|
Moje wigilie Paweł Januszewicz
Wigilia to najbardziej rodzinne święto. Spędzamy ją zawsze w domu, nie wyjeżdżamy na urlopy, nie bierzemy dyżurów... Jak wskazuje samo nazwisko, moja rodzina - po mieczu - pochodzi z Kresów. W dzieciństwie, w domu rodziców, do nieprawdopodobnie suto zastawionego stołu zasiadali wszyscy nasi najbliżsi: galeria ciotek, wujów, krewnych - około trzydziestu osób. Mama, babcie, ciotki już dużo wcześniej zaczynały przygotowania do świąt, zdobywały i gromadziły niezbędne produkty. Na wigilijnym stole przeważały dania zimne: ryby w najrozmaitszych postaciach - po grecku, po żydowsku, po wileńsku, śledź po litwacku, było kilka dań z grzybów - marynowane i duszone prawdziwki, inne grzyby w różnych sosach, był mielony mak z orzechami, miodem i rodzynkami, mama podawała nadzwyczajnego smaku i rozmiarów kulebiak z kapustą i grzybami, polewany gorącym masłem. (...)
|