/koleżankami, by być razem. (...)

EBN, czyli pielęgniarstwo oparte na faktach

Rozmowa z dr n. o zdrowiu Dorotą Kilańską, kierowniczką Zakładu Pielęgniarstwa Społecznego i Zarządzania w Pielęgniarstwie w UM w Łodzi, dyrektorką Europejskiej Fundacji Badań Naukowych w Pielęgniarstwie (ENRF), ekspertką Komisji Europejskiej, Ministerstwa Zdrowia i WHO.

Nienawiść zabija lekarzy

Lekarze bywają ofiarami fanatyków, radykałów i niezadowolonych z leczenia pacjentów. Zaczyna się od gróźb, a kończy na nożu, pistolecie czy bombie.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Czy Trump ma problemy psychiczne?

Chorobę psychiczną prezydenta USA od prawie roku sugerują psychiatrzy i specjaliści od zdrowia psychicznego w Ameryce. Wnioskują o komisję, która pozwoli zbadać, czy prezydent może pełnić swoją funkcję.

Odszedł Ireneusz Zatoński

Kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia zmarł Irek, mój młodszy o 2 lata brat. Lekarz, który przez niemal pół wieku pełnił posługę lekarską dla mieszkańców podwrocławskiej gminy Żórawina.

Algorytmy czy intuicja?

Procedury redukują dostępną wiedzę do prostych wyborów. Ich sztywne trzymanie się zabija intelektualnego ducha medycyny, który przedkłada podejście zindywidualizowane, wynikające z doświadczenia lekarza.

Wciąż nie rozumiemy raka trzustki

 – W przypadku raka trzustki cele terapeutyczne są inne niż w raku piersi, jelita grubego czy czerniaku. Postęp w zakresie leczenia systemowego tego nowotworu jest nieznośnie powolny, dlatego sukcesem są terapie, które dodatkowo wydłużają mediany przeżycia nawet o klika miesięcy – mówi dr Leszek Kraj z Kliniki Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. 




bot