Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 84–87/2006
z 6 listopada 2006 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Życie ludzkie: wartość bezcenna, ale kosztowna

Barbara Chyrowicz

Na pytanie o to, ile właściwie warte jest ludzkie życie, trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Odpowiedzi będą się różniły stosownie do tego, co właściwie mamy na myśli – życie społeczności ludzkiej czy życie indywidualnego człowieka, wymiar duchowy ludzkiego życia czy wymiar fizyczny, związany z jego biologiczną naturą. Medycynę interesuje głównie ów fizyczny, biologiczny wymiar ludzkiego życia, a psychiczny o tyle, o ile mamy na myśli zdrowie psychiczne rozumiane jako podstawa rozumnych i wolnych działań człowieka, bo samo działanie to już domena socjologii, psychologii, a także etyki.



Poniższe refleksje nad wartością ludzkiego życia są refleksjami prowadzonymi z punktu widzenia etyki. Etyk, stawiając pytanie o wartość ludzkiego życia, nie dysponuje doświadczeniem lekarza, ale nie trzeba nim być, by móc stwierdzić, że życie ludzkie – jako punkt odniesienia szeroko pojętej praktyki medycznej – jawi się jako krótkie i kruche.

Teza, zgodnie z którą życie człowieka jest szczególne i wyjątkowe, nie wytrzymuje krytyki, jeśli wypowiadamy ją mając na uwadze gatunkowe uwarunkowania Homo sapiens. Moglibyśmy długo wymieniać gatunki zwierząt, które dłużej żyją i są lepiej przystosowane do warunków środowiska naturalnego. Nie o biologię zatem chodzi, kiedy mówimy o cenności czy nawet bezcenności ludzkiego życia.

Wielkość i cenność ludzkiego życia wynikają z jego rozumności i wolności. To dzięki intelektowi człowiek potrafi żyć w niesprzyjających dlań warunkach środowiska naturalnego, a nawet wykorzystywać mechanizmy natury. Jakkolwiek to nie biologia człowieka konstytuuje wielkość i cenność ludzkiego życia, to na niej właśnie koncentrują się działania natury medycznej.

Można by stąd podać w wątpliwość imperatyw nakazujący nam czynić wszystko, co tylko możliwe, dla ratowania ludzkiego życia, skoro to nie w samym jego trwaniu tkwi wyjątkowy charakter ludzkiej egzystencji. Czyżby zatem konsekwencją uwzględnienia rozumności i wolności ludzkiej istoty miała być teza o jego nadrzędnej wartości w stosunku do wszelkich innych?

Nawet jeśli wartość ludzkiego życia usytuujemy w perspektywie rozumnych i wolnych wyborów, nie możemy utrzymywać, że jest ono – ludzkie życie – najważniejszą wartością. Nie jest! Gdyby tak było, należałoby uznać za naganne decyzje tych, którzy oddali swoje życie za drugich, a już szczególnie tych, którzy zginęli nie chcąc wyrzec się własnych przekonań.

Życie jest wartością fundamentalną, nie najwyższą; "fundamentalną" dlatego, że wszelkie inne, znane nam wartości, możemy realizować tylko wtedy, kiedy żyjemy; "nie najwyższą" – ponieważ możemy wskazać wartości od samego życia cenniejsze. A wniosek z powyższego jest taki, że skoro życie biologiczne człowieka jako przedstawiciela gatunku, w troskę o które zaangażowana jest służba zdrowia, nie jest wartością najwyższą ani najważniejszą, to nie może być prawdziwy imperatyw, zgodnie z którym należy czynić wszystko, co tylko możliwe, aby ludzkie życie przedłużać. Celowo mówię "przedłużać", a nie "chronić", ponieważ ochrona ludzkiego życia niekoniecznie musi się wiązać z podejmowaniem desperackich działań mających na celu jego przedłużenie.

Życie ludzkie jest wszak krótkie i kruche. Problemem człowieka nie jest w pierwszym rzędzie dłużej żyć, ale dobrze żyć. Dokładnie dlatego, że życie biologiczne nie wyczerpuje sensu naszej egzystencji.

Kiedy mówimy o bezcenności ludzkiego życia, mamy najczęściej na uwadze jego niewymierność. Nie istnieje "zapłata za życie", nie istnieje waluta, w jakiej można by je wycenić. Tracąc życie, tracimy wszelkie inne możliwości – przynajmniej w immanentnym tegoż życia wymiarze, a o nim przecież dyskutujemy. Nie istnieje "ekwiwalent" za życie ludzkiej osoby, odkrywamy to w sposób szczególny, kiedy tracimy tych, których bardzo kochamy. "Bezcenność" życia nie odnosi się do wymiaru biologicznego, ale do osobowego: ludzkie osoby są zawsze jedyne i niepowtarzalne, nigdy nie będzie istniał ktoś drugi dokładnie taki jak my. W osobowym wymiarze naszego życia jesteśmy niezastępowalni, jakkolwiek można nas spokojnie zastąpić tam, gdzie chodzi o pełnione przez nas za życia funkcje. Paradoksalnie: za to bezcenne życie jesteśmy gotowi bardzo wiele zapłacić – w momencie, kiedy w grę wchodzą koszty leczenia. Ściśle rzecz biorąc, nie płacimy za życie; płacimy za to, żeby żyć dłużej, albo żyć w lepszej kondycji. Dłużej nie znaczy wiecznie, ponieważ życie ludzkie jest krótkie i kruche. Czego warte jest zatem jego przedłużanie i jak dalece przedłużać je warto, mając na względzie poczynione wcześniej uwagi na temat jego pierwszorzędnej, ale jednak ograniczonej wartości?

Najpierw podkreślić należy, że podobnie jak w każdej innej sferze ludzkiego działania, będzie to uzależnione od możliwości. Mówiąc o możliwościach współczesnej medycyny, mamy najczęściej na uwadze możliwości terapeutyczne – te wzrastają wraz z postępem nauki i są zdecydowanie większe dziś niż, dajmy na to, dwadzieścia lat temu. Ale nie zapewniają nam nieśmiertelności, bo ludzkie życie jest krótkie. I kruche. Nie ma zatem sensu kontynuować leczenia, kiedy nie ma szans na wyzdrowienie.

Możliwości medycyny to również – czy nam się to podoba, czy też nie – kwestie finansowe. Z faktu, że można leczyć, ponieważ istnieją środki natury medycznej, nie wynika, że leczenie jest możliwe, zważywszy na finansowe zaplecze danej jednostki. Na pytanie pacjenta, czy można go wyleczyć lub poprawić mu jakość życia, moglibyśmy zatem odpowiedzieć: Można, ale my nie mamy – niestety – takiej możliwości. Powinność natury moralnej, czyli imperatyw moralny nakazujący nam chronić życie tego oto człowieka, może być o tyle wiążąca, o ile leży to w naszych możliwościach. Dość brutalnie zabrzmi tu stare porzekadło: "Tak krawiec kraje, jak materii staje"; dość brutalnie, bo gdzieś w naszą świadomość wbudowana jest jakoś teza, że wszystko trzeba zrobić, żeby życie uratować. Co by jednak wobec finansowej mizerii szpitala lub rodziny miało znaczyć owo "wszystko"?

1. "Wszystko" to najpierw przeznaczenie nieproporcjonalnie wysokiej w stosunku do możliwości budżetowych danej jednostki kwoty na ratowanie życia jednego człowieka.

- Nie sądzę, by decyzja taka była słuszna. Nie dyskryminujemy pacjenta odmawiając mu terapii, której sfinansowanie nie leży w naszych możliwościach; w pewnym sensie "dyskryminuje" go w stosunku do innych pacjentów choroba wymagająca niezwykle kosztownej terapii. Gdybyśmy tylko w tym pojedynczym wypadku nie zaoferowali komuś procedury zwykle oferowanej innym, wtedy byłoby to zdecydowanie niesprawiedliwe, ale nie wtedy, kiedy generalnie nas na to nie stać. Można sobie wyobrazić sytuację, w której terapia kilkudziesięciu pacjentów "pochłonęłaby" roczny budżet szpitala, a to przecież niejedyni chorzy. Funkcjonujący, aczkolwiek często krytykowany podział środków medycznych na "zwyczajne" i "nadzwyczajne", mógłby się okazać tutaj pomocny. Skandalem byłoby odmówienie pacjentowi terapii mieszczącej się w środkach zwyczajnych. Bez względu jednak na postęp medycyny, zawsze będą istniały środki nowe, kosztowne i eksperymentalne, których nie będzie można zaoferować wszystkim, którzy ich potrzebują. Odmowa kosztownej terapii nie jest też żadną miarą oznaką braku szacunku dla życia. Jeśli leczyć można tylko przy wsparciu środków finansowych, a środków finansowych brak, to znaczy, że "tu i teraz" nie możemy wyleczyć. Czy należałoby powiedzieć o tym pacjentowi? Sądzę, że tak, jeśli tylko pytanie takie zostanie postawione. Jeśli bowiem informacja taka dotrze do pacjenta z innych źródeł, może – zupełnie bezpodstawnie – oskarżać lekarzy o to, że go leczyć nie chcą, mimo iż leży to w możliwościach współczesnej medycyny. Medycyny tak, ale nie szpitala – dajmy na to – w Busku Zdroju.

2. "Wszystko" to dalej zobowiązanie rodziny chorego do daleko idących poświęceń natury materialnej, by tylko udostępnić choremu konieczny dla przeżycia lek.

- Nie sądzę, żeby było to zobowiązujące. Może – nie musi. W większości przypadków członkowie rodziny będą gotowi do daleko idących ofiar, ale na pewnym etapie może to przerastać ich możliwości. Zapewne, za naganne uznalibyśmy, gdyby bajecznie bogaty krewny poskąpił grosza dla ratowania życia bliskich, ale nie wszyscy mają bogatych krewnych. Mają czasem bardzo biednych. Nie pomogą, bo nie mogą. Dla rodziny poświęcenie wszystkiego w sensie materialnym dla sfinansowania leczenia jednego z jej członków może mieć wymiar heroiczny, supererogacyjny, tj. ponadobowiązkowy. Pewnym wyjściem może być odwołanie do społecznej dobroczynności, czasem przynosi to wymierne efekty, ale nie zawsze. Próśb o pomoc w sfinansowaniu leczenia są tysiące. Pacjentowi – także rodzinie – informacja o tym, że można go wyleczyć, ale po prostu nie ma za co, może się wydawać brutalna i krzywdząca. Zarzut, że za nic mamy życie biednego pacjenta w biednym kraju – odnoszony do lekarza – jest z pewnością krzywdzący. To nie życie jako takie "kosztuje", ale procedury medyczne służące jego przedłużeniu.

3. Owo "wszystko" może być w końcu odnoszone również do samego lekarza. Oznaczałoby wówczas bezwarunkowe i całkowite poświęcenie się leczeniu pacjenta.

- To też okazuje się problematyczne. Nie będziemy dyskutować spraw oczywistych, takich jak sumienne wypełnianie przez lekarza zawodowych obowiązków. Zawód lekarza związany jest jednak również ze wspomnianą kategorią działań supererogacyjnych, chwalebnych, czyli wykraczaniem poza obowiązek. Z całą pewnością spełnianie tego zawodu wiąże się z pewnymi obowiązkami wykraczającymi poza standardowe moralne wymagania. Przykładowo: nie mamy obowiązku opiekowania się ciężko chorymi na zakaźne choroby pacjentami, ale lekarz ma i gdyby się tłumaczył, że obowiązku tego nie podejmie, bo boi się zarażenia, powiedzielibyśmy mu, że nie rozumie, na czym polega zawód lekarza. To zawód, który wymaga poświęcenia. Problemem jest jednak żądanie od lekarza poświęcenia wymagającego od niego rezygnacji z prywatnego życia, czyli realizowania jakichkolwiek pozazawodowych celów. Oczywiście, są i będą zawsze tacy, którzy dostrzegą w takim poświęceniu swoją życiową misję, miejmy jednak świadomość, że to wykroczenie poza zawodowe obowiązki, to supererogacja właśnie. Można podziwiać ludzi, którzy są do takich poświęceń zdolni, np. takich jak Matka Teresa, i cieszyć się, że wśród nas są, ale od nikogo nie można tego wymagać. W praktyce oznacza to, że nie można wymagać od lekarza, żeby wspaniałomyślnie rezygnował z rodziny, czasu, zadowalał się byle zarobkiem pozwalającym na przeżycie od pierwszego do pierwszego – tylko dlatego, że pochyla się nad bezcennym ludzkim życiem. Za każdą pracę należy się godziwa płaca, za pracę lekarza też. Skoro dobro, którego w swej pracy chroni lekarz, jest podstawowym dobrem jednostki, a więc i społeczności, to można oczekiwać, że ci, którzy sprawują w społeczności władzę, łaskawie to dostrzegą. Poza tym następuje tu reakcja zwrotna: bardzo wiele od lekarzy wymagamy – na jakiej podstawie?... Nie wspomnę już o tym, że praca lekarza – podobnie jak nauczyciela akademickiego – wymaga nieustannego dokształcania, a to się wiąże ze znacznymi kosztami. Powtarza się często: praca lekarza to nie tylko zawód, to misja! Łatwo tu o pomieszanie pojęć. Misja w tym sensie, że bezpośrednia praca z człowiekiem, szczególnie człowiekiem cierpiącym, wymaga osobistego zaangażowania, a nie każdego na taką pracę stać. To nie musi być misja polegająca na bezwarunkowym oddaniu chorym. To może być taka misja. Jeśli ktoś wspaniałomyślnie rezygnuje z własnego życia, żeby poświęcić się dla drugich, będziemy go zapewne podziwiać i stawiać za wzór, miejmy jednak świadomość, że to nie jest standardowe postępowanie.

Reasumując: teza, zgodnie z którą należy uczynić wszystko, aby ratować ludzkie życie, nie wydaje się słuszna, a swoje uzasadnienie znajduje tak w możliwościach medycyny, jak i w charakterze wartości ludzkiego życia. Należałoby raczej powiedzieć: należy zrobić wszystko, co "tu i teraz" jest możliwe, mając świadomość wielorakiego "uwikłania" możliwości.

Autorka jest prof. dr. hab. n. hum. w Katedrze Etyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Czynniki wpływające na wyniki badań laboratoryjnych

Diagnostyka laboratoryjna jest nieodłączną składową procesu diagnostyczno-terapeutycznego, a wyniki badań laboratoryjnych stanowią nieocenione źródło informacji o stanie zdrowia pacjenta. Pod warunkiem że wynik taki jest wiarygodny.

Odszedł Ireneusz Zatoński

Kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia zmarł Irek, mój młodszy o 2 lata brat. Lekarz, który przez niemal pół wieku pełnił posługę lekarską dla mieszkańców podwrocławskiej gminy Żórawina.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Wciąż nie rozumiemy raka trzustki

 – W przypadku raka trzustki cele terapeutyczne są inne niż w raku piersi, jelita grubego czy czerniaku. Postęp w zakresie leczenia systemowego tego nowotworu jest nieznośnie powolny, dlatego sukcesem są terapie, które dodatkowo wydłużają mediany przeżycia nawet o klika miesięcy – mówi dr Leszek Kraj z Kliniki Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. 

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Leczenie wspomagające w przewlekłym zapaleniu prostaty

Terapia przewlekłego zapalenia stercza zarówno postaci bakteryjnej, jak i niebakteryjnej to duże wyzwanie. Wynika to między innymi ze słabej penetracji antybiotyków do gruczołu krokowego, ale także z faktu utrzymywania się objawów, mimo skutecznego leczenia przeciwbakteryjnego.

Fenomen Mirina Dajo

Podczas II wojny światowej Arnold Gerrit Henske – holenderski artysta – został poważnie ranny. Spostrzegł, że jego ciało nie odczuwało bólu, nie krwawiło, a rany szybko się goiły. Wyjechał do Amsterdamu, gdzie – pod pseudonimem Mirin Dajo – zaczął zarabiać w nietypowy sposób: przebijał się szpadopodobnymi obiektami.

PES po nowemu

Z prof. dr. hab. n. med. Mariuszem Klenckim, dyrektorem Centrum Egzaminów Medycznych w Łodzi rozmawia Ewa Szarkowska

Edukacja zdrowotna w polskiej szkole

Edukacja zdrowotna ma trafić do szkół. Aby faktycznie zapobiegać chorobom, powinna spełniać szereg warunków, inaczej będzie tylko pozornym ruchem.

Co dalej z dyżurami aptek?

Batalię o finansowanie dyżurów aptek w nocy i dni wolne od pracy polscy aptekarze toczą od lat, przekonując, że z uwagi na bardzo niskie obroty uzyskiwane podczas takiego dyżuru ponoszą wymierne straty finansowe.

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Pierwsze dziecko z Polski uzbierało 9 milionów na terapię genową SMA

Alex Jutrzenka w Wigilię otrzymał od darczyńców prezent – jego zbiórka na portalu crowfundingowym osiągnęła 100 proc. Chłopiec jako pierwszy pacjent z Polski wyjedzie do USA, do Children’s Hospital of Philadelphia, po terapię genową, która ma zahamować postęp choroby.




bot